czwartek, 12 lutego 2015
Rozdział 6: Odrodzenie (odmłodzenie?!) +Bonus
Nelya otworzyła oczy. Jak zawsze, biel Strumienia Dusz oślepiła ją. Przez chwilę zastanawiała się, jak Nao wytrzymuje to otoczenie, zanim usłyszała znajomy głos:
-Nelya! Minęło sporo czasu!
-Ciebie też dobrze widzieć, Nao-san.-pozdrowiła białowłosą, podchodząc do niej.
-Rozmawiałam z Duncanem. Więc chcesz porzucić swoje obecne ciało i odrodzić się w innym?
-Chyba tak.-„Choć jeśli to nie zadziała i tak jestem martwa na amen.”
-Wiesz o odradzaniu wszystko, co chciałaś? Pamiętaj, zawsze możesz mnie o coś zapytać, postaram się rozwiać twoje wątpliwości.-Nao uważnie obserwowała Milletiankę. Czarnowłosa zawahała się, po czym zapytała:
-Pamiętasz, co było powodem mojego poprzedniego odrodzenia? –Nao kiwnęła głową i dała jej znak, aby kontynuowała.-Wciąż mam przebłyski wspomnień z tamtego świata. Są nieco rzadsze, ale jednak.-Milletianka zamilkła. Tym razem jej przypadło obserwować swoją rozmówczynię, która głęboko się zamyśliła.
-Czy życie w Erinn jest dla ciebie satysfakcjonujące?-zapytała nagle Nao i Nelya niemal bez namysłu odparła:
-Jest cudowne.-„bo to prawda. Mam Churę, Thrurę i resztę, należę do gildii, która jest bardziej jak rodzina, niż stowarzyszenie i mam przyjaciół. Nie ma sensu mówić jej o sukubach, w końcu sama jakoś to załatwię…chyba”. Nao klasnęła w dłonie.
-W takim razie nie widzę problemu.
-Co?!
-Nie martw się tymi wspomnieniami. Powiedziałaś, że przebłyski są rzadsze po twoim ostatnim odrodzeniu. Myślę, że z każdym następnym odrodzeniem będą rzadsze, aż w końcu znikną całkowicie, wyparte przez wspomnienia z Erinnu. Czy jest coś jeszcze, co cię niepokoi?
Nelya, czując jak kąciki jej ust podnoszą się bez jej udziału, pokręciła głową.
-Możemy zaczynać.
~~~~~~~~~~~~
-Szefie? Jak się czujesz?-Nelya otworzyła oczy i zamrugała. Znajdowała się w pokoju uzdrowicielskim, na miękkim łóżku, koło którego stała jej pokojówka i Agnes, czytająca jakąś kartkę.
-Wszystko jest…większe.
-To ty jesteś teraz mniejsza. O jakieś 30 lat.-odezwała się uzdrowicielka, podnosząc w końcu wzrok znad liter.-Wszystko jest w porządku, pomijając to co nigdy nie jest w twoim przypadku. Wygląda na to, że mogę pogratulować ci udanego odrodzenia…Wstawaj powoli.
-Dziękuję, Agnes.-Nelya usiadła, stosując się do polecenia uzdrowicielki. Kręciło jej się w głowie.-Tak w ogóle zawsze się zastanawiałam, co może pójść nie tak przy odradzaniu?
-Zdziwiłabyś się jak wiele.-Agnes zdawała si ę zadowolona z pytania.-Milletianin nie Doppelganger, wiec jego mięśnie mogą osłabnąć od gwałtownej zmiany postury ciała; może dojść do osłabienia woli; amnezja powodująca zanik umiejętności; drobne uszczerbki fizyczne, jest tego mnóstwo. Oczywiście Nao za to nie odpowiada, wszystko to dzieje się już w Erinnie, więc to wynik działania ciała. Na szczęście-dodała, choć wyraz jej twarzy mówił coś wręcz przeciwnego- spaczenia zdarzają się dosyć rzadko, a przy szybkim zdiagnozowaniu, wszystkie są wyleczalne za pomocą odpowiednich kuracji.
Nelya kiwnęła głową i z ciekawością spojrzała na swoje nowe dłonie. Znów była w ciele dziesięciolatki.
-Dlatego zaleca się wizytę u uzdrowiciela zaraz po odrodzeniu…
-W twoim przypadku jest to niezbędne. Wszyscy uzdrowiciele na Uladh i Heulfryn w Irii mają obowiązek przyjąć i przebadać cię po informacji od Nao w trybie natychmiastowym.
Nelya ponownie kiwnęła głową. Agnes tego nie wiedziała, ale Atrata zapewniła jej podobną opiekę, niezależnie od frontu, który wybierze, jak sama zapowiedziała. Czarnowłosa podniosła się i złapawszy równowagę, powiedziała:
-Nie zabieram ci więcej czasu. Jeszcze raz dzięki za wszystko, Agnes.
Medyk kiwnął jej głową znad kolby z czerwoną substancją. Jak każdy w tym zawodzie, Agnes również nie marnowała czasu. Nelya cicho wyszła z domu Uzdrowicielki. Ponownie, oszołomił ją ogrom otoczenia, którego nie dostrzegała, gdy była w starszym ciele.
-W porządku, szefie?- Rinnevie podtrzymała ją, gdy dziesięciolatka zatoczyła się i troskliwym ruchem poprawiła spadający rękaw Tioza.
-Rin! Nie jestem dzieckiem! No, dobra w tej chwili jestem, ale nie…
-Dobrze już, dobrze, szefie- pokojówka zaczęła poprawiać włosy dziewczynki.
-Rin! Tak w ogóle to nie razi cię nazywanie 10latki „szefem”?
-Miałaś niewiele więcej, kiedy się poznałyśmy, szefie.
-Powinnam była spytać cię, co robiłaś u swojego poprzedniego pana.-westchnęła Nelya z irytacją
-Zajmowałam się jego dziećmi.-swobodnie odparła Rinnevie, ponownie wpinając pierzaste spinki w czarne włosy dziewczynki.-To co chcesz robić?
-Muszę upiec resztkę ryb i zająć się w końcu tym treningiem medytacji.
-Ale dzieci nie powinny bawić się ogniem…
-Jeszcze jedne uwaga odnośnie mojego wieku, a obiecuję, że…no…
-Zrozumiałam szefie-powiedziała poważnie Rinnevie w przedłużającej się ciszy.-chodziło mi o to, że jako…erm…niedorosła, możesz robić rzeczy, na które nie miałaś czasu, kiedy byłaś starsza.
-Jak na przykład Alchemia?-zapytała z ciekawością Nelya.
-Nie do końca o to mi chodziło…
-Wiem, wiem, Rin, przekomarzam się. Ale wiesz, ja naprawdę lubię gotować, a poza tym…-Rin nie dowiedziała się, co „poza tym”, gdyż ich rozmowę przerwało pohukiwanie sowy. Minęło kilka chwil, zanim dziewczynka rozpoznała gildyjnego ptaka i gwizdnęła w umówiony sposób. Wytresowany zwierzak posłusznie usiadł na ramieniu dziewczynki, która niemal upadła pod jego naciskiem.
-Ugh…ciężki…
-To ty jesteś mniejsza, szefie.- Rinnevie swobodnie odebrała ptaka, odwiązała wiadomość i wyrzuciła sowę z powrotem w powietrze. Nelya patrzyła na to spode łba.
-Coś mi się wydaje, że nie pokocham tego stwierdzenia.
-Z pewnością.-odparła Rin podając jej wiadomość, a następnie rozglądając się po ekwipunku w poszukiwaniu kawałka papieru. Jej szefowa wyznawała zasadę ”ktoś pofatygował się do ciebie napisać-ty pofatyguj się odpowiedzieć” przez co Rin zdecydowała się zawsze mieć przy sobie papier do pisania…
Tymczasem Nelya otworzyła wiadomość.
-Wydarzenie gildyjne…Noc Bardów? Brzmi ciekawie. Szkoda, że nie jestem bardem…
-Z tego co mówiłaś, szefie, wynika, że nie macie ich zbyt wielu, ale praktycznie każdy jest amatorem gry na jakimś instrumencie. Trochę jak ty na flecie…
-Nie nazwałabym tego grą, gdyby nie to, że rośliny to lubią.-skrzywiła się Nelya.
-Tak czy siak, nawet bardowie nie grają dla samych siebie, prawda? Znalazłam!-ostatnie słowo wykrzyknęła zwycięskim tonem, unosząc wysoko kawałek papieru.
-Świetnie! Teraz musimy tylko dojść do restauracji, bo nie mam przy sobie atramentu do pisania.
Kiedy dziewczynka ostudziła zwęglony patyk, pokojówka wręczyła jej papier, równocześnie pytając:
-Kiedy to jest?-Nelya spojrzała na datę zamieszczoną w wiadomości.
-Ogłoszenie nadano z dużym wyprzedzeniem, bo dopiero za rok, w Sen Mag, jeśli dobrze rozpoznałam miejsce.
-A czy wymagają odpowiedzi?-zapytała ze szczerym powątpiewaniem pokojówka, patrząc jak dziesięciolatka walczy na nowo z literami, próbując stawiać je w miarę równo i czytelnie.
-Dla mnie tak.-ucięła Nelya-przyślij mi, proszę, Torichiego.
-Nic nie mówię, ale dodajesz papierkowej roboty waszemu liderowi.-mruknęła pokojówka, a po chwili na jej miejscu pojawił się rudy ptaszek, obecnie tylko o połowę mniejszy od swojej pani. Z umiarkowaną ciekawością patrzył, jak Nelya mocuje się z przywiązaniem wiadomości i przechylił łebek gdy zaczęła mówić:
-Zanieś to do Lidera w Tarze. To odpowiedź na zaproszenie na Noc Bardów, gdzie pewnie będziesz mógł się popisać, więc postaraj się go nie zgubić.
Ptaszek zaćwierkał radośnie na wzmiankę o popisywaniu się, po czym- po ostatnim rozkazie- zaczął wyciągać wiadomość z marnego węzła dziesięciolatki. Kiedy dopiął swego, poprawił zwitek w dzióbku o policzek zdębiałej właścicielki i, ze świergotem stłumionym przez papier, ruszył w kierunku Tary.
-…Cholera.- Nelya dopiero po chwili odzyskała głos. Zaczynała poważnie wątpić, czy odrodzenie się było tak dobrym pomysłem…
Potrząsnęła głową i zaczęła szperać w plecaku w poszukiwaniu patelni do ryb. Była pewna, że teraz Rinnevie starałaby się nie dopuszczać jej do palnika, noży i w sumie wszystkiego co związane z kuchnią, a obecnie odczytywane przez pokojówkę jako niebezpieczne, więc zdecydowała się wykorzystać moment jej nieobecności.
Jednak zamiast na patelnię, trafiła w coś dużego i drewnianego. Po wyciągnięciu, okazało się marionetką – Pierrotem, obecnie dorównującego jej wielkością, ale strasznie zniszczonego. Po przeprawie z Sukubem w Rabbie unikała sklepu lalkarskiego w obawie przed kazaniem, jakie strzeli jej Huw na widok lalki. Teraz marionetka była tak zniszczona, że nie mogła już odwlekać wizyty w sklepie. Podreptała w tamtym kierunku, czując dziwną pustkę w sercu i szybko wilgotniejące oczy…
„Typowa reakcja dziesięciolatki na uszkodzenie ulubionej zabawki…” pomyślała z irytacją przecierając je rękawem zbroi.
-Witaj, Nelya.- Huw, podobnie jak inni rdzenni mieszkańcy Erinnu, nie okazał zdziwienia na widok swojej stałej klientki ,młodszej o jakieś 30 lat.
-Huw…-spróbowała powiedzieć Nelya, ale wyszło jej bardziej płaczliwe „Huwu~”. Wystawiła swoją zniszczona marionetkę przed siebie i obdarzyła chłopaka najbardziej proszącym spojrzeniem na jakie potrafiła się zdobyć.
Huw spojrzał na lalkę, otworzył usta, przygotowując tyradę i spojrzał w te proszące oczy. Z westchnieniem odebrał lalkę od dziewczynki.
-Yay! Dzienkujem~!-pisnęła Nelya kiedy kilka chwil później lalkarz, po uiszczeniu symbolicznej opłaty, oddał jej lalkę.
”Boże jakie to było dziecinne…” dorosła część Nelyi zakryła oczy, by nie patrzeć na kompromitację, jaką jej załatwiło dziesięcioletnie ciało. Huw podjął kolejną próbę wygłoszenia kazania, ale widząc dziewczynkę tańczącą po całym warsztacie z zabawko-bronią w sukience i czerwonej peruce, poprzestał na:
-Dbaj o nią. Jesteś w końcu wszystkim co ta lalka ma.
Nelya spróbowała powstrzymać potok słodyczy. Stanęła w miejscu i odpowiedziała:
-Dobziem~!- dorosły umysł zatkał usta dłonią, powstrzymując napływ dziecięcej słodyczy, a Dorosła świadomość Nelyi zaczęła uderzać raz po raz głową w wyimaginowaną ścianę.
”Obym jeszcze nie zaczęła ssać kciuka…Nawyki dziesięciolatki mogą być wnerwiające. Co za porażka…”
-Tu jesteś, szefie!-Rinnevie weszła do warsztatu, ale Nelya mogłaby przysiąc, że pokojówka dotarła tu biegiem.-Martwiłam się wiesz?
-Musiałam naprawić lalkę.-powiedziała Nelya pokazując wspomnianą broń z dziecięcą szczerością.
-Tak, tak…-powiedziała pokojówka tonem dorosłego, zwracającego się do dziecka („albo kogoś niespełna rozumu” pomyślała z irytacją dorosła część Nelyi) i biorąc dziewczynkę za rękę. Odwróciła się do lalkarza-Dzięki za naprawę, Huw. Nie sprawiała problemów?
Lalkarz w odpowiedzi wzruszył ramionami.
-Hej!- Zarówno świadomości młodszej jak i starszej Milletianki nie spodobała się rozmowa nad jej głową. W efekcie Nelya, jak to się wdzięcznie określa, zaliczyła focha. Rin nie wyglądała na przejętą zachowaniem dziewczynki i, po pożegnaniu z lalkarzem, wyszła z warsztatu, zabierając ze sobą dąsające się dziecko. Jak zapewne przewidziała pokojówka, Nelya wkrótce zapomniała o naburmuszeniu i z ciekawością zapytała:
-Dokąd idziemy?
-Do domu, oczywiście. Czarna i Biała nie mogą się doczekać spotkania z tobą.
-Przecież widziałyśmy się rano…-zdziwiła się Nelya
-Ale nie po odrodzeniu. Ciekawe, co one będą sądzić o twojej nowej postaci…
Fretki sądziły, że nowa postać ich pani świetnie nadaje się do przewracania, co udowodniły już na wejściu, skutecznie pozbawiając dziesięciolatkę tchu.
-Chura, zostaw! Thrura, to łaskocze!- Nelya bezskutecznie próbowała się pozbyć ciągających ją za rękawy i trącających ja pyszczkami żyjątek. Rinnevie uznała, że dziesięciolatka ma wystarczająco zajętą uwagę, po czym zabrała się za przygotowywanie posiłku dla swojej rodzinki. Po ostatnim odrodzeniu nie była w stanie zapewnić Nelyi choć odrobiny swobody i niefrasobliwości, jaka należy się każdemu dziecku, ale teraz, ze wsparciem całego stada, postanowiła, że dadzą Nelyi wakacje, jakich nie miała od przybycia do Erinnu. Pokojówka uśmiechnęła się złowieszczo:
-Krok pierwszy zakończony. Operacja „Powrót do Dzieciństwa” rozpoczęta.
-,-` ---> ^-^`
Nelya biegła przez Sen Mag Plains. Oczywiście, MUSIAŁA się spóźnić na wydarzenie gildyjne…Mimo alarmów i przypomnień, jakie sobie ustawiła, mimo przekabacenia Chury i Thrury (a właściwie zatkania ich pysków ogromną porcją zupy), żeby ją puściły z Nirwaną pod nieobecność Rinnevie, ba, mimo uproszenia własnej pokojówki i zgody tej ostatniej…MUSIAŁA wyruszyć dopiero godzinę przed czasem, zgubić się w wykopaliskach na Gairech(do teraz zastanawiała się jak tam trafiła), porozmawiać grzecznie z Fletą, żeby nie urazić starszej pani, i podrapać jej psa za uchem, nadziać się na kilka niedźwiedzi, i kolczastych krzaków, które po zbytnim zbliżeniu zmieniły się w jeszcze bardziej kolczastych bandytów. W trakcie, gdy ostatni z napastników lotem nurkowym, spowodowanym zapewne przez wykop Nirwany, trafił w krater( nieco go powiększając), Nelya zastanawiała się po co ją napadnięto, skoro niczego nie przewoziła, i tracąc kolejne cenne minuty. Oczywiście, MUSIAŁO się okazać, że na jej mapie Sen wciąż są trzy miejsca, w które MUSIAŁA pójść, żeby upewnić się, że się nie pomyliła i że na tym miejscu nikogo nie ma. Teraz przeklinała w myślach wszystko, co akurat skojarzyło jej się jako przeszkoda: jej krótkie nogi, Rinnevie i jej szatański plan udziecinnienia Nelyi, sukuby, dziecinną osobowość, którą stopniowo opanowywała po odrodzeniu, swoją sklerozę(gdyby nie zapomniała tego garnka i fletu, których szukała tuż przed wyjściem, byłaby w drodze pół godziny wcześniej), sukuby zmuszające ją do odrodzenia, nadopiekuńczość Rinnevie, sukuby …po chwili do wyliczanki dołączyła jej głupota, gdy uświadomiła sobie, że biegnie w sumie bez celu, ładu i składu. Zatrzymała się i spróbowała uspokoić oddech, równocześnie rozglądając się za łuną z ogniska, które –była pewna –ktoś z gildii rozpali. Po chwili, gdy jedynym dźwiękiem który słyszała, przestało być dudnienie w uszach, zaczęła nasłuchiwać. Niemal w tej samej chwili zobaczyła światło i usłyszała gwar dochodzący z tego samego kierunku. Spośród głosów ludzi przebijały się jeszcze inne…
„Lutnia. Mandolina. Harfa.” Rozpoznawała kolejne instrumenty w miarę zbliżania się do źródła ciepła. Wkrótce zza jakiejś ruiny wyłoniła się grupa, której tak poszukiwała…
Wokół ogniska stali i siedzieli członkowie jej gildii i…
-Yamakazu?- wspomniany chłopak pomachał swobodnie Nelyi przed odwróceniem się z powrotem do Demma i kontynuacją kłótni- jeśli Nelya usłyszała dobrze, chodziło o zwój z melodią, którą ten drugi bezwstydnie wygrywał. Dziewczynka poczuła jak uśmiecha się wbrew sobie-możliwe, że Yama tego nie pamiętał, ale Nelya wciąż miała w pamięci, jak niedługo po jej przybyciu do Erinnu do nieco zagubionej podróżniczki w Dunbarton podszedł chłopak ubrany w strój…czego? A tak, przebrany za Hamleta i zaczął rozmowę, jakby znali się od wieków. Pamiętała, jak po tym, jak pokazała mu swoją broń, chwycił się za głowę i niemal siłą zaciągnął ją do sklepu z bronią Fomorów i również prawie siłą kupił jej dwa gladiusy. Na jej stukrotne podziękowania stwierdził, że i tak nie ma co z tymi dukatami zrobić…
Zauważyła, że Zetsu dołączył do kłótni i odniosła wrażenie, że troje podróżników zna się o wiele lepiej, niż jej się wydawało. Rozejrzała się po reszcie piknikujących. Makoti była nieco wyższa, niż przy ich ostatnim spotkaniu, choć wrażenie mogło być spowodowane odrodzeniem. Elfka spała spokojnie w pobliżu ogniska. „Jak ona to robi w takim hałasie…” zastanowiła się Nelya, witając się równocześnie z Nokomiis, która zdawała się lecieć na to spotkanie prosto z kolejnej misji. Dziewczyna natychmiast zauważyła brak Varranta-Lider Fianny wyróżniał się aurą pewności siebie, doświadczenia… i ogniście czerwonymi włosami. Nelya westchnęła-prawdopodobnie to ona się spóźniła i Varrant musiał gdzieś wyjść, w końcu miał więcej spraw na głowie niż przeciętny członek Fianny.
Dyskusja panów podniosła się o ton wyżej, wraz z głośnością muzyki wygrywanej przez Demma i Nelya zdecydowała się zastosować taktykę stosowaną przy swoich koniach.
-Ktoś ma ochotę?-zapytała wystawiając świeżo przygotowane danie. Jak się spodziewała, dopiero przy następnej porcji kłócący się o zwój dołączyli do biesiadujących-ku jej zdziwieniu, Makoti wstała całkowicie przytomna i dołączyła do rozmowy prowadzonej podczas jej drzemki, jak gdyby słyszała całość-„Nie ma to jak elfie uszy…” pomyślała, podając herbatę. Demmo porzucił swój instrument-co Nelya zauważyła z ulgą- na rzecz łapacza snów używanego do przemian postaci-co dziewczynka zauważyła z niepokojem. Nie była pewna, co lalkarzowi strzeliło do głowy…
Przekonała się dość szybko, znalazłszy się nagle w środku ogromnych sztućców, kręcących się wokół niej.
-Mała kucharka-zaśmiał się Demmo i Nelya po namyśle uznała, że to miłe. Wciąż miała problem z rozróżnianiem swojego zachowania i dziecinnych odruchów, ale w tej chwili, pośród ludzi („i Fomorów” dodała w myślach), którym ufała nawet bardziej niż sobie, nie żałowała słów jakimi opisała swoje życie Nao. Oczywiście, będzie musiała kiedyś powiedzieć Alchemiczce o zagrożeniu, jakie szykowała dla niej i jej brata królowa sukubów…Ale nie dziś. Dzisiaj był dzień na zabawę…
”I jedzenie” pomyślała, wyciągając półmisek z pieczonymi ziemniakami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Huw…-spróbowała powiedzieć Nelya, ale wyszło jej bardziej płaczliwe „Huwu~”. Wystawiła swoją zniszczona marionetkę przed siebie i obdarzyła chłopaka najbardziej proszącym spojrzeniem na jakie potrafiła się zdobyć.
OdpowiedzUsuńHuw spojrzał na lalkę, otworzył usta, przygotowując tyradę i spojrzał w te proszące oczy. Z westchnieniem odebrał lalkę od dziewczynki. - Nel.. moze i dziecinne ale dziala.. sprawdzalam sama nie raz ;P