środa, 11 lutego 2015

Rozdział 3: Fianna



-Więc? Jak było, szefie?-zapytała ostrożnie Rinnevie. Nelya poprzedniego wieczoru wróciła ze spotkania swojej gildii, ale jedno jej spojrzenie powstrzymało pokojówkę od zadawania pytań. Aż do teraz. Ścinając kolejne kłosy zboża Nelya była prawie radosna i Rin pozwoliła sobie na pytanie. W odpowiedzi Nelya westchnęła, ścinając za jednym zamachem dwa kłosy pszenicy.
-Miałam nadzieję, że nie zapytasz.
-Było tak źle?
-Nie, wręcz przeciwnie. Poznałam dosyć dużą grupę członków i wszyscy wydają się świetnymi kompanami.-skrzywiła się.- i tu właśnie tkwi problem. Ja nie jestem.
Rozpoczęła opowiadanie:
-Zaczęło się od tego, że niemal się spóźniłam…
-Przecież wyszłaś prawie godzinę przed czasem!-zaprotestowała pokojówka.
-Wiem. Ale gdzieś w środku drogi złapał mnie taki paraliż, że przez pół godziny przechodziłam 10 metrów. Pomogła mi jedna z już obecnych na sali osób.
-Jak?
-Użył zaklęcia wzywającego. Gdyby tylko było wielokrotnego użytku… No nic. Ale potem było gorzej. 
Nelya z duszą na ramieniu weszła do Sali obrad. Tak jak się spodziewała, byli już niemal wszyscy, mimo to nadal były wolne miejsca. Z wyjątkiem tych kilku, które próbował naraz zająć Demmo. Dziewczyna poczuła, jak na widok znajomej twarzy lekko się uśmiecha. Z resztą nie tylko ona.
Dookoła stołu stało już kilka postaci, między innymi jakaś Alchemiczka i mały elf, obydwie próbujące stłumić uśmiech. U szczytu stołu stał… Nelya przełknęła ślinę. Powinno być dla niej oczywiste, że na pierwszym zebraniu pojawi się lider gildii, mimo to widok czerwonowłosego mężczyzny ją zaskoczył.
-Wszyscy zapowiedzeni już są. Zajmijcie miejsca.-powiedział Varrant.
Wszyscy usiedli, Nelya przy końcu stołu naprzeciw elfa, który przedstawił się jako Makoti. „Pasuje do niej” Pomyślała wtedy. Na prawo w odległości jednego krzesła od niej usiadła Alchemiczka, o której Nelya przypomniała sobie, że była jedną z Korpusu Ekspedycyjnego. „Powinnam była poznać tę szatę…” skarciła się ponownie. Niepotrzebnie, gdyż druga dziewczyna zmieniła szatę na kolorową suknię, o kroju podobnym do tej Nelyi. „Piękna…”
-Rozpoczynam pierwsze zebranie Gildii…- zaczął Varrant. I wtedy to się stało. Ciało Nelyi przestało jej słuchać, pociemniało jej w oczach, a uszy odbierały słowa jak odległy szum. Dziewczyna siedziała spokojnie, licząc, że atak przejdzie, zanim ktokolwiek zorientuje się, że coś jest z nią nie tak. Serce zamarło jej na moment, gdy przez mgiełkę przesłaniającą jej oczy zobaczyła zieloną postać Demma wstającą z miejsca. Na szczęście, albo i nie, lalkarz jedynie postanowił ogłuszyć sąsiadów swoją grą i prawie skutecznie rywalizował z Varrantem, którego głos, choć niezrozumiały, wyraźnie docierał do Nelyi.
-Nelya, słyszysz nas? Zgadzasz się czy nie?-dobiegło ją nieco wyraźniej. Wszyscy wpatrywali się w nią. „Och niee…”
-Ja…-udało jej się wykrztusić.
-Nie wyglądasz dobrze. Lepiej gdzieś odpocznij, tę sprawę mogę przedyskutować z tobą później, już osobno.-Varrant wyglądał na zaniepokojonego, podobnie pozostali siedzący przy stole ludzie (i jeden elf).
-Tak jest, liderze.-Dźwignęła się na nogi i niemal wybiegła z pokoju. Potrzebowała powietrza
.
-Czemu nas wtedy nie przywołałaś?-zapytała z wyrzutem Rinnevie. Nelya wzruszyła ramionami.
-Byliśmy w zamku, z kilkoma obcymi osobami. Bałam się, że będziecie chcieli się popisać, co zwykle kończy się dziurą w najbliższej przeszkodzie. – Między innymi dlatego Nelya nie wybudowała sobie domu. Stawianie nowego namiotu było tańsze, niż łatanie dziur w kamiennych ścianach.
-No dobrze, to zwierzaki, ale czemu nie wezwałaś mnie? Przecież nie było tam tego… no… Querto…-Nelya na chwilę przerwała pracę i rozejrzała się po okolicy, a następnie zwróciła się do pokojówki:
-Qerto, Rin, Qerto. Tam nie ma „u”-przewidując nadchodzącą burzę, Nelya zapytała o imię kociego wojownika, i cierpliwie wbijała je swojej pokojówce do głowy z nadzieją na to, że kiedy w końcu się spotkają, nie będzie musiała kneblować Rin, by uniknąć jej samobójczego faux pas.-Szczerze mówiąc, to nie wiem dlaczego. Chyba tak zaćmiło mi umysł, że nie wiedziałam już nawet, jak cię przywołać. Po chwili mi minęło na tyle, że zdecydowałam się wrócić na salę. Potem jednak doszedł ktoś jeszcze i miałam prawie deja vu z Churą i Thrurą w wersjach ludzkich…
Kiedy wróciła na salę, kończyli właśnie omawiać sprawę emblematu gildii. Postanowiono, że kilka osób coś wymyśli, a gildia oceni, na razie mieli być „ludźmi spod emblematu gildii bez emblematu”, co wywołało powszechne rozbawienie. Nelya zauważyła jednak, że na poprzednio pustym miejscu pomiędzy nią, a Alchemiczką usiadł chłopiec, może jedenastoletni. Ku jej zdziwieniu Demmo nazwał go „starszym bratem w wersji chibi” , czy jakoś tak, na co chłopak wymuszenie się roześmiał. Nelya uświadomiła sobie, że chociaż siedzą koło siebie, to Alchemiczka i nowoprzybyły-przedstawiony jej jako Zetsu- zdawali się tworzyć między sobą jakąś barierę. Nelya obserwowała ich ukradkiem. Była pewna, że kojarzyła coś podobnego… a raczej zupełnie przeciwnego, jak sobie uświadomiła. Chwilę później była pewna, że gdyby przywołała białą fretkę, zwierzak próbowałby zaatakować Alchemiczkę, natomiast chłopca powitałby radośnie, natomiast dokładnie odwrotnie potraktowałaby dwójkę czarna fretka. A jedyne co dzieliło bliźniacze siostry…
-To ich energie…-dokończyła Rin. Nelya kiwnęła głową. O ile Chura kochała łowy w podziemnych dungeonach i labiryncie pod pustynią Filii, o tyle Thrura kochała miejsca, gdzie widziała jasne światło słońca lub księżyców Erinnu.
-Myślisz, że Alchemiczka to Fomor, szefie?-zapytała z zaciekawieniem Rin. Nelya , by zyskać na czasie, zebrała ścięte w trakcie jej opowiadania kłosy. „Zebrało się tego wystarczająco na kilka chlebów” pomyślała przelotnie. Następnie potrząsnęła głową.
-To chyba nie tak. Szczerze mówiąc, prędzej posądzałabym o to Zetsu, słyszałam, jak w mieście nazywali go Doppelgangerem. Tu chodzi o energię jaką w sobie noszą. Pamiętasz jak opowiadałaś mi o Rycerzach Chaosu i Paladynach Światła? Myślę, że oni wybrali te dwie, skrajnie od siebie odmienne ścieżki i to ich tak rozdzieliło…
-Szefie?-zapytała Rinnevie, patrząc na zmartwiony wyraz twarzy dziewczyny.
-To mi się nie podoba…Rodzeństwo powinno być razem. Nawet jeśli są skrajnie różni…nawet jeśli są Światłem i Ciemnością… Dniem i Nocą… w końcu obydwie to tylko pory dnia. I obydwie są potrzebne, bo jedna zmarnuje się bez drugiej. Nie po to walczyłam, by nie rozdzielać Chury i Thrury, by teraz mieć to, co by się stało, gdybym przegrała, ale w wersji ludzkiej…fomorskiej…cholera!-kopnęła kamień leżący na granicy pól. Rinnevie położyła jej uspokajająco rękę na ramieniu.
-Są w jednej gildii, prawda? A jej dewiza…
-„Wszyscy są równi”-powiedział Nelya, uśmiechając się. Lider wyraźnie dał wszystkim do zrozumienia, że jest to pierwsza i najważniejsza zasada w gildii.
-Odnosi się również do tego. Może i minie trochę czasu, ale jestem pewna, że w końcu dojdą do porozumienia. Jeśli nie na wspólnych rzeczach to poprzez przeciwieństwa…
-…które przecież się przyciągają-skończyła Nelya, niemal ze śmiechem. Odkąd przypadkiem wymsknęło jej się to powiedzonko, Rinnevie z przyjemnością nadużywała go, najczęściej, żeby zirytować Nirwanę, gdy w pobliżu był Nirwanai.-W porządku. Ziarna mamy dość. Idziemy do młyna, po drodze opowiem ci resztę.
-Jest coś jeszcze?-Nelya uśmiechnęła się na to pytanie i ruszyła w stronę budynku strzeżonego przez Alyssę.
W trzeciej sprawie-chyba lepszej komunikacji- wynikł jakiś spór pomiędzy poszczególnymi członkami . Wciąż na poziomie dyskusji, jednak czarnowłosa wyczuwała, że wkrótce zmieni się to w bezsensowną kłótnię na „bo tak”. Demmo już dawno wyłączył się, zdobywszy nowy zwój z melodią od Zetsu, a Nelya miała wrażenie, że zaraz ogłuchnie od naprzemiennych uwag i brzdąkania lalkarza. Który, zdaje się, celował w zostanie lalkarzem-bardem. Zastanawiając się przelotnie, jakim cudem ma zamiar równocześnie kontrolować lalkę i grać-„chyba stopami” wpadła na idiotyczny pomysł- zajrzała do swojego plecaka. Na kilka godzin przed spotkaniem trenowała swoją zdolność do zatruwania, powszechnie znaną jako gotowanie. Wynikiem treningu był niemal po brzegi wypełniony jedzeniem ekwipunek. Większość dań, ku jej zdumieniu, okazała się całkiem dobrej jakości. Gwar dyskusji podniósł się o ton głośniej i Nelya, znająca tylko jeden sposób na uciszanie, wyjęła pieczone danie i z prostym „Czy ktoś jest głodny?” położyła na stole. Efekt był natychmiastowy.
-…
to trochę przypominało kłótnię Nirwanai i Nirwany. W jednej chwili widzisz, że są na granicy bójki, w następnej patrzysz jak zgodnie jedzą.
-Smakowało im?
-Zdaje się, że tak. Potem już były tylko propozycje ogólne.
-Coś ciekawego?-zapytała pokojówka, pomagając jej wrzucić kolejne ziarna i zabrać worek z mąką.
-Pojedynki dla zwierząt. Wyścigi nam odpadły, wszystko wygrywałyby elfy. A co do mierzenia sił Chowańców… cóż, będzie trzeba to dopracować, ale myślę, że może wypalić. Następne oficjalne zebranie ma być za miesiąc. A za dwa tygodnie robimy spotkanie towarzyskie.-Nelya rozchmurzyła się już niemal całkowicie.
-Co z tymi sprawami, które przegapiłaś, szefie?-zapytała nieuważnie Rinnevie. Nelya westchnęła.
-Lider wyjaśnił mi wszystko po spotkaniu.
-Więc, tak jakby, wszystko w porządku?-zapytała pokojówka.
-Nie! To znaczy, tak, wiem wszystko, ale Lider ma na głowie inne sprawy, nie musi się dodatkowo fatygować, żeby objaśniać już raz omówione tematy jakiejś chorej członkini…
-Więc masz szczęście, że ten zdecydował się jednak to zrobić, szefie.-przerwała tyradę Rinnevie.
Nelya pokiwała głową. To była prawda. Fianna była jej pierwszą gildią, więc miała niezwykłe szczęście, z którego nie zdawała sobie sprawy, gdy składała podanie. Lider był cierpliwy i troskliwy, towarzysze pomocni-przekonała się o tym na własnej skórze. Do tego dochodził Demmo, lalkarz wielu twarzy, który potrafił rozmawiać z każdym, wnerwić każdego i przebić dziwnym/głupim zachowaniem nawet Churę. ”Teraz chyba nawet Nirwanai” uśmiechnęła się pod nosem na to porównanie. Westchnęła. Może nie mogła wesprzeć gildii swoim mieczem, łukiem, alchemią czy czymkolwiek jeszcze na polu bitwy, ale potężne armie wymagają potężnych taborów. Postanowiła zostać taką częścią dla swojej gildii. Ale do tego potrzebowała więcej zdolności.
„I nie zyskasz ich stojąc w miejscu.” pomyślała, po czym z westchnieniem ruszyła w stronę zbiornika z wodą. ”W końcu mąka sama się nie zagniecie”

-----
Dopisek odautorski: Fianna to polska gildia na Alexinie-obecnie niejako w stanie zawieszenia, ale już wkrótce prawdopodobnie odrodzi się ze względu na bardzo szczególny fakt, jakim jest powrót jej liderów do gry^^ spotkanie odbyło się w 2013 roku(już tyle czasu?!?) i, jak wspomniałam, było udane, pomijając atak choroby Nelyi (aka.Polish speciality-lags!)

1 komentarz:

  1. Mi też brakuje Qerto :( Koci wojownik był jednym z moich ulubionych...

    A co do Fianny.. cóż.. czekam na przebudzenie wojowników. Przyznać trzeba, że gildia inna niż wszystkie. Członkowie wyjątkowi no i Lidera.. nikt takiego nie ma

    OdpowiedzUsuń