Ii...Valentine special! W końcu jest! Po roku od jego rozpoczęcia^^(Napisany ze współudziałem Zetsu^ merci!)
„Kto by pomyślał: na wyspie miłości też może padać.” Pomyślała leniwie Nelya obserwując krople wody spod bezpiecznego od wilgoci kręgu ciepła jaki roztaczała pochodnia, o której słup się opierała. Prawdę mówiąc, nie zamierzała nawet tu przybywać, zwłaszcza w okresie okołowalentynkowym, kiedy skrzynka, którą Bebhin opisała jej imieniem, pękała od różowych karnetów, serduszek i laurek zawierających najczęściej lepsze lub gorsze wierszyki miłosne od osób, które często widziała raz w życiu, a które zostały zauroczone jej kuchnią. Wniosek ten dość łatwo potwierdziła otwierając wszystkie wiadomości- co najmniej połowa zawierała motyw gastronomiczny. Nelya oczywiście poczuła się doceniona, ale jeszcze bardziej zmęczona nadmiarem uwagi jaki jej okazywano, a który zapewne wkrótce się wyczerpie-nie zamierzała nikomu odsyłać prezentu na Biały dzień, a większość laurek trafiła do Laiki, która wspominała, że zamierza napisać pieśń miłosną-Nelya miała nadzieję, że twory jej adoratorów pomogą elfce znaleźć natchnienie na nietuzinkowe dzieło…
Kiedy już o nietypowych rzeczach mówimy… Nelya wyciągnęła z plecaka książkę,a z niej karnet. Była to jedyna wiadomość, której jak dotąd nie pokazała elfce, a która szczerze przyciągnęła jej uwagę. Oczywiście pierwszym, co rzuciło jej się w oczy, było nietypowe zabarwienie; pośród morza różu i czerwieni zalewającej jej skrzynkę, błękitny karnet odcinał się jak promień słońca na zachmurzonym niebie. Drugą rzeczą była prosta wiadomość, która sprawiła, że teraz siedziała na wyspie miłości, spoglądając na rozmawiające ze sobą pary i zastanawiając się, kto mógł być nadawcą wiadomości. Było oczywiste, że to ktoś, kto znał ją znacznie lepiej niż jako tylko „czarnowłosą kucharkę, często pracującą w pobliżu kościoła w Dunbarton”, ale równocześnie ktoś, z kim nie utrzymywała kontaktu- nie mogła rozpoznać pisma…
Zastanawiając się nad swoistą zagadka na chwilę zapomniała o swoim otoczeniu...
Deszcz, jak to bywa na wyspach, był gwałtowny, intensywny... i szybko się kończył. Doki Doki nie okazała się wyjątkiem i wkrótce Nelya wstała i przeciągnęła się, przywracając normalne krążenie do zasiedziałych kończyn. Ruszyła w kierunku ścieżki prowadzącej w dół i na wybrzeże-drugie najgęściej okupowane miejsce na wyspie, jak zdążyła się przekonać. Jeśli nikt nie podszedł do niej pod pochodnią, najprawdopodobniej spotka się z nią w tamtych okolicach. Idąc otworzyła błękitny karnet, by sprawdzić, czy przypadkiem nie przegapiła jakiejś zawoalowanej informacji, ale nie, w krótkim wierszyku wspomniana była tylko wyspa.
Oczywiście jak to bywa w przypadku, kiedy człowiek idzie z nosem w tekście, Nelya nie zauważyła, że zbacza z dość krętej ścieżki i idzie prosto na skarpę. Kiedy wyjrzała zza kartki, jej noga właśnie szybkim krokiem wkroczyła w nicość tuż obok kwitnącej wiśni. Spróbowała się cofnąć, ale nagle jej ciało odmówiło posłuszeństwa.
"To się nie dzieje naprawdę." Pomyślała z niedowierzaniem. Pewnie, jej choroba ujawniała się w najbardziej nieodpowiednich momentach, ale to był szczyt wszystkiego-stracić panowanie nad ciałem w momencie w którym maszerowało się w nicość? Takie rzeczy zdarzały się w przedstawieniach i książkach, nie w prawdziwym życiu!.. no chyba, że było to życie Nelyi.
W momencie, w którym atak minął, było już za późno by nawet szarpnięciem cofnąć się na bezpieczną, stałą ziemię i Nelya, z piskiem mającym niewiele wspólnego z elegancją, zaczęła pół-spadać, a pół zsuwać się z klifu, ściskając kurczowo kartkę, aby nie zgubić jej w tej przymusowej jeździe i ochronić przed pobrudzeniem. Do następnego poziomu nie było daleko i Nelya wiedziała, że w najgorszym wypadku mocno się poobija przy lądowaniu. Niemniej nie czekała na nie z przyjemnością. Zamknęła oczy, czekając na zderzenie pierwszego stopnia z twardą ziemią... które nigdy nie nastapiło. Nelya poczuła wstrząs, a zaraz potem ramiona, asekurujące jej postawę. Po odzyskaniu równowagi odwróciła lekko głowę i otworzyła oczy by zobaczyć, kto był w stanie wyhamować jej impet i utrzymać zarówno ją i siebie na nogach i o czyją pierś opierają się teraz jej plecy, gotowa przeprosić za gwałtowne...no tak, wpadnięcie. Jej oczy napotkały rozbawione, ale co ważniejsze, znajome spojrzenie i zamiast gotowej prośby o przebaczenie, z ust wydarło jej się jedynie:
-...Zetsu-san?
-Czasem zdarza mi się uratować komuś życie ale nie w takich okolicznościach.
Wciąż obejmował dziewczynę aby upewnić się, że nie będzie kontynuowała swojej wędrówki.
-Następnym razem mogę nie zdążyć więc nie próbuj więcej... zaraz skąd znasz...
Po chwilowej obserwacji Zetsu zaczął kojarzyć białą tunikę i posrebrzany napierśnik Tioz armora.
-Hej Nel! Nie poznałem Cię. Poprzednim razem byłaś, hm, mniejsza. Wciąż chodzisz w tej niewygodnej zbroi - pokiwał głową na boki - zaraz coś temu zaradzimy, tylko skoczę do banku. Simon wypuścił swoją słynną przynętę na ciuchy i wpadło mi kilka kreacji na Ciebie.
Chwycił ją za rękę i zaprowadził na ławkę znajdującą się nieco dalej od skarpy.
- Zaczekaj, zaraz wrócę. - nie czekając na odpowiedź zniknął w oddali odlatując na nimbusie.
-Nie jest niewyg...zaraz co?...nie kło...eh?-Nelya znalazła się na ławcę, nawet do końca nie będąc pewna jak tam trafiła- zamroczenie po gwałtownym zjeździe i ataku paraliżu zrobiły swoje. Rozejrzała się, ale po łuczniku pozostał tylko niewielki punkt na horyzoncie. "Jak on to robi..." pomyślała, równocześnie niezręcznie poprawiając spinki we włosach i rozprostowywując arkusz błękitnego papieru. Równie dobrze mogła przeczytać to jeszcze raz na siedząco-przynajmniej nie groziło to kolejnym wypadkiem....
Zet pojawił się z powrotem tak samo szybko jak zniknął. Trzymał wielką torbę wypchaną przeróżnymi, kolorowymi tekstyliami.
- Proszę. - torba wylądowała z hukiem przed stopami Nelyi wzbijając tumany kurzu - Trochę się tego nazbierało ale raczej ja żadnego pożytku z tego mieć nie będę. Są twoje.
Nelya niemal dostała oczopląsu od samego patrzenia na starannie skrojone, kolorowe ubrania. Delikatnie wyciągnęła przepiękną imitację stroju Divy-Zet miał krawieckie oko; bluzka i spódnica były w jej rozmiarze. Przeniosła oczy na łucznika.
-Zetsu-san...jesteś pewien?-spojrzała z wahaniem na kolejne, równie piękne i zapewne równie cenione ubrania.- Możesz zarobić na tym małą fortunę, jeśli sprzedasz je w Dunb...naprawdę nie będzie ci to przeszkadzało, że wezmę je od, tak sobie?
Spojrzał jej w oczy z lekkim zdziwieniem.
- Fortunę? Ja nie mam na co wydawać tego co zarobiłem z misji i polowań na bandytów a tak mam przynajmniej pewność, że trafiły w dobre ręce - puknął w napierśnik który wydał pusty metaliczny dźwięk - ..no i przydało by się założyć coś lżejszego niż ta pucha. - usiadł na ławce i wyciągnął nogi - Myślałem już, że nie dostałaś liściku, dosyć długo Cię szukałem. Masz jakieś marzenia? - spojrzał w górę na płatki wiśni powoli sunące w powietrzu - Ja na przykład chciałem zawsze zagrać na skrzypcach albo pianinie i gdyby nie Starlet pewnie nigdy bym tego nie osiągnął. Teraz potrzebuję Twojej pomocy.
Nelya zarumieniła się na dźwięk pustki-napierśnik nie był zbyt duży... niemniej z uśmiechem zaakceptowała torbę ubrań. Pogrążona w tym zadaniu i swoim zakłopotaniu, dopiero po chwili zrozumiała, co łucznik powiedział. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę i dopiero teraz zauważała błękitny robe w kolorze identycznym do karnetu..."Powinnam się była domyślić" zaskoczył ją jej własny brak domyślności, a jeszcze bardziej pomysł, że była potrzebna do czegoś łucznikowi. Robił z nią dungeon i była pewna, że widział jej kompletną...no, dobrze, nie kompletną, ale sporą nieprzydatność.
-Spróbuję, jeśli tylko mogę jakoś pomóc...-powiedziała, wciąż powątpiewając w to ostatnie.
Zet uśmiechnął się tylko i rozpoczął swój monolog.
- Pewnego dnia w Dunbarton kiedy już rozstawiłem się ze swoim pianinem ku uciesze wszystkich przechodniów bardzo się zdziwiłem. Zazwyczaj mam przynajmniej kilku-osobową widownię ale tym razem rynek aż raził w oczy pustką. Nagle przed nosem przeleciała mi jakaś parka. Tak! - oczy rozbłysnęły mu entuzjastycznie i z pasją ciągnął dalej - Dosłownie przeleciała nad ziemią! Nie wierzyłem własnym oczom ale dowiedziałem się, że można się tego nauczyć tu, na tej wyspie. Przynajmniej wyjaśniła się sprawa opustoszałego miasta, wszyscy siedzą teraz na Doki.. ale do rzeczy.. no bo.. popytałem się trochę i samemu raczej się latać nie da... - zwolnił tempo i ochłonął nieco - Poprosiłbym siostrę ale gdzieś się zapodziała, na złość robi jak na sukuba przystało. - dłuższa pauza dała mu do zrozumienia że nawet nie wie o czym mówi.
-Może nie powinieneś mówić o pochodzeniu swojej siostry tak głośno.- delikatnie wtrąciła Nelya, gdy chłopak przerwał swoją opowieść.-Są osoby, które nie powinny o tym słyszeć. Przez zwrot "przelecieli" miałeś na myśli...-zaczęła znowy, mając w zamiarze zapytanie o to, czy używali dwuosobowego, latającego zwierzaka, gdy zza łucznika, do którego była odwrócona, wyleciała para i, trzymając sie za ręce, ze śmiechem unieśli się w powietrze i odlecieli w stronę plaży-...to?
-T-to było tylko porównanie! Haha, tak porównanie..... zaraz skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy - zauważył, że dziewczyna w tej chwili była zajęta czymś innym. Spojrzał za siebie, założył ręce i krótko odpowiedział.
-Tak. - Podszedł nieco bliżej wyciągnął otwartą dłoń i z uśmiechem wyrzekł - To jak? Lecimy?
"Noki mu nie powiedziała..." przemknęło jej przez myśl, gdy usłyszała pospieszne dukanie łucznika. "Cóż, to raczej nie jest bezpieczne miejsce na rozmowę...potem." Postanowiła , niepewnie wyciągając rękę do lalkarza.
-Możemy spróbować...
"O ile znów czegoś nie zepsuję."
-Wiesz,co powinniśmy robić? Czy najpierw musimy złożyć wizytę matchmakerowi?- zapytała. Od jakiegoś czasu miała wrażenie, że rozsypane po całej wyspie młode dziewczyny każdej rasy są głównymi sprawczyniami każdej rzeczy na Doki Doki.
Chłopak zrobił kwaśną minę gdy uświadomił sobie ile czasu musiała na niego czekać. Uśmiechnął się jednak i podał jej dłoń, lekkim pociągnięciem usadzając dziewczynę na latającym dywanie.
-Widzę, że wiesz o co chodzi, nie czekajmy więc. - usiadł przed nią na dywanie, który w momencie oderwał się od ziemi - ..i przepraszam. Musiałaś długo czekać.
Po krótkiej wycieczce dotarli na miejsce. Na przeciwko ogromnej pochodni, pośrodku placu pełnego bawiących się par, stała osoba oblegana przez wiele osób szukających swojej drugiej połowy. Zet wiedział, że nie ma sensu czekać w kolejce więc wleciał między ludzi rozpychając nieco zatłoczone środowisko. Matchmaker na jego widok zmarszczył jedynie brwi.
-Znowu ty? Ile razy mam powtarzać: potrzebujesz "żywej osoby do pary".- po wyrazach twarzy obu rozmówców widać było iż nie pierwszy raz ze sobą rozmawiają - Co tym razem przytaszczyłeś? Kolejną pokojówkę czy lalkę? Nie ważne, i tak nie zdradzę ci sekretu. - odwróciła głowę i zajęła się innymi klientami.
-Uhhh, wiedziałem. Zwyczajna strata czasu. - rzucił się do tłu lądując na dywanie - Za dużo kombinowałem, teraz w ogóle się nie uda.
Wyglądał na zrezygnowanego, pogodził się już z myślą o zaprzepaszczonej szansie na spełnienie jednego ze swoich marzeń.
Nelya siedziała na lekko falującym dywanie, zaskakująco bezpieczna w tłumie przepychających się i wrzeszczących "klientów"-zdawało sie, że dywan tworzy pole ochronne wokół każdego, kogo jego pan uzna za słuszne posadzić na jego grzbiecie. Dziewczyna głaskała delikatnie materiał, równocześnie przysłuchując się rozmowie kobiety i właściciela latającej istoty z rosnącym zdziwieniem. Jednak w momencie, w którym Zetsu wylądował obok niej na dywanie, chłopak miał takie...rozczarowanie i rezygnacje wypisane na twarzy, że Nelya powstrzymała sie od wybuchnięcia śmiechem. Zamiast tego oparła rękę na ramieniu leżacego Łucznika.
-Może lepiej będzie, jak ja spróbuję.- powiedziała, tłumiąc swoje rozbawienei i i wstajac z dywanu. W tłumie nie czuła sie już tak bezpiecznie. Puszka puszka, ale Tioz przyciągła uwagę, w szczególności męskiej części tłumu, a dość długie i szczupłe nogi wcale nie pomagały. Zdawało sie jednak, ze nie tylko Milletianie spoglądają za Nelyą. Kobieta-matchmaker wyłowiła ją z tłumu i trzymając za rękę, oznajmiła głośno:
-A oto i kolejna dusza szukająca swojej drugiej połówki! Nie martw sie, na tej wyspie miłości na pewno znajdzie się ktoś, kto zostanie twoja wymarzoną parą!
Nelya czuła, że pod wpływem lukierkowej mowy jej policzki gwałtownie zmieniaja barwę i to dosyć jasną, zwłaszcza, gdy zobaczyła kilku samotnych mężczyzn podchodzących do tłumu i kiwających z aprobatą głowami na jej widok.
"Dobra. Jak wy tak to i ja też." postanowiła w myślach, starannie omijając wzrokiem dywan, na którym zostawiła Łucznika i przybierając wyuczona minę typu "Jestem-urocza-i-z-tego-korzystam", którą ćwiczyał pod nadzorem swojej pokojówki. Miała nadzieję, że któremuś z panów coś pęknie. Przechyliła lekko głowę i zagaiła, udając, ze nie widzi błysku w oczach matchmakera, spodziewającego sie ciekawego "okazu":
-Właściwie...to już ktos taki jest.-"Dobra, początek już jest. Teraz promienny uśmiech i pytania"- Chcielibyśmy sie zarejestrować i myślałam, żeby to zrobić tutaj, czy tak będzie w porządku?
Kiedy matchmaker pokiwała z niesamowitym wigorem głową, Nelya odetchnęła głęboko, wracając do swojej normalnej osobowości i odwróciła się do dywanu i Łucznika na nim siedzącego. Miał ciekawą minę, jak zauważyła, gdy pomachała w jego kierunku ręką i zawołała:
-Zetsu-san, możesz tu podejść?
Zerwał się na równe nogi i przemaszerował przez tłum cudem unikając upadku przy zetknięciu z czyjąś stopą. Stanął obok Nelyi i wciąż udając, że mu nie zależy omijał wzrokiem matchmakera. Z lekką drwiną w głosie powiedział
- Słucham Nelciu? O co chodzi?
Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że chłopak postanowił grać razem z nią i rzuciła karcące spojrzenie złośliwemu amantowi.
-Za chwilę się dowiem.-odwróciła się do matchmakera-Czy musimy coś wypełniać?
Kobieta była oszołomiona, ale kiedy Nelya chciała się oddalić, by razem z Łucznikiem wypełnić wręczony im arkusz, poczuła, że matchmaker trzyma ja za rękę. Odwróciła się, a kobieta zaczęła mówić szybko i cicho:
-Jesteś pewna, moja droga? Możesz mieć naprawdę duże powodzenie, a ten... ten... no, on jest......
Nelya rzuciła Łucznikowi rozbawione spojrzenie. Była pewna, że wyostrzone zmysły pozwalają mu słyszeć każde słowo, które kobieta wypowiadała przyciszonym głosem.
-...jest ekstrawagancki, bezpośredni, uparty i chwilami irytujący?-dopowiedziała za kobietę, nie patrząc na obiekt obgadywań. Kiedy kobieta kiwnęła głową, Nelya uśmiechnęła się:
-Może. Ale jest także sympatyczny, zabawny, bezpośredni, szczery("Na tyle na ile pozwala mu jego sytuacja") i opiekuńczy-chociaż chwilami mam wrażenie, że jego siostra dodałaby "nad" do tego ostatniego.
Odwróciła się, pozostawiając oszołomioną kobietę i podbiegła do stojącego kilka kroków dalej Łucznika.
-I co teraz?
Na to pytanie Zet nie był w stanie odpowiedzieć, nie miał zielonego pojęcia co dalej. Rozbieganym wzrokiem zaczął szukać czegoś lub kogoś, jakiejś dywersji która odwróciłaby bieg wydarzeń lub nasunęła nowy temat.
- To.. może... posłuchasz kilku utworów muzycznych? Sam komponowałem. - rozejrzał się dokoła raz jeszcze - Tylko nie tutaj, nie przepadam za takim tłokiem.
Nelya dopiero teraz uświadomiła sobie, jak zatłoczony jest plac i jak wiele osób widziało małą scenkę, jaką odegrali. Niepewnie przysunęła się do Łucznika, czując jak wraca jej niepewność i nieśmiałość, o której jeszczę chwilę temu nawet nie pamiętała.
"Dlaczego zawszę muszę sobie tak utrudniać życie?!"
-Chyba się zgodzę co do tego tłumu. Tylko daj mi się przebrać...-w jej oku błysnęła ostatnia figlarna iskierka-...w końcu nie za bardzo lubisz moją "puszkę", prawda?
Nie czekając na odpowiedź pobiegła do najbliższej klitki, którą nazywano przebieralnią. Po chwili przeglądania kolejnych otrzymanych od Łucznika ubrań zdecydowała się na ładny, jasnoniebieski outfit, którego motywem przewodnim z jakiegoś powodu był królik.
"...a co mi tam."
Po przebraniu wróciła do miejsca, w którym zostawiła osłupiałego Łucznika. Poprawiła spinkę we włosach, starając się zignorować spojrzenia rzucane w ich kierunku, i zapytała:
-Miałeś może jakieś miejsce na myśli, kiedy wspominałeś o "nie tutaj"?
-Znam każdy dungeon w Erinn ale nie sądzę żeby były to odpowiednie miejsca. Szczerze mówiąc nie miałem okazji zwiedzać wyspy byłem zajęty.. - chrząknął - Najchętniej położyłbym się w cieniu drzewa na jakimś zielonym pustkowiu i zdrzemnął. Tylko nie znam takiego miejsca.
-Myślę, że Corrib Valley w Erinn spełniłby twoje oczekiwania, choć jelenie bywają natrętne.-uśmiechnęła się Nelya- ale myślę, że jeśli poszukamy, takie miejsce znajdzie się również tu na wyspie. Może coś znajdziemy za obserwatorium. To w tamtą stronę-wskazała ręką na drewniane schody pnące się w górę po drugiej stronie placu.
Łucznik kiwnął głową z aprobatą:
-Prowadź.
Ruszyli przez plac, z Nelyą manewrująca tak, by jak najkrótszą drogą dostać się na drugą stronę bez wpadania na kogoś lub do czyjegoś ogniska. Mimo wysokiego zatłoczenia i spojrzeń rzucanych w jej stronę, Nelya odkryła, że nikt nie stara się jej zaczepić. Jednak dopiero po chwili zrozumiała, że zawdzięcza to Łucznikowi, który z gracją poruszał się za jej plecami, chroniąc ja przed dodatkowymi szturchnięciami i potrąceniami niemal automatycznie. Poczuła falę wdzięczności do nieco wyższego chłopaka- na Doki sukkuby nie mogły jej dosięgnąć, ale gdyby była sama, była pewna że nie uniknęłaby zaczepek. Z Łucznikiem za plecami spojrzenia wciąż były rzucane w ich stronę, ale Zetsu z łatwością odcinał ja od tych co bardziej natarczywych. Nelya miała swoje podejrzenia, że Łucznik swoją praktykę w tym zakresie odbył na amantach Nokomiis...
Mimo zabiegów obydwojga, droga przez plac zajęła znacznie więcej czasu, niż by sobie życzyli i Nelya poczuła znajome oznaki zbliżającego się ataku. Zdecydowała jednak że dzienna norma została już przez nią wyrobiona i ruszyła w górę schodów, nie zauważając zdziwionego i nieco zaniepokojonego wyrazu twarzy u swojego towarzysza.
Jak w przypadku wszystkich niezdefiniowanych chorób, "norma dzienna" okazała się kupą błota z Pantay. Nelya przekonała się o tym, gdy stanęła na szczycie schodów i spróbowała odwrócić się do Łucznika, mówiąc z uśmiechem.
-To miejsce mo...
atak chwycił ją w pół słowa i, gdyby nie refleks Łucznika, zapewne-po raz drugi tego dnia- spadłaby schodami, którymi dopiero co wspięli się na szczyt.
Zetsu chwycił nagle bezwładną dziewczynę w połowie jej podróży ku ziemi.
-Nel? Nelya, co jest?- zapytał z niepokojem. Nelya gwałtownie nabrała powietrza-ataki miały tendencję do zatrzymywania jej systemu oddechowego, jeśli mówiła w momencie paraliżu. Czując, jak czerwień jeszcze raz zalewa jej twarz, uśmiechnęła się słabo i spróbowała stanąć na nogi.
-T-to nic...wybacz...
-To nie wyglądało mi na nic, Nel.- stwierdził stanowczo nagle śmiertelnie poważny Łucznik, niemal niosąc dziewczynę do pobliskiej ławki i sadzając ją na niej z niewielkim wysiłkiem. Nelya spróbowała jeszcze raz, szukając jakiejś wiarygodnej wymówki. Jeszcze tego brakowało, żeby obarczała swoimi problemami kogoś innego...choć, jak uświadomiła sobie, to nie do końca było tak. Pragnęła również ukryć chorobę z obawy przed odrzuceniem-nawet jeśli nie byli bliskimi przyjaciółmi, Zetsu był dla niej ważnym kompanem i jednym z pierwszych towarzyszy jakich zdobyła po tym, jak niemal siłą została wywleczona do społeczeństwa przez swoje stado. Nie wiedziała, czy byłaby w stanie funkcjonować, jeśli te rozmowy raz na jakiś czas i przysłuchiwanie się żartom i rozmowom Łucznika z jego znajomymi miałoby się skończyć...dlatego spróbowała jeszcze raz:
-To... to było...
-To jest choroba mojego szefa.
Łucznik obrócił się gwałtownie, a Nelya podniosła gwałtownie głowę. Przed nimi stała Rinnevie, kłaniając się lekko.
-Choroba?-powtórzył Zetsu. Nelya syknęła:
-Rin!
-Naprawdę uważasz, że możesz to ukrywać przed wszystkimi, szefie? Poza tym to by było nie fair, skoro oficjalnie zostaliście partnerami.-Pokojówka miała znajomy błysk w błękitnych oczach, kiedy zwracała się do Łucznika.-Pan Zetsu?
-Um...Zetsu raczej wystarczy. Ty jesteś... pokojówką Nelyi?
-Nazywam się Rinnevie. Rin w zupełności wystarczy, szef...Zetsu. A to, co przed chwilą widziałeś, to był jeden z ataków choroby szefa.
Nelya ukryła twarz w dłoniach. Wiedziała, że jej pokojówka miała dobre chęci-więcej, wiedziała, że to co zrobiła Rin było bardziej fair w stosunku do Łucznika, niż jej beznadziejne próby zamaskowania tematu, ale...
Dla osoby silnej, zręcznej i sprawiedliwej, jaką był Zetsu, jej choroba mogła być naprawdę niewygodną przeszkodą. Bo i kto by chciał męczyć się w towarzystwie kogoś, kto w dosłownie każdym, nawet najbardziej niepraktycznym momencie może po prostu stanąć w miejscu albo zemdleć, jak to właśnie wyjaśniała Rin? Jak wojownik może utrzymywać znajomość z kimś, kto nie może go wesprzeć w walce, więcej, sam wymaga nieustannej opieki i ochrony?
-...I to właśnie uzdrowiciele nazywali...-pokojówka wzięła głęboki oddech- Lypoachelismudean Ammoebionelycan Goerginomum. Tylko nie każ mi tego powtarzać.-dodała błagalnym tonem.
Nelya wciąż kryła twarz w dłoniach, dlatego nie widziała reakcji Łucznika. Zetsu dokładnie wysłuchał przyspieszonego wywodu pokojówki, tak jak wszyscy pokręcił głową nad długością profesjonalnych nazw chorób, uśmiechnął się na prośbę pokojówki i spojrzał w niebo. Cisza napełniła wzgórze obserwatorium...
-Hahahahaha. - łucznik wybuchnął gwałtownym śmiechem - a więc tak brzmi rozwinięcie tego skrótu, zawsze się zastanawiałem co to może być ale i tak nie zapamiętałem ani słowa. Poza tym nie wydaje mi się, żeby twoja szefowa była chora. - zwrócił się w kierunku zawstydzonej dziewczyny - Nel to nic strasznego, sam kiedyś doświadczyłem LAG'ów. Znasz legendę o Tir Na Nog? O tym jak Morrighann obiecała nam świat bez chorób i głodu?
Śmiech i zmiana tematu zaskoczyła Nelyę, która uniosła z niedowierzaniem głowę, odejmując ręce od twarzy. "A może to wcale nie jest zmiana tematu?" przemknęło jej przez głowę, gdy analizowała wypowiedź Łucznika. Mimo wszystko...wydawała się taka lekkoduszna i nieroztropna...sekundowy paraliż (Nelya nie lubiła klinicznej nazwy i naprawdę dziwiła sie jak jej pokojówka była w stanie ja zapamiętać) w jej przypadku był o wiele cięższy w skutkich, mógł narażać jej towarzyszy na niebezpieczeństwo, albo ciągnąć w dół tych potrafiących zadbać o siebie... mimo to Łucznik zdawał sie spokojny i rozluźniony, a co najważniejsze, wcale do niej nie zrażony. Kiedy zapytał o legendę o rajskim świecie, kiwnęła jedynie głową, bojąc się, że jej głos za dużo zdradzi, zadrży, albo co gorsza, załamie się. Wystarczyło, że choroba czyniła ja słabą, nie musiały do tego dochodzić emocje. Czekała w ledwo skrywanym zdenerwowaniu na ciąg dalszy wypowiedzi chłopaka.
-Wielu wciąż szuka obiecanego raju. Mnie jednak wydaje się, że to Erinn nim jest. Mietianie nie cierpią z powodu chorób, głodu, czy też obrażen jakie odnoszą... poza tym byłem w Tir Na Nog i nie zastałem tan niczego poza kilkoma kojotami ale wracając do lag'ów - zaczął wodzić wzrokiem - Przepraszam. Nie śmiałem się z Twojej dolegliwości, tylko dlatego, że uważasz to za chorobę. Może przejdę do rzeczy. - spojrzał jej prosto w oczy, jakby chciał wyciągnąć od niej całą prawdę - Najpierw jednak zdradzę Ci swój sekret. Źle się czuję z tym, że poznałem Twój. Liczę tylko na to że spokojnie to przyjmiesz. - przeciągnął wypowiedź chwilą ciszy aby podkreślić powagę sytuacji - Jestem fomorem: doppelgangerem. Prawdopodobnie to już wiesz jednak to nie wszystko. Kiedyś byłem człowiekiem. Pewien alchemik przeprowadził kilka eksperymentów, które jak widać zakończyły się sukcesem i powiedziałbym, że jestem tylko po części fomorem. Wiem trochę to skomplikowane ale mam ciało fomora i duszę miletiana. - westchnął głęboko i ciągnął dalej - Pozwól, że zadam pytanie. Nie musisz odpowiadać ale ja wiem swoje. Ile pamiętasz ze swojego poprzedniego życia?
Nelya powoli kiwnęła głową, jednak jej oczy rozszerzyły się, gdy chłopak wspomniał o eksperymencie. Na pytanie odpowiedziała niepewnie:
-Niewiele. Przebłyski wspomnień, przeczucia, czasem deja vu...-"tego zwrotu też nie powinnam znać" dodała już do siebie.
-Więc moja teoria może być prawdą. Ja pamiętam prawie wszystko, chociaż nie jestem tego w stanie do końca potwierdzić. Ciężko pamiętać o czymś czego się nie pamięta ahahahaha. Wiem brzmi głupio ale tak jest. - Patrząc na dziewczynę odniósł wrażenie iż kompletnie nie wie o co mu chodzi - Chodzi mi o to, że wspomnienia z poprzedniego życia mają na nas wpływ w tym wcieleniu. W skrócie im większe braki w pamięci tym bardziej uciążliwe stają się paraliże. Mógłbym o tym gadać godzinami ale to jedynie moje domysły. Wiedz jedno, nie jesteś sama. Ja również odczułem efekty lag'ów na własnej skórze kiedy wylądowałem na ścianie budynku. - uśmiechnął się szeroko i szczerze - Dlatego uważam, że powinniśmy się wzajemnie wspierać, każdy jest słaby na swój sposób ale tylko współpracując jesteśmy silni.
-Zet-san...-Nelya westchnęła z niewysłowiona ulgą. Łucznik zapewne nie zdawał sobie nawet sprawy, jak wielki ciężar zrzuciłl z dziewczyny, a obecnie jego partnerki. Dopiero po chwili zaczęła do niej docierać pełnia jego wywodu.
-Ale...-miała zamiar zaprotestować, po odrodzeniu ona czuła się lepiej, bo
liczba jej wspomnień malała...malała? Nela potrząsnęła głową i spróbowała uporządkować nagły natłok informacji. Po ataku zawsze potrzebowała chwili na zrozumienie wszystkiego.
-Uzdrowiciele uważają, że to przez wspomnienia spoza Strumienia Dusz, moje ciało reaguje alergicznie na Erinn. Dlatego malejąca liczba tych wspomnień po odrodzeniu jest dobra. Ale...
Uniosla jeden palec:
-Po odrodzeniu, moim poprzednim życiem jest już życie w Erinnie. Wspomnienia zza Strumienia wpychają się na ich miejsce. To oznacza...
Podniosła drugi palec- ja MAM mniej wspomnień z POPRZEDNIEGO życia, ponieważ życie jeszcze Przed Poprzednim stara się je wypchnąć. -trzeci palec dołączył do poprzedników- Odrodzenie zwiększa liczbę wspomnień z życia w Erinnie, które jest moim poprzednim, przez to czuję się lepiej. Luki, spowodowane wspomnieniami przed Strumieniem są łatane, przez starsze wspomnienia, wpychane tam przez inne, młodsze wspomnienia z Erinnu. Niesamowicie pokręcone.-uniosła głowę, by spojrzeć na Łucznika- czy w tym w ogóle jest jakaś logika?
-Wszystko trzyma się logicznej całości! - dziwne, że zrozumiał wszystko za pierwszym razem - Zamiast odzyskiwać wspomnienia, zastępujesz utracone nowymi. Prosty i skuteczny sposób, może nawet kiedyś pozbędziesz się tych dolegliwości.
-Chciałabym...-westchnęła Nelya, po czym uśmiechnęła się, szczerze i otwarcie do Łucznika.- Myślę, że wystarczająco się namartwiliśmy, a za chwilę zaczną zapalać lampiony przy niedalekim stawie. Nie jest to może scena Emain Machy, ale sceneria jest urocza. Raczej nikt nie powinien się tam zbliżać, przynajmniej na razie, więc będziesz mógł mi pokazać swoje utwory w spokoju. Nie moge się doczekać...!
Zaczęła wstając, ale jej nogi po raz kolejny przypomniały, że dwa ataki dziennie, w krótkich odstępach, nie pozostaja bez echa na jej organiźmie. Nelya, zamiast stanąć prosto nprzed Łucznikiem, prawie przewróciła i jego i siebie.
"To się robi zbyt częste" pomyślała, czując jak jej warz i szyja zmieniają kolor na uroczą wiśnię wstydu.
-W-wybacz...
Patrzył jej prosto w oczy, wtulona w ramię chłopaka po kolejnej utracie równowagi wydawała się być taka bezradna. Zet poczuł coś znajomego, uczucie nasilało się a oddech przyspieszał im dłużej wpatrywał się w błękitne tęczówki Nelyi.
- Mówiłem już, że lubię niebieski? - "dlaczego to powiedziałem?" - Eeeeeeyychh. Nic się nie stało. Prowadź. - mówiąc to zaczął wodzić wzrokiem szukając wyjścia z tej zawstydzającej sytuacji.
"Lubi moje oczy..." kolor na twarzy Nelyi ściemniał, o ile było to możliwe. Dlaczego jej mózg pracował poprawnie tylko, kiedy dotyczyło to wypowiedzi Łucznika, a nie także odpowiedzi na nie i jej zachowania?!
Nelya cofnęła się o krok i zasugerowała słabo zmianę planów, pozwalającą im zejść na dół, zjeść coś i zagrać w gry, oferowane przez wyspę, chwilowo zapominając o miejscu, do którego chciała zaprowadzić Łucznika. Zetsu, podobnie zawstydzony, bez protestu zgodził się na zmiany. Już wkrótce obydwoje znaleźli się przy straganach, a w kilka partii "DokiLotki" albo równie dziwnej gry potem rozmawiali i śmiali się jak wszyscy. Dzień zmienił się w wieczór, zapadła noc i wstał nowy dzień, wypełniony pomocą caretakerowii i tańcem, który przeciagnał się do późna w noc, powodując, ze jego uczestnicy zaspali następnego dnia, wstając dobrze po południu. W końcu Nelya, zmęczona tłumami, przypomniała sobie o propozycji danej Łucznikowi kilka dni wcześniej. Z czerwonych oczu wyczytała, że jej partner myśli o tym samym. Zgodnie ruszyli ku drewnianym schodom, zatrzymali się na ich szczycie, z pewnym zawstydzeniem wspominając poprzednią sytuację. Nelya wyjąkała:
-Um, dziękuję, erm, za w-wtedy, więc c-chodźmy. Tędy- po upewnieniu się, że TYM RAZEM nie zrobi z siebie pajaca, któremu ktoś podciął sznurki, ruszyła w stronę mostu wiszącego po prawej od ławki, na której poprzednio siedziała. Nelya oparła rękę na linowej poręczy, zanim odwróciła się do Łucznika.
-Jest raczej wąski i trochę chwiejny, choć tobie raczej nie sprawi to problemu. Mimo wszystko uważaj przy przechodzeniu, ok? - przypomniała sobie coś i uśmiechnęła się - widok za nim jest tego definitywnie wart.
Zet przyspieszył kroku i chwycił dziewczynę za rękę. - Poczekaj pomogę ci. - Razem ostrożnie przeszli na stały grunt.
___
Będę wdzięczna, jeśli ktoś mi wskaże limit znaków dla Bloggera. Jezu, ale wstyd...
Coming soon: "Coś, czego Nelya nie zapamiętała, było to, jak bardzo...romantyczny był widok po drugiej stronie."
moje przemyślenia odnośnie tekstu:
OdpowiedzUsuń"Poprosiłbym siostrę ale gdzieś się zapodziała, na złość robi jak na sukuba przystało." - i ja się potem dziwię, że całe miasto wie ;/
Ale jest także sympatyczny, zabawny, bezpośredni, szczery("Na tyle na ile pozwala mu jego sytuacja") i opiekuńczy-chociaż chwilami mam wrażenie, że jego siostra dodałaby "nad" do tego ostatniego. - nie chwilami, ale ZAWSZE bym to dodała... co zaś się tyczy szczery, pominę to głębokim milczeniem.... Jest cudowny, to prawda, ale szczery? Przez swoją nadopiekuńczość daleko mu do szczerości
Nelya miała swoje podejrzenia, że Łucznik swoją praktykę w tym zakresie odbył na amantach Nokomiis... - to nie tylko podejrzenie.. w tej kwestii mój brat jest mistrzem.. Choć przyznać muszę, ze to też zasługa jego niesamowitego oka, i wyjątkowego refleksu. Pamiętaj Nel, że to jeden z najlepszych łuczników na Uladh, i ja wcale nie przesadzam :)
I moje ostatnie przemyślenie... Nie znałam Zeta od tej strony... No może trochę, czasami... z rzadka.. Cieszę się Nel, że udało Ci się odsłonić tego Łucznika :)
Świetnie piszecie razem:) zabieram się za part 2
No to teraz już znasz tego innego Zeta
OdpowiedzUsuńPS: Ja zawsze jestem szczery =3=
ZAWSZE SZCZERY?!?!?! ŻARTUJESZ sobie ze mnie?! Nigdy nie jesteś w stosunku do mnie szczery Braciszku! o! ;P
OdpowiedzUsuń