Nelya siedziała w swoim namiocie, porządkując rzeczy, wyrzucając te zepsute i niepotrzebne i pakując te, które postanowiła zatrzymać ale nie korzystać z nich więcej. Między innymi złoty pierścionek z wygrawerowanymi trzema słowami.
Nelya uśmiechnęła się do wspomnień z wyspy Miłości, ślubu, i kilku miesięcy wypełnionych radością jakie po nich nastąpiły. Do teraz pamiętała krótką rozmowę na placu Dunbarton z Nokomiis…
-Z Zetem widziałam się chwile, co zaś do reszty... Wiesz jak to jest...Wróciłam pod rozkazy Adrasty. Opowiadaj lepiej co tutaj się działo.
Nelya uśmiechnęła się szeroko.
-Całe szczęście. -czarnowłosa zarumieniła się na wspomnienie- Erm... Z najważniejszych rzeczy...to chyba będzie... ślub...Zetsu...i mój...- zrobiła się czerwona jak burak, ostatnie słowa mówiąc szeptem. Wciąż sama nie była w stanie w to uwierzyć.
-Słyszałam, Zet puszy się okrutnie- Alchemiczka uśmiechnęła się szczerze, ale jak to bywa z takimi grymasami, widoczne było, że, o ile szczęście jej brata i przyjaciółki ją raduje, ona sama nie ma tyle szczęścia-gratulacje.
-Ach...um...dziekuje...-Nelya odwzajemniła powoli uśmiech.Nie było sensu pytać o sedno problemów Alchemiczki. Nelya miała nadzieję, że największym problemem Nokomiis jest ponowna zmiana dowództwa, o którym rudowłosa wcześniej wspomniała. Spróbowała nawiązać do tematu bez zbytniego dociekania-nie było cię, ile, pół roku?
-Tak -Alchemiczka skinęła głowa- cale poł roku...patrolowania brzegów...
Nelya skrzywiła się. Ponowne spotkanie z Alchemiczką, z którą nie miała kontaktu przez ponad pół roku-korespondencji raczej nie dostarczano do i z Shadow Realmu, o tym wiedziała nawet Nelya- cieszyło ją niezmiernie, ale cała rozmowa pozostawiła w niej to samo uczucie, które towarzyszyło jej od czasu jej ślubu-radość, podszywana niepokojem, a wręcz strachem. Przed zmianami na gorsze, przed zakończeniem szczęśliwego okresu na rzecz kolejnych wstrząsów. Wystarczyło, że pół roku bez Alchemiczki, i nagłe zniknięcie Lidera pozostawiło Fiannę w rozsypce. Dla bezpieczenstwa członkowie gildii przechodzili pod banery innych drużyn. Ich liderzy okazali się wyrozumiali, akceptując bez zbędnych pytań byłych członków uśpionej gildii, którzy dali się poznać jako mocni przeciwnicy- i wierni sojusznicy. Nelya odeszła z gildii, ale nie przeszła pod inny sztandar-nie potrafiła się zmusić do zmiany barw.To było silniejsze od niej, zwłaszcza, kiedy jej obserwatorska natura wyłapywała sygnały niepokoju wokół niej.
Nelya obróciła pierścionek w dłoni, odczytując litery, które postanowili umieścić tam z Zetsu.
Itsumo Zutto Isshoni lśniło, nieco tylko wytarte przez noszenie pierścionka jak amuletu na szczęście. Dziewczyna uśmiechnęła się. Wiedziała już, dlaczego grawer był zaskoczony ich decyzją o tekście na pierścionku.
Nie było w nim żadnej deklaracji wiecznego uczucia.
Nie oznaczało to, że obydwoje nie byli poważni, biorąc ten ślub.Po prostu podświadomie zgodzili się, żeby wypróbować bliższy związek, który niekoniecznie mógł się powieść, ale też obiecali sobie, że jego niewypał nie będzie oznaczał całkowitego zakończenia ich znajomości. Tak też się stało.
-Myślę, że oprócz Noki i tego, co było na Doki, nic nas nie łączy.
Nelya skrzywiła się na to wspomnienie. Było...zawstydzające, biorąc pod uwagę, że żadne z nich nie miało doświadczenia w kończeniu związku. Po niemal półgodzinie kłopotliwego milczenia i wzajmenego dukania na przemian, Zetsu w końcu wypowiedział te słowa, powodując, że Nelyi na chwilę stanęło serce. To prawda, że nie do końca była winna temu stwierdzeniu-Zetsu pojawiał się i znikał, często nawet nie mówiąc tego własnej żonie- niemniej wciąż nie chciała przerywać związku. Zetsu, na szczęście, miał co innego na myśli.
-To ty uwolniłaś mój potencjał...nie wybaczę ci jeśli przestaniesz utrzymywać kontakt i korzystać z talentu…
Co dla Nelyi było gorzko-słodkim pożegnaniem, ale po pewnym czasie (“na przetrawienie” zdecydowanie stwierdziła Rin, odpychając zwierzaki, próbujące wyciągnąć swoją właścicielkę z namiotu w którym się zaszyła) stwierdziła, że nie chciałaby tego kończyć w żaden inny sposób. Dla nich to był po prostu krok do tyłu w relacji, powrót do dobrych znajomych, jakimi byli przed Doki, Doki, a dla Zeta-jak się później dowiedziała- kolejny, tym razem szczęśliwy związek z elfką i kolejnym łucznikiem. Hizo była słodką, niebieskowłosą panną i, jak Laika dowiedziała się na prośbę Nelyi, była również doskonałym partnerem dla wolnego ducha, jakim był Zet. Czarnowłosa miała szansę się o tym przekonać na ślubie, na który została zaproszona osobiście.
-Wirus…
“Gdyby spojrzenie Doppelgangerów mogło zabijać, byłyby nazywane bazyliszkami...zła Nelya, nie to miałaś na myśli!” Nelya potrząsnęła głową, starając się pozbyć dziwnych wtrąceń, które towarzyszyły jej odkąd ponownie przekroczyła progi Fili. Laika wspomniała, że od czasu nadkruszenia wieży wspomnień zdarza się to wszystkim Milletianom, nie tylko tym odrodzonym w elfiej formie. Niemniej, Nelya była pewna, że w czerwonych oczach Zetsu czaiła się żądza mordu-miał ku temu powód, w postaci golema podążającego za każdym ruchem gościa weselnego… który zmienił się w kurczaka, możliwe żeby ukryć się przed laserami z oczu Pana i Panny Młodej.
“Z tej odległości prawdopodobieństwo trafienia nadal wynosi sto proc...AAARGH, ZAMKNIJ SIę, PODŚWIADOMOŚĆ!” Nelya warknęła na siebie, rozprostowując fałdkę na gładkim materiale zielonej sukienki. Zielony=nowy start, dla niej, ale także dla młodej pary.
Dlatego ten golem był naprawdę niepotrzebny. Wywoływał wrażenie deja vu, przynajmniej dla uczestników poprzedniego ślubu.
Ceremonia udała się, mimo gromów rzucanych z oczu Castanei w stronę zmęczonej(fizycznie) Nokomiis, jej zakontraktowanego spirita(również zmęczonego, a dla Nelyi wyglądającego jak na granicy załamania nerwowego) i gigancich gości. Ku zdziwieniu Nelyi, panna Młoda nawet z nimi dogadywała się świetnie, co Nelyę uspokoiło. Po złożeniu życzeń nowożeńcom, czarnowłosa ulotniła się, czując jak zbliża się atak jej choroby, wywołany nadmiarem obcych wspomnień, atakujących jej umysł.
“Naprawdę, mam dosyć wspomnień atakujących moje od wewnątrz, żebym potrzebowała jeszcze dodatku z zewnątrz.” Pomyślała wtedy cierpko.
Nelya delikatnie złożyła pierścionek na wyściełanej poduszeczce w pudełku na akcesoria. Tuż przed ślubem wymienili z Zetem ponownie obrączki, zwalniając się nawzajem z przysięgi i przekazując pamiątkę wspólnej przygody. Równocześnie zawarli nową, obiecującą, że to, co zostało wyryte w złocie wciąż utrzyma swoją ważność, i ich kontakty nie zostaną przerwane.
Nelya westchnęła, po czym zdecydowanym ruchem zamknęła pudełko, które z głośnym stuk, ukryło pamiątkę kilku ciepłych miesięcy. Niestety, świat nie był tak przyjazny ich obietnicom, jak początkowo uważała Nelya, i w dosłownie parę tygodni później straciła kontakt kolejno z Alchemiczką, Liderem Fianny i bratem tej pierwszej. Nie pomogły wiadomości o wielkich wzburzeniach i walkach w Irii, ani nawet powrót Alchemiczki, zbyt zmienionej, by utrzymać jakikolwiek kontakt. Ostatnie nici pękły i Fianna, do teraz “uśpiona”, poszła w kompletną rozsypkę, jej członkowie często znikający z powierzchni Erinnu.
Nelya odłożyła pudełko obok drugiego, skrywającego prezent od Alchemiczki i wyjęła zakurzony worek. Płótno musiało być dziurawe, bo zanim go nawet otworzyła, z wnętrza wysypały się odłamki drzewców strzał i naostrzone metalowe główki. Jedna z nich przyciągnęła uwagę Nelyi-lśniła słabym zielonkawym światłem. Nelya podniosła obiekt i w jej umyśle pojawił się obraz zdecydowanie elfiej twarzy, otoczonej burzą zielonych włosów, utrzymywanych w jako takiej fryzurze tylko przez plecioną opaskę ze srebra.
To w tym czasie spotkała Annaif. Z jakiegoś powodu musiała wejść do Filii...prawdopodobnie to był kolejny elf,odnaleziony na pustyni....
Nelya zatoczyła się ponownie. Niedobrze. Jeśli zaraz nie oddali się of Filii, nawet Atrata nie będzie mogła jej pomóc...ale jak to powiedzieć elfom, patrzącym na nią tak, jakby postradała zmysły? żeby chociaż Laika tu byłą, ale nie, Castanea musiała ją wysłać na jakąś Super Ekstra Xtremalkę(nie chciała myśleć o skrócie, który podała jej przywódczyni elfów, naprawdę nie chciała) do Cor. Nelya wsparła się o jeden ze słupów piaskowych, co okazało się błędem-ziemia w Filii skuteczne pochłaniała i oddawała nie tylko wodę, ale i elfie wspomnienia.
W następnym momencie ktoś chwycił ją za ramiona i wcisnął w rękę pióro. Sekundę później Nelya znajdowała się w obozie Quilia, łapiąc oddech, a w następnej obok niej teleportowała się postać w gwiezdnym robie.
-Było blisko. Jeszcze trochę, a cofnęłabyś wszystkie pozytywne efekty, jakie twoje odrodzenia wywołały do teraz. Co cię opętało, żeby tam iść? wiesz, że Wieża Wspomnień nie działa już jak powinna, nie? Boże, żeby elfy nie były takie uparte, można by spróbować coś z tym zrobić, ale niee, pozwólmy naszym wspomnieniom wyciekać i zarażać niczego się nie spodziewających Milletian...
Nelya mogła tylko podejrzliwie spojrzeć na zakapturzoną dziewczynę-bo głos zdecydowanie był damski...choć raczej nie ludzki. Nikt prócz medyków nie powinien wiedzieć o jej przypadłości, a już szczególnie o roli, jaką w tym wszystkim spełniały jej wspomnienia...tymczasem postać kontynuowała.
-Nic ci nie jest, Neluś? Chcesz, żebym wezwała Heulfryna do ciebie?
“N-Neluś?!”
-Skąd znasz moje imię? I kim ty w ogóle jesteś?- Nelya złapała oddech i spojrzała bardziej poważnie na postać, która obok niej klęknęła i chwyciła kaptur.
-To bardzo proste, Nel.- “och, teraz jestem ‘Nel’?” - znam cię od bardzo dawna. Myślę, że ty też mnie znasz, choć pod inna postacią... Postaciami- poprawiła się szybko i zdjęła kaptur. Zielone loki posypały się na plecy i ramiona, ostre uszy wystające i oddzielające kilka kosmyków od reszty, złote, okrągłe oczy wpatrujące się w Nelyę z ciepłym uśmiechem, widoczny również na ładnych usteczkach.
Nelya spróbowała skojarzyć, czy jakiś z jej klientów-Milletian wspominał coś o odradzaniu się, i elfka roześmiała się głośno.
-Nie jestem twoim byłym klientem, Nelya, choć miałam okazję zjeść całkiem sporo z twojej produkcji. Oh, nie jestem też elfem, choć w tej chwili pewnie jednego przypominam. Mów mi…-tu po raz pierwszy od spotkania zawahała się, ale po chwili uśmiech był z powrotem na jej twarzy.-Tak, to dobre imię...mów mi Annaif.
-Annaif?-”Gdzie ja to już słyszałam…”
Nelya westchnęła, zbierając drewniane drzazgi i odłamki, i wrzucając je do ogniska, płonącego przed namiotem. Potem wróciła do wnętrza płóciennego domu, i zaczęła rozdzielać metalowe główki na te, które mogą się jej jeszcze przydać, i te, z których już nie będzie pożytku.
Zielona końcówka leżała obok niej na posłaniu.
Annaif okazała się być doskonałym szermierzem, magiem, lalkarzem, bardem, całkiem niezłym użytkownikiem alchemii i nawet nowej techniki jaką były pistolety. Jednak jej ulubionym stylem walki było łucznictwo, co sprowadziło ją do Filii w tym samym okresie, co Nelyę, jak wyjaśniła. Wkrótce też nie-elfka przekonała do siebie zwierzaki Nelyi, na-pewno gigantkę Kyojinko i na-pewno elfkę Laikę. Mimo to, Nelya nadal czuła, że coś było nie tak. I wcale nie chodziło o dziwnych ludzi w maskach pojawiających się tu i tam, ani o chaos w jakim ostatnie wydarzenia w Irii pozostawiły Ekspedycje, powodując, że nawet do opinii publicznej docierały plotki o jakimś wielkim, a upadłym Alchemiku. Nelya czuła równocześnie radość i smutek z przebywania w pobliżu Annaif, a konsultacje z rdzennymi mieszkańcami Erinnu potwierdziły, że nigdy o kimś takim nie słyszeli i nie widzieli zielonowłosej elfki, dopóki ta nie przyszła do nich z Nelyą. Kyojinko i Laika też nie odczuwały niczego dziwnego w pobliżu nie-elfa i Nelya zaczęła wierzyć, ze to tylko jej wyobraźnia.
Jednak nadal coś nie dawało jej spokoju.
Annaif zdradzała jej kawałek swojego sekretu za każdym razem, kiedy się spotykały, zadając jej łamigłówkę i wskazówkę do jej rozwiązania. Ciągle też zmieniała sposób, w jaki adresowała Nelyę: Nelcia, Neluś, Nel, Nelya...i za każdym razem inne imię oznaczało trochę inną osobowość, pokazaną tylko czarnowłosej. Mimo, że były różne, każda z nich była jej na swój sposób życzliwa: “Neluś” była nieco irytującą, ale ogółem miłą kompanką, “Nelcia” trochę przekorną, ale opiekuńczą towarzyszką, “Nel” wierną wspierającą przyjaciółką, “Nelya” poważną i odpowiedzialną za jej bezpieczeństwo postacią. Ta ostatnia i “Nelcia” były równocześnie najbardziej skryte, podczas gdy pozostałe osobowości wydawały się często mówić, rzeczy, których pierwotnie mówić nie zamierzały.
Mimo niepokoju i podejrzeń Nelyi, czas jaki spędzały razem zdawał się zwiększać. To Annaif schodziła z nią do podziemi, Annaif zrywała z nią zioła, Annaif żartowała z wyglądu lalki Ferghusa, której Nelya tak przymocowała sznurki, że wyglądała, jakby kowal się powiesił. Równocześnie Annaif, z każdą odgadniętą przez Nelyę zagadką zdawała się uśmiechać równocześnie szerzej i bardziej smutno.
Nelya przełożyła zielonkawą główkę na pożółkłe i zmięte powiadomienie. TO nadeszło niespodziewanie, ale pewnie, jak burza piaskowa w Connous.
-Ładny strzał!- pochwaliła Nelya, gdy kolejny stone horse padł na ziemię, powalony support shotem nie-elfa. Poważnie, czemu Annaif tak się upierała przy tym nie-elfie, było poza Nelyą. Annaif nie odpowiedziała, co było dla niej dziwne, biorąc pod uwagę, że zawsze odpowiadała na wołanie Nelyi-nawet jeśli było to niepotrzebne…
-Ann…
-Dostałaś dzisiaj wiadomość, prawda?
To brzmiało zupełnie nie jak ona-żadnego “Ne, Nelya” ani nic. Kucharka zaczęła mieć złe przeczucia.
-Jeszcze jej nie otworzyłam, ale jeśli chcesz, możemy ją przeczytać później. Uważaj, za tobą…!
Stone Horse przeleciał przez nagle przezroczystą postać Annaif.Nelya w swoim niedowierzaniu zatrzymała kopniak, co jej przeciwnik spróbował wykorzystać...i został powalony przez falę mocy, którą wywołał czerwono-biały pegaz, lądujący pomiędzy dziewczyną a kamiennym wojownikiem. Annaif uśmiechnęła się w tak charakterystyczny dla niej sposób.
-Chciałabym, żebyś się zajęła Mizushiro. Jestem pewna, że będzie miał z tobą jak u Morrighan za piecem...tylko bez kruczych piór wszędzie.
-Annaif...co ty…-Nelya zaczęła, odsuwając w myślach spostrzeżenie, że może kruczych piór nie ma, ale wronie i orle to już inna historia. Nie-elf napiął łuk i wystrzelił strzałę w stronę ostatniego wojownika.
-Kiedy teraz o tym myślę, nie dałam ci jeszcze ostatniej wskazówki. Tak więc, zanim przeczytasz tą wiadomość…
-Annaif, broń się, on na ciebie szarżuje…!
Rzeczywiście, kamienny wojownik zamachnął się na zielonowłosą, posyłając ją na ziemię, chwilę później rozsypując się w pył pod wpływam ataku Mizushiro. Nelya rzuciła się w stronę towarzyszki.
-Głupia, co ty wyprawiałaś...czekaj, zraz cię uleczę…!
Słaba, blada ręka chwyciła jej nadgarstek. Annaif ze słabym uśmiechem pokręciła głową.
-Sama wiesz...że twoja magia na mnie...nie działa. Teraz...póki mnie jeszcze widzisz….
-Widzę? Ann, o czym ty mówisz? Oczywiście, że cię widzę…
-Już niedługo. Rozwiązałaś ostatnią łamigłówkę?
Nelya kiwnęła głową, podtrzymując nie-elfa.
-Odpowiedź to Spirit, prawda? Ale co to ma…?-czarnowłosa zauważyła, że ciało w jej rękach robi się coraz lżejsze i jaśniejsze...
-A więc ostatnie wskazówka: Moje pełne imię, a raczej alias, to Annaif Fiannon. Nie narodziłam się tak jak inne duchy…
-Duchy?Fiannon? Nie...Spirit...Fiannon...Annaif...Fianna…
-Szybko kojarzysz, Neluś.- dolna część ciała Fiannon zmieniła się już w lśniący ciepłem, zielonkawy pył, mimo to na twarzy nie-elfa zagościł szczery uśmiech. - jestem, a raczej byłam...ufizycznionym Duchem Jedności Fianny...ponieważ Realm Cienia jest dla mnie niedostępny...ukryłam się w twoim pobliżu, przybierając tą formę, wierząc, że rozwiążesz moje zagadki zanim upłynie czas i jedność Fianny rozsypie się do reszty....
-Rozsypie...nie rozumiem...Fianna…
-Wybacz...fizyczna postać wymaga ode mnie zapieczętowania pewnych części mojego jestestwa, pozostawiając tylko wskazówki, jak je odzyskać. Tylko prawdziwi członkowie Fianny mogliby mi je przywrócić...ale nawet ja nie wiedziałam , gdzie przebywa Lider, a Nokomiis była...SM…
-Nie mów więcej...proszę, zabiorę cie do reszty…
-Nel, ty naprawdę nie rozumiesz? Ja nie umieram- “Fianna” się uśmiechnęła, ściskając rękę czarnowłosej, pozostawiając w niej grot o tym samym kolorze co jej włosy. Chwlę później ręka opadła, tracąc swoją fizyczną formę. -ja się odradzam...w mojej właściwej formie...przeczytaj tą wiadomość…
-Ale…
-Po prostu...to zrób.
Nelya nie mogła powstrzymać drżenia rąk, kiedy wyjmowała jeszcze zapieczętowaną wiadomość. Ostatni uśmiech zielonowłosej oświetlił litery wypisane dobrze znanym Nelyi charakterem...jej łkanie wkrótce zamarło, gdy w całym dungeonie rozbrzmiał łągodny głos Annaif, śpiewający piosenkę znaną tylko członkom Fianny…
-Las ciemny, Las cichy…
“We wnętrzu...Annaif, ty cwaniaro. Już wiem, czemu tak nalegałaś na to zejście.”
-Yosh! Skończyłam!- oznajmiła powietrzu, odkładając na miejsce dobre strzałki i podnosząc się ze swojego miejsca. Następnie podniosła emeraldową końcówkę i wiadomość na której leżała.
Tego samego dnia Sukkuby znalazły ją ponownie...a raczej Nelya zmusiła je do znalezienia jej i skupienia całęj ich uwagi na czarnowłosej, która opanowała najbardziej skomplikowane metody kontroli snów, pozwalające wyślizgnąć jej się z sukkubich kleszczy-choć kosztowało ją to odrobinę wysiłku. Jednak Nelya wolała nocną gimnastykę, niż gdyby Fomory miały zacząć obławę na innych członków gildii. Poza tym, w końcu natrafiła na ślad Nokomiis. Poprzednim razem zniknięcie Alchemiczki zaprzepaściło ich zejście do Rabbie-Nelya po cichu była za to wdzięczna, tego samego dnia miała atak i Manus uparł się zatrzymać ją w mieście.
Tym razem będzie inaczej.
-Rin, znalazłaś mój papier?- zapytała wychodząc na osłoneczniony homestead. Światło padło na spłowiałe litery listu w jej ręku:
"Fianna-reaktywacja!"
i
"Zgłoszenia pisemnie składać do..."
“Możesz być pewna Annaif. Odrodzisz się.Silniejsza niż kiedykolwiek”____
Mama nadzieję, że nie przekroczyłam znów limitu słów i wyjdzie na czysto...
Czyli oczywisty chapter nadganiający...bo przecież z Sukkubami rozprawić się trzeba! Also cameo appearance by mój nowy pegaz bojowy, zgadnijcie gdzie! (lol)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz