-Witaj w domu, szefie!
Nelya w odpowiedzi na pozdrowienie pokojówki jęknęła i padła twarzą na posłanie w namiocie. To był jeden z tych dni, kiedy szczególnie nienawidziła swojej choroby. Nirwana, jej kasztanowa klacz, rzuciła się wygłodniała na krzaki rosnące przy namiocie. Rinnevie przyglądała się swojej pani z niepokojem:
-Było aż tak źle?
-Och nie, wcale. Straciłam przytomność jedynie dwa razy, przegrałam z małym niedźwiedziem, spaliłam dwuskładnikowe danie i prawie dałam zabić zagubionego elfa. A potem jeszcze pozwoliłam jakiemuś likantropowi trafić Camelie. Właśne, Camelie, chodź tu! Muszę się tobą zająć!- z furkotem skrzydeł, białogłowy orzeł podbiegł do niej. Pióra, znajdujące się na jej piersi, były połamane i posklejane czymś ciemnym, a uprząż naddarta tak, że siodło chwiało się niebezpiecznie przy każdym ruchu ptaka. Nelya zwróciła się do Rinnevie:
-Zajmiesz się siodłem?-w odpowiedzi pokojówka z westchnieniem rozpięła pozostałe klamry, ściągnęła lotnicze siodło i zaczęła naprawiać jego pasy. Niezmiennie jednak, co kilka chwil rzucała okiem w stronę swojej pani, obecnie gromadzącej energię i trzymającej ręce po obu stronach zdewastowanych piór. Nelya otworzyła oczy i wlała cząstkę magii do rany. Pióra łączyły się i prostowały, krew zniknęła. Powtarzając czynność, dziewczyna zaleczyła całą ranę ogromnego ptaka, po czym cofnęła się i sapnęła, gdy jej nogi odmówiły dźwigania reszty ciała. Przed niechybnym upadkiem ochronił ją jej koń, stojący za nią i obserwujący dziewczynę z niepokojem. Nelya westchnęła i odepchnęła się od ciepłego zwierzaka:
-Dzięki, Nirwana.Już nic mi nie jest. Boże, dobrze, że nikt z gildii nie widział, jak dałam ciała...-klacz parsknęła z powątpiewaniem, ale podeszła do orła i trąciła go pyskiem. Ten w odpowiedzi skubnął żartobliwie grzywkę, sięgającą niemal oczu kasztanki. Nelya uśmiechnęła się. Jej wierzchowce były wyjątkowo zżyte...
Pierwsza trafiła do niej Nirwana.
Mieszkańcy Tir Chornail cieszyli się z małej nowicjuszki, pomagającej im niemal na każdym kroku i w zamian bardzo chętnie dzielili się wiedzą. Kiedy Duncan w końcu zaproponował, by dać jej wierzchowca, wszyscy zgodzili się, że to dobry pomysł. Nelya nie miała pojęcia, kiedy wykonywała kolejny szereg zadań dla mieszkańców, że pod koniec otrzyma konia na własność. Spodziewała się raczej pożyczki na kilka dni. Tymczasem po otrzymaniu gwizdka, dostała również polecenie:'opiekuj się nią dobrze i wymyśl jakieś ładne imię'. Więc wymyśliła. Nirwana-"Żywotna". I choć nigdy wcześniej nie jeździła konno-albo tego nie pamiętała- klacz okazała się doskonale wytrenowanym i niezwykle cierpliwym wierzchowcem, tak, że już wkrótce mknęły polami i drogami w pełnej harmonii.
-Skończone!-Ze wspomnień wyrwała ją Rinnevie, z dumą unosząc odświeżoną uprząż i, jak zauważyła Nelya, chowając zdecydowanie uszczuplone zapasy dobrych skórzanych pasków. Uśmiechnąwszy się pod nosem przywołała Camelie i zaczęła na powrót zakładać jej siodło
Orzeł był drugi.
Fergus opowiedział jej o Irii- dzikim kontynencie pełnym reliktów. Oczywiście, zrobił to celowo- Musiał wysłać jakiegoś nowicjusza, by przekazać hiobowe wieści raczej porywczej osobie, której zniszczył broń. Nelya, jak zawsze ciekawska, podjęła się tego zadania. Zaskoczony i wdzięczny kowal po powrocie opowiedział jej o ogromnych ptakach, mogących wziąć na grzbiet człowieka i latać pod niebem Irii. W ramach podziękowania wręczył jej gwizdek. Wkrótce Nelya i Camelie znalazły się po raz pierwszy w powietrzu...
Dziewczyna uśmiechnęła się do wspomnień, zapinając ostatni pasek siodła. Miała nie więcej niż jedenaście lat i święcie wierzyła, że poradzi sobie ze wszystkim sama. Camelie, jak się okazało, również. Problem polegał na tym, że nie miały pojęcia, jak latać wspólnie. Nelya do teraz zastanawiała się, jakim cudem ich pierwsze lądowanie nie skończyło się na drzewie...
Klepnąwszy konia i pogładziwszy łeb orła odesłała oba na odpoczynek. Odwróciła się i weszła do namiotu, by zabrać składniki potrzebne jej do przygotowania posiłku. Po chwili stojąca na zewnątrz Rinnevie usłyszała zirytowane parsknięcie, a chwilę później:
-Thrura! Chura! Gdzie do cholery podziały się krewetki i garnek?!Wracajcie mi tu natychmiast!-Pokojówka stanęła przed wejściem do namiotu i, sekundę później, ze znudzeniem podniosła za karki kolejno białą i czarną fretkę.
-Bez pośpiechu, szefie, złapałam je.-powiedziała do wybiegającej z namiotu Milletianki. Nelya stanęła i zaginione składniki z małej torby, którą gryzonie wlokły za sobą. Następnie spojrzała na fretki otworzyła usta, by wygłosić tyradę, jak to kradzież jest zła i napotkała spojrzenie dwóch mordek. Westchnęła:
-Macie szczęście, że muszę ugotować jedzenie dla wszystkich, bo inaczej nasypałabym do waszego więcej pieprzu.Puść je, Rin. Jestem beznadziejna, nie potrafię się na nie nawet złościć.
Chwilę później, na jej ramieniu zmaterializował się biały pyszczek Thrury, a po nogawce wspinała się dzielnie Chura, zlewając się z ciemnym materiałem jej zbroi.
-Dobrze już, dobrze! zostawcie mnie, bo nie skończę przed wieczorem.- parsknęła śmiechem Nelya, próbując odepchnąć łaskoczące ją pyszczki. Fretki, zadowolone z rozchmurzenia swojej pani rozpoczęły gonitwę po całym polu dziewczyny. Zaskakująco żywotne, jak na to, co zapamiętała Nelya.
Bliźniacze zwierzaki spotkała, kiedy po raz pierwszy wchodziła do Ciara.
Jej choroba ujawniła się niedawno w walce z małym stadkiem wilków i z dziewczyną byłoby krucho, gdyby nie jej orzeł. Dlatego odwlekała swoje pierwsze wejście do dunga. To nie był już Alby, niemal przyjazny dla wchodzących do niego nowicjuszy, sprawdzony przez Trefora i opanowany głównie przez pająki. Po przegranej z wilkami dziewczyna straciła wiarę w siebie i bała się wchodzić nawet tam, ale otrzymała zadanie i musiała je wykonać. Nirwana niespokojnie przebierała kopytem, po chwili trąciła swoją panią pyskiem. stały za zakrętem za długo. Nelya wzięła głęboki oddech, skręciła w stronę wejścia...i zamarła. Przed wejściem do podziemi stały brązowe wilki i warczały na coś. W wejściu do Ciara stała czwórka istot, które Nelya widziała po raz pierwszy w życiu- wkrótce dowiedziała się, że to gobliny. Pomiędzy dwoma grupami stały dwa małe stworzonka- to nieco mniejsze, czarne, odwrócone było do niej plecami i wyglądało na to, że powstrzymuje istoty przed zaatakowaniem białego zwierzątka, stojącego tuż obok i warczącego na wilki. Jeśli obydwie grupy zaatakowałyby jednocześnie, zwierzaki nie miałyby szans. Nelya sama nie wiedziała, kiedy rzuciła ognisty pocisk między wilki, a Nirwana rzuciła się na gobliny. Wilki na widok ognia rozbiegły się, a gobliny okazały się młode i niedoświadczone-klacz powalała je jeden za drugim.
Kiedy ostatni stwór zbiegł Nelya podbiegła do zwierzątek. Podczas gdy czarna zwinęła się i popiskiwała przed nią ze strachu. Biała stała nad nią jak wierny obrońca i syczała, gotowa rzucić się na dziewczynę, jeśli ta chciałaby zranić jej czarnego odpowiednika. Nelya schowała miecze i ostrożnie podniosła oba zwierzaki, trzymając je cały czas blisko siebie. Były wychudzone i poranione tak, że Nelya nie wiedziała gdzie zacząć im pomagać.
-Zwariowałaś?! Przecież to Fomor!-usłyszała, kiedy Dilys opatrzyła białe zwierzątko i dziewczyna pokazała jej czarną istotkę. W tej samej sekundzie biała fretka, dotychczas leżąca spokojnie, poderwała się i rzuciła między krzyczącą kobietę, a swoją siostrę. Nelya wiedziała, że mieszkańcy boją się Fomorów, ale wiedziała też, że nie może rozdzielić zwierząt. Ubłagała Dilys o opatrzenie i milczenie, a w zamian zobowiązała się, że nie dopuści, by zwierzaki sprawiły problem. Wywiązała się: Thrura i Chura- Strażniczka i Czujka- stały się jej wiernymi kompanami i niezłymi psotnicami, ale nigdy nie sprawiały problemów nikomu-jeśli nie był ich panią...
Nelya pokręciła z irytacja głową, równocześnie wykładając do misek ryż i krewetki odzyskane od zwierzaków. O ile przez kilka pierwszych tygodni Chura próbowała ukryć się przed każdą nową osobą, o tyle teraz stała się główną sprawczynią wszystkich figli. Thrura nie zmieniła się tak mocno-w dalszym ciągu starała się bronić swojej młodszej siostry i brała na siebie część jej winy. Niemniej to ona była mniej nerwowa, gdy Nelya przywoływała je osobno. Chura zawsze rozglądała się za siostrą.
Nelya wyszła z namiotu z rękami pełnymi jedzenia i przywołała swoje zwierzaki. Fretki pojawiły się niemal natychmiast, chwilę po nich pojawiły się Nirwana i Camelie.
-Brakuje małego ptaszka-zameldowała Rin obserwując tłumek szarżujący w stronę jedzenia. Nelya westchnęła i położyła jedną miskę poza zasięgiem fretek. Następnie wyciągnęła flet.
-Znajdzie się.-zapewniła pokojówkę i zaczęła grać prostą melodię. Po chwili do dźwięków fletu dołączył świergot i mały rdzawy ptaszek począł krążyć wokół grajka. Nelya przerwała grę, a ptak usiadł do jedzenia. W ten sam sposób spotkali się po raz pierwszy...
Śpiewaka spotkała w drodze.
Siedziała przy ognisku gdzieś na opuszczonej polanie. Zaczynała wtedy swoją kuchenną karierę i wyruszyła do miasta po składniki, ale noc zastała ją w podróży. Bała się, że na nierównym gruncie Nirwana zrobi sobie coś z nogą i zatrzymała się na postój. Przywołała Churę, wciąż oswajającą się z życiem, w którym nie wszystkie istoty są jej wrogami. Nelya zastanawiała się, jak jej pomóc, gdy olśnienie spadło na nią wraz ze zwojem lądującym jej na twarzy. Przepełnienie juków w końcu dało o sobie znać...
Jaka to była melodia? Już nie pamięta...
Wyciągnęła wtedy lutnię-podarunek od Malcolma i z ciekawością zaczęła grać. Po kilku taktach Chura uspokoiła się i położyła łebek na przednich łapach. Nelya skończyła grać melodię zapisaną na zwoju i zaczęła improwizować. Wtedy, między dźwięki lutni wpadł świergot ptasi. Był poza skalą, ale w dalszym ciągu śpiewany pięknym głosem. Chura uniosła głowę, ale nie była przestraszona, co skłoniło Nelyę do kontynuacji gry. W parę chwil później w łunę roztaczającą się od ogniska wpadł rdzawy zimorodek. Był o wiele mniejszy od tych, które poznała Nelya. Mimo to przyłączył się do ich grupy i od tego czasu już pozostał z nimi. Torichi- Mały Ptaszek-przywarło do niego, pomimo krótkiego czasu, w którym urósł do rozmiarów prawidłowych dla swojego gatunku.
Nelya z westchnieniem schowała instrument. Torichi okazał się nie tylko dobrym śpiewakiem ale i doskonałym wojownikiem, nie tylko na ryby... Dziewczyna westchnęła i wyciągnęła dwa talerze z sałatką jajeczną.
Następna była pokojówka.
W Erinn nastąpił gwałtowny spadek waluty, co za tym idzie, masowe zwolnienia w Tarze, gdzie mieszkało najwięcej bogatych szlachciców i ich służby. Na gwałt poszukujący pracy służący przeszkalali się i zatrudniali do najgorszych robót, lub udawali się do Irii jako poszukiwacze przygód. Nelyi i jej grupki nie obchodziło to, dopóki nie spotkali srebrnowłosej dziewczyny snującej się na przedmieściach. Choroba Nelyi osiągnęła dość wysoki poziom i Duncan zdecydował się pomóc jej poprzez skontaktowanie z Nao. W wyniku tego dziewczyna znalazła się na powrót w ciele dziesięciolatki, z niewiele mniejszym paraliżem niż dotychczas. Mimo to, w ciele dziecka potrzebowała ochrony, większej niż mogły zapewnić jej zwierzaki. Dlatego ta rozmowa przebiegła tak a nie inaczej:
-Kim jesteś?
-...Rinnevie- odparła cicho dziewczyna kucając, by zrównać się z dziesięciolatką-dlaczego ktoś tak mały jest sam?
-Nie jestem mała!-zaperzyła się Nelya- No, może w tej chwili jestem.Ale nie jestem sama!-dodała po namyśle.-Mam Ze sobą zwierzaki!
Rinnevie zamrugała oczami na widok ogromnego orła, opiekuńczo otaczającego skrzydłami swoją małą właścicielkę.
-Jesteś...
-...Milletianką -ze znudzeniem dokończyła Nelya- Dlaczego ty tu jesteś? Twój pan jest w podróży?
-Nie mam już pana.
-To przecież świetnie! Możesz zacząć podróżować, albo żyć własnym życiem!-Nelya nawet jako dorosła nie rozumiała smutku lokajów i pokojówek zwolnionych z pracy. Rinnevie pokręciła głową:
-Nie potrafię.
-Więc cie nauczę.-po chwili odparła Nelya. Brzmiało to nieco śmiesznie, biorąc pod uwagę jej wygląd.
-Jak?-mimo smutku pokojówka uśmiechnęła się. Nie była typem do zamartwiania się, a dziewczynka ją bawiła. Nelya uśmiechnęła się przebiegle.
-Nie mam domu, więc nie możesz być pokojówką, ale mogę cie zatrudnić.
-??
-To obustronne korzyści. Mam dość ludzi zastanawiających się, czemu dziecko jest samo itp...a jak będziesz ze mną uznają, że mam opiekę. Natomiast ty, będąc ze mną przez jakiś czas, nauczysz się żyć jak poszukiwacz przygód. Pasuje?
-...tak jest, szefie. Mogę cie nazywać szefem?-Rinnevie nie do końca rozumiała plan dziewczynki, ale zdawała sobie sprawę z jednego-znów miała pracę.
-Na razie, ale wtedy zostajesz Rin.Zatrudnię cię na rok...
A rok przeciągnął się w dwa, potem trzy... obecnie nawet nie wspominały pierwotnej treści umowy. Nelya postawiła talerze z jedzeniem na stoliku ustawionym przez pokojówkę bez pokoju do sprzątania. usiadły tak, by móc obserwować zwierzaki, gdy Nelya poczuła, że coś jest nie tak. po chwili klepnęła się w czoło. Rinnevie rzuciła jej pytające spojrzenie.
-Zapomniałam o jednym. Nirwana, pozwól na sekundkę.-Kasztanka oderwała się od jedzenia, ale zanim podeszła do swojej pani przesunęła miskę jak najdalej od fretek.
-Rozsądnie-pochwaliła ją Nelya, wyciągając ostatnia miskę i dorzucając do niej błękitnawe zioło. Następnie podniosła do góry głowę. Jak się spodziewała, na tle nieba zobaczyła małą czarną kropkę.
-Nirwanai! Pospiesz się albo dam to Nirwanie!-Wrzasnęła w stronę nieba. W sekundę koło niej zmaterializował się nurkujący pegaz. Ze sporym impetem walnął w ziemię koło klaczy, po czym podniósł się i zaczął lewitować delikatnie nad ziemią, jakby to co przed chwilą zrobił, nie zaszło. Nelya nie patrzyła na kasztankę-wiedziała, że klacz pewnie w tej chwili miała w oczach pytanie pokroju "Czemu znowu ja?".
-Nie do końca o to mi chodziło...Dzięki, Nirwana.-klacz parsknęła i galopem wróciła do swojej miski, na którą szturm przypuszczała czarna fretka. Nelya podstawiła pegazowi miskę pod nos:
-To. Jest. Jedzenie. Masz zjeść wszystko.-Powiedziała, mocując miskę na gałęziach krzewu z którego aktualnie pegaz obgryzał pączki.-I nie baw się nim!-pegaz cofnął pysk gotowy do chwycenia miski i wyrzucenia jej w powietrze. Przynajmniej było pewne, że wyzdrowiał...
Ostatni był pegaz.
Plotki po Erinn roznosiły się równie szybko, co w tamtym Świecie-jak Nelya zaczęła nazywać swoje wspomnienia sprzed Strumienia Dusz. Dlatego nawet taka samotnica jak Nelya słyszała plotki o przelatujących skrzydlatych koniach. Ba, mówili o nich nawet handlarze, od których kupowała przyprawy. Jednak Nelya uwierzyła dopiero, kiedy jeden z nich spadł z nieba. Dosłownie.
Galopowała właśnie przez pustynię Filii w poszukiwaniu kolejnego zaginionego elfa. Współpraca z elfami okazała się dość wymagającym zadaniem, jednak Nelya nie miała nic przeciwko. Suche powietrze i jednolite otoczenie zdawało się wpływać pozytywnie na jej zdrowie. Dlatego sprzymierzyła się z elfami, podobnie jak ona cierpiącymi na przewlekłą chorobę, choć nie miała nic przeciwko gigantom. Wręcz przeciwnie, podziwiała ich siłę i zarazem zdolność do łagodnego zachowania. Problem polegał na tym, że o ile w Tailteann, czy innych miastach nie miało znaczenia kogo wspierała, o tyle w Irii było to podstawą kontaktów. Zastanawiając się nad tym, Nelya nie zauważyła lecącego z dużą prędkością w dół, do momentu w którym Nirwana niemal wysadziła ją z siodła by uniknąć kontaktu pierwszego stopnia ze spadającym z przerażonym rżeniem pegazem. Miał szczęście, że trafił w miękką zaspę piaskową. Mniej szczęścia miało jego skrzydło, wykręcone pod dziwnym kątem i splamione, szkarłatem krwi. Nelya już wtedy opanowała pierwszą pomoc. podczas, gdy ona zajmowała się ranami latającego konia jego oprawcy zbliżyli się nad pustynię. I znów Nelya nie zauważyła ich do momentu, w którym Nirwana zaczęła strzelać, na pozór w powietrze, lodowymi pociskami. Dziewczyna pożałowała wtedy że nie ma przy sobie łuku. Wiwerny, jaszczurowate Fomory, nie zbliżały się jedynie przez zapamiętały ostrzał jej klaczy. Nelya wezwała na pomoc Camelie i Torichiego. Podczas gdy jej skrzydlaci towarzysze zajmowali latające poczwary, Nelya niemal siłą postawiła pegaza na nogi i, tym razem z pomocą Nirwany, doprowadziła go do elfiej osady. Tam pod opieką Atraty i pozostałych elfów, pegaz w błyskawicznym tempie wrócił do zdrowia. Jednak gdy postanowili wypuścić go, by wraz z kolejnym stadem odleciał do miejsca swojego przeznaczenia, pegaz odmówił wzbicia się w powietrze na wyżej niż kilka metrów. Nawet z eskortą Camelie i wsparciem magii elfów w dalszym ciągu odmawiał odlotu. Dopiero, gdy w powietrzu znalazła się Nelya, koń radośnie zatańczył w powietrzu i odszedł do swojego stada. Kilka dni później wylądował przed Nelyą w lesie Karu, wyrywając przy okazji w poszyciu sporą dziurę. Elfy uznały to za znak, Nirwana za utrapienie. Nelya ochrzciła pegaza jako Nirwanai- tłumaczone przez elfy jako "Żywotny", lub "Bez Nirwany".
Nelya parsknęła śmiechem na wspomnienie elfa, który przetłumaczył jej imię, które nieświadomie wybrała idealnie. Konie były skrajnościami pod względem charakteru, tak jak fretki były pod względem wyglądu. Nirwanai uwielbiał pakować się w kłopoty, przy tym cały świat traktował niefrasobliwie, jak zabawę. Nirwana natomiast była wyszkolonym i cierpliwym rumakiem, traktującym każde polecenie z pełną powagą. Nelya uśmiechnęła się, patrząc na swoje stadko. Nawet jeśli jej choroba wykluczała ją z większości społeczeństw, czy to wojowników, czy łuczników, miała swoją własną społeczność-w której może i była jedynie źródłem jedzenia, ale za to ważnym źródłem. Zaśmiała się. Rinnevie na nią spojrzała.
-Szefie?
-Kiedy skończymy, Rin, chcę, żebyś wszystkich uszykowała. Spróbujemy jeszcze raz rozegrać finał w Avonie.-Powiedziała Nelya, pochłaniając swoją porcję sałatki z ziemniaków i jajek.- A później spróbuję jakoś was przedstawić Fiannie i wytłumaczyć, dlaczego jestem bezużyteczna, ale warto mnie zatrzymać.
-Na przykład dla sałatki?
-Coś w tym stylu.
____________________________________
Aaaa, to nie miało wyjść takie długie, przepraszam!!! Tak czy siak chodziło mi to po głowie od dłuższego czasu, a że ostatnio u mnie nic się nie działo, postanowiłam zrobić retrospekcje.Ku mojemu zdziwieniu zachowałam nawet kolejność w której moje zwierzaki się pojawiały...
kocham te Twoje Fretki, choć nigdy nie potrafię zapamiętać, która jest która :/ poprosze o fotkę ze strzałkami ^^ miło, znów popwrócić do Twoich starych opowiadań
OdpowiedzUsuń