Ostrzeżenie-chaos, większy niż zwykle.
„Przysięgam, nigdy więcej nie odrodzę się w ciele dziesięciolatki, NIGDY.” Nelya w końcu wydostała się z tłumu zapełniającego rynek w Dunbarton i odetchnęła głęboko w swojej nowej postaci. Po tym, jak przejęła od Price’a listy Esras, a różni tajemniczy ludzie zaczęli wypytywać o „siedemnastoletnią kucharkę w ciemnych włosach i jasnym płaszczu”, zdecydowała się na ponowne odmłodzenie. Oczywiście, przez roztrzepanie poprosiła Nao o przywrócenie postaci dziecka bez konkretnych liczb i zamiast w czternastoletnim wylądowała w ciele dziesięciolatki. Poprzednie doświadczenia nauczyły ją już zwalczać odruchy dziecka, ale problemem stał się jej wygląd-o ile Tioz zdecydowanie nie był „jasnym płaszczem”, o tyle ciemnych włosów nie mogła ukryć nawet pod czapką.
„No i oczywiście wzrost.” Pomyślała zgryźliwie, oddalając się od tłumu ”Jeśli nie zawracają sobie głowy sprawami w stylu co-dziecko-robi-samo-na-ulicy, to w ogóle nie patrzą pod nogi. Ciekawe ile razy już zostałam podeptana…” Rzeczywiście, dopóki nikt nie zwracał na nią uwagi, mogła pochwalić się niewidzialnością godną elfów. Problemem był ten „Nikt”…który obecnie zaszarżował na Nelyę z okrzykiem w stylu „Jakie Kawaii!~” na ustach i zaczął nią obracać na wszystkie strony.
-Ugh…cześć, Demmo.-wydukała Nelya, obecnie w uścisku lalkarza. O tym też zapomniała… Demmo miał słabość do osób, a raczej dziewczynek, które określał mianem ‘Loli’. Makoti przekonała się o tym przy ich pierwszym spotkaniu…a teraz Nelya miała szansę odczuć to samo.
-Myślę, że możesz mnie już puścić. Nie mogę oddychać.-lalkarz puścił ja tylko po to by zacząc biegać dookoła niej. Nelyi do głowy wpadła pewna myśl.
-Czekaj chwilę.-powiedziała do lalkarza. Po chwili rzeczywiście do niego wróciła, przebrana w zaskakująco dopasowaną do jej nowej postaci sukienkę. ”Zapomniałam parasolki” przemknęło jej przez myśl, gdy robiła piruet przed nagle oniemiałym wojownikiem.
-I jak?-zapytał żartobliwie.
-Przyjdź tak na następne zebranie gildii.-gwałtownie zażądał Demmo i Nelya nie potrafiła się powstrzymać od śmiechu. Przebierając się za rogiem, równocześnie zapytała, a raczej oznajmiła lalkarzowi:
-Zwinę ci twoje zioła.-„Bogini, jak to brzmi”. Demmo kiwnął tylko głową i Nelya w przelocie zastanowiła się do czego jeszcze mogłaby wykorzystać swoja nową formę.
Dzięki pomocy lalkarza Nelya zebrała w końcu wystarczającą ilość ziół na zasadzenie własnej grządki.
„Co raczej mnie nie powstrzyma przed dalszym plądrowaniem jego ogrodu” pomyślała, wsadzając ostatnią złotą sadzonkę do ziemi. Wtedy właśnie usłyszała mentalne wołanie.
„Neeel! Pośpiesz się, czekam na polach w Tir!” Nelya uśmiechnęła się. No tak. Zapowiedziała, że przyjdzie na pola, potrzebowała mąki do makaronu, i Risaoko natychmiast zapowiedziała, że przyjdzie i dotrzyma jej towarzystwa. Widocznie przez spotkanie Demma i dwie wyprawy do prywatnych działek, Nelya pozwoliła się wyprzedzić drugiej dziewczynie. Przywołując Nirwanę, czarnowłosa wyjaśniła swój następny cel lalkarzowi, który bez zbędnych ceregieli stwierdził, że pojedzie razem z nią. Nelya z pewnością wyglądała komicznie na grzbiecie ogromnego konia, gdy jechali w stronę moongate’a- sama klacz ledwo odczuwała ciężar swojej właścicielki. Demmo leciał nad nią na swoim oswojonym cumulusie jak jakiś dziwaczny balon. Wkrótce dotarli do pół a Nelya odwołała konia i niemal utonęła w wysokim zbożu. Przez szelest roślin usłyszała delikatny głos fletu, grający znajomą melodie. Nelya zaczęła krążyć szukając źródła dźwięku, z Demma, wciąż latającym jej nad głową jak jakiś dziwny znacznik.
-Tutaj, Nel!
Słysząc nowy głos, Nelya obróciła się i, no cóż, osłupiała. Po wszystkich listach i mentalnych komentarzach, jakiej otrzymywała od telepatki, wyrobiła sobie o niej raczej szczególne zdanie. Spodziewała się radosnej, młodej i nieco roztrzepanej dziewczyny, może trochę starszej od niej samej- obstawiała jej wiek między 12-14 lat. Tym kogo zobaczyła, była rzeczywiście młoda, ale dojrzała kobieta o pięknych, spokojnych oczach i w jasnofioletowych szatach. Jedyną cechą, która zgadzała się z jej wyobrażeniem, był figlarny uśmieszek, który na chwilę zagościł na jej twarzy po odjęciu fletu od ust. Nelya ruszyła w jej kierunku z lalkarzem, który w końcu odwołał swoją chmurę, za plecami. Po krótkim przywitaniu, Nelya wyciągnęła sierp i ostrzegła, że będzie pracować podczas rozmowy. Chyba żadnemu z nich to nie przeszkadzało, bo zaczęli dość specyficzna rozmowę, mianowicie dyskusje na temat czy nowy strój odpowiada Risie… choć odpowiedzi Demma często ograniczały się do „X:” i „hmm…” stosowanego przez wszystkich mężów w rozmowie ze swoimi żonami- i dziewczynka musiała sobie surowo przypomnieć, że jej starsi znajomi byli już w związkach z innymi osobami. Niemniej, jedna myśl z tego natłoku przedostała się jej przez usta w postaci:
-Dlaczego czuje się jak dziecko pod opieką swoich rodziców?
O ile Demmo odpowiedział już standardowym „x:”-„poważnie, niedługo naprawdę nauczę rozróżniać się typy jednej miny…”- o tyle Risa natychmiast podchwyciła atmosferę pytania:
-Nasza mała, słodka Nelya…
Jeśli to było możliwe, Demmo zrobił jeszcze dziwniejszą minę, natomiast Nelya parsknęła cicho ścinając kolejne kłosy. Wkrótce temat zszedł na muzykę(Demmo okazał się najlepszy z nich), potem walkę (Demmo okazał się najlepszy z nich…znowu) potem na modę (Demmo… wycofał się z rozmowy i zaczął bawić się pistoletami). Nelya uświadomiła sobie, że z całej trojki jest jedyna która robi coś produktywnego, ale nie przeszkadza jej to w zupełności… dopóki nie wyszczerbiła obydwu sierpów, które miała przygotowane, a jej zbiór przekraczył powoli pojemność jej ekwipunku. Wyprostowała się, a Risa natychmiast podniosła się z krzesła, które -Nelya mogła przysiąc-wyciągnęła znikąd. Demmo podniósł głowę znad czyszczonego pistoletu.
-Ferghus czy Alissa?- zapytał krótko i Nelya, po chwili wahania, zdecydowała się na to drugie. W trakcie, gdy kucharka negocjowała cenę wynajmu młyna, Risa zaczęła czegoś nasłuchiwać. W momencie, w którym dwie dziewczynki w końcu dobiły targu, brunetka podeszła do kucharki z przepraszającym uśmiechem.
-Muszę iść. Wzywają mnie. Uważaj na Ferghusa- Nelya kiwnęła głową i pożegnała drugą dziewczynę uśmiechem, przed udaniem się do kowala. Mimo wszystko, uważała go za sympatycznego starszego pana, mimo jego ciągłych błędów…
Które teraz również popełnił. Nelya niemal niedosłyszalnie westchnęła, w końcu były to zwykłe narzędzia. Przekopując swój plecak, teraz zauważyła, że nie ma jajek. Demmo spojrzał na nią dziwnie, kiedy mu to powiedziała, ale zanim zdążył coś wtrącić dodała:
-Chodzi mi o kurze jajka, Demmo.-najwyraźniej zepsuła mu jakiś dowcip, więc z ulgą powitała grupkę młodszych wojowników z gildii, którzy też wkrótce całkowicie zajęli Demma, zasypując go gradem pytań. Nelya uśmiechnęła się pod nosem -Demmo i Zet byli uznawani za równych sobie, a ponieważ łucznika niezwykle trudno było dopaść, Demmo stał się czymś w rodzaju wyroczni dla nieco mniej doświadczonych wojowników… a dla Nelyi gwarancja, że jej jedzenie się nie zmarnuje. Chociaż tę rolę dzielił z Churą…
Nelya podniosła głowę znad kurczaka, gdy powietrze przeciął ciemny kształt. Wyglądało na to, że inni go nie zauważyli. Nelya zebrała ostatnie jajko i pożegnała lalkarza, choć nie była pewna, czy ten w ogóle ją usłyszał, a następnie pobiegła w stronę w którą poleciał dziwny pocisk. Była szczęśliwa, ze nikt nie poszedł za nią…
-Yamatori…! Ile razy ci mówiłam, że komenda „złów” nie oznacza „zwiń komuś coś z plecaka”?! Skąd ty wytrzasnąłeś tę czapkę?- jej najnowszy członek stada, czyli młoda wrona, krążył wokół niej radośnie, trzymając w szponach wspomniane wcześniej nakrycie głowy. Nelya nagłą szarżą przygwoździła ptaka do drzewa, odbierając trofeum.- To jest to. Od dziś koniec z lataniem w pobliżu miast.
Ze względu na jej małe ciało, ptak nic sobie nie zrobił z nagłego ataku swojej właścicielki i kracząc wściekle wzbił się ponownie w powietrze, jak tylko dziewczynka poluzowała swój uścisk. Nelya westchnęła i ruszyła w stronę szkoły. Zapewne Lassar będzie wiedzieć, do kogo należy ta czapka-wyglądała na kapelusz stylizowany na czarodziejski- a poza tym i tak musiała zanieść do niej listy otrzymane od Price’a… po drodze nabierze wody do makaronu.
-Niech ktoś zatrzyma tego ptaka!- jej rozmyślania przerwał wrzask wydobywający się z kobiety biegnącej za wroną, która zapewne miałaby szeroki uśmiech na dziobie, gdyby nie paczka, którą w nim trzymała. Kobietą okazała się Bebhin i Nelya praktycznie jęknęła, zanim wydarła się na całe gardło:
-YAMATORI!!!
Ptak zatrzymał się na wysokości tuż poza zasięgiem jej ręki-kiedy go przygarniała, miała siedemnaście lat i bez trudu schwytałaby wronę na takiej wysokości. Cwany ptak rzucił jej niewinne spojrzenie.
„Cholera. Nigdy więcej się nie odradzam. Nigdy.”
___
Lekki mood whiplash jeszcze nikomu nie zaszkodził...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz