czwartek, 12 lutego 2015
Rozdział 7: Przemyślenia i Pasta
Nelya szła przez Sen Mag bez konkretnego powodu, nie zwracając zbytniej uwagi na otoczenie, zajęta porządkowaniem myśli. Za nią, jak wierny piesek, podążał biały pegaz, od czasu do czasu tylko odbiegając w bok, by pozbyć się co bardziej natrętnego niedźwiadka. To również było ignorowane przez dziewczynę, która zwyczajnie omijała trupy, przezornie tylko lecząc swojego zwierzaka.
Tym, co zajmowało dziewczynę były wydarzenia ostatnich dni-Oczywiście, głównymi osiami, wokół których krążyły jej myśli, były dwa spotkania: to gildyjne i z Price’em.
Nelya niemal ubóstwiała swoją gildię i na wiadomość o przywróceniu pełni zasad tylko pokiwała z werwą głową, ale na szczęście nie była jedyna. Po raz kolejny zgodność członków Fianny wydała się jej niemal nierealna… albo też mogła być zasługa naturalnych zdolności przywódczych Lidera. Na szczęście, mimo małych problemów ze wzrokiem jej choroba nie dała o sobie znać po raz kolejny. Tym co ją zmartwiło na zebraniu była wiadomość o skargach na Nokomiis. Alchemiczka, mimo rąk pełnych pracy związanej z Ekspedycją i jakimś tajnym projektem, zgodziła się na przyjęcie roli zastępcy lidera-i, jak w przypadku wszystkich ludzi otrzymujących jakąś władzę, prawie natychmiast pojawiła się krytyka jej wyboru. Nelya podziwiała sprawność i zdecydowanie z jakimi Varrant uciął dyskusję na ten temat, jednak wciąż coś ją niepokoiło. Wrażenia nie złagodziły nawet słowa Alchemiczki(choć wzmocniły jej podziw do niej), która postanowiła kontynuować swoja pracę zgodnie z wolą lidera(Nelya była pewna, że po czymś takim ktoś mniej zdecydowany próbowałby się wycofać…):
-Jestem tylko człowiekiem to prawda-Nelya spuściła szybko głowę, będąc pewna, że spojrzenie jej oczu zdradziłoby to niewinne kłamstewko, jednak kątem oka dostrzegła, jak kąciki ust lidera zadrżały na to oświadczenie. Albo Varrant jakoś domyślił się pochodzenia Nokomiis, albo jego zastępczyni sama mu o tym opowiedziała.
„Albo jedno i drugie” przemknęło jej nieco idiotycznie przez myśl. Tym czasem Alchemiczka kontynuowała:
-Mam też sporo zajęć w Ekspedycji i czasem mogę być, eee… niedostępna dzień i noc, rzeczywiście. Mimo to… jeśli coś was kłopocze, macie z czymś problem, albo macie jakiś pomysł odnośnie Gildii, piszcie, przyślijcie chociaż sowę-Zrobię co jest w mojej mocy, żeby wam pomóc…
-Ach-dodała, jakby sobie coś przypomniała, i uśmiechnęła się-Piszcie też, jeśli któryś z waszych przyjaciół będzie chciał do nas dołączyć, to znacznie ułatwi sprawę…
-…tylko nie zapomnijcie mu przedstawić naszych zasad.-wpadł jej w słowo Varrant, a Noki mu przytaknęła.
Patrząc na wsparcie, jakie lider okazywał swojej prawej ręce i zdecydowanie-czy też może pewność siebie?- Alchemiczki, Nelya nie powinna się tak martwić, co też całe stado próbowało jej uświadomić… jednak dziewczyna wciąż podświadomie wyczuwała zagrożenie ze strony Sukkubów. Fomory oplatały Fiannę siecią intryg i nieufności…przez ich działania wielu wojowników i poszukiwaczy przygód węszyło wokół gildii, szukając potwierdzeń dla swoich przypuszczeń i plotek, które były rozsiewane na obu kontynentach Erinn. Nelya otrzymywała próbki takich historii zarówno od swojej pokojówki-„Rinnevie mogłaby być zawodowym szpiegiem” przemknęło jej przez myśl, gdy omijała niedźwiedzia, na którego natychmiast zaszarżował Nirwanai- jak i dwóch bliskich przyjaciółek, spotkanych podczas podróży przez Irię: Rudowłosej elfki Laiki, którą naprawdę trudno było namierzyć, kiedy tego bardzo nie chciała, i gigantki Kyojinko, znanej z siły typowej gigantom i łagodności w stosunku zarówno do ludzi jak i elfów. Ostatnia cecha może nie przysposabiała do niej pozytywnie części gigantów, ale za to wzbudzała zaufanie we wszystkich innych napotkanych istotach. Niektóre opowiadania były bardziej nieprawdopodobne od innych, a niektóre zbliżały się do prawdy tak bardzo, że Nelya naprawdę zastanawiała się, czy ktoś nie podsłuchał jej rozmów ze swoją pokojówką, gdy była w ciele dziecka- miała wtedy zwyczaj wygadywania wielu różnych rzeczy…
Na szczęście Zauważyła też, że rdzenni Erinnczycy wzruszają ramionami na większość plotek po usłyszeniu, że dotyczą one gildii Varranta, a samo imię Liderawystarczyło, by zamknąć usta co starszym i bardziej doświadczonym poszukiwaczom przygód-Nelya naprawdę zaczynała się zastanawiać nad przeszłością lidera Fianny…-a młodszym, bardziej zasługującym na miano zawadiaków, rzedły miny na widok kilku pierwszych imion na liście gildii…Nelya domyślała się, że Qerto musiał kojarzyć każdy, kto kiedyś pomylił imię kociego wojownika, natomiast Demmo był znany wszędzie, jako „ten lalkarz co przyszedł tu, skopał tego, rozbił gang ten i ten, uratował skórę temu i temu, po czym poszedł się napić/zjeść coś i pogadać o swoim/czyimś najnowszym music scrollu”. Co do Zetsu… Nelya zaśmiała się cicho. Łucznik był niemożliwy do uchwycenia, ale jeśli ktoś zamierzał coś przeskrobać, mógł być pewny, że chłopak pojawi się, by chwycić go za rękę, po czym cicho i skutecznie odstawić pod opiekę innych Paladynów, następnie równie cicho zniknąć-jak błysk światła, którego też był Rycerzem. W Uladh stawał się niemal legendą, a z tego, co mówili rekruci na Paladynów, niemal każdy w ich szeregach wiedział, albo chociaż wyczuwał, ze Zetsu ma znacznie większy związek z Morrighan niż inni…
Mimo to, dziewczynka postanowiła jeszcze bardziej zaostrzyć swoje środki ostrożności i niemal przestała przywoływać Churę, a także jeszcze intensywniej zaczęła szukać sposobu na przekazanie ostrzeżenia Alchenmiczce. Nie miała pojęcia, że okazje zamierzały stworzyć jej same Sukkuby…
Nelya gwizdnęła na pegaza, który posłusznie przygalopował znad truchła kolejnego misia. Lecząc go, Nelya zastanawiała się nad tym co powiedział jej Price, kiedy wróciła od Craiga skrajnie poddenerwowana:
-Za bardzo przejmujesz się tym co wokół ciebie mówią ludzie. Spróbuj czasem się trochę odprężyć i zignorować ich słowa.
Kończąc leczenie, Nelya parsknęła-była kucharzem, niby jak miała ignorować czyjeś uwagi, skoro połową jej pracy było słuchanie klientów, mające na celu poprawę własnych umiejętności…? Mimo wszystko… może rzeczywiście wtedy zareagowała zbyt gwałtownie. Craig był już zbyt przekonany o świętości Rycerzy i przewodzącej im Esras, by zauważyć, że ideały pierwszych Paladynów schodzą na dalszy plan. Uśmiechnęła się pod nosem, wsiadając na pegaza-powinna znów porozmawiać z Price’em. Była w końcu szczęściarą-większość Milletian nie potrafiła trafić na Price’a w tym samym miejscu chociaż dwa razy pod rząd… a jej udało się to trzy razy. Parsknęła na wspomnienie własnego osłupienia, gdy bez większych nadziei zbliżała się do miejsca ich ostatniego spotkania i zauważyła szare włosy handlarza- dokładnie w tym samym miejscu, w którym się rozstali. Co prawda minęło kilka dni i nie liczyła ponownie na takie szczęście…
A powinna. Price siedział na jednym z głazów wewnątrz ruin, w których się rozstali, gdy wyruszała szukać sposobu na zdobycie swojej zbroi i Nelya potrafiła jedynie siedzieć na koniu(to znaczy pegazie) i gapić się na niego jak na jakiś cud świata. W końcu zniecierpliwiony Nirwanai delikatnym bryknięciem przypomniał jej po co tu przyjechali.
Price zdawał się nawet bardziej przekonany o realności tego, co spotkało ja w ciągu tych ostatnich dni nawet bardziej niż ona sama. Kiedy wręczył jej niewielką książkę i oznajmił co to jest, Nelya bez wahania zgodziła się pomóc w zerwaniu zaklęcia jakie miała ponoć rzucić na listy Esras. Z jakiegoś powodu dziewczyna czuła awersję do najwyższej kapłanki porównywalna do tej, jaką odczuwała na wspomnienie Sukkubów. Galopując w stronę Dunbarton i Tir zastanawiała się nad tym, co oczywiście sprawiło, że mrok zastał ją na przełęczy prowadzącej do wzgórz Gairech. Nelya zdecydowała się zrezygnować z pierwotnego planu dotarcia do miasta, albo chociaż moongate’a i rozpaliła ognisko w pobliskich ruinach-W przeciwieństwie do innych ludzi, Sen Mag nocą nie wzbudzał w niej strachu, tylko dojmujący smutek i pewną nostalgię, której przyczyny nie mogła dociec. Po odwołaniu pegaza i uważnym przestudiowaniu okolicy, w końcu zdecydowała, że jest bezpiecznie i postanowiła przywołać obie fretki. Jak zawsze Thrura, nie zauważywszy zagrożenia przy swojej pani, położyła się spokojnie przy ognisku; natomiast Chura, przez ograniczone przyzywanie mocno niewybiegana -lekko mówiąc- zaczęła odstawiać tradycyjny cyrk, związany z podskokami, bieganiem i turlaniem się, a także byciem wszędzie i nigdzie jednocześnie.
-Nie oddalaj się za bardzo!-krzyknęła za nią Nelya, gdy fretka z radosnym piskiem wciągnęła siostrę na krawędź krateru i zrzuciła równocześnie ją i siebie do środka wgniecenia. O ile Thrura wyglądała na zrezygnowaną, o tyle Chura była co najmniej ukontentowana zabawą, staczając się raz po raz do środka dziury. Nelya parsknęła śmiechem i ukryła się za załomem ruin, w których rozpaliła ognisko. Kamienie zdążyły oddać część ciepła nagromadzonego w ciągu dość słonecznego dnia ale ogień utrzymywał je w przyjemnej temperaturze tak, że Nelya nawet przez chwilę rozważała zdjęcie rękawów zbroi. W końcu zrezygnowała, wyciągnęła z plecaka opieczętowaną książkę i przez chwilę wpatrywała się w okładkę z zadowoleniem.
„Robienie Pasty” otrzymała dzięki uczestnictwu w konkursie kucharskim i mimo, że nie udało jej się zdobyć znaczącego miejsca, poznała innych kucharzy i otrzymała wiele wiadomości-zarówno pozytywnych komentarzy, jak i pomocnych uwag. Niby kolejny argument przeciwko Price’owemu ignorowaniu… a jednak nie- jeden ze starszych kucharzy opowiadał, jak w konkursie kilka edycji wstecz brał udział pewien człowiek. Nie miał zbyt dobrych umiejętności kucharskich, ale gdy sędziowie odwracali wzrok, krytykował każdego rywala, a język miał naprawdę cięty. Zepsuł najbliższym uczestnikom dania, tym samym zawyżając swoje umiejętności. I choć nie wygrał-nie wszyscy byli podatni na jego słowa-a Gordon, po usłyszeniu o całej sprawie od zwycięzcy wyklął go ze społeczności kucharzy i zakazał ponownego przystępowania, pozostał po nim gorzki posmak. Mianowicie, wielu początkujących kucharzy po tym incydencie na zawsze porzuciło garnki…
Nelya w zamyśleniu złamała pieczęć na książce. Zastanawiała się, czy byłaby zdolna wytrzymać zjadliwą krytykę rywala, czy też znalazłaby się w tej grupie zrezygnowanych?
Parsknęła z niedowierzaniem-jaj stadko zagryzłoby ją na śmierć, gdyby spróbowała, i robiłyby to w dobrej wierze…Otworzyła książkę na spisie treści i zaczęła go przeglądać-początkowo z zaciekawieniem, później zaskoczeniem, na końcu niedowierzaniem. W końcu nie wytrzymała:
-No bez takich…”Jak ugotować makaron”? ”Mieszanie”?! Czy ja wyglądam na umysłowo chorą?
Zamiast odpowiedzi usłyszała pisk. Nelya uniosła głowę, równocześnie zastanawiając się, co też jej fretka znowu wyprawia…
Okazało się, że nie wyprawia, tylko wyprawiała- Chura wspięła się na jedno z rzadkich, karłowatych drzewek rosnących na Sen, ale zapomniała, że, tak jak koty, nie potrafi schodzić w dół. Niestety, bardziej pomysłowe od felinowatych zwierzątko zdecydowało skrócić sobie trasę w dół skokiem, co poskutkowało zaplątaniem się w niższe gałęzie. Nelya westchnęła z irytacją i wyjęła nóż-sytuacje taki jak te były powodem, dla którego wciąż go nosiła, choć już prawie w ogóle nie używała go do gotowania.
„Będę go musiała potem wypalić. Znowu”
___
Boże, ile ja tego napisałam? Byłam pewna, że po publikowaniu przez tydzień po jednym poście, idealnie zrobię miejsce dla nowych historii na które mam pomysł, ale nie, jeszcze pięć postów, a walentynki tuż tuż... i special też^^
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz