czwartek, 12 lutego 2015
Rozdział 5: Taniec Światła i Ciemności
Krzyki dziewczynki, ciosy Paladynów, wołanie Ruariego proszącego, by przestali… a pośród tego śmiech Sukubów…
-Rezygnujesz z treningu Rycerza Światła?-pytanie Craiga powtarzane setki razy przez damski głos, który nauczyła się nienawidzić, wejście Esras i lorda Riana o oczach pustych jak marionetki Demma…
Nelya obudziła się z krzykiem. Rozejrzała się po namiocie. Przez szpary w wejściu widziała szarzejące niebo i niknące gwiazdy. Wkrótce będzie świtać. Dziewczyna drżącymi rękami wyjęła z plecaka wisiorek w kształcie krzyża celtyckiego -prezent od Nao na jej ostatnie urodziny. Kristell nałożyła na niego specjalnie silne błogosławieństwo, które teraz odpędziło strach zaszczepiony we śnie przez Sukuba. Nelya przetarła zmęczone oczy i wstała. Nie było sensu wracać do koszmarów.
Odkąd zrezygnowała z treningu na Paladyna, praktycznie każdej nocy ponownie przeżywała wydarzenia, które doprowadziły do jej decyzji. Nelya w zamyśleniu potarła amulet, równocześnie ubierając się i spinając włosy(Nie wiem jak). To co zrobiła Esras było złe, tak bardzo złe…Nelya wiedziała, że chłopak, którego nazywali Doppelgangerem, nie był Fomorem. Mimo to druidka, która powinna mieć jeszcze lepsze rozeznanie w takich sprawach… nie dość, że kazała atakować, i to bezbronnego, to jeszcze wzięła zakładniczkę i zraniła ją, łamiąc wszelkie zasady przyzwoitości. A Rian tylko patrzył…
Nelya czuła, że musi zrezygnować, by nie zaatakować najwyższej doradczyni władcy w Emain Macha. Lecz od jej odejścia minęło już kilka dni, a ona wciąż i wciąż przeżywała te wydarzenia na nowo, za sprawą swoich nocnych gości, którzy nie omieszkiwali dodawać swoich jadowitych komentarzy odnośnie zachowania ludzi. Ku zdziwieniu Nelyi, wyrażały się źle również o Trionnie- dziewczynce, którą zraniła Esras.
Ponownie westchnęła i zabrała się za przygotowywanie śniadania dla siebie i swoich towarzyszy. Kończyła właśnie rozdzielać jedzenie do misek, gdy Rinnevie nadeszła trzymając w ręku jakiś list.
-Masz jedną, nową wiadomość, szefie.-powiedziała, a Nelyi przed oczami stanęło logo, którego nigdy nie widziała w Erinn. Potrząsnęła głową, wiedząc, że to wspomnienie powinno zostać w Strumieniu Dusz.
-Od kogo?
-Od jakiegoś Zetsa. -Nelya odebrała wiadomość. Ku jej szczeremu zdumieniu Rinnevie tylko nieznacznie przekręciła imię nadawcy. Zetsu napisał tylko jedno: „Jestem chętny, czekam przy Rabbie”.Nelya westchnęła i usiadła przy stole razem z pokojówką. Zwierzaki wyczuły napięcie i szybko opróżniły miski, chcąc dowiedzieć się, o co chodzi. Nelya zaczęła jeść i tłumaczyć:
-Słuchajcie. Nie mogłam już wytrzymać conocnych koszmarów, jakie szczególnie uczynne Sukuby postanowiły mi zagwarantować-wygląda na to, że dożywotnio.-Chura skuliła się i Thrura natychmiast stanęła koło siostry i potarła jej pyszczek. Nelya uśmiechnęła się ciepło na widok troskliwości białej fretki. Chwilę później spoważniała.-Uznałam, że nie będę czekać, aż Duncan umówi mnie z Nao i ponownie się odrodzę. Poprosiłam o pomoc na tablicy gildii i jak widać, dostałam odpowiedź.-machnęła ręką w stronę papieru, obecnie leżącego na stole.-Zetsu pomoże mi dojść do pokoju Czarnego Sukuba, ale ponieważ ten Fomor jest tchórzem, będę musiała się z nim rozprawić sama, bo inaczej gdzieś się ukryje. Choć, szczerze mówiąc-dodała po krótkim namyśle- gdybym była Fomorem, też bałabym się Zetsu. Prawdę mówiąc, to jego i praktycznie całej reszty Fianny. Dlaczego ja zadaję się z tak groźnymi ludźmi? A, no fakt, bo sama nie jestem niebezpieczna.-Rinnevie dyskretnie zakaszlała, przywołując swojego szefa do porządku.-Wracając do tematu: Kiedy wejdę do pokoju Sukuba, będę zdana na siebie, a nie wykluczam nastąpienia sekundowego paraliżu. Więc chciałam się zapytać czy mi po…
Reszta zdania utonęła w ogólnej wrzawie, jaką wywołały zwierzaki.
-Uznałabym to za tak, szefie.-stwierdziła Rinnevie. Nelya uśmiechnęła się pod nosem i wstała.
- W takim razie idę do Rabbie. Czekacie na przywołanie, jak zawsze.-powiedziała, równocześnie pakując szybko najpotrzebniejsze mikstury i kilka innych drobiazgów. Podeszła do wyjścia i odwróciła się.
-Dziękuję.-powiedziała miękko, zanim opuściła bezpieczne schronienie. Eweca schylała się ku zachodowi, a wraz z nią i moc moongate powoli opuszczała księżycowy odłamek ku dołowi. Nelya biegiem przekroczyła granice budowli by wybiec już z tej koło Dunbarton. Skierowała swoje kroki do Rabbie i z bijącym sercem weszła do sali z altarem. Spod ściany podniósł się chłopak, może trzynastoletni, i Nelya musiała surowo sobie przypomnieć z kim ma do czynienia. Nawet w ciele dziecka, Zetsu był jednym z najlepszych strzelców jakich znała-no i miał na tyle siły by zostać przyjętym w poczet Paladynów. Po kilku tradycyjnych powitaniach chłopak zapytał nieco znudzonym głosem:
-Jesteś gotowa?
Nelya już miała kiwnąć głową, gdy usłyszała szybko zbliżający się tętent kopyt. Do pokoju w pełnym biegu wpadł ognisty koń i-z niewielkim poślizgiem-zatrzymał się przed Zetsu i Nelyą.
-Jak mogliście sobie iść tak beze mnie?-powiedział jego jeździec i czarnowłosa uśmiechnęła się wbrew sobie. Nokomiis zeskoczyła ze swojego wierzchowca i odwołała go, podczas gdy jej brat wzruszył ramionami i odparł:
-To tylko zwykły Rabbie.
„Zwykły Rabbie?! Ciekawe, że jeszcze ani razu nie udało mi się go przejść.” Noki prychnęła, ale Nelya nie zauważyła bariery pomiędzy rodzeństwem. ”Widocznie wszystko sobie już wyjaśnili”. Chciała pogratulować im pogodzenia się, ale uznała to za wtykanie nosa nie tam gdzie trzeba, poza tym…
„Nokomiis nie powinna tu być.” Co, jeśli Sukuby ją wyczują i zaatakują? Ryzykowała już wystarczająco, prosząc o pomoc Zeta. Pogrążona w myślach, nie zauważyła pytających spojrzeń towarzyszy. W końcu Zetsu zapytał:
-Drużyna?-Nelya odsunęła od siebie wątpliwości, przeklinając swoje niedopatrzenie i pospiesznie je naprawiając. W końcu, zmówiwszy w myślach krótką modlitwę, opuściła na ołtarz zniszczone zioło. Chwilę później cała trójka znalazła się w labiryncie korytarzy i pomieszczeń. Zanim Nelya zdołała się zawahać, jej towarzysze zbiegli na dół i dziewczynie nie pozostawało nic innego, jak podążyć za nimi.
Pierwszy pokój zajęty był przez mimiki i Nelya niemal z ulgą wezwała marionetkę. Podłączając ja do kontrolera, kątem oka zauważyła niespokojne drgnięcie najbliższej skrzyni. Uśmiechnęła się pod nosem i zakręciwszy pierrotem, uderzyła w niemal wszystkie Fomory za jednym zamachem.
-Lalkarstwo?-Zapytała z zaskoczeniem Alchemiczka i Nelya uświadomiła sobie, że to pierwszy raz, kiedy są razem w drużynie. Zetsu uśmiechnął się pod nosem, wykurzając pozostałe mimiki i otwierając skrzynię.
-Czyżby wpływ Demmo?-Nelya wzruszyła ramionami, nieco zakłopotana.
-Może trochę.
Kolejne pokoje nie były już takie łatwe…a raczej nie byłyby, gdyby Nelya zeszła do nich sama. Teraz, w momencie, w którym pojawiały się szkielety, witał je rój strzał i grad pocisków alchemicznych, tak, że Fomory nie miały nawet jak wyprowadzić ataku na trójkę przybyszów. Nelya, bezpieczna za plecami towarzyszy, mogła jedynie stać i obserwować ich wyczyny, oraz regularnie przypominać sobie o zamykaniu co i rusz rozdziawianych ust. W końcu, przy zejściu na kolejny poziom, zdołała wydukać:
-Czuję się niepotrzebna.
Pozostała dwójka spojrzała na nią, jakby dopiero co przypomnieli sobie o jej istnieniu.
-Nieprawda.-automatycznie odparł Zetsu. Nelya parsknęła z rozbawieniem.
-Przepraszamy, następne pokoje są twoje, a my tylko ci asystujemy.-powiedziała Noki.
Mimo to nadal kukiełka Nelyi przydawała się tylko przy wytępianiu kolejnych irytujących żyjątek(czyt. Szczurów i nietoperzy). W innych wypadkach rodzeństwo płynnie załatwiało problem, zanim lalka otrzymała większe obrażenia i Nelya mogła tylko podziwiać z jaką harmonią pracuje Łucznik i Alchemiczka, odnosząc równocześnie wrażenie deja vu. W końcu przy kolejnych drzwiach zastanowiła się i, z pewnym wahaniem, wezwała Thrurę. Fretka nie zauważywszy wokół właścicielki niebezpieczeństwa, położyła się koło jej nogi.
-A więc to jest Thrura.-powiedziała Noki, podchodząc do zwierzaka. Ten spojrzał na nią z zaciekawieniem. „Zobaczymy, jak mi się udał trening” pomyślała Nelya, gotowa w każdej chwili odwołać zwierzaka, gdyby ten okazał jakiekolwiek oznaki agresji.
-Przywitaj się-powiedziała i biała fretka leniwie machnęła ogonem. Natomiast Alchemiczka wdzięcznie sparodiowała cały dworski ukłon. Nelya westchnęła-częściowo z ulgi, że Thrura nie zaatakowała nikogo- i przywołała bliźniaczą fretkę, odwołując pierwszą. Spodziewała się, że Chura okaże o wiele żywszą reakcję na jej towarzyszy. Nie pomyliła się.
-Tę już znam-Uśmiechnęła się Nokomiis, patrząc jak czarna fretka z prędkością torpedy obiega całą salę i wpada pomiędzy trójkę podróżników. Zetsu, z typowym dla łucznika odruchem próbował nadążyć spojrzeniem za zwierzakiem i Nelya zdecydowała się uspokoić podopieczną w obawie, że Łucznik dostanie oczopląsu.
-Chura, spokój.-powiedziała, a gdy fretka nie zareagowała powtórzyła głośniej.-Chura!
Czarny zwierzak tymczasem „ogłuchł” na głos swojej pani i uznał za swój cel życia wędrówkę na szczyt góry-to jest, na głowę Alchemiczki. Nelya speszona, zdecydowała się chwycić ostatecznego sposobu na opanowanie istotki.
-Chura! Jedzenie!- fretka w tempie błyskawicy znalazła się przy swojej pani, i usiadła przy jej nodze, merdając ogonkiem, jakby przed chwilą nie zrobiła sobie ścianki wspinaczkowej z jednego z Alchemików Ekspedycji. Nelya rzuciła przepraszające spojrzenie w stronę Nokomiis, ta jednak tylko się uśmiechnęła.
-Jest ładniejsza.-powiedział Zetsu, poprawiając kołczan z pociskami. Nelya spojrzała na niego, zaskoczona, równocześnie, dając zwierzakowi kawałek sera.
„A to ciekawe…” Fretka odwróciła się i spojrzała z ciekawością na chłopaka, jakby zrozumiała co powiedział. Nelya podniosła się z kolan i Chura stanęła przed następnymi drzwiami, w oczekiwaniu na przeciwnika. Oczyścili kilka następnych pokoi i Nelya zmuszona była kilkakrotnie zmieniać fretki do walki, aż w końcu…
-Mana!- zakrzyknął Zetsu, podbiegając do wspomnianego ziela-Nel, chcesz trochę?
-Jeszcze pytasz?-odparła podchodząc, równocześnie opróżniając ręce. „Jeszcze tylko kilka sztuk i będę mogła zasadzić własne w ogrodzie.” Po chwili samotnego zbierania wezwała...
-Kogo mam skopać, szefie?-zapytała Rinnevie, wykonując swój popisowy młynek.
-Cześć, Rin.-przywitał się Zetsu, zaskakująco swobodnie biorąc pod uwagę, że pokojówka o mały włos nie ucięła mu ręki.
-Zamiast kogoś skopywać, pomóż mi z tymi ziołami-westchnęła Nelya. Rinnevie, z pewnym zakłopotaniem, dołączyła do niej przy grupce niebieskiego zielska. We dwie błyskawicznie uporały się ze zbiorem.
-Dzięki, Rin, możesz już wracać.-powiedziała czarnowłosa, dokładając ostatnie zioło do plecaka, jaki przezornie wzięła ze sobą pokojówka. Ta tylko kiwnęła głową. Nelya ruszyła ze swoimi towarzyszami w dalszą drogę. Nie rozmawiali dużo i wkrótce stanęli obok drzwi zamkniętych przez o wiele większy, niż poprzednie zamek i otoczone grubymi łańcuchami. Nelya wzięła głęboki oddech.
-Dziękuję w pomoc w dojściu aż tutaj.- Alchemiczka i Łucznik spojrzeli na nią.
-Dasz sobie radę, powiedziała z przekonaniem Nokomiis. „Obyś tylko miała rację… inaczej obydwie nie będziemy mieć się za dobrze.”
-A nawet jeśli nie-powiedział Zetsu, wyrywając dziewczynę z ponurych myśli- to wezwij nas, pomożemy ci.-od niechcenia pokazał jej wyjątkowo duże i lśniące pióro feniksa.-Powodzenia.
- Jeszcze raz dziękuję.-Rodzeństwo odsunęło się i chwilę później Nelya została sama naprzeciw drzwi do pokoju bossa.
„To nie będzie łatwe” pomyślała przekręcając klucz w zamku.
Sukub stał w najodleglejszym kącie ogromnej komnaty i mruczał coś cicho.
„Dobrze sobie to zaplanowała. Szlag” Nelya ruszyła szybkim krokiem w stronę Fomora. Nie biegła, z jakiegoś powodu czujac, że wystawiłoby ją jeszcze bardziej na naturalny czar Bossa. Urok potwora wypełniał komnatę i Nelya wkrótce poczuła jego działanie na własnej skórze. Sukub wydawał jej się cudowny; miękkie, długie, kasztanowe włosy, opadające na ramiona, okalały doskonałą twarz z dużymi i lśniącymi oczami. Czarny strój podkreślał idealną sylwetkę. W porównaniu do niej, Nelya poczuła się mała i brzydka…
Potrząsnęła głową, starając uwolnić się spod czaru istoty. Teraz Sukub spojrzał na nią.
-Witaj…ach, to ty. Mała dziewczyneczka, chcąca sprzeciwić się królowej.-parsknęła śmiechem i Nelya znów poczuła się nic nieznacząca. Cofnęła się o krok, jakby otrzymała cios.
-Plotki rozchodzą się u was szybciej niż zaraza, Fomorze.
„Marionetka. Przywołaj lalkę. Musisz walczyć.”
-My nie chorujemy, Milletianko.-teraz Sukub mówił zimnym, pełnym wyższości tonem- Nie robimy też wielu innych głupich rzeczy, które twoja rasa uważa za „konieczne”. Jesteście tylko robakami, niezasługującymi na istnienie. I dla tego Aontú musi być surowo ukarana. Próbować zachować równowagę między nami a wami, też coś! Jedyny powód jaki mógłby być dla waszego istnienia, to służenie nam. Nie mówię już o tym doppelgangerze, podającym się za jej brata i wasze malutkie zgromadzenie, nazywające siebie Gildią. To po prostu żałosne. A do tego ona, ona i ten czarny szczur służą tobie jak jakieś…! Najwyższy czas, by dołączyła do swoich zamurowanych sióstr i matki, a ty i cała reszta waszej rasy…
Nelya parsknęła, próbując ukryć, jak bardzo się boi.
-Wiesz, gdzieś już słyszałam to całe gadanie o lepszej i gorszej rasie. Nie sądzę by było słuszne.
-Cóż, nie dam ci szansy na zmianę zdania.-Sukub uniósł rękę, szykując się do miotnięcia zaklęciem.
„Cholera, nie zdążę przygotować pierrota!” Nelya, spanikowana, postawiła wszystko na jedną kartę.
-Nirwanai!-wrzasnęła, Sukub uśmiechnął się drwiąco…i upadł na ziemię, plując krwią, gdy aura pegaza odepchnęła ją od Milletianki. Nirwanai wylądował przed swoją panią, choć raz hamując przed posadzką, i zwrócił się w stronę Fomora, obecnie dźwigającego się na nogi. Istota zamachnęła się na skrzydlatego konia:
-Ty bydlaku…
„Chrzanić marionetki” pomyślała Nelya, prześlizgując się pod pegazem i uderzając. Teraz, prócz strachu, Fomor wywołał w niej również inne uczucie, uczucie, którego dotąd nie znała. Wściekłość.
-To za próbę uderzenia mojego pegaza.-Sukub cofnął się, zaszokowany agresją do niedawna spokojnej Milletianki. Nelya poszła za ciosem. Dosłownie.
-To za obrażanie Noki-san. To za nazywanie Chury szczurem. To. Jest. Fretka!-powiedziała akcentując każde zdanie ciosem.- To za Zetsu-san. To za nazwanie Fianny żałosną. A to za rodzinę Noki-san!-ostatni cios, zadany z pomocą pegaza, odrzucił Sukuba pod ścianę.
-Jak to możliwe? Jesteście tylko…
-Jesteśmy ofiarą, która się odgryza.- Warknęła Nelya i, oddychając ciężko, pochyliła się nad Fomorem.-Zapamiętaj to sobie.
Sukub próbował coś odpowiedzieć, ale Nelya znów mu przerwała:
-Przekaż waszej królowej pozdrowienia ode mnie. I niech nie bawi się w szukanie i straszenie. Sama do niej przyjdę, kiedy będzie na to odpowiedni czas. Ja nie zostawiam niedokończonych spraw. A teraz wynoś się stąd!
Sukub syknął coś i otoczył go ciemny dym, a gdy opadł na ziemi pozostał jedynie mały klucz i kartka papieru. Nelya opadła na kolana, już żałując gwałtownych słów.
„Oby Rin miała racje z tym odrodzeniem, bo inaczej już nigdy się nie wyśpię. Albo raczej-już nigdy się nie obudzę.”
Z roztargnieniem spojrzała na kartkę. Po chwili spojrzała na nią z szeroko otwartymi oczami. Pegaz podszedł do niej z zaciekawieniem.
-Czwarta strona…-wydukała dziewczyna.-Mam czwartą stronę Thundera!
____
Notka odautorska: obejrzenie Shingeki no Kyojin przed napisaniem o zejściu do Ciara wraz z zabójczym kombo Alchemiczki i Łucznika robi swoje. Wrażenia niesamowite. Polecam, Nelya
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz