niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 9:Rycerze, cz.1 Ciemność



-Macha?...Morgant! Ruairi…NIE!-Nelya poderwała się z posłania na którym leżała, ale natychmiast straciła równowagę-to… niemożliwe…!
Jakieś ręce podtrzymały ją i łagodnie położyły z powrotem na posłaniu, i Nelya usłyszała ciepły głos:
-Spokojnie, dziewczyno…nic się nie dzieje…jeszcze.-poczekała kilka sekund aż świetliste plamki zrezygnują ze swojego spektaklu i pozwolą jej znów widzieć, zanim otworzyła oczy.
-J-James?-wychrypiała, patrząc w oszołomieniu na kapłana. Ten z uśmiechem kiwnął głową, zanim pomógł Nelyi wypić dziwnie wyglądającą herbatę. Dziewczyna usiadła.- co się stało…przecież ja…
-Spokojnie. Byłaś pod wpływem drugiego świata, oszołomienie jest naturalną reakcją. Co pamiętasz?
Nelya zacisnęła powieki i zakryła oczy, próbując uporządkować fragmenty wspomnień krążące w jej głowie jak rój uciążliwych wispów.
-Pamiętam…walkę z Tabhartasem…zranił Redire’a…potem światło i poczucie mocy o wiele większej, niż miałam kiedykolwiek…
James kiwnął głową z ciepłym uśmiechem:
-Zgadza się. Twoje uczucia i pragnienia w końcu wywołały rezonans z mocą Światła, pozwalając ci przywdziać zbroję Rycerza Światła.
Rycerz Światła… to wyrażenie wywołało u niej poczucie, że po obudzeniu straciła z oczu coś ważnego…bardzo ważnego…jednak kapłan łagodnie przywołał ją do rzeczywistości.
-Co było dalej?
- Esras…walczyłyśmy ze sobą…a potem pojawił się Ruairi…ona powiedziała, że Rian…że ja zabiłam Lorda…-głos dziewczyny się załamał, gdy zwinęła się w kłębek pod wpływem przerażających wspomnień, ale kapłan nie pozwolił jej tak pozostać.
-Nelya.-kiedy dziewczyna nie zareagowała, łagodnie chwycił ja za ramiona.-Nelyo, spójrz na mnie.-delikatnie uniósł twarz Milletianki, której oczy lśniły łzami przerażenia i poczuciem winy- To nie byłaś ty. Redire powiedział ci wtedy to samo, prawda? Przypomnij sobie!
Na minimalne kiwniecie dziewczyny, kontynuował:
-Po tym jak wydostaliście się - ledwo żywi, warto dodać – z podziemi, Paladyni przyprowadzili cię tutaj, gdyż Redire w tamtym czasie zdążył już zniknąć. Ja doradziłem ci, byś na czas trwania śledztwa unikała Emain Machy, ale wtedy dostałaś jednego z ataków.-pokręcił głową- nieźle mnie wtedy wystraszyłaś, wiesz?
Nelya poczuła, jak się rumieni.
-Przepraszam-zdołała wymamrotać, ale mnich tylko pokręcił głową.
-To pomogło odsunąć zarzuty zdrady stanu od ciebie – Agnes poświadczyła, że nie jesteś w stanie walczyć jak normalny wojownik. Mieliśmy też wtedy mały…incydent z pewnym pegazem.
Dziewczyna jęknęła z przerażeniem:
-Tylko nie to!
-Dokładnie to. Na szczęście w pobliżu znajdowały się pewna elfka i gigantka, które pomogły go poskromić. Swoją drogą ciekawa rzecz, biorąc pod uwagę jak bardzo niechętnie te rasy współpracują…nie spodziewałem się, ze dożyję momentu w którym spotkam zaprzyjaźnionego elfa i giganta…-Nelya uśmiechnęła się z niekłamaną ulgą. Laika i Kyojinko były jak dotąd jedynymi osobami, których Nirwanai słuchał prócz niej.
-To raczej przyjaźń od pierwszego ciosu.-przyznała, a kiedy kapłan spojrzał na nią z zaskoczeniem, wyjaśniła- Kiedy pierwszy raz się spotkały, próbowały się pozabijać nawzajem. Nie udało się tylko dlatego, że miały mniej więcej równe zdolności i skończyły w stanie, w którym żadna nie mogła się ruszyć, żeby wykończyć drugą. Kiedy do nich trafiłam, wymusiłam na nich obietnicę, że się nie pozabijają, kiedy tylko je wyleczę.
-Zgodziły się?
-Owszem. Chociaż, kiedy je spotkałam po raz drugi, były w tym samym stanie. Ale mówiłeś o tym, co stało się po moim…urgh…
-Aaa… fakt. No więc Agnes zadecydowała, że potrzebujesz lżejszego powietrza i powierzyła cię Dylis…
-Miałeś z tym coś wspólnego- stwierdziła Nelya, kiedy mnich w zakłopotaniu podrapał się po brodzie.
-Rada postanowiła, że lepiej będzie, jeśli do czasu przycichnięcia sprawy pozostaniesz poza Emain Machą- oględnie stwierdził James, po czym kontynuował-dlatego zostawiliśmy cię tam na parę miesięcy, co okazało się dobrym zagraniem… byłaś równocześnie pod ręką i poza zasięgiem sędziów…
-Czy kapłani powinni używać takich zwrotów?-zaczepnie zapytała Nelya, niezbyt pogodzona z myślą o byciu przedmiotem rozmów, odbywających się za jej plecami. James zmierzył ją wzrokiem, zanim odparł z udawaną -a może i nie, tym razem Nelya nie potrafiła powiedzieć- powagą:
-Jest to dozwolone w sprawach wyższej wagi.- za chwilę jednak uśmiechnął się, niszcząc atmosferę- wyobraź sobie ich miny, kiedy Agnes opisywała, na czym polega twoja choroba…
Nelya z trudem powstrzymała wybuch śmiechu; Kiedyś sama zapytała młodą uzdrowicielkę o podejrzenia odnośnie jej paraliżu…po otrzymaniu nazwy, na której wymówienie potrzeba było dwóch oddechów i zdolności do związania języka w supeł, usłyszała dwugodzinny wykład, który mogła streścić tylko tak: „Jesteś poważnie chora, ale do końca nie wiemy dlaczego, choć jest kilka teorii. Pożyj jeszcze trochę to zobaczymy, co się da zrobić.” Po tym przeżyciu zaczęła na poważnie interesować się zielarstwem i pierwszą pomocą-wszystko byleby znów nie usłyszeć tego wszystkiego…
James przez chwilę obserwował rozbawioną Milletiankę, zanim z westchnieniem kontynuował opowiadanie:
-Sprawa rzeczywiście już przycichła, kiedy nagle pojawiłaś się w Bangor i zażądałaś specjalnego Pass’a, twierdząc, że to dla ciebie cos bardzo ważnego. Po tym, Kristell wyczuła, że dzieje się z tobą coś złego w Równoległym świecie i zaalarmowała mnie. W tamtym czasie zdołałaś wrócić do Erinnu, ale straciłaś przytomność na Sen Mag Plains po tym, jak spadłaś z, cytuję, „ogromnego, mrocznego konia, pędzącego niczym kometa i rżącego z przerażenia”. To sprawozdanie naocznego świadka.- dodał, widząc zdumienie dziewczyny. Nelya potarła twarz.
-Czy może to zostać miedzy nami? Przynajmniej na razie?
-Znowu przygarnęłaś coś, co powinno zostać w podziemiach?- westchnął z rezygnacją kapłan i Nelyi prawie udało się poderwać z oburzenia. Prawie.
-Yamicha i Chura takie nie są! –krzyknęła, a przynajmniej głośniej powiedziała, gdy kapłan ponownie podtrzymał ją i usadził na posłaniu- to kochane dzieciaki, może trochę zbyt energiczne, ale…
-Nelya. Wiem o tym, przechodzimy tę rozmowę setny raz. Poza tym nie mam nic przeciwko twojemu stadku, dopóki Kristell i Endelyon obie się za nimi wstawiają. Te kobiety wbrew pozorom mają bardzo trzeźwy osąd…
„Jak na Sukkuba przemienionego w człowieka i człowieka, który żyje w domu wariatów nazywanym wioską dla początkujących.” Pomyślała Nelya, ale musiała się zgodzić z Jamesem-obydwie kapłanki gorąco popierały Nelyę i jej kolejne „adopcje”, sądząc, że to, co robi chora Milletianka może w końcu  pogodzić obie rasy.
-Yamicha to Black Flamemare, ale zanim zaczniesz mnie zarzucać wyrzutami za przygarnięcie, cytuję ciebie ’straszliwego potwora, skrywającego swoje zamiary za słodką mordką’ , wiedz, że to Nirwanai ją przyprowadził. I, jeśli mam być szczera, jak dotąd to właśnie on i Yamicha dogadują się najlepiej. Niemniej…kto mnie przywiózł tutaj?
-Kristell. Musiała załatwić parę spraw w Emain Macha, a ponoć gdy na chwilę odzyskałaś przytomność poprosiłaś ją o przywiezienie tutaj.
Nelya kiwnęła głową, zastanawiając się jak sformułować kolejne pytanie. Kristell wiedziała o jej prawdziwym udziale  w sprawie z Emain Machy, a mimo  to zgodziła się ją tu przywieźć… musiało się stać coś jeszcze.
-Ja…-zaczęła cicho- Ja... jest coś jeszcze, prawda? Coś o czym prawdopodobnie bredziłam przez sen…ugh -potarła skronie z irytacją- to było coś naprawdę niezwykłego… a teraz nie mogę sobie przypomnieć.
Kątem oka zauważyła jak James przybiera poważny, zamyślony wyraz twarzy.
-To prawda…Kristell też wydawała się czymś zaaferowana.-przez chwilę milczał, zanim pstryknął palcami -Mam! Myslałem, że to tylko twoje majaki, ale mruczałaś coś przez sen o przeciwnikach Rycerzy Światła, czyli Mrocznych Rycerzach.- wyglądał na zaskoczonego, gdy Nelya nagle zwinęła się z jękiem, ściskając swoja głowę.-Nelya?
-Jak… mogłam…o tym…zapomnieć!- wydyszała dziewczyna, gdy gwałtowny napływ wspomnień nieco osłabł, odsłaniając to szczególnie cenne dla Milletianki.

Siedziały na polach Tir. No, Alchemiczka siedziała; Nelya zagniatała kolejne składniki na składam\nym stoliku obok niej. Nokomiis miała chwilę wolnego od rozkazów z dowództwa, którą wykorzystała na wspólny raft z Zetsu, a teraz używała go do rozmowy z kucharką.
- Zetowi nie podoba się kolejny z moich ubiorów. Mam wrażenie, że podobają mu się tylko moje mundury. –skarżyła się właśnie i Nelya nie mogła powstrzymać uśmiechu, wypływającego na jej twarz. Problemy Alchemiczki wreszcie brzmiały swojsko i zwyczajnie, a nie jak sprawy, które mogą mieć wpływ na cały Erinn. Nelya pogrążyła się w rozmyślaniach tego typu tak głęboko, że następne pytanie zaskoczyło ją:
-Wiesz, Nel…lubisz mojego  brata?
-Yhym.- odparła z uśmiechem i praktycznie bez namysłu, dolewając wody do zagniatanej masy. Dopiero po chwili dotarło do niej, co mogła mieć na myśli Alchemiczka zadająca pytanie…i jak się wkrótce okazało, miała rację. Nelya zastanawiała się, dlaczego to właśnie ona jest, zdaniem Alchemiczki, najodpowiedniejszą osoba do’ ustatkowania’ Zetsu- w końcu była też tą, która uświadomiła Noki, że wie o jej tajemnicy. Jej myśli chyba wpłynęły na rozmowę, bo Alchemiczka nagle zaczęła się zacinać, jakby krępowało ją okazywanie własnych problemów. W końcu Nelya nie wytrzymała:
-Nie przejmuj się. Ty, Zet-san, jak i cała Fianna jesteście mi bardzo drodzy. Jeśli mam taką siłę, zrobię wszystko, żeby wam pomóc.-Nokomiis nieco się rozluźniła. Może jej problemy nie były tak swojskie, jak się Nelyi wydawało.
-Dziękuję, Nel.
-Nie ma za co Nelya-uśmiechnęła się, równocześnie obserwując uważnie Alchemika- od czego są przyjaciele?
- Masz rację.- mimo wszystko, Nokomiis zdawała się wciąż czymś martwić i Nelyi nie udało się powstrzymać własnego szeptu:
-Mam nadzieję, że zaczniesz ufać  ludziom i w końcu przestaniesz się bać…ty i twój brat.
-Ale ja ci ufam… na  tyle na ile mogę, nigdy nie chciałam, żebyś odczuła to inaczej…
„Ups .Zapomniałam o tym genialnym słuchu” pomyślała Nelya, uśmiechając się lekko i odpowiadając na pośpieszne zapewnienia Alchemika:
-Rozumiem…Wiec poczekam, aż będziesz mogła zaufać nam-swoim towarzyszom-całkowicie. – „Choć chyba nie jestem najlepszą osobą do mówienia ci tego”- Tylko nie zmuszaj się przez to do jakichś głupstw. Idź drogą, której nie będziesz żałować.
Nokomiis wyglądała na autentycznie zaskoczoną-a Nelya czuła się podobnie. „Skąd mi się biorą te maksymy?”. Jednak następne zdanie rudowłosej uświadomiło jej, ż każda z nich myślała o czymś zupełnie innym
-Ty wiesz, Nel…-Nokomiis pokręciła głową spoglądając w niebo- łudziłam się, że mogę ciebie zwieść ale ty i tak wiesz…
- Ech?- Nelya zamrugała zaskoczona, dopiero po chwili rozumiejąc o czym mówi jej rozmówczyni.- Widzisz…jestem obserwatorem, a tacy widzą więcej niż inni.
-Co wiesz, Nel?- Nelya przez chwilę się wahała. Co powiedzieć? Jak powiedzieć. W końcu zaczęła:
- Istnieje prawdopodobieństwo, że tylko ja to widzę-i tak pozostanie, jeśli tego chcesz.-wzięła głęboki oddech, na chwilę odkładając narzędzia na bok. Ciąg dalszy tej rozmowy był zbyt ważny- Twoja aura, mówiłam ci, że jest podobna do tej Chury?
Nokomiis kiwnęła głową, ale nie powiedziała ani słowa. Nelya, niepewna reakcji, kontynuowała:
-Teraz, jako Paladyn wyczuwam jeszcze więcej… ale jest uśpione, jak agresja Yamichy… -zastanowiła się nad swoim sformuowaniem-wybacz to porównanie, to moja Black Flamemare. Niemniej, jest jednym z najradośniejszych i  najmniej agresywnych istot jakie znam…- „dopóki nie chodzi o jedzenie, ale tego raczej nie powiem”. Patrząc wprost na Alchemiczkę, natychmiast zauważyła, że źrenice rudowłosej rozszerzają się z zaskoczeniem. „Jeny .Oczy to naprawdę okna duszy …” Było oczywiste, że takiego wyznania Alchemik się nie spodziewał. Nelya kontynuowała, mając nadzieję, że nieco uspokoi rozmówczynię.
-Nie wiem, co to jest, ale, przynajmniej na razie, nie stanowi zagrożenia-jesteś zrównoważona i spokojna i to blokuje tę… tą… to coś przed atakiem. Poza tym od ostatniej naszej rozmowy wpływ tego czegoś zmalał…może po tym jak pogodziłaś się z bratem?
-Jeśli kiedykolwiek poczujesz, że ta, jak ja nazywasz agresja…jeśli poczujesz, że jej nie kontroluję, nie zbliżaj się do mnie, dobrze?- „Hm… wiec to nie zadziałało. Noki-san wygląda, jakby była jeszcze bardziej zmartwiona…zaraz, co?! Jak to nie zbliżać się?! Ach…” Nelya w końcu zauważyła, że przeszła z tematów osobistych na bardziej osobiste. „No brawo dla ciebie…”
- Przepraszam, nie chciałam wtykać nosa w nie swoje sprawy…chociaż wiem jak to dziwnie brzmi po tym co mówiłam…-kucharka zawahała się-ale nie wiem, czy będziesz w stanie sama to opanować.
Nelya czekała na reakcję Nokomiis- ale Alchemik wydawał się bardziej zamyślony niż zdenerwowany. W końcu odezwała się cichym głosem nabrzmiałym od emocji, których Nelya nie potrafiła nazwać:
-W porządku, mów i pytaj. Nie chcę, żeby niewiedza…pytaj.
„Troska i niepokój, a także…strach?” Nelya zastanowiła się, zanim zapytała:
-To zdaje się czerpać moc z negatywnych emocji…Czym TO właściwie jest?
Noki zamyśliła się, po czym odparła:
-tak… to Mroczna Siła, jako Paladyn możesz ją wyczuć. Jakiś czas temu opanowała mnie Mroczna Moc- uśmiechnęła się drwiąco i przez ułamek sekundy rzeczywiście przypominała sukkuba- sama się jej oddalam… Popełniłam błąd. Ale, przynajmniej na razie, uczę się z nią żyć.
Nelya poczuła się jakby otrzymała cios obuchem; to dlatego sprawa Rycerzy Mroku jest dla niej tak ważna… Ale co było potem?
-To chyba…To jest-„szlag, żebym chociaż mogła wykrztusić cos logicznego!”Nelya wzięła głęboki oddech i zaczęła jeszcze raz:
-To chyba rzeczywiście coś, czego się spodziewałam, jednak w głębi miałam nadzieję ze to nieprawda…-już ciszej i jakby do siebie dodała-nienawidzę mieć racji.
Bała się. Nelya bała się tego, co było wewnątrz Alchemiczki, a co zdawało się złośliwie pulsować w jej kierunku. Nokomiis uważnie ją obserwowała i Nelya stwierdziła, że nie mam możliwości, by Alchemiczka nie wyczytała jej uczuć z rozszerzonych  oczu, tak jak ona zrobiła to poprzednio z nią.
-M-mogę zadać pytanie z nieco innej beczki?
„Co to niby miało być?!” Nelya wrzeszczała na siebie w myślach. Noki uśmiechnęła się, choć pod tym uśmiechem czaił się smutek:
-Jasne, pytaj.
”Uspokój się idiotko… to jest  Nokomiis, TA Nokomiis, której cannony ratowały ci skórę, kiedy jeszcze nie byłaś Rycerzem Światła…” skarciła się w myślach Nelya i zapytała, tym razem przezwyciężając jąkanie:
- Pomijając Rycerza Mroku… miałam rację odnośnie twojej… eee…nie tak… odnośnie twojego pochodzenia? –„No brawo, jedno sformułowanie lepsze od drugiego, pogratuluj sobie, głupku.” pomyślała sarkastycznie. Tymczasem Nokomiis zadrżały ręce-Nelya czuła, że rudowłosa toczy ze sobą wewnętrzna walke. W końcu kiwnęła głową, nie patrząc na Nelyę.
-Nelya? Hej, Nelya? Słuchasz ty mnie?-ze wspomnienia wyrwał ją kłos kleryka. Uśmiechnęła się niepewnie do Jamesa.
-Umm… niezupełnie. Przypomniałam sobie kilka dziwnych rzeczy i chyba musze je jeszcze przemyśleć.-Wstała i tym razem nie zakręciło jej się w głowie-wybacz kłopot. Już wszystko ze mną w porządku. Tak, na wszelki wypadek odwiedzę Agnes, obiecuję-dodała, kiedy kapłan otworzył usta. James westchnął i pokręcił głową.
-Jesteś niemożliwa.
-Geee, dzięki, James. A mówiłam kiedyś coś innego?-odparła ze śmiechem. Musiała uśpić niepokój kleryka, albo nigdy się stąd nie wydostanie.-Pamiętam już, co miałam do załatwienia w Emain, wiec chyba już pójdę. Przed wyjazdem jeszcze tu wpadnę…
-Nie ma tak łatwo.-przerwał jej James.- Dam ci dokładnie trzy godziny. Po tym czasie masz tu wrócić; poczekasz na Kristell i z nią wrócisz do Dunbarton. Tam oddamy cię w ręce Manusa, który cię przebada i dopiero wtedy  będziesz mogła iść własną drogą. I żadnych ale!-dopowiedział.
-Ale James…
-Jeśli będzie trzeba, namówię do współpracy lidera twojej Gildii. Nie chcesz mu dodawać pracy, czyż nie?- powiedział słodko kleryk i Nelya stwierdziła, że bardziej nadawałby się na dyplomatę- tylko ich nie potrafiła przegadać.
-Nie wygram z tobą, prawda?-westchnęła.
-Nie.
-Trzy godziny?
-I ani minuty więcej. - zapowiedział kleryk. Nelya kiwnęła głową zrezygnowana- znów poczuła się jak po odrodzeniu…
-To do zobaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz