Czas zacząć naszą historię...
Nikt nie wie jak wygląda Niebyt. Jedni uważają, że jest wieczną, nieprzenikniona ciemnościa, inni spekuluja, że, jak Strumień Dusz, z którego przybywaja Milletianie, Niebyt jest zalany wiecznym Światłem. Faktem jest, że było to miejsce, gdzie obserwatorzy Erinnu... cóż, obserwowali świat i nieskończone historie rozgrywające sie na jego powierzchni, pod, a czasem i wysoko nad nią. Milletianie byli naprawde pomysłowi, kiedy chodziło o odkrywanie.
"Nao" odezwał sie jeden z obserwatorów, adresukac wypowiedź do jedynej postaci w Niebycie, którą można było opisać słowami przystępnymi dla zwykłych istot. "Jak miewają sie twoi 'podopieczni'?"
"Rozwijają się. Piszą swoje historie..." zaczęła dziewczyna ale jej przerwano.
"Nao. Stworzyli setki tysiecy historii, każda podobna do innej. Tu, w Niebycie, znamy je wszystkie. Każda z postaci staje przed tymi samymi celami, każda siega po nie inaczej, ale jednak tak samo. My szukamy anomalii, inności pośród morza różnych, ale takich samych historii..." W Niebycie zapadła cisza, a może nigdy nie została przerwana, lub w ogóle tam jej nie było.
"W takim razie" W końcu odparła dziewczyna w czarnej sukni. "Spójrzcie na tę historię i historie z nią przeplecione..."
W Niebycie powstał ruch. Z ruchu powstało światło, w świetle pojawił sie inny, całkowicie biały wymiar, do którego skierowała sie Nao.
"Skoro Początek to Strumień Dusz, chcesz nam pokazać historię Milletianina" Obserwatorzy, gdyby mogli, byliby zdziwieni, widząc, że Nao odwraca się do nich i odpowiada:
"Dla niej to nie jest Początek. To Przejście."
Dziewczyna w czarnej sukni, Przeprowadzaczka Dusz, pojawiła się w swoim wymiarze w momencie, gdy nowa, zdezorientowana i jeszcze nie do końca uformowana postać pojawiła sie w jej domenie. Jednak Obserwatorzy widzieli- postać nie była pusta i przejrzysta jak Milletianie, którzy zaczynali, nowo narodzeni w Strumieniu, by zasiedlić Erinn.
"Może być ciekawa" padło stwierdzenie w Niebycie, w momencie, w którym nowa dusza przybrała postać dziewczynki z ogromnymi błękitnymi oczami i czarnymi włosami.
"Oby życie w Erinnie bylo dla ciebie satysfakcjonujace, Nelya."Księżyce Erinn zakończyły swoją wędrówkę po niebie, ustępując miejsca ciepłej kuli słońca. Jego promienie stopniowo ogarniały świat, oświetlając kolejne pastwiska i sady, lasy i pola, miasta i wioski.
Nelya obudziła się, gdy przez szpary do jej namiotu wpadły pierwsze promienie słońca. Uśmiechnęła się i sennie przecierając niebieskie oczy, wysunęła się z namiotu, by sprawdzić swoje pole i rozruszać rośliny.
Używała fletu, zdobytego dawno temu, i zwoju z dość prostą melodią. Gdzieś w swoich bagażach miała harfę, ale do teraz nie potrafiła uzyskać z niej pożądanego dźwięku. Rzuciwszy okiem na zapis na papierze, który znała już niemal na pamięć, zaczęła grać. W odpowiedzi rośliny zaczęły się delikatnie kołysać, jakby poruszył je mocniejszy podmuch wiatru. Nelya uśmiechnęłaby się, gdyby nie miała przy wargach ustnika. Nie była wirtuozem i wielokrotnie zdarzyło jej się sfałszować dźwięk, ale rośliny zawsze witały flet z entuzjazmem. Dziewczynie osobiście przypominał o dniu, w którym trafiła do Erinn, najszczęśliwszym w jej życiu...czy może po śmierci?
Ostatnie co zobaczyła, to zapłakana twarz młodej kobiety, trzymającej w ręku niewielki przycisk. Na jej ramieniu trzymał rękę człowiek w białym fartuchu-pamiętała że pomyślała wtedy "chyba doktor?"- i pomalowane na biało ściany. Chwilę później świat ogarnęła ciemność, a kiedy Nelya otworzyła oczy, zalało ją światło Strumienia Dusz. Nao pojawiła się kilka chwil potem.
Nelya skończyła grę i uśmiechnęła się na wspomnienie małej nowicjuszki, zasypującej pytaniami dziewczynę w czarnej sukience. Ku jej zdziwieniu była jedną z niewielu, nawet wśród Milletian, którzy pamiętali coś sprzed czasu w Strumieniu Dusz.
Nelya schowała flet i wychodząc z farmy, wyciągnęła dwa sponiewierane miecze-prezent od znajomego i mentora, kiedy chodziło o walkę. Broń wykuta przez Fomory nosiła ślady zużycia. Będzie musiała zdobyć dukaty na jej naprawę...
Nelya westchnęła. Była też jedną z tych, którzy w miarę rozwoju zdolności zapadali na dziwną chorobę- Nelya nazywała ją "sekundowym paraliżem". Nie było to problemem, kiedy walczyła ze słabymi przeciwnikami- walka kończyła się wtedy zwykle po jednym ciosie. Jednak, gdy pojedynek trwał dłużej, jej ciało w najmniej oczekiwanych momentach odmawiało jej posłuszeństwa. Unieruchomiona, Nelya pozostawała na łasce i niełasce przeciwnika. Uzdrowiciele, z którymi to konsultowała, podejrzewali, że ma to związek ze stanem jej pamięci...
-Cześć, szefie!
Z rozmyślań wyrwał ją pogodny głos. Nelya westchnęła:
-Rinnevie...-jej srebrno-błękitna pokojówka złożyła przed nią tradycyjny ukłon i uśmiechnęła się szeroko. Nelya po raz kolejny zastanowiła się, czy uroda dziewczyny miała związek z podjętą przez nią decyzją o zatrudnieniu Rinnevie jako pokojówki. Pokojówki! Przecież nawet nie miała domu...
To było kolejną rzeczą, którą pamiętała. Zawsze chciała mieć srebrne albo czarne włosy-i na pewno niebieskie oczy...
Obecnie to drugie pragnienie spełniło się. Kiedy stanęła naprzeciw służącej, jej kruczoczarne włosy, związane w wysoką kitę, ale puszczone luźno po bokach kontrastowały ze srebrnymi, zebranymi do tyłu i spuszczonymi luźno na plecach włosami pokojówki. Ich wygląd łączyło tylko jedno-Intensywnie błękitne oczy.
-Gdzie są zwierzaki?-Zapytała Nelya, przypinając pierzaste spinki nad uszami.
-Są... zaczęła Rinnevie, ale przerwał jej łopot skrzydeł i głośne rżenie. Na czarnowłosą zwaliły się zwierzaki każdej wielkości, zaczynając od dwóch fretek, a kończąc na ogromnym orle i pegazie-...tutaj.-dokończyła pokojówka.
-Zauważyłam-Wydusiła Nelya spod skrzydeł pomarańczowego ptaszka, radośnie odcinającego jej dopływ powietrza-Możesz mi pomóc?
Rinnevie, wciąż z szerokim uśmiechem na twarzy, odepchnęła od swojego "szefa" dwa końskie łby-jeden srebrzysty i lewitujący wraz z resztą ciała nad ziemią i drugi brązowy, zdecydowanie stojący na ziemi- następnie bezceremonialnie podniosła za karki dwie fretki i usadziła czarną na pegazie, który natychmiast zaczął kręcić się w powietrzu. Biały gryzoń oglądał to z wyraźnym zdziwieniem z grzbietu kasztanowego konia. Nelya odepchnęła wciąż przymilające się do niej ptaki i przyjęła wyciągniętą w jej kierunku rękę.
-Słuchajcie- powiedziała z lekką irytacją, poprawiając zbroję i zakładając biały płaszcz podany jej przez pokojówkę-Doceniam wasze przywiązanie-choć pewnie wynika bardziej z przywiązania do jedzenia-ale nie możecie mnie powalać za każdym razem, kiedy jesteście w grupie, wiecie?-Większość zwierząt miała autentycznie skruszone miny...pomijając nadal kręcącego się pegaza. Nelya westchnęła.- Dobra, w takim razie wychodzę. Jak zawsze, czekacie na przywołanie. Rin, uszykuj im coś. I spakuj ich juki, jak możesz.
-Nie ma problemu, szefie. Gdzie się wybierasz?
-Sprawdzić pole w Tailteann i zarządzić zbiory, a potem do Dunbarton...
-To mi coś przypomina, szefie. Przyszła do ciebie wiadomość z tej Fanny, czy jakoś tak...
-Jest odpowiedź?! Czemu nie mówiłaś wcześniej?!-niemal wrzasnęła Nelya, odczytując wspomnianą korespondencję. Jej towarzysze obserwowali ją.
-Przyjęli cię, szefie?-szeroki uśmiech Nelyi starczył za odpowiedź
-Od dziś jesteśmy jednymi z Fianny. Rin, zapamiętaj, Fianna.
-Też na F, prawda?-wzruszyła ramionami pokojówka
-Prawda.-Uśmiechnęła się Nelya, kierując się ku wyjściu.-Mimo to postaraj się nie plątać. Słyszałam, że mają kociego wojownika, który bardzo nie lubi, kiedy jego imię jest przekręcane.-Pokojówka skrzywiła się. Nie była dobra w zapamiętywaniu imion. Między innymi dlatego fretki były dla niej po prostu "Czarną" i "Białą"
-To ja już pójdę. Może później przelecimy się po Irii.-pożegnała się machając ręką w stronę latających wierzchowców. Parę minut później dotarła przed Tailteańską bramę.
-To do roboty.-mruknęła do siebie, ruszając w stronę swojego pola.
jestem zakochana w tym wstępie... :) Nel, dobrze, że wróciłaś :D
OdpowiedzUsuń