wtorek, 17 lutego 2015

Doki Doki! Itsumo Zutto Isshoni!

Mam nadzieję, że tym razem wszystko opublikuje się bez problemów...


Coś, czego Nelya nie zapamiętała przy poprzedniej wizycie było to jak bardzo romantyczny był widok po drugiej stronie.
Nelya nagle stała się bardzo, słownie, BARDZO, świadoma, jak blisko jest Łucznik, jak bezpiecznie ona czuje się w jego towarzystwie i jak mocno bije jej serce, kiedy ręka w rękę zeszli z mostu i wkroczyli na polane przed stawkiem.
Powierzchnia wody ozdobiona była zielonymi talerzami liści i różowymi kwiatami lilii wodnej. Przez całą długość stawku prowadziła ścieżka z pojedynczych płaskich kamieni, ledwo wystających ponad wodę, pozwalająca przejść do półokrągłego spłachetka ziemi za wodą, który Nelyi kojarzył się ze sceną, być może za sprawą ścianodrzwi, opierających się o skalną powierzchnię za stawem. Całość jeszcze oświetlało zachodzące słońce, ale Nelya wiedziała, że za chwilę zapalą się papierowe lampiony, ukryte w trawie i w koronach drzew kwitnących wiśni, obsypujących scenę delikatnymi różowymi płatkami. Jak za sprawą jej myśli papierowe latarnie, jedna po drugiej, zaczęły roztaczać ciepły blask płomienia, trzymanego w ryzach za pomocą magii, zabezpieczajacej okolicę przed spaleniem. Nelya odwróciła i przekrzywiła delikatnie głowę w stronę stojącego obok niej chłopaka, zadając niewerbalnie pytanie o jego wrażenia.
-Zetsu-san?

- Nani?- w tym głosie nie było zniesmaczenia, i Nelya pozwoliła sobie zadać pytanie
-Wiem, że to nie scena marzeń...ale...zagrałbyś?-"dla mnie" udało jej się jedynie pomyśleć. Szczerze mówiąc, wstydziła się nawet tej myśli. Łucznik był wolny i niezależny, miał prawo robić co chce i dla kogo chce. Jeśli nagle zwaliłby sie tu tłum jego fanek, ba, nawet sama Starlet-Nelya była pewna, że As doceniłby zdolności Doppelgangera- ona nie miała prawa mieć nic przeciwko temu, skarciła siebie w myślach. Mimo to... "Jesteście przyjaciółmi, Nelya. Tylko tyle" skarciła siebie w duchu "Zet ma prawo robić co chce, rozmawiać z kim chce i zabawiać kogo chce."
-Z przyjemnością! - wykrzyknął z promiennym uśmiechem - Nie sądziłem, że będzie tu tak spokojnie. Uwielbiam takie miejsca - w międzyczasie wyciągnął torbę z papierowymi zwitkami i zaczął w niej grzebać - Ten będzie dobry, sam go napisałem. - rozwinął scrolla, zerknął na moment i pochwycił białą mandolinę.
Siedząc na jednym z kamieni przed "sceną" Łucznika, Nelya zamknęła oczy, pozwalając muzyce otoczyć się ze wszystkich stron, dodając proste tło szumu wody do kompozycji. Piękna, łagodna melodia, dająca poczucie bezpieczeństwa, szczęścia i spokoju...jak Zet to robił, nie wiedziała. Kiedy zabrzmiał finalny akord,dziewczyna powoli tworzyła oczy i z szerokim uśmiechem zaczeła cicho klaskać, skupiając wzrok na Łuczniku.
-To było... niesamowite.- powiedziała powoli, nie mogąc znaleźć lepszych słów na opisanie tego co chłopak stworzył za pomocą kilku strun.- dawno nie czułam się tak...spokojna i szczęśliwa i...
Pokręciła głową, nie mogąc dobrać słów.

-Nikt.. nigdy nie mówił w ten sposób o mojej muzyce. Jeżeli to ci się spodobało powinnaś posłuchać utworów innych wykonawców. Najlepiej brzmią na fortepianie ale zostawiłem go w domu. Ahahahha - podniósł rękę i podrapał się za głową. Rzadko kiedy mógł usłyszeć od innych jakikolwiek komplement. Podszedł z wyciągniętą w jej stronę instrumentem. - Chciałabyś też coś zagrać?
Nelya wstała z kamienia, ale pokręciła głową.
-Nigdy nie byłam za dobra z mandoliną, więc raczej nie....- wtedy ją olśniło. Nie była dobra w grze na mandolinie, fakt, ale było coś, co potrafiła całkiem nieźle-...chociaż może jednak tak. Tylko, że...
Wyciągnęła z ekwipunku flet i zajęła miejsce zwolnione przez Łucznika. Zanim dotknęła ustnika, poprosiła:
-Nie jestem geniuszem, więc nie śmiej się za mocno, dobrze?
Z takim przykazaniem zaczęła grać, ale już po pierwszym akordzie przerwała, krzywiąc się na fałszywy ton, jaki wydobył się z prostego instrumentu. Wzięła głęboki oddech i zaczęła jeszcze raz, tym razem rozluźniając stremowane dłonie.

Czysty dźwięk wypływający z instrumentu sprawił, że Zetowi zaświeciły się oczy. Po kilku akordach dołączył się do melodii delikatnie smagając struny skrzypiec tworząc tło dla łagodnych dźwięków instrumentu dętego. Gdy wygasła ostatnia nuta Zet zaczął klaskać. - Ja nie potrafię zbyt dobrze grać na flecie, opanowanie strun i klawiszy jest o wiele łatwiejsze. Jestem pod wrażeniem i wybacz za skrzypce.. nie mogłem się powstrzymać.
Nelya odetchnęła głęboko, szeroki uśmiech sam wpychający się jej na twarz. Jak udało się jej zagrać melodię bezbłędnie było poza jej imaginacją, ale zachwyt jej jednoosobowej widowni był dowodem na to, że nie było to tylko jej pobożne życzenie. Poprawiła kosmyk włosów w pewnym zakłopotaniu, zanim odpowiedziała, radosny śmiech barwiący jej głos:
-Nie mam ci co wybaczać. Co prawda trudno mi uwierzyć, żeby struny były łatwiejsze do opanowania... Sama mam jeszcze skrzypce, których nie potrafię w pełni wykorzystać, a to co ty z nimi wyprawiałeś było niesamowite.- nowa myśl błysnęła w jej umyśle- pewnie to przez twój akompaniament udało mi się to zagrać.
-Haha nie wykluczone, razem zawsze raźniej. - westchnął głęboko, usiadł na trawie i oparł się o pień drzewa. Słońce zaszło odkrywając na bezchmurnym niebie migoczące gwiazdy. - Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak zrelaksowany - powiedział patrząc w górę, wydawał się senny. Zamknął oczy i wsłuchiwał się w dźwięki otoczenia.
Nelya usiadła na brzegu, w raczej małej odległości od Łucznika, alre na tyle dużej by mu nie przeszkadzać. Zdjęła buty i zanurzyła nogi w chłodnej wodzie, odczuwając prawdopodobnie podobne rozluźnienie, co jej towarzysz. Noc była wystarczająco ciepła by nie odczuwali chłodu, przynajmniej do świtu, kiedy temperatura opada najniżej, stwierdził umysł Nelyi, ale ta sennie spacyfikowała swoją naturalną skłonność do planowania. Miała ochotę choć raz skupić się na tu i teraz, będącym chyba najspokojniejszym od jej przybycia do Erinnu.
-Prawda, ja chyba też.- powiedziała cicho i spokojnie, pozwalając sobie 'odpłynąć'. Po kilku długich chwilach w ciszy zapytała, równie cicho co poprzednio, dając swojemu towarzyszowi szansę zignorowania jej:
-Ne, Zetsu-san, czy życie w ciągłej podróży jest ciężkie?
Odpowiedź ciekawiła ją, ale jeśli Łucznik wybrałby milczenie, też byłaby zadowolona; moment wydawał jej się zbyt nierealny, by mógł długo trwać, a chciała go zapamiętać.
Odpowiedzi jednak nie usłyszała, przynajmniej przez dłuższy czas. Po namyśleniu się nad odpowiedzią z ust łucznika padło pytanie zamiast odpowiedzi - Wolisz spełnić swóe życiowe cele czy do nich jednie dążyć? - mimika jego twarzy sugerowała, że nad czymś się głowi, coś nie dawało mu spokoju.
Nelya powoli zastanowiła się nad pytaniem, równocześnie opierając się na łokciach i patrząc w niebo.
-To zależy- odpowiedziała- zarówno od celu, jak i drogi. Jeśli cel jest ostateczny, nie ma się co spieszyć. Dojście do niego...hm...im dłuższe tym bardziej satysfakcjonujące. Poza tym, jeśli przebiegniesz całą drogę, nie rozpoznasz innych rzeczy nawet jeśli już je mijałeś. Dziwne porównanie, wiem. Ale czasem dobrze jest osiągnąć cel, by zobaczyć, że jest coś jeszcze, coś do czego możesz znów dążyć. W końcu raz już dotarłeś do mety, czemu nie zrobić tego znów?- uświadomiła sobie jak bardzo dziwna może się wydawać jej filozofia- może to samolubne, ale Milletianie mogą dać sobie czas na długą podróż do celu, równie długie rozkoszowanie się jego osiągnięciem i jeszcze zdążą wyznaczyć nowy cel, który będzie ich życiowym... To trochę trudne do wyjaśnienia.
Chłopak zasępił się jeszcze bardziej, mówił z niepewnością w głosie i ciszej - Rozumiem. A co w przypadku... kiedy nie masz do czego dążyć? Kiedy Twoim celem staje się sama podróż? Nie wydaje ci się to głupie i niepotrzebne? Męczyć się na darmo... - wiedział że zaczyna przesadzać, jak zawsze kiedy chodzi o tego typu kwestie. Urwał i wymamrotał - Przepraszam, nie chciałem niszczyć tego spokojnego dnia a wystarczyło kilka słów. - przekręcił się na bok tak aby nie mogła zobaczyć jego twarzy.
Nelya obróciła głowę, ale jedynym widokiem były szerokie plecy skryte w błękitnym robie. Z jakiegoś powodu przypomniała jej się Chura, zwijająca się w kłębek odcinając się nawet od swojej siostry, ilekroć pozostałe zwierzaki były przywoływane do miasta, podczas gdy czarna fretka pozostawała ukryta w jej domu. Zwierzątko wpadało w depresję, z której Nelya potrafiła wyciągnąć ją tylko przez bardzo długie przytulanie i głaskanie, zapewniające że 'tak, jest potrzebna i kochana i nie, Nelya nie odrzuci jej tylko dla tego, że nie jest tak samo użyteczna jak pozostałe zwierzaki.' Nelya pomyślała z pewnym rozbawieniem o swoim szalonym pomyśle zastosowania tego medykamentu na oczywiście przygnębionym Łuczniku.
-Podróż dla podróży? Hm... To też może być dobre; nie mieć celu, po którego spełnieniu pozostaje pustka, którą trzeba zapełniać na nowo...- Nelya pomyślała chwilę nad swoim zdaniem.-choć pewnie przydałyby się wtedy punkty milowe, w których można by się zatrzymać, spojrzeć za siebie i pomyśleć 'jak daleko już zaszedłem'...potem spojrzeć przed siebie i zapytać 'jak daleko mogę jeszcze dojść'...- nagle roześmiała się, niezdolna powstrzymać odruchu. Znów to porównanie!- to trochę jak życie wszystkich ludzi, nie uważasz? Pędzisz do celu po to tylko, by się przekonać że jest następny i następny... Może wtedy lepiej, by celem była wędrówka, niż gonitwa od punktu do punktu...
Dziewczyna uświadomiła sobie, jak długo już mówi, jakby próbując przegonić ponurą ciszę, zupełnie inną od tej poprzedniej. Zarumieniła się
-Wybacz, pewnie przeczę sama sobie. Ale czasem dobrze jest wypuścić swoje przemyślenia na wolność, nawet jeśli są nieprzyjemne. To trochę jak sprzątanie umysłu.
Zetsu wstał i podszedł do Nelyi, był blisko, bardzo blisko może nawet zbyt blisko. Spojrzał jej w oczy swoim typowym przymróżonym i zaspanym wzrokiem. - Może nie jesteś wybitnym magiem czy alchemikiem ale jest w tobie coś wyjątkowego. Twoja siła płynie z duszy, jesteś silna psychicznie, zawsze starasz się patrzeć na świat optymistycznie. Zazdroszczę ci tego. - westchnął - Mam jeszcze jedno pytanie. To dla mnie ważne więc zastanów się nad odpowiedzią. - mówiąc to nie wyrażał żadnych emocji - Wierzysz w przeznaczenie? W to, że nasz los jest z góry ustalony?
Było coś w bezemocjonalności jego głosu, co poruszyło Nelyę. W jej głowie od zawsze jaśniała odpowiedź, teraz musiała tylko znaleźć słowa, by ją w nie ubrać. Patrząc w czerwone oczy, powoli uniosła rękę i pociągnęła Łucznika za rękaw, bez słów prosząc go żeby usiadł inie oddalał się- mentalnie czy też fizycznie, jakby się tego spodziewała, że coś takiego nastąpi, gdy odpowie. Dziwne, ale nie czuła się zagrożona czy niepewna, mimo że w rozmowie z Łucznikiem przez większość czasu błądziła w ciemności.
-To trudne pytanie...-zaczęła i westchnęła- nie, czekaj, to nie tak. Odpowiedź jest tym, co jest trudne...
Przez chwilę siedziała cicho zanim zaczęła mówić, nieco niepewnie, jakby czekała, aż w jej głowie uformują się własciwe słowa:
-Jeśli wszystko jest ustalone z góry, nie byłoby sensu dążyć do czegokolwiek; bo przecież jeśli ci jest to przeznaczone, dostaniesz to, a jeśli nie, to nieważne ile wysiłku włożysz, nie osiągniesz tego, co chcesz... Ale coś musi pchać świat do przodu...inaczej w pewnym momencie wszystko stanęłoby w miejscu. Hm...nie nazwałabym tego, w co wierzę "przeznaczeniem".-spojrzała na Łucznika- Brzmi to zbyt ostatecznie. Jeśli istnieje z góry ustalony los, to wierzę, że tylko po to by wyznaczyć...zasugerować...drogę? Albo cel...ale jest zmienne, nawet jeśli ktoś to ustalił, jak mówisz, to wciąż jest to Mój Wybór...czy chcę podążać tą drogą, czy jednak nie, czy postąpię tak, czy inaczej. To pewnie paradoks...-zawahała się- ale jeśli istnieje Los, Przeznaczenie, jakkolwiek to nazwiesz, istnieje też możliwość jego zmiany. Musi.
Czerwone oczy fomora rozbłysnęły płomieniem nadziei i woli walki. Ta odpowiedź satysfakcjonowała go najbardziej ze wszystkich przewidywanych. Lekko uśmiechając się, z błyskiem w oczach powiedział tylko - Trzeba walczyć. - i uśmiechał się dalej, coraz szerzej. Ta chwila, odpowiedź Nelyi były dla niego czymś ważnym. Nowym początkiem. - Nie maiłem pewności co do ciebie ale teraz wiem. Jesteś wyjątkowa. Sam lepiej nie potrafiłbym wytłumaczyć tego co czuję a ty... ty zrobiłaś to za mnie. Jeżeli przeznaczenie istnieje trzeba je zmienić, trzeba walczyć. Zrobić krok do przodu zanim ktoś wykona go za ciebie. Dlatego mam jedną prośbę - w dalszym ciągu patrzył jej głęboko w oczy już nie tym zaspanym spojrzeniem lecz ciepłym i pełnym energii - Mogłabyś na chwilę zamknąć oczy?
Ze wszystkich pytań/próśb Łucznika i jego wypowiedzi, ta była chyba najbardziej nietypowa i Nelya przez chwilę była w stanie tylko na niego patrzeć, zanim w końcu udało się jej wydobyć jakiś dźwięk z gardła:
-Eh?- spojrzenie czerwonych oczu z jakiegoś powodu dawało jej uczucie niesamowitego ciepła...-um...dobrze...?
Posłusznie zamknęła oczy, niepewna, co ma się stać.
Po chwili poczuła jak smaga jej włosy. Chłopak znalazł końcówkę wstążki utrzymującej długie kruczo-czarne włosy spięte w koński ogon i pociągnął. Aksamitne kosmyki rozlały się po ramionach dziewczyny - Teraz wyglądasz jak bogini, tylko powinnaś się częściej uśmiechać. - nie spodziewał się takiej reakcji na jego prośbę. - Mądra i piękna... za dużo gadam - wyszeptał sam do siebie.
Nelya nie otworzyła oczu czując opadające kosmyki, przechylając jedynie głowę w stronę swojego ramienia.
-Uśmiechać częściej?- zapytała, obdarzając Łucznika wspomnianym uniesieniem kącików.- mam wrażenie, że z tobą nie robię nic innego, tylko się śmieję i uśmiecham. Może po prostu powinieneś częściej ze mną przebywać?-powiedziała pół-żartem, pół-serio, powoli podnosząc powieki, podświadomie czekając na protest ze strony Łucznika
Ten wyglądał na lekko zaskoczonego - Huh? Częściej powiadasz - role się odwróciły, teraz to on czuł się lekko zakłopotany. Zaczął wodzić wzrokiem aż w końcu z założonymi rękami rzekł - Pod warunkiem, że zmienisz fryzurę. - wyczuł lekki sarkazm i już zaczął się rewanżować.
-Nie widzę nic złego w końskim ogonie.- Nelya zaprotestowała, uśmiechając się pod nosem na bariery socjalne, jakimi właśnie zaczął otaczać się Łucznik. Wyciągnęła stopy z wody, by podciągnąć kolana pod brodę.- Nie muszę ich zbyt często ścinać, a nie przeszkadzają przy gotowaniu, albo walce...
Potrząsnęła głową, by poprzeć swój punkt, ale tym razem jej włosy zgadzały się z Łucznikiem, rozsypując się wokół, ale naprawdę nie zasłaniając twarzy.
-No może...
W tej chwili Zet wygladał jak dziecko zafascynowane nowym nieznanym do tej pory doświadczeniem. Z lekko otwartymi ustami obserwował falujące kosmyki nie zważając na słowa, został zahipnotyzowany i nie odrywał wzroku od czerni.
-Yyyyyyyyy. - przebudził się z transu - może jednak lepiej je zepnij - i energicznie wyciągnął rękę ze wstążką w kierunku dziewczyny.
-Huh?- Nelya spojrzała na swoje włosy, następnie na Łucznika. Poskładanie wszystkiego w całość zajęło jej dokładnie tyle czasu ile jej policzkom zaczerwienienie się- Okej...?
Jednak coś ją zastanowiło; może w końcu znalazła sposób na kompromis... Ściągnęła zebrane włosy na bok głowy, tworząc asymetryczną kitę trochę nad swoim uchem.
-Lepiej?
Fomor w jednej chwili zrobił się czerwony jak burak. Zamknął oczy i pokręcił głową - Nie jest dobrze - pomyślał, efekt bowiem był przeciwny do zamierzonego. Zet przykucnął i wyciągnął się do przodu chcąc chwycić rękę trzymającą kucyk. Może gdyby przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, gdyby tak nie szarpnął się do przodu, nie przygwoździłby dziewczyny do podłoża. Ręką w której trzymał wstążkę opierał się o dłoń Nelyi uniemożliwiając jej ruch. Na policzku czuł jej delikatny, ciepły oddech. Czerwień z jego twarzy zniknęła, patrzył w jej błękitne oczy - ... Nel
Szarpnięcie zaskoczyło ją, ale wylądowała plecami na miękkiej i sprężystej trawie. Łucznik był nad nią, niesamowicie blisko, bliżej niż przez cały ich pobyt na Doki, a mimo to nie czuła nawet odrobiny dyskomfortu, jedynie ciepło i bezpieczeństwo. Osoba, która nad nią górowała, podzieliła się z nią swoimi najgłębszymi przemyśleniami i swoim największym sekretem, tak jak ona ofiarowała swój. Nawet blokada ruchu w postaci ręki Łucznika nie wydawała się czymś zniewalającym, tylko zabezpieczającym, chroniącym. Nelya, patrząc w czerwone oczy, lekko i ciepło uśmiechnęła się. Ufała i ufano jej.
-Zetsu-san...
Nie powiedzieli nic więcej, jakby zgodzili się za pośrednictwem niewidzialnej więzi. Nelya rozluźniła całe ciało, pozwalając Łucznikowi na przejęcie pełnej kontroli nad sytuacją, ale chłopak położył jej rękę na policzku jak cichą prośbę: "nie cofaj się". Zrozumiała, ale wciąż... Oddała gest, delikatnie dotykając prawy policzek doppelgangera, mrugając nerwowo, ale i z zastanowieniem nad nowym doświadczeniem, jakim był bliski kontakt.
Nerwowość, ale i przekonanie dziewczyny były widoczne dla Fomora- odczuwali je niemalże w tym samym stopniu. Używając kciuka do głaskania gładkiej skóry pod jego dłonią uśmiechnął się uspokajająco. Jeśli chciałaby się wycofać, był gotów dać jej tą szansę, zrobić krok w tył i poczekać na nią.
Odpowiedziała uśmiechem. Nie nerwowym grymasem, mającym odciąć jej prawdziwe uczucia od ludzi wokół niej. Szczerym, nieco poddenerwowanym, ale wyrażającym szczęście uśmiechem.
To był ostatni sygnał.
Zet schylił się w stronę dziewczyny, w tym samym momencie Nelya, w pełnej harmonii ze swoim towarzyszem, uniosła głowę, by spotkać się kilka centymetrów nad ziemią.
Nelya mgliście uświadomiła sobie, że dłoń, dotąd tylko leżąca na jej własnej, teraz splata ich palce razem. Odwzajemniła uścisk, równocześnie czując jak druga ręka wędruje z jej policzka, by podtrzymać jej głowę, równocześnie pozwoliła, by jej dłoń oparła się na plecach Łucznika, przybliżając ich jeszcze bardziej...ale tym co czuła najbardziej, były ciepłe i miękkie usta na jej własnych, napełniające ją euforią, niewyobrażalnym szczęściem, bezpieczeństwem i poczuciem przynależności. Nie wiedziała czy to ona należy do niego czy on do niej-nie przeszkadzała jej żadna opcja; może chodziło o obydwie na raz?
Zet jeszcze nigdy nie czuł czegoś...takiego. Pewnie, zalecał się do kobiet, bawiło go flirtowanie i gierki słowne z nimi, i uwielbiał patrzeć na śliczne panny-loli. 
Ładne kobiety potrafiły go uwieść, czasem nawet pozwalał sobie na krok dalej w relacji z tą czy inną, zanim znikał ponownie, łagodnie przerywając zbyt bliską zażyłość, pozostawiając kobiecie czas na zapomnienie o nim i znalezienie tego jedynego... Ale to było inne, zupełnie inne. Dotyk ust do ust wydawał się...niemalże niewinny. Czysty. Ciepły i bezpieczny, nie wróżący końca, wręcz przeciwnie. Będący początkiem czegoś nowego, pięknego, czegoś, czego dotąd brakowało.
Widząc, że dziewczyna zamyka oczy, Łucznik zrobił to samo, pozwalając nowym emocjom i doświadczeniu napływać ku nim i przez nich.
Pocałunek trwał jeszcze długi moment, zanim w końcu rozłączyli się, na niewielki dystans, i otworzyli oczy, wpatrując się w tego drugiego z delikatnym, kochającym uśmiechem. W jakiś sposób Łucznik skończył na boku, z Nelyą przytuloną i obejmującą go ramionami na wysokości piersi. Przez jakiś czas milczeli, obydwoje kontemplując nową bliskość i doświadczenia.
***
Śmiech i muzyka wypełniały podwórze katedry w Emain Macha, gdzie Milletianie rozmawiali i poznawali się, powoli wpływając do głównej sali, pokrzykiwaniem i żartami witając Pana Młodego, z niewyraźną miną patrzącego na golema, którego jeden z uczestników zabawy przywlókł ze sobą.
-...jak mi bogowie mili, albo i nie, nie jestem pewien; w każdym razie zabierz to coś z mojego wesela, zanim zacznie się ceremonia!-Chłopak w robie, za którym jak wierny piesek podążał golem, zaliczył focha...do momentu w którym Pan Młody nie dodał- po ceremonii robimy DemiParty.
To podziałało. Golem zniknął, a chłopak został zaciągnięty przez swoich towarzyszy do sali, w której miał odbyć się ślub.
Nelya niepewnie uśmiechnęła się znad ramienia kolejnego gościa weselnego-nie spodziewała się, że tyle osób jest gotowych przyjść, a ponoć część jeszcze nie dotarła!
-...wyglądasz jak księżniczka.- oznajmił ktoś i Nelya zarumieniła się, zanim podała rękę Panu Młodemu i zajęła wraz z nim miejsce na początku nawy głównej katedry, biała suknia szeleszcząca z każdym jej ruchem, tiara starannie wpięta we włosy i jedna, jedyna błękitna róża w ręce. Zet spojrzał na nią z ukosa, i w powoli zapadającej ciszy przyznał cicho.
-Kurcze, ale trema...
Nelya kiwnęła głową, czuła się tak samo, ale zanim zdążyła to powiedzieć Łucznikowi, rozległ się dźwięk marsza weselnego, i najwyższy kapłan katedry donośnym głosem wezwał Pana Młodego do wystąpienia. Zet rzucił jej ostatnie spojrzenie, zanim ruszył do przodu, do miejsca gdzie Demmo czekał jako samozwańczy świadek Pana Młodego. Nelya spojrzała w dół, na swoją jeszcze gołą rękę i błękitną różę, którą otrzymała od Zetsu na Doki. Niemożliwa do wyhodowania, stała się synonimem czegoś, czego nie można uzyskać-a Zetsu bez wahania oddał ją jej, ją i to co symbolizowała.
-Niech Panna Młoda wystąpi!
Nelya spojrzała w górę, błękit napotkał czerwień, i dziewczyna uśmiechnęła się, zanim zrobiła pierwszy krok w kierunku nowej przyszłości, zapisanej na dwóch złotych obrączkach, jeszcze leżących na ołtarzu- Wkrótce zajmą one swoje prawowite miejsca na rękach nowożeńców.
Grawer był zdziwiony, gdy wspólnie podyktowali mu ich własną przysięgę do wyrycia w złocie.
Itsumo Zutto Isshoni.
Razem. Na zawsze.

3 komentarze:

  1. Yay *_* to było wspaniałe..... nie wiem czy powinnam to czytać.. ale... ehhhh.. nie wiem co powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie czytałem czegoś tego typu ;w;
    Ładniutkie~

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie się przy tym bawiłem i fakt wyszło zacnie ;P

    OdpowiedzUsuń