sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 11:Annaif-Serce Jedności



Nelya siedziała w swoim namiocie, porządkując rzeczy, wyrzucając te zepsute i niepotrzebne i pakując te, które postanowiła zatrzymać ale nie korzystać z nich więcej. Między innymi złoty pierścionek z wygrawerowanymi trzema słowami.
Nelya uśmiechnęła się do wspomnień z wyspy Miłości, ślubu, i kilku miesięcy wypełnionych radością jakie po nich nastąpiły. Do teraz pamiętała krótką rozmowę na placu Dunbarton z Nokomiis…
-Z Zetem widziałam się chwile, co zaś do reszty... Wiesz jak to jest...Wróciłam pod rozkazy Adrasty. Opowiadaj lepiej co tutaj się działo.
Nelya uśmiechnęła się szeroko.
-Całe szczęście. -czarnowłosa zarumieniła się na wspomnienie- Erm... Z najważniejszych rzeczy...to chyba będzie... ślub...Zetsu...i mój...- zrobiła się czerwona jak burak, ostatnie słowa mówiąc szeptem. Wciąż sama nie była w stanie w to uwierzyć.
-Słyszałam, Zet puszy się okrutnie- Alchemiczka uśmiechnęła się szczerze, ale jak to bywa z takimi grymasami, widoczne było, że, o ile szczęście jej brata i przyjaciółki ją raduje, ona sama nie ma tyle szczęścia-gratulacje.
-Ach...um...dziekuje...-Nelya odwzajemniła powoli uśmiech.Nie było sensu pytać o sedno problemów Alchemiczki. Nelya miała nadzieję, że największym problemem Nokomiis jest ponowna zmiana dowództwa, o którym rudowłosa wcześniej wspomniała. Spróbowała nawiązać do tematu bez zbytniego dociekania-nie było cię, ile, pół roku?
-Tak -Alchemiczka skinęła głowa- cale poł roku...patrolowania brzegów...
Nelya skrzywiła się. Ponowne spotkanie z Alchemiczką, z którą nie miała kontaktu przez ponad pół roku-korespondencji raczej nie dostarczano do i z Shadow Realmu, o tym wiedziała nawet Nelya- cieszyło ją niezmiernie, ale cała rozmowa pozostawiła w niej to samo uczucie, które towarzyszyło jej od czasu jej ślubu-radość, podszywana niepokojem, a wręcz strachem. Przed zmianami na gorsze, przed zakończeniem szczęśliwego okresu na rzecz kolejnych wstrząsów. Wystarczyło, że pół roku bez Alchemiczki, i nagłe zniknięcie Lidera pozostawiło Fiannę w rozsypce. Dla bezpieczenstwa członkowie gildii przechodzili pod banery innych drużyn. Ich liderzy okazali się wyrozumiali, akceptując bez zbędnych pytań byłych członków uśpionej gildii, którzy dali się poznać jako mocni przeciwnicy- i wierni sojusznicy. Nelya odeszła z gildii, ale nie przeszła pod inny sztandar-nie potrafiła się zmusić do zmiany barw.To było silniejsze od niej, zwłaszcza, kiedy jej obserwatorska natura wyłapywała sygnały niepokoju wokół niej.
Nelya obróciła pierścionek w dłoni, odczytując litery, które postanowili umieścić tam z Zetsu.
Itsumo Zutto Isshoni lśniło, nieco tylko wytarte przez noszenie pierścionka jak amuletu na szczęście. Dziewczyna uśmiechnęła się. Wiedziała już, dlaczego grawer był zaskoczony ich decyzją o tekście na pierścionku.
Nie było w nim żadnej deklaracji wiecznego uczucia.
Nie oznaczało to, że obydwoje nie byli poważni, biorąc ten ślub.Po prostu podświadomie zgodzili się, żeby wypróbować bliższy związek, który niekoniecznie mógł się powieść, ale też obiecali sobie, że jego niewypał nie będzie oznaczał całkowitego zakończenia ich znajomości. Tak też się stało.
-Myślę, że oprócz Noki i tego, co było na Doki, nic nas nie łączy.
Nelya skrzywiła się na to wspomnienie. Było...zawstydzające, biorąc pod uwagę, że żadne z nich nie miało doświadczenia w kończeniu związku. Po niemal półgodzinie kłopotliwego milczenia i wzajmenego dukania na przemian, Zetsu w końcu wypowiedział te słowa, powodując, że Nelyi na chwilę stanęło serce. To prawda, że nie do końca była winna temu stwierdzeniu-Zetsu pojawiał się i znikał, często nawet nie mówiąc tego własnej żonie-  niemniej wciąż nie chciała przerywać związku. Zetsu, na szczęście, miał co innego na myśli.
-To ty uwolniłaś mój potencjał...nie wybaczę ci jeśli przestaniesz utrzymywać kontakt i korzystać z talentu…
Co dla Nelyi było gorzko-słodkim  pożegnaniem, ale po pewnym czasie (“na przetrawienie” zdecydowanie stwierdziła Rin, odpychając zwierzaki, próbujące wyciągnąć swoją właścicielkę z namiotu w którym się zaszyła) stwierdziła, że nie chciałaby tego kończyć w żaden inny sposób. Dla nich to był po prostu krok do tyłu w relacji, powrót do dobrych znajomych, jakimi byli przed Doki, Doki, a dla Zeta-jak się później dowiedziała- kolejny, tym razem szczęśliwy związek z elfką i kolejnym łucznikiem. Hizo była słodką, niebieskowłosą panną i, jak Laika dowiedziała się na prośbę Nelyi, była również doskonałym partnerem dla wolnego ducha, jakim był Zet. Czarnowłosa miała szansę się o tym przekonać na ślubie, na który została zaproszona osobiście.
-Wirus…
“Gdyby spojrzenie Doppelgangerów mogło zabijać, byłyby nazywane bazyliszkami...zła Nelya, nie to miałaś na myśli!” Nelya potrząsnęła głową, starając się pozbyć dziwnych wtrąceń, które towarzyszyły jej odkąd ponownie przekroczyła progi Fili. Laika wspomniała, że od czasu nadkruszenia  wieży wspomnień zdarza się to wszystkim Milletianom, nie tylko tym odrodzonym w elfiej formie. Niemniej, Nelya była pewna, że w czerwonych oczach Zetsu czaiła się żądza mordu-miał ku temu powód, w postaci golema podążającego za każdym ruchem gościa weselnego… który zmienił się w kurczaka, możliwe żeby ukryć się przed laserami z oczu Pana i Panny Młodej.
“Z tej odległości prawdopodobieństwo trafienia nadal wynosi sto proc...AAARGH, ZAMKNIJ SIę, PODŚWIADOMOŚĆ!” Nelya warknęła na siebie, rozprostowując fałdkę na gładkim materiale zielonej sukienki. Zielony=nowy start, dla niej, ale także dla młodej pary.
Dlatego ten golem był naprawdę niepotrzebny. Wywoływał wrażenie deja vu, przynajmniej dla uczestników poprzedniego ślubu.
Ceremonia udała się, mimo gromów rzucanych z oczu Castanei w stronę zmęczonej(fizycznie) Nokomiis, jej zakontraktowanego spirita(również zmęczonego, a dla Nelyi wyglądającego jak na granicy załamania nerwowego) i gigancich gości. Ku zdziwieniu Nelyi, panna Młoda nawet z nimi dogadywała się świetnie, co Nelyę uspokoiło. Po złożeniu życzeń nowożeńcom, czarnowłosa ulotniła się, czując jak zbliża się atak jej choroby, wywołany nadmiarem obcych wspomnień, atakujących jej umysł.
“Naprawdę, mam dosyć wspomnień atakujących moje od wewnątrz, żebym potrzebowała jeszcze dodatku z zewnątrz.” Pomyślała wtedy cierpko.
Nelya delikatnie złożyła pierścionek na wyściełanej poduszeczce w pudełku na akcesoria. Tuż przed ślubem wymienili z Zetem ponownie obrączki, zwalniając się nawzajem z przysięgi i przekazując pamiątkę wspólnej przygody. Równocześnie zawarli nową, obiecującą, że to, co zostało wyryte w złocie wciąż utrzyma swoją ważność, i ich kontakty nie zostaną przerwane.
Nelya westchnęła, po czym zdecydowanym ruchem zamknęła pudełko, które z głośnym stuk, ukryło pamiątkę kilku ciepłych miesięcy. Niestety, świat nie był tak przyjazny ich obietnicom, jak początkowo uważała Nelya, i w dosłownie parę tygodni później straciła kontakt kolejno  z Alchemiczką, Liderem Fianny i  bratem tej pierwszej. Nie pomogły wiadomości o wielkich wzburzeniach i walkach w Irii, ani nawet powrót Alchemiczki, zbyt zmienionej, by utrzymać jakikolwiek kontakt. Ostatnie nici pękły i Fianna, do teraz “uśpiona”, poszła w kompletną rozsypkę, jej członkowie często znikający z powierzchni Erinnu.
Nelya odłożyła pudełko obok drugiego, skrywającego prezent od Alchemiczki i wyjęła zakurzony worek. Płótno musiało być dziurawe, bo zanim go nawet otworzyła, z wnętrza wysypały się odłamki drzewców strzał i naostrzone metalowe główki. Jedna z nich przyciągnęła uwagę Nelyi-lśniła słabym zielonkawym światłem. Nelya podniosła obiekt i w jej umyśle pojawił się obraz zdecydowanie elfiej twarzy, otoczonej burzą zielonych włosów, utrzymywanych w jako takiej fryzurze tylko przez plecioną opaskę ze srebra.
To w tym czasie spotkała Annaif. Z jakiegoś powodu musiała wejść do Filii...prawdopodobnie to był kolejny elf,odnaleziony na pustyni....
Nelya zatoczyła się ponownie. Niedobrze. Jeśli zaraz nie oddali się of Filii, nawet Atrata nie będzie mogła jej pomóc...ale jak to powiedzieć elfom, patrzącym na nią tak, jakby postradała zmysły? żeby chociaż Laika tu byłą, ale nie, Castanea musiała ją wysłać na jakąś Super Ekstra Xtremalkę(nie chciała myśleć o skrócie, który podała jej przywódczyni elfów, naprawdę nie chciała) do Cor. Nelya wsparła się o jeden ze słupów piaskowych, co okazało się błędem-ziemia w Filii skuteczne pochłaniała i oddawała nie tylko wodę, ale i elfie wspomnienia.
W następnym momencie ktoś chwycił ją za ramiona i wcisnął w rękę pióro. Sekundę później Nelya znajdowała się w obozie Quilia, łapiąc oddech, a w następnej obok niej teleportowała się postać w gwiezdnym robie.
-Było blisko. Jeszcze trochę, a cofnęłabyś wszystkie pozytywne efekty, jakie twoje odrodzenia wywołały do teraz. Co cię opętało, żeby tam iść? wiesz, że Wieża Wspomnień nie  działa już jak powinna, nie? Boże, żeby elfy nie były takie uparte, można by spróbować coś z tym zrobić, ale niee, pozwólmy naszym wspomnieniom wyciekać i zarażać niczego się nie spodziewających Milletian...
Nelya mogła tylko podejrzliwie spojrzeć na zakapturzoną dziewczynę-bo głos zdecydowanie był damski...choć raczej nie ludzki. Nikt prócz medyków nie powinien wiedzieć o jej przypadłości, a już szczególnie o roli, jaką w tym wszystkim spełniały jej wspomnienia...tymczasem postać kontynuowała.
-Nic ci nie jest, Neluś? Chcesz, żebym wezwała Heulfryna do ciebie?
“N-Neluś?!”
-Skąd znasz moje imię? I kim ty w ogóle jesteś?- Nelya złapała oddech i spojrzała bardziej poważnie na postać, która obok niej klęknęła i chwyciła kaptur.
-To bardzo proste, Nel.- “och, teraz jestem ‘Nel’?” - znam cię od bardzo dawna. Myślę, że ty też mnie znasz, choć pod inna postacią... Postaciami- poprawiła się szybko i zdjęła kaptur. Zielone loki posypały się na plecy i ramiona, ostre uszy wystające i oddzielające kilka kosmyków od reszty, złote, okrągłe oczy wpatrujące się w Nelyę z ciepłym uśmiechem, widoczny również na ładnych usteczkach.
Nelya spróbowała skojarzyć, czy jakiś z jej klientów-Milletian wspominał coś o odradzaniu się, i elfka roześmiała się głośno.
-Nie jestem twoim byłym klientem, Nelya, choć miałam okazję zjeść całkiem sporo z twojej produkcji. Oh, nie jestem też elfem, choć w tej chwili pewnie jednego przypominam. Mów mi…-tu po raz pierwszy od spotkania zawahała się, ale po chwili uśmiech był z powrotem na jej twarzy.-Tak, to dobre imię...mów mi Annaif.
-Annaif?-”Gdzie ja to już słyszałam…”
Nelya westchnęła, zbierając drewniane drzazgi i odłamki, i wrzucając je do ogniska, płonącego przed namiotem. Potem wróciła do wnętrza płóciennego domu, i zaczęła rozdzielać metalowe główki na te, które mogą się jej jeszcze przydać, i te, z których już nie będzie pożytku.
Zielona końcówka leżała obok niej na posłaniu.
Annaif okazała się być doskonałym szermierzem, magiem, lalkarzem, bardem, całkiem niezłym użytkownikiem alchemii i nawet nowej techniki jaką były pistolety. Jednak jej ulubionym stylem walki było łucznictwo, co sprowadziło ją do Filii w tym samym okresie, co Nelyę, jak wyjaśniła. Wkrótce też nie-elfka przekonała do siebie zwierzaki Nelyi, na-pewno gigantkę Kyojinko i na-pewno elfkę Laikę. Mimo to, Nelya nadal czuła, że coś było nie tak. I wcale nie chodziło o dziwnych ludzi w maskach pojawiających się tu i tam, ani o chaos w jakim ostatnie wydarzenia w Irii pozostawiły Ekspedycje,  powodując, że nawet do opinii publicznej docierały plotki o jakimś wielkim, a upadłym Alchemiku. Nelya czuła równocześnie radość i smutek z przebywania w pobliżu Annaif, a konsultacje z rdzennymi mieszkańcami Erinnu potwierdziły, że nigdy o kimś takim nie słyszeli i nie widzieli zielonowłosej elfki, dopóki ta nie przyszła do nich z Nelyą. Kyojinko i Laika też nie odczuwały niczego dziwnego w pobliżu nie-elfa i Nelya zaczęła wierzyć, ze to tylko jej wyobraźnia.
Jednak nadal coś nie dawało jej spokoju.
Annaif zdradzała jej kawałek swojego sekretu za każdym razem, kiedy się spotykały, zadając jej łamigłówkę i wskazówkę do jej rozwiązania. Ciągle też zmieniała sposób, w jaki adresowała Nelyę: Nelcia, Neluś, Nel, Nelya...i za każdym razem inne imię oznaczało trochę inną osobowość, pokazaną tylko czarnowłosej. Mimo, że były różne, każda z nich była jej na swój sposób życzliwa: “Neluś” była nieco irytującą, ale ogółem miłą kompanką, “Nelcia” trochę przekorną, ale opiekuńczą towarzyszką, “Nel” wierną wspierającą przyjaciółką, “Nelya” poważną i odpowiedzialną za jej bezpieczeństwo postacią. Ta ostatnia i “Nelcia” były równocześnie najbardziej skryte, podczas gdy pozostałe osobowości wydawały się często mówić, rzeczy, których pierwotnie mówić nie zamierzały.
Mimo niepokoju i podejrzeń Nelyi, czas jaki spędzały razem zdawał się zwiększać. To Annaif schodziła z nią do podziemi, Annaif zrywała z nią zioła, Annaif żartowała z wyglądu lalki Ferghusa, której Nelya tak przymocowała sznurki, że wyglądała, jakby kowal się powiesił. Równocześnie Annaif, z każdą odgadniętą przez Nelyę zagadką zdawała się uśmiechać równocześnie szerzej i bardziej smutno.
Nelya przełożyła zielonkawą główkę na pożółkłe i zmięte powiadomienie. TO nadeszło niespodziewanie, ale pewnie, jak burza piaskowa w Connous.
-Ładny strzał!- pochwaliła Nelya, gdy kolejny stone horse padł na ziemię, powalony support shotem nie-elfa. Poważnie, czemu Annaif tak się upierała przy tym nie-elfie, było poza Nelyą. Annaif nie odpowiedziała, co było dla niej dziwne, biorąc pod uwagę, że zawsze odpowiadała na wołanie Nelyi-nawet jeśli było to niepotrzebne…
-Ann…
-Dostałaś dzisiaj wiadomość, prawda?
To brzmiało  zupełnie nie jak ona-żadnego “Ne, Nelya” ani nic. Kucharka zaczęła mieć złe przeczucia.
-Jeszcze jej nie otworzyłam, ale jeśli chcesz, możemy ją przeczytać później. Uważaj, za tobą…!
Stone Horse przeleciał przez nagle przezroczystą postać Annaif.Nelya  w swoim niedowierzaniu zatrzymała kopniak, co jej przeciwnik spróbował wykorzystać...i został powalony przez falę mocy, którą wywołał czerwono-biały pegaz, lądujący pomiędzy dziewczyną a kamiennym wojownikiem. Annaif uśmiechnęła się w tak charakterystyczny dla niej sposób.
-Chciałabym, żebyś się zajęła Mizushiro. Jestem pewna, że będzie miał z tobą jak u Morrighan za piecem...tylko bez kruczych piór wszędzie.
-Annaif...co ty…-Nelya zaczęła, odsuwając w myślach spostrzeżenie, że może kruczych piór nie ma, ale wronie i orle to już inna historia. Nie-elf napiął łuk i wystrzelił strzałę w stronę ostatniego wojownika.
-Kiedy teraz o tym myślę, nie dałam ci jeszcze ostatniej wskazówki. Tak więc, zanim przeczytasz tą wiadomość…
-Annaif, broń się, on na ciebie szarżuje…!
Rzeczywiście, kamienny wojownik zamachnął się na zielonowłosą, posyłając ją na ziemię, chwilę później rozsypując się w pył pod wpływam ataku Mizushiro. Nelya rzuciła się w stronę towarzyszki.
-Głupia, co ty wyprawiałaś...czekaj, zraz cię uleczę…!
Słaba, blada ręka chwyciła jej nadgarstek. Annaif ze słabym uśmiechem pokręciła głową.
-Sama wiesz...że twoja magia na mnie...nie działa. Teraz...póki mnie jeszcze widzisz….
-Widzę? Ann, o czym ty mówisz? Oczywiście, że cię widzę…
-Już niedługo. Rozwiązałaś ostatnią łamigłówkę?
Nelya kiwnęła głową, podtrzymując nie-elfa.
-Odpowiedź to Spirit, prawda? Ale co to ma…?-czarnowłosa zauważyła, że ciało w jej rękach robi się coraz lżejsze i jaśniejsze...
-A więc ostatnie wskazówka: Moje pełne imię, a raczej alias, to Annaif Fiannon. Nie narodziłam się tak jak inne duchy…
-Duchy?Fiannon? Nie...Spirit...Fiannon...Annaif...Fianna…
-Szybko kojarzysz, Neluś.- dolna część ciała Fiannon zmieniła się już w lśniący ciepłem, zielonkawy pył, mimo to na twarzy nie-elfa zagościł szczery uśmiech. - jestem, a raczej byłam...ufizycznionym Duchem Jedności Fianny...ponieważ Realm Cienia jest dla mnie niedostępny...ukryłam się w twoim pobliżu, przybierając tą formę, wierząc, że rozwiążesz moje zagadki zanim upłynie czas i jedność Fianny rozsypie się do reszty....
-Rozsypie...nie rozumiem...Fianna…
-Wybacz...fizyczna postać wymaga ode mnie zapieczętowania pewnych części mojego jestestwa, pozostawiając tylko wskazówki, jak je odzyskać. Tylko prawdziwi członkowie Fianny mogliby mi je przywrócić...ale nawet ja nie wiedziałam , gdzie przebywa Lider, a Nokomiis była...SM…
-Nie mów więcej...proszę, zabiorę cie do reszty…
-Nel, ty naprawdę nie rozumiesz? Ja nie umieram- “Fianna” się uśmiechnęła, ściskając rękę czarnowłosej, pozostawiając w niej grot o tym samym kolorze co jej włosy. Chwlę później ręka opadła, tracąc swoją fizyczną formę. -ja się odradzam...w mojej właściwej formie...przeczytaj tą wiadomość…
-Ale…
-Po prostu...to zrób.
Nelya nie mogła powstrzymać drżenia rąk, kiedy wyjmowała jeszcze zapieczętowaną wiadomość. Ostatni uśmiech zielonowłosej oświetlił litery wypisane dobrze znanym Nelyi charakterem...jej łkanie wkrótce zamarło, gdy w całym dungeonie rozbrzmiał łągodny głos Annaif, śpiewający piosenkę znaną tylko członkom Fianny…
-Las ciemny, Las cichy…
“We wnętrzu...Annaif, ty cwaniaro. Już wiem, czemu tak nalegałaś na to zejście.”
-Yosh! Skończyłam!- oznajmiła powietrzu, odkładając na miejsce dobre strzałki i podnosząc się ze swojego miejsca. Następnie podniosła emeraldową końcówkę i wiadomość na której leżała.
Tego samego dnia Sukkuby znalazły ją ponownie...a raczej Nelya zmusiła je do znalezienia jej i skupienia całęj ich uwagi na czarnowłosej, która opanowała najbardziej skomplikowane metody kontroli snów, pozwalające wyślizgnąć jej się z sukkubich kleszczy-choć kosztowało ją to odrobinę wysiłku. Jednak Nelya wolała nocną gimnastykę, niż gdyby Fomory miały zacząć obławę na innych członków gildii. Poza tym, w końcu natrafiła na ślad Nokomiis. Poprzednim razem zniknięcie Alchemiczki zaprzepaściło ich zejście do Rabbie-Nelya po cichu była za to wdzięczna, tego samego dnia miała atak i Manus uparł się zatrzymać ją w mieście.
Tym razem będzie inaczej.
-Rin, znalazłaś mój papier?- zapytała wychodząc na osłoneczniony homestead. Światło padło na spłowiałe litery listu w jej ręku:
"Fianna-reaktywacja!"
i
"Zgłoszenia pisemnie składać do..."
“Możesz być pewna Annaif. Odrodzisz się.Silniejsza niż kiedykolwiek”
____
Mama nadzieję, że nie przekroczyłam znów limitu słów i wyjdzie na czysto...
Czyli oczywisty chapter nadganiający...bo przecież z Sukkubami rozprawić się trzeba! Also cameo appearance by mój nowy pegaz bojowy, zgadnijcie gdzie! (lol)

wtorek, 17 lutego 2015

Doki Doki! Itsumo Zutto Isshoni!

Mam nadzieję, że tym razem wszystko opublikuje się bez problemów...


Coś, czego Nelya nie zapamiętała przy poprzedniej wizycie było to jak bardzo romantyczny był widok po drugiej stronie.
Nelya nagle stała się bardzo, słownie, BARDZO, świadoma, jak blisko jest Łucznik, jak bezpiecznie ona czuje się w jego towarzystwie i jak mocno bije jej serce, kiedy ręka w rękę zeszli z mostu i wkroczyli na polane przed stawkiem.
Powierzchnia wody ozdobiona była zielonymi talerzami liści i różowymi kwiatami lilii wodnej. Przez całą długość stawku prowadziła ścieżka z pojedynczych płaskich kamieni, ledwo wystających ponad wodę, pozwalająca przejść do półokrągłego spłachetka ziemi za wodą, który Nelyi kojarzył się ze sceną, być może za sprawą ścianodrzwi, opierających się o skalną powierzchnię za stawem. Całość jeszcze oświetlało zachodzące słońce, ale Nelya wiedziała, że za chwilę zapalą się papierowe lampiony, ukryte w trawie i w koronach drzew kwitnących wiśni, obsypujących scenę delikatnymi różowymi płatkami. Jak za sprawą jej myśli papierowe latarnie, jedna po drugiej, zaczęły roztaczać ciepły blask płomienia, trzymanego w ryzach za pomocą magii, zabezpieczajacej okolicę przed spaleniem. Nelya odwróciła i przekrzywiła delikatnie głowę w stronę stojącego obok niej chłopaka, zadając niewerbalnie pytanie o jego wrażenia.
-Zetsu-san?

- Nani?- w tym głosie nie było zniesmaczenia, i Nelya pozwoliła sobie zadać pytanie
-Wiem, że to nie scena marzeń...ale...zagrałbyś?-"dla mnie" udało jej się jedynie pomyśleć. Szczerze mówiąc, wstydziła się nawet tej myśli. Łucznik był wolny i niezależny, miał prawo robić co chce i dla kogo chce. Jeśli nagle zwaliłby sie tu tłum jego fanek, ba, nawet sama Starlet-Nelya była pewna, że As doceniłby zdolności Doppelgangera- ona nie miała prawa mieć nic przeciwko temu, skarciła siebie w myślach. Mimo to... "Jesteście przyjaciółmi, Nelya. Tylko tyle" skarciła siebie w duchu "Zet ma prawo robić co chce, rozmawiać z kim chce i zabawiać kogo chce."
-Z przyjemnością! - wykrzyknął z promiennym uśmiechem - Nie sądziłem, że będzie tu tak spokojnie. Uwielbiam takie miejsca - w międzyczasie wyciągnął torbę z papierowymi zwitkami i zaczął w niej grzebać - Ten będzie dobry, sam go napisałem. - rozwinął scrolla, zerknął na moment i pochwycił białą mandolinę.
Siedząc na jednym z kamieni przed "sceną" Łucznika, Nelya zamknęła oczy, pozwalając muzyce otoczyć się ze wszystkich stron, dodając proste tło szumu wody do kompozycji. Piękna, łagodna melodia, dająca poczucie bezpieczeństwa, szczęścia i spokoju...jak Zet to robił, nie wiedziała. Kiedy zabrzmiał finalny akord,dziewczyna powoli tworzyła oczy i z szerokim uśmiechem zaczeła cicho klaskać, skupiając wzrok na Łuczniku.
-To było... niesamowite.- powiedziała powoli, nie mogąc znaleźć lepszych słów na opisanie tego co chłopak stworzył za pomocą kilku strun.- dawno nie czułam się tak...spokojna i szczęśliwa i...
Pokręciła głową, nie mogąc dobrać słów.

-Nikt.. nigdy nie mówił w ten sposób o mojej muzyce. Jeżeli to ci się spodobało powinnaś posłuchać utworów innych wykonawców. Najlepiej brzmią na fortepianie ale zostawiłem go w domu. Ahahahha - podniósł rękę i podrapał się za głową. Rzadko kiedy mógł usłyszeć od innych jakikolwiek komplement. Podszedł z wyciągniętą w jej stronę instrumentem. - Chciałabyś też coś zagrać?
Nelya wstała z kamienia, ale pokręciła głową.
-Nigdy nie byłam za dobra z mandoliną, więc raczej nie....- wtedy ją olśniło. Nie była dobra w grze na mandolinie, fakt, ale było coś, co potrafiła całkiem nieźle-...chociaż może jednak tak. Tylko, że...
Wyciągnęła z ekwipunku flet i zajęła miejsce zwolnione przez Łucznika. Zanim dotknęła ustnika, poprosiła:
-Nie jestem geniuszem, więc nie śmiej się za mocno, dobrze?
Z takim przykazaniem zaczęła grać, ale już po pierwszym akordzie przerwała, krzywiąc się na fałszywy ton, jaki wydobył się z prostego instrumentu. Wzięła głęboki oddech i zaczęła jeszcze raz, tym razem rozluźniając stremowane dłonie.

Czysty dźwięk wypływający z instrumentu sprawił, że Zetowi zaświeciły się oczy. Po kilku akordach dołączył się do melodii delikatnie smagając struny skrzypiec tworząc tło dla łagodnych dźwięków instrumentu dętego. Gdy wygasła ostatnia nuta Zet zaczął klaskać. - Ja nie potrafię zbyt dobrze grać na flecie, opanowanie strun i klawiszy jest o wiele łatwiejsze. Jestem pod wrażeniem i wybacz za skrzypce.. nie mogłem się powstrzymać.
Nelya odetchnęła głęboko, szeroki uśmiech sam wpychający się jej na twarz. Jak udało się jej zagrać melodię bezbłędnie było poza jej imaginacją, ale zachwyt jej jednoosobowej widowni był dowodem na to, że nie było to tylko jej pobożne życzenie. Poprawiła kosmyk włosów w pewnym zakłopotaniu, zanim odpowiedziała, radosny śmiech barwiący jej głos:
-Nie mam ci co wybaczać. Co prawda trudno mi uwierzyć, żeby struny były łatwiejsze do opanowania... Sama mam jeszcze skrzypce, których nie potrafię w pełni wykorzystać, a to co ty z nimi wyprawiałeś było niesamowite.- nowa myśl błysnęła w jej umyśle- pewnie to przez twój akompaniament udało mi się to zagrać.
-Haha nie wykluczone, razem zawsze raźniej. - westchnął głęboko, usiadł na trawie i oparł się o pień drzewa. Słońce zaszło odkrywając na bezchmurnym niebie migoczące gwiazdy. - Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak zrelaksowany - powiedział patrząc w górę, wydawał się senny. Zamknął oczy i wsłuchiwał się w dźwięki otoczenia.
Nelya usiadła na brzegu, w raczej małej odległości od Łucznika, alre na tyle dużej by mu nie przeszkadzać. Zdjęła buty i zanurzyła nogi w chłodnej wodzie, odczuwając prawdopodobnie podobne rozluźnienie, co jej towarzysz. Noc była wystarczająco ciepła by nie odczuwali chłodu, przynajmniej do świtu, kiedy temperatura opada najniżej, stwierdził umysł Nelyi, ale ta sennie spacyfikowała swoją naturalną skłonność do planowania. Miała ochotę choć raz skupić się na tu i teraz, będącym chyba najspokojniejszym od jej przybycia do Erinnu.
-Prawda, ja chyba też.- powiedziała cicho i spokojnie, pozwalając sobie 'odpłynąć'. Po kilku długich chwilach w ciszy zapytała, równie cicho co poprzednio, dając swojemu towarzyszowi szansę zignorowania jej:
-Ne, Zetsu-san, czy życie w ciągłej podróży jest ciężkie?
Odpowiedź ciekawiła ją, ale jeśli Łucznik wybrałby milczenie, też byłaby zadowolona; moment wydawał jej się zbyt nierealny, by mógł długo trwać, a chciała go zapamiętać.
Odpowiedzi jednak nie usłyszała, przynajmniej przez dłuższy czas. Po namyśleniu się nad odpowiedzią z ust łucznika padło pytanie zamiast odpowiedzi - Wolisz spełnić swóe życiowe cele czy do nich jednie dążyć? - mimika jego twarzy sugerowała, że nad czymś się głowi, coś nie dawało mu spokoju.
Nelya powoli zastanowiła się nad pytaniem, równocześnie opierając się na łokciach i patrząc w niebo.
-To zależy- odpowiedziała- zarówno od celu, jak i drogi. Jeśli cel jest ostateczny, nie ma się co spieszyć. Dojście do niego...hm...im dłuższe tym bardziej satysfakcjonujące. Poza tym, jeśli przebiegniesz całą drogę, nie rozpoznasz innych rzeczy nawet jeśli już je mijałeś. Dziwne porównanie, wiem. Ale czasem dobrze jest osiągnąć cel, by zobaczyć, że jest coś jeszcze, coś do czego możesz znów dążyć. W końcu raz już dotarłeś do mety, czemu nie zrobić tego znów?- uświadomiła sobie jak bardzo dziwna może się wydawać jej filozofia- może to samolubne, ale Milletianie mogą dać sobie czas na długą podróż do celu, równie długie rozkoszowanie się jego osiągnięciem i jeszcze zdążą wyznaczyć nowy cel, który będzie ich życiowym... To trochę trudne do wyjaśnienia.
Chłopak zasępił się jeszcze bardziej, mówił z niepewnością w głosie i ciszej - Rozumiem. A co w przypadku... kiedy nie masz do czego dążyć? Kiedy Twoim celem staje się sama podróż? Nie wydaje ci się to głupie i niepotrzebne? Męczyć się na darmo... - wiedział że zaczyna przesadzać, jak zawsze kiedy chodzi o tego typu kwestie. Urwał i wymamrotał - Przepraszam, nie chciałem niszczyć tego spokojnego dnia a wystarczyło kilka słów. - przekręcił się na bok tak aby nie mogła zobaczyć jego twarzy.
Nelya obróciła głowę, ale jedynym widokiem były szerokie plecy skryte w błękitnym robie. Z jakiegoś powodu przypomniała jej się Chura, zwijająca się w kłębek odcinając się nawet od swojej siostry, ilekroć pozostałe zwierzaki były przywoływane do miasta, podczas gdy czarna fretka pozostawała ukryta w jej domu. Zwierzątko wpadało w depresję, z której Nelya potrafiła wyciągnąć ją tylko przez bardzo długie przytulanie i głaskanie, zapewniające że 'tak, jest potrzebna i kochana i nie, Nelya nie odrzuci jej tylko dla tego, że nie jest tak samo użyteczna jak pozostałe zwierzaki.' Nelya pomyślała z pewnym rozbawieniem o swoim szalonym pomyśle zastosowania tego medykamentu na oczywiście przygnębionym Łuczniku.
-Podróż dla podróży? Hm... To też może być dobre; nie mieć celu, po którego spełnieniu pozostaje pustka, którą trzeba zapełniać na nowo...- Nelya pomyślała chwilę nad swoim zdaniem.-choć pewnie przydałyby się wtedy punkty milowe, w których można by się zatrzymać, spojrzeć za siebie i pomyśleć 'jak daleko już zaszedłem'...potem spojrzeć przed siebie i zapytać 'jak daleko mogę jeszcze dojść'...- nagle roześmiała się, niezdolna powstrzymać odruchu. Znów to porównanie!- to trochę jak życie wszystkich ludzi, nie uważasz? Pędzisz do celu po to tylko, by się przekonać że jest następny i następny... Może wtedy lepiej, by celem była wędrówka, niż gonitwa od punktu do punktu...
Dziewczyna uświadomiła sobie, jak długo już mówi, jakby próbując przegonić ponurą ciszę, zupełnie inną od tej poprzedniej. Zarumieniła się
-Wybacz, pewnie przeczę sama sobie. Ale czasem dobrze jest wypuścić swoje przemyślenia na wolność, nawet jeśli są nieprzyjemne. To trochę jak sprzątanie umysłu.
Zetsu wstał i podszedł do Nelyi, był blisko, bardzo blisko może nawet zbyt blisko. Spojrzał jej w oczy swoim typowym przymróżonym i zaspanym wzrokiem. - Może nie jesteś wybitnym magiem czy alchemikiem ale jest w tobie coś wyjątkowego. Twoja siła płynie z duszy, jesteś silna psychicznie, zawsze starasz się patrzeć na świat optymistycznie. Zazdroszczę ci tego. - westchnął - Mam jeszcze jedno pytanie. To dla mnie ważne więc zastanów się nad odpowiedzią. - mówiąc to nie wyrażał żadnych emocji - Wierzysz w przeznaczenie? W to, że nasz los jest z góry ustalony?
Było coś w bezemocjonalności jego głosu, co poruszyło Nelyę. W jej głowie od zawsze jaśniała odpowiedź, teraz musiała tylko znaleźć słowa, by ją w nie ubrać. Patrząc w czerwone oczy, powoli uniosła rękę i pociągnęła Łucznika za rękaw, bez słów prosząc go żeby usiadł inie oddalał się- mentalnie czy też fizycznie, jakby się tego spodziewała, że coś takiego nastąpi, gdy odpowie. Dziwne, ale nie czuła się zagrożona czy niepewna, mimo że w rozmowie z Łucznikiem przez większość czasu błądziła w ciemności.
-To trudne pytanie...-zaczęła i westchnęła- nie, czekaj, to nie tak. Odpowiedź jest tym, co jest trudne...
Przez chwilę siedziała cicho zanim zaczęła mówić, nieco niepewnie, jakby czekała, aż w jej głowie uformują się własciwe słowa:
-Jeśli wszystko jest ustalone z góry, nie byłoby sensu dążyć do czegokolwiek; bo przecież jeśli ci jest to przeznaczone, dostaniesz to, a jeśli nie, to nieważne ile wysiłku włożysz, nie osiągniesz tego, co chcesz... Ale coś musi pchać świat do przodu...inaczej w pewnym momencie wszystko stanęłoby w miejscu. Hm...nie nazwałabym tego, w co wierzę "przeznaczeniem".-spojrzała na Łucznika- Brzmi to zbyt ostatecznie. Jeśli istnieje z góry ustalony los, to wierzę, że tylko po to by wyznaczyć...zasugerować...drogę? Albo cel...ale jest zmienne, nawet jeśli ktoś to ustalił, jak mówisz, to wciąż jest to Mój Wybór...czy chcę podążać tą drogą, czy jednak nie, czy postąpię tak, czy inaczej. To pewnie paradoks...-zawahała się- ale jeśli istnieje Los, Przeznaczenie, jakkolwiek to nazwiesz, istnieje też możliwość jego zmiany. Musi.
Czerwone oczy fomora rozbłysnęły płomieniem nadziei i woli walki. Ta odpowiedź satysfakcjonowała go najbardziej ze wszystkich przewidywanych. Lekko uśmiechając się, z błyskiem w oczach powiedział tylko - Trzeba walczyć. - i uśmiechał się dalej, coraz szerzej. Ta chwila, odpowiedź Nelyi były dla niego czymś ważnym. Nowym początkiem. - Nie maiłem pewności co do ciebie ale teraz wiem. Jesteś wyjątkowa. Sam lepiej nie potrafiłbym wytłumaczyć tego co czuję a ty... ty zrobiłaś to za mnie. Jeżeli przeznaczenie istnieje trzeba je zmienić, trzeba walczyć. Zrobić krok do przodu zanim ktoś wykona go za ciebie. Dlatego mam jedną prośbę - w dalszym ciągu patrzył jej głęboko w oczy już nie tym zaspanym spojrzeniem lecz ciepłym i pełnym energii - Mogłabyś na chwilę zamknąć oczy?
Ze wszystkich pytań/próśb Łucznika i jego wypowiedzi, ta była chyba najbardziej nietypowa i Nelya przez chwilę była w stanie tylko na niego patrzeć, zanim w końcu udało się jej wydobyć jakiś dźwięk z gardła:
-Eh?- spojrzenie czerwonych oczu z jakiegoś powodu dawało jej uczucie niesamowitego ciepła...-um...dobrze...?
Posłusznie zamknęła oczy, niepewna, co ma się stać.
Po chwili poczuła jak smaga jej włosy. Chłopak znalazł końcówkę wstążki utrzymującej długie kruczo-czarne włosy spięte w koński ogon i pociągnął. Aksamitne kosmyki rozlały się po ramionach dziewczyny - Teraz wyglądasz jak bogini, tylko powinnaś się częściej uśmiechać. - nie spodziewał się takiej reakcji na jego prośbę. - Mądra i piękna... za dużo gadam - wyszeptał sam do siebie.
Nelya nie otworzyła oczu czując opadające kosmyki, przechylając jedynie głowę w stronę swojego ramienia.
-Uśmiechać częściej?- zapytała, obdarzając Łucznika wspomnianym uniesieniem kącików.- mam wrażenie, że z tobą nie robię nic innego, tylko się śmieję i uśmiecham. Może po prostu powinieneś częściej ze mną przebywać?-powiedziała pół-żartem, pół-serio, powoli podnosząc powieki, podświadomie czekając na protest ze strony Łucznika
Ten wyglądał na lekko zaskoczonego - Huh? Częściej powiadasz - role się odwróciły, teraz to on czuł się lekko zakłopotany. Zaczął wodzić wzrokiem aż w końcu z założonymi rękami rzekł - Pod warunkiem, że zmienisz fryzurę. - wyczuł lekki sarkazm i już zaczął się rewanżować.
-Nie widzę nic złego w końskim ogonie.- Nelya zaprotestowała, uśmiechając się pod nosem na bariery socjalne, jakimi właśnie zaczął otaczać się Łucznik. Wyciągnęła stopy z wody, by podciągnąć kolana pod brodę.- Nie muszę ich zbyt często ścinać, a nie przeszkadzają przy gotowaniu, albo walce...
Potrząsnęła głową, by poprzeć swój punkt, ale tym razem jej włosy zgadzały się z Łucznikiem, rozsypując się wokół, ale naprawdę nie zasłaniając twarzy.
-No może...
W tej chwili Zet wygladał jak dziecko zafascynowane nowym nieznanym do tej pory doświadczeniem. Z lekko otwartymi ustami obserwował falujące kosmyki nie zważając na słowa, został zahipnotyzowany i nie odrywał wzroku od czerni.
-Yyyyyyyyy. - przebudził się z transu - może jednak lepiej je zepnij - i energicznie wyciągnął rękę ze wstążką w kierunku dziewczyny.
-Huh?- Nelya spojrzała na swoje włosy, następnie na Łucznika. Poskładanie wszystkiego w całość zajęło jej dokładnie tyle czasu ile jej policzkom zaczerwienienie się- Okej...?
Jednak coś ją zastanowiło; może w końcu znalazła sposób na kompromis... Ściągnęła zebrane włosy na bok głowy, tworząc asymetryczną kitę trochę nad swoim uchem.
-Lepiej?
Fomor w jednej chwili zrobił się czerwony jak burak. Zamknął oczy i pokręcił głową - Nie jest dobrze - pomyślał, efekt bowiem był przeciwny do zamierzonego. Zet przykucnął i wyciągnął się do przodu chcąc chwycić rękę trzymającą kucyk. Może gdyby przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, gdyby tak nie szarpnął się do przodu, nie przygwoździłby dziewczyny do podłoża. Ręką w której trzymał wstążkę opierał się o dłoń Nelyi uniemożliwiając jej ruch. Na policzku czuł jej delikatny, ciepły oddech. Czerwień z jego twarzy zniknęła, patrzył w jej błękitne oczy - ... Nel
Szarpnięcie zaskoczyło ją, ale wylądowała plecami na miękkiej i sprężystej trawie. Łucznik był nad nią, niesamowicie blisko, bliżej niż przez cały ich pobyt na Doki, a mimo to nie czuła nawet odrobiny dyskomfortu, jedynie ciepło i bezpieczeństwo. Osoba, która nad nią górowała, podzieliła się z nią swoimi najgłębszymi przemyśleniami i swoim największym sekretem, tak jak ona ofiarowała swój. Nawet blokada ruchu w postaci ręki Łucznika nie wydawała się czymś zniewalającym, tylko zabezpieczającym, chroniącym. Nelya, patrząc w czerwone oczy, lekko i ciepło uśmiechnęła się. Ufała i ufano jej.
-Zetsu-san...
Nie powiedzieli nic więcej, jakby zgodzili się za pośrednictwem niewidzialnej więzi. Nelya rozluźniła całe ciało, pozwalając Łucznikowi na przejęcie pełnej kontroli nad sytuacją, ale chłopak położył jej rękę na policzku jak cichą prośbę: "nie cofaj się". Zrozumiała, ale wciąż... Oddała gest, delikatnie dotykając prawy policzek doppelgangera, mrugając nerwowo, ale i z zastanowieniem nad nowym doświadczeniem, jakim był bliski kontakt.
Nerwowość, ale i przekonanie dziewczyny były widoczne dla Fomora- odczuwali je niemalże w tym samym stopniu. Używając kciuka do głaskania gładkiej skóry pod jego dłonią uśmiechnął się uspokajająco. Jeśli chciałaby się wycofać, był gotów dać jej tą szansę, zrobić krok w tył i poczekać na nią.
Odpowiedziała uśmiechem. Nie nerwowym grymasem, mającym odciąć jej prawdziwe uczucia od ludzi wokół niej. Szczerym, nieco poddenerwowanym, ale wyrażającym szczęście uśmiechem.
To był ostatni sygnał.
Zet schylił się w stronę dziewczyny, w tym samym momencie Nelya, w pełnej harmonii ze swoim towarzyszem, uniosła głowę, by spotkać się kilka centymetrów nad ziemią.
Nelya mgliście uświadomiła sobie, że dłoń, dotąd tylko leżąca na jej własnej, teraz splata ich palce razem. Odwzajemniła uścisk, równocześnie czując jak druga ręka wędruje z jej policzka, by podtrzymać jej głowę, równocześnie pozwoliła, by jej dłoń oparła się na plecach Łucznika, przybliżając ich jeszcze bardziej...ale tym co czuła najbardziej, były ciepłe i miękkie usta na jej własnych, napełniające ją euforią, niewyobrażalnym szczęściem, bezpieczeństwem i poczuciem przynależności. Nie wiedziała czy to ona należy do niego czy on do niej-nie przeszkadzała jej żadna opcja; może chodziło o obydwie na raz?
Zet jeszcze nigdy nie czuł czegoś...takiego. Pewnie, zalecał się do kobiet, bawiło go flirtowanie i gierki słowne z nimi, i uwielbiał patrzeć na śliczne panny-loli. 
Ładne kobiety potrafiły go uwieść, czasem nawet pozwalał sobie na krok dalej w relacji z tą czy inną, zanim znikał ponownie, łagodnie przerywając zbyt bliską zażyłość, pozostawiając kobiecie czas na zapomnienie o nim i znalezienie tego jedynego... Ale to było inne, zupełnie inne. Dotyk ust do ust wydawał się...niemalże niewinny. Czysty. Ciepły i bezpieczny, nie wróżący końca, wręcz przeciwnie. Będący początkiem czegoś nowego, pięknego, czegoś, czego dotąd brakowało.
Widząc, że dziewczyna zamyka oczy, Łucznik zrobił to samo, pozwalając nowym emocjom i doświadczeniu napływać ku nim i przez nich.
Pocałunek trwał jeszcze długi moment, zanim w końcu rozłączyli się, na niewielki dystans, i otworzyli oczy, wpatrując się w tego drugiego z delikatnym, kochającym uśmiechem. W jakiś sposób Łucznik skończył na boku, z Nelyą przytuloną i obejmującą go ramionami na wysokości piersi. Przez jakiś czas milczeli, obydwoje kontemplując nową bliskość i doświadczenia.
***
Śmiech i muzyka wypełniały podwórze katedry w Emain Macha, gdzie Milletianie rozmawiali i poznawali się, powoli wpływając do głównej sali, pokrzykiwaniem i żartami witając Pana Młodego, z niewyraźną miną patrzącego na golema, którego jeden z uczestników zabawy przywlókł ze sobą.
-...jak mi bogowie mili, albo i nie, nie jestem pewien; w każdym razie zabierz to coś z mojego wesela, zanim zacznie się ceremonia!-Chłopak w robie, za którym jak wierny piesek podążał golem, zaliczył focha...do momentu w którym Pan Młody nie dodał- po ceremonii robimy DemiParty.
To podziałało. Golem zniknął, a chłopak został zaciągnięty przez swoich towarzyszy do sali, w której miał odbyć się ślub.
Nelya niepewnie uśmiechnęła się znad ramienia kolejnego gościa weselnego-nie spodziewała się, że tyle osób jest gotowych przyjść, a ponoć część jeszcze nie dotarła!
-...wyglądasz jak księżniczka.- oznajmił ktoś i Nelya zarumieniła się, zanim podała rękę Panu Młodemu i zajęła wraz z nim miejsce na początku nawy głównej katedry, biała suknia szeleszcząca z każdym jej ruchem, tiara starannie wpięta we włosy i jedna, jedyna błękitna róża w ręce. Zet spojrzał na nią z ukosa, i w powoli zapadającej ciszy przyznał cicho.
-Kurcze, ale trema...
Nelya kiwnęła głową, czuła się tak samo, ale zanim zdążyła to powiedzieć Łucznikowi, rozległ się dźwięk marsza weselnego, i najwyższy kapłan katedry donośnym głosem wezwał Pana Młodego do wystąpienia. Zet rzucił jej ostatnie spojrzenie, zanim ruszył do przodu, do miejsca gdzie Demmo czekał jako samozwańczy świadek Pana Młodego. Nelya spojrzała w dół, na swoją jeszcze gołą rękę i błękitną różę, którą otrzymała od Zetsu na Doki. Niemożliwa do wyhodowania, stała się synonimem czegoś, czego nie można uzyskać-a Zetsu bez wahania oddał ją jej, ją i to co symbolizowała.
-Niech Panna Młoda wystąpi!
Nelya spojrzała w górę, błękit napotkał czerwień, i dziewczyna uśmiechnęła się, zanim zrobiła pierwszy krok w kierunku nowej przyszłości, zapisanej na dwóch złotych obrączkach, jeszcze leżących na ołtarzu- Wkrótce zajmą one swoje prawowite miejsca na rękach nowożeńców.
Grawer był zdziwiony, gdy wspólnie podyktowali mu ich własną przysięgę do wyrycia w złocie.
Itsumo Zutto Isshoni.
Razem. Na zawsze.

niedziela, 15 lutego 2015

Valentine! Doki Doki!

Ii...Valentine special! W końcu jest! Po roku od jego rozpoczęcia^^(Napisany ze współudziałem Zetsu^ merci!)




„Kto by pomyślał: na wyspie miłości też może padać.” Pomyślała leniwie Nelya obserwując krople wody spod bezpiecznego od wilgoci kręgu ciepła jaki roztaczała pochodnia, o której słup się opierała. Prawdę mówiąc, nie zamierzała nawet tu przybywać, zwłaszcza w okresie okołowalentynkowym, kiedy skrzynka, którą Bebhin opisała jej imieniem, pękała od różowych karnetów, serduszek i laurek zawierających najczęściej lepsze lub gorsze wierszyki miłosne od osób, które często widziała raz w życiu, a które zostały zauroczone jej kuchnią. Wniosek ten dość łatwo potwierdziła otwierając wszystkie wiadomości- co najmniej połowa zawierała motyw gastronomiczny. Nelya oczywiście poczuła się doceniona, ale jeszcze bardziej zmęczona nadmiarem uwagi jaki jej okazywano, a który zapewne wkrótce się wyczerpie-nie zamierzała nikomu odsyłać prezentu na Biały dzień, a większość laurek trafiła do Laiki, która wspominała, że zamierza napisać pieśń miłosną-Nelya miała nadzieję, że twory jej adoratorów pomogą elfce znaleźć natchnienie na nietuzinkowe dzieło…
Kiedy już o nietypowych rzeczach mówimy… Nelya wyciągnęła z plecaka książkę,a z niej karnet. Była to jedyna wiadomość, której jak dotąd nie pokazała elfce, a która szczerze przyciągnęła jej uwagę. Oczywiście pierwszym, co rzuciło jej się w oczy, było nietypowe zabarwienie; pośród morza różu i czerwieni zalewającej jej skrzynkę, błękitny karnet odcinał się jak promień słońca na zachmurzonym niebie. Drugą rzeczą była prosta wiadomość, która sprawiła, że teraz siedziała na wyspie miłości, spoglądając na rozmawiające ze sobą pary i zastanawiając się, kto mógł być nadawcą wiadomości. Było oczywiste, że to ktoś, kto znał ją znacznie lepiej niż jako tylko „czarnowłosą kucharkę, często pracującą w pobliżu kościoła w Dunbarton”, ale równocześnie ktoś, z kim nie utrzymywała kontaktu- nie mogła rozpoznać pisma…
Zastanawiając się nad swoistą zagadka na chwilę zapomniała o swoim otoczeniu...
Deszcz, jak to bywa na wyspach, był gwałtowny, intensywny... i szybko się kończył. Doki Doki nie okazała się wyjątkiem i wkrótce Nelya wstała i przeciągnęła się, przywracając normalne krążenie do zasiedziałych kończyn. Ruszyła w kierunku ścieżki prowadzącej w dół i na wybrzeże-drugie najgęściej okupowane miejsce na wyspie, jak zdążyła się przekonać. Jeśli nikt nie podszedł do niej pod pochodnią, najprawdopodobniej spotka się z nią w tamtych okolicach. Idąc otworzyła błękitny karnet, by sprawdzić, czy przypadkiem nie przegapiła jakiejś zawoalowanej informacji, ale nie, w krótkim wierszyku wspomniana była tylko wyspa.
Oczywiście jak to bywa w przypadku, kiedy człowiek idzie z nosem w tekście, Nelya nie zauważyła, że zbacza z dość krętej ścieżki i idzie prosto na skarpę. Kiedy wyjrzała zza kartki, jej noga właśnie szybkim krokiem wkroczyła w nicość tuż obok kwitnącej wiśni. Spróbowała się cofnąć, ale nagle jej ciało odmówiło posłuszeństwa.
"To się nie dzieje naprawdę." Pomyślała z niedowierzaniem. Pewnie, jej choroba ujawniała się w najbardziej nieodpowiednich momentach, ale to był szczyt wszystkiego-stracić panowanie nad ciałem w momencie w którym maszerowało się w nicość? Takie rzeczy zdarzały się w przedstawieniach i książkach, nie w prawdziwym życiu!.. no chyba, że było to życie Nelyi.
W momencie, w którym atak minął, było już za późno by nawet szarpnięciem cofnąć się na bezpieczną, stałą ziemię i Nelya, z piskiem mającym niewiele wspólnego z elegancją, zaczęła pół-spadać, a pół zsuwać się z klifu, ściskając kurczowo kartkę, aby nie zgubić jej w tej przymusowej jeździe i ochronić przed pobrudzeniem. Do następnego poziomu nie było daleko i Nelya wiedziała, że w najgorszym wypadku mocno się poobija przy lądowaniu. Niemniej nie czekała na nie z przyjemnością. Zamknęła oczy, czekając na zderzenie pierwszego stopnia z twardą ziemią... które nigdy nie nastapiło. Nelya poczuła wstrząs, a zaraz potem ramiona, asekurujące jej postawę. Po odzyskaniu równowagi odwróciła lekko głowę i otworzyła oczy by zobaczyć, kto był w stanie wyhamować jej impet i utrzymać zarówno ją i siebie na nogach i o czyją pierś opierają się teraz jej plecy, gotowa przeprosić za gwałtowne...no tak, wpadnięcie. Jej oczy napotkały rozbawione, ale co ważniejsze, znajome spojrzenie i zamiast gotowej prośby o przebaczenie, z ust wydarło jej się jedynie:
-...Zetsu-san?
-Czasem zdarza mi się uratować komuś życie ale nie w takich okolicznościach.
Wciąż obejmował dziewczynę aby upewnić się, że nie będzie kontynuowała swojej wędrówki.
-Następnym razem mogę nie zdążyć więc nie próbuj więcej... zaraz skąd znasz...

Po chwilowej obserwacji Zetsu zaczął kojarzyć białą tunikę i posrebrzany napierśnik Tioz armora.
-Hej Nel! Nie poznałem Cię. Poprzednim razem byłaś, hm, mniejsza. Wciąż chodzisz w tej niewygodnej zbroi - pokiwał głową na boki - zaraz coś temu zaradzimy, tylko skoczę do banku. Simon wypuścił swoją słynną przynętę na ciuchy i wpadło mi kilka kreacji na Ciebie.
Chwycił ją za rękę i zaprowadził na ławkę znajdującą się nieco dalej od skarpy.
- Zaczekaj, zaraz wrócę. - nie czekając na odpowiedź zniknął w oddali odlatując na nimbusie.
-Nie jest niewyg...zaraz co?...nie kło...eh?-Nelya znalazła się na ławcę, nawet do końca nie będąc pewna jak tam trafiła- zamroczenie po gwałtownym zjeździe i ataku paraliżu zrobiły swoje. Rozejrzała się, ale po łuczniku pozostał tylko niewielki punkt na horyzoncie. "Jak on to robi..." pomyślała, równocześnie niezręcznie poprawiając spinki we włosach i rozprostowywując arkusz błękitnego papieru. Równie dobrze mogła przeczytać to jeszcze raz na siedząco-przynajmniej nie groziło to kolejnym wypadkiem....
Zet pojawił się z powrotem tak samo szybko jak zniknął. Trzymał wielką torbę wypchaną przeróżnymi, kolorowymi tekstyliami.
- Proszę. - torba wylądowała z hukiem przed stopami Nelyi wzbijając tumany kurzu - Trochę się tego nazbierało ale raczej ja żadnego pożytku z tego mieć nie będę. Są twoje.
Nelya niemal dostała oczopląsu od samego patrzenia na starannie skrojone, kolorowe ubrania. Delikatnie wyciągnęła przepiękną imitację stroju Divy-Zet miał krawieckie oko; bluzka i spódnica były w jej rozmiarze. Przeniosła oczy na łucznika.
-Zetsu-san...jesteś pewien?-spojrzała z wahaniem na kolejne, równie piękne i zapewne równie cenione ubrania.- Możesz zarobić na tym małą fortunę, jeśli sprzedasz je w Dunb...naprawdę nie będzie ci to przeszkadzało, że wezmę je od, tak sobie?
Spojrzał jej w oczy z lekkim zdziwieniem.
- Fortunę? Ja nie mam na co wydawać tego co zarobiłem z misji i polowań na bandytów a tak mam przynajmniej pewność, że trafiły w dobre ręce - puknął w napierśnik który wydał pusty metaliczny dźwięk - ..no i przydało by się założyć coś lżejszego niż ta pucha. - usiadł na ławce i wyciągnął nogi - Myślałem już, że nie dostałaś liściku, dosyć długo Cię szukałem. Masz jakieś marzenia? - spojrzał w górę na płatki wiśni powoli sunące w powietrzu - Ja na przykład chciałem zawsze zagrać na skrzypcach albo pianinie i gdyby nie Starlet pewnie nigdy bym tego nie osiągnął. Teraz potrzebuję Twojej pomocy.
Nelya zarumieniła się na dźwięk pustki-napierśnik nie był zbyt duży... niemniej z uśmiechem zaakceptowała torbę ubrań. Pogrążona w tym zadaniu i swoim zakłopotaniu, dopiero po chwili zrozumiała, co łucznik powiedział. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę i dopiero teraz zauważała błękitny robe w kolorze identycznym do karnetu..."Powinnam się była domyślić" zaskoczył ją jej własny brak domyślności, a jeszcze bardziej pomysł, że była potrzebna do czegoś łucznikowi. Robił z nią dungeon i była pewna, że widział jej kompletną...no, dobrze, nie kompletną, ale sporą nieprzydatność.
-Spróbuję, jeśli tylko mogę jakoś pomóc...-powiedziała, wciąż powątpiewając w to ostatnie.
Zet uśmiechnął się tylko i rozpoczął swój monolog.
- Pewnego dnia w Dunbarton kiedy już rozstawiłem się ze swoim pianinem ku uciesze wszystkich przechodniów bardzo się zdziwiłem. Zazwyczaj mam przynajmniej kilku-osobową widownię ale tym razem rynek aż raził w oczy pustką. Nagle przed nosem przeleciała mi jakaś parka. Tak! - oczy rozbłysnęły mu entuzjastycznie i z pasją ciągnął dalej - Dosłownie przeleciała nad ziemią! Nie wierzyłem własnym oczom ale dowiedziałem się, że można się tego nauczyć tu, na tej wyspie. Przynajmniej wyjaśniła się sprawa opustoszałego miasta, wszyscy siedzą teraz na Doki.. ale do rzeczy.. no bo.. popytałem się trochę i samemu raczej się latać nie da... - zwolnił tempo i ochłonął nieco - Poprosiłbym siostrę ale gdzieś się zapodziała, na złość robi jak na sukuba przystało. - dłuższa pauza dała mu do zrozumienia że nawet nie wie o czym mówi.
-Może nie powinieneś mówić o pochodzeniu swojej siostry tak głośno.- delikatnie wtrąciła Nelya, gdy chłopak przerwał swoją opowieść.-Są osoby, które nie powinny o tym słyszeć. Przez zwrot "przelecieli" miałeś na myśli...-zaczęła znowy, mając w zamiarze zapytanie o to, czy używali dwuosobowego, latającego zwierzaka, gdy zza łucznika, do którego była odwrócona, wyleciała para i, trzymając sie za ręce, ze śmiechem unieśli się w powietrze i odlecieli w stronę plaży-...to?
-T-to było tylko porównanie! Haha, tak porównanie..... zaraz skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy - zauważył, że dziewczyna w tej chwili była zajęta czymś innym. Spojrzał za siebie, założył ręce i krótko odpowiedział.
-Tak. - Podszedł nieco bliżej wyciągnął otwartą dłoń i z uśmiechem wyrzekł - To jak? Lecimy?
"Noki mu nie powiedziała..." przemknęło jej przez myśl, gdy usłyszała pospieszne dukanie łucznika. "Cóż, to raczej nie jest bezpieczne miejsce na rozmowę...potem." Postanowiła , niepewnie wyciągając rękę do lalkarza.
-Możemy spróbować...
"O ile znów czegoś nie zepsuję."
-Wiesz,co powinniśmy robić? Czy najpierw musimy złożyć wizytę matchmakerowi?- zapytała. Od jakiegoś czasu miała wrażenie, że rozsypane po całej wyspie młode dziewczyny każdej rasy są głównymi sprawczyniami każdej rzeczy na Doki Doki.
Chłopak zrobił kwaśną minę gdy uświadomił sobie ile czasu musiała na niego czekać. Uśmiechnął się jednak i podał jej dłoń, lekkim pociągnięciem usadzając dziewczynę na latającym dywanie.
-Widzę, że wiesz o co chodzi, nie czekajmy więc. - usiadł przed nią na dywanie, który w momencie oderwał się od ziemi - ..i przepraszam. Musiałaś długo czekać.
Po krótkiej wycieczce dotarli na miejsce. Na przeciwko ogromnej pochodni, pośrodku placu pełnego bawiących się par, stała osoba oblegana przez wiele osób szukających swojej drugiej połowy. Zet wiedział, że nie ma sensu czekać w kolejce więc wleciał między ludzi rozpychając nieco zatłoczone środowisko. Matchmaker na jego widok zmarszczył jedynie brwi.
-Znowu ty? Ile razy mam powtarzać: potrzebujesz "żywej osoby do pary".- po wyrazach twarzy obu rozmówców widać było iż nie pierwszy raz ze sobą rozmawiają - Co tym razem przytaszczyłeś? Kolejną pokojówkę czy lalkę? Nie ważne, i tak nie zdradzę ci sekretu. - odwróciła głowę i zajęła się innymi klientami.
-Uhhh, wiedziałem. Zwyczajna strata czasu. - rzucił się do tłu lądując na dywanie - Za dużo kombinowałem, teraz w ogóle się nie uda.
Wyglądał na zrezygnowanego, pogodził się już z myślą o zaprzepaszczonej szansie na spełnienie jednego ze swoich marzeń.
Nelya siedziała na lekko falującym dywanie, zaskakująco bezpieczna w tłumie przepychających się i wrzeszczących "klientów"-zdawało sie, że dywan tworzy pole ochronne wokół każdego, kogo jego pan uzna za słuszne posadzić na jego grzbiecie. Dziewczyna głaskała delikatnie materiał, równocześnie przysłuchując się rozmowie kobiety i właściciela latającej istoty z rosnącym zdziwieniem. Jednak w momencie, w którym Zetsu wylądował obok niej na dywanie, chłopak miał takie...rozczarowanie i rezygnacje wypisane na twarzy, że Nelya powstrzymała sie od wybuchnięcia śmiechem. Zamiast tego oparła rękę na ramieniu leżacego Łucznika.
-Może lepiej będzie, jak ja spróbuję.- powiedziała, tłumiąc swoje rozbawienei i i wstajac z dywanu. W tłumie nie czuła sie już tak bezpiecznie. Puszka puszka, ale Tioz przyciągła uwagę, w szczególności męskiej części tłumu, a dość długie i szczupłe nogi wcale nie pomagały. Zdawało sie jednak, ze nie tylko Milletianie spoglądają za Nelyą. Kobieta-matchmaker wyłowiła ją z tłumu i trzymając za rękę, oznajmiła głośno:
-A oto i kolejna dusza szukająca swojej drugiej połówki! Nie martw sie, na tej wyspie miłości na pewno znajdzie się ktoś, kto zostanie twoja wymarzoną parą!
Nelya czuła, że pod wpływem lukierkowej mowy jej policzki gwałtownie zmieniaja barwę i to dosyć jasną, zwłaszcza, gdy zobaczyła kilku samotnych mężczyzn podchodzących do tłumu i kiwających z aprobatą głowami na jej widok.
"Dobra. Jak wy tak to i ja też." postanowiła w myślach, starannie omijając wzrokiem dywan, na którym zostawiła Łucznika i przybierając wyuczona minę typu "Jestem-urocza-i-z-tego-korzystam", którą ćwiczyał pod nadzorem swojej pokojówki. Miała nadzieję, że któremuś z panów coś pęknie. Przechyliła lekko głowę i zagaiła, udając, ze nie widzi błysku w oczach matchmakera, spodziewającego sie ciekawego "okazu":
-Właściwie...to już ktos taki jest.-"Dobra, początek już jest. Teraz promienny uśmiech i pytania"- Chcielibyśmy sie zarejestrować i myślałam, żeby to zrobić tutaj, czy tak będzie w porządku?
Kiedy matchmaker pokiwała z niesamowitym wigorem głową, Nelya odetchnęła głęboko, wracając do swojej normalnej osobowości i odwróciła się do dywanu i Łucznika na nim siedzącego. Miał ciekawą minę, jak zauważyła, gdy pomachała w jego kierunku ręką i zawołała:
-Zetsu-san, możesz tu podejść?

Zerwał się na równe nogi i przemaszerował przez tłum cudem unikając upadku przy zetknięciu z czyjąś stopą. Stanął obok Nelyi i wciąż udając, że mu nie zależy omijał wzrokiem matchmakera. Z lekką drwiną w głosie powiedział
- Słucham Nelciu? O co chodzi?

Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że chłopak postanowił grać razem z nią i rzuciła karcące spojrzenie złośliwemu amantowi. 
-Za chwilę się dowiem.-odwróciła się do matchmakera-Czy musimy coś wypełniać?
Kobieta była oszołomiona, ale kiedy Nelya chciała się oddalić, by razem z Łucznikiem wypełnić wręczony im arkusz, poczuła, że matchmaker trzyma ja za rękę. Odwróciła się, a kobieta zaczęła mówić szybko i cicho:
-Jesteś pewna, moja droga? Możesz mieć naprawdę duże powodzenie, a ten... ten... no, on jest......
Nelya rzuciła Łucznikowi rozbawione spojrzenie. Była pewna, że wyostrzone zmysły pozwalają mu słyszeć każde słowo, które kobieta wypowiadała przyciszonym głosem.
-...jest ekstrawagancki, bezpośredni, uparty i chwilami irytujący?-dopowiedziała za kobietę, nie patrząc na obiekt obgadywań. Kiedy kobieta kiwnęła głową, Nelya uśmiechnęła się:
-Może. Ale jest także sympatyczny, zabawny, bezpośredni, szczery("Na tyle na ile pozwala mu jego sytuacja") i opiekuńczy-chociaż chwilami mam wrażenie, że jego siostra dodałaby "nad" do tego ostatniego.
Odwróciła się, pozostawiając oszołomioną kobietę i podbiegła do stojącego kilka kroków dalej Łucznika.
-I co teraz?
Na to pytanie Zet nie był w stanie odpowiedzieć, nie miał zielonego pojęcia co dalej. Rozbieganym wzrokiem zaczął szukać czegoś lub kogoś, jakiejś dywersji która odwróciłaby bieg wydarzeń lub nasunęła nowy temat. 
- To.. może... posłuchasz kilku utworów muzycznych? Sam komponowałem. - rozejrzał się dokoła raz jeszcze - Tylko nie tutaj, nie przepadam za takim tłokiem.
Nelya dopiero teraz uświadomiła sobie, jak zatłoczony jest plac i jak wiele osób widziało małą scenkę, jaką odegrali. Niepewnie przysunęła się do Łucznika, czując jak wraca jej niepewność i nieśmiałość, o której jeszczę chwilę temu nawet nie pamiętała.
"Dlaczego zawszę muszę sobie tak utrudniać życie?!"
-Chyba się zgodzę co do tego tłumu. Tylko daj mi się przebrać...-w jej oku błysnęła ostatnia figlarna iskierka-...w końcu nie za bardzo lubisz moją "puszkę", prawda?
Nie czekając na odpowiedź pobiegła do najbliższej klitki, którą nazywano przebieralnią. Po chwili przeglądania kolejnych otrzymanych od Łucznika ubrań zdecydowała się na ładny, jasnoniebieski outfit, którego motywem przewodnim z jakiegoś powodu był królik.
"...a co mi tam."
Po przebraniu wróciła do miejsca, w którym zostawiła osłupiałego Łucznika. Poprawiła spinkę we włosach, starając się zignorować spojrzenia rzucane w ich kierunku, i zapytała:
-Miałeś może jakieś miejsce na myśli, kiedy wspominałeś o "nie tutaj"?
-Znam każdy dungeon w Erinn ale nie sądzę żeby były to odpowiednie miejsca. Szczerze mówiąc nie miałem okazji zwiedzać wyspy byłem zajęty.. - chrząknął - Najchętniej położyłbym się w cieniu drzewa na jakimś zielonym pustkowiu i zdrzemnął. Tylko nie znam takiego miejsca.
-Myślę, że Corrib Valley w Erinn spełniłby twoje oczekiwania, choć jelenie bywają natrętne.-uśmiechnęła się Nelya- ale myślę, że jeśli poszukamy, takie miejsce znajdzie się również tu na wyspie. Może coś znajdziemy za obserwatorium. To w tamtą stronę-wskazała ręką na drewniane schody pnące się w górę po drugiej stronie placu.
Łucznik kiwnął głową z aprobatą:
-Prowadź.
Ruszyli przez plac, z Nelyą manewrująca tak, by jak najkrótszą drogą dostać się na drugą stronę bez wpadania na kogoś lub do czyjegoś ogniska. Mimo wysokiego zatłoczenia i spojrzeń rzucanych w jej stronę, Nelya odkryła, że nikt nie stara się jej zaczepić. Jednak dopiero po chwili zrozumiała, że zawdzięcza to Łucznikowi, który z gracją poruszał się za jej plecami, chroniąc ja przed dodatkowymi szturchnięciami i potrąceniami niemal automatycznie. Poczuła falę wdzięczności do nieco wyższego chłopaka- na Doki sukkuby nie mogły jej dosięgnąć, ale gdyby była sama, była pewna że nie uniknęłaby zaczepek. Z Łucznikiem za plecami spojrzenia wciąż były rzucane w ich stronę, ale Zetsu z łatwością odcinał ja od tych co bardziej natarczywych. Nelya miała swoje podejrzenia, że Łucznik swoją praktykę w tym zakresie odbył na amantach Nokomiis...
Mimo zabiegów obydwojga, droga przez plac zajęła znacznie więcej czasu, niż by sobie życzyli i Nelya poczuła znajome oznaki zbliżającego się ataku. Zdecydowała jednak że dzienna norma została już przez nią wyrobiona i ruszyła w górę schodów, nie zauważając zdziwionego i nieco zaniepokojonego wyrazu twarzy u swojego towarzysza.
Jak w przypadku wszystkich niezdefiniowanych chorób, "norma dzienna" okazała się kupą błota z Pantay. Nelya przekonała się o tym, gdy stanęła na szczycie schodów i spróbowała odwrócić się do Łucznika, mówiąc z uśmiechem.
-To miejsce mo...
atak chwycił ją w pół słowa i, gdyby nie refleks Łucznika, zapewne-po raz drugi tego dnia- spadłaby schodami, którymi dopiero co wspięli się na szczyt.
Zetsu chwycił nagle bezwładną dziewczynę w połowie jej podróży ku ziemi.
-Nel? Nelya, co jest?- zapytał z niepokojem. Nelya gwałtownie nabrała powietrza-ataki miały tendencję do zatrzymywania jej systemu oddechowego, jeśli mówiła w momencie paraliżu. Czując, jak czerwień jeszcze raz zalewa jej twarz, uśmiechnęła się słabo i spróbowała stanąć na nogi.
-T-to nic...wybacz...
-To nie wyglądało mi na nic, Nel.- stwierdził stanowczo nagle śmiertelnie poważny Łucznik, niemal niosąc dziewczynę do pobliskiej ławki i sadzając ją na niej z niewielkim wysiłkiem. Nelya spróbowała jeszcze raz, szukając jakiejś wiarygodnej wymówki. Jeszcze tego brakowało, żeby obarczała swoimi problemami kogoś innego...choć, jak uświadomiła sobie, to nie do końca było tak. Pragnęła również ukryć chorobę z obawy przed odrzuceniem-nawet jeśli nie byli bliskimi przyjaciółmi, Zetsu był dla niej ważnym kompanem i jednym z pierwszych towarzyszy jakich zdobyła po tym, jak niemal siłą została wywleczona do społeczeństwa przez swoje stado. Nie wiedziała, czy byłaby w stanie funkcjonować, jeśli te rozmowy raz na jakiś czas i przysłuchiwanie się żartom i rozmowom Łucznika z jego znajomymi miałoby się skończyć...dlatego spróbowała jeszcze raz:
-To... to było...
-To jest choroba mojego szefa.
Łucznik obrócił się gwałtownie, a Nelya podniosła gwałtownie głowę. Przed nimi stała Rinnevie, kłaniając się lekko.
-Choroba?-powtórzył Zetsu. Nelya syknęła:
-Rin!
-Naprawdę uważasz, że możesz to ukrywać przed wszystkimi, szefie? Poza tym to by było nie fair, skoro oficjalnie zostaliście partnerami.-Pokojówka miała znajomy błysk w błękitnych oczach, kiedy zwracała się do Łucznika.-Pan Zetsu?
-Um...Zetsu raczej wystarczy. Ty jesteś... pokojówką Nelyi?
-Nazywam się Rinnevie. Rin w zupełności wystarczy, szef...Zetsu. A to, co przed chwilą widziałeś, to był jeden z ataków choroby szefa.
Nelya ukryła twarz w dłoniach. Wiedziała, że jej pokojówka miała dobre chęci-więcej, wiedziała, że to co zrobiła Rin było bardziej fair w stosunku do Łucznika, niż jej beznadziejne próby zamaskowania tematu, ale...
Dla osoby silnej, zręcznej i sprawiedliwej, jaką był Zetsu, jej choroba mogła być naprawdę niewygodną przeszkodą. Bo i kto by chciał męczyć się w towarzystwie kogoś, kto w dosłownie każdym, nawet najbardziej niepraktycznym momencie może po prostu stanąć w miejscu albo zemdleć, jak to właśnie wyjaśniała Rin? Jak wojownik może utrzymywać znajomość z kimś, kto nie może go wesprzeć w walce, więcej, sam wymaga nieustannej opieki i ochrony?
-...I to właśnie uzdrowiciele nazywali...-pokojówka wzięła głęboki oddech- Lypoachelismudean Ammoebionelycan Goerginomum. Tylko nie każ mi tego powtarzać.-dodała błagalnym tonem.
Nelya wciąż kryła twarz w dłoniach, dlatego nie widziała reakcji Łucznika. Zetsu dokładnie wysłuchał przyspieszonego wywodu pokojówki, tak jak wszyscy pokręcił głową nad długością profesjonalnych nazw chorób, uśmiechnął się na prośbę pokojówki i spojrzał w niebo. Cisza napełniła wzgórze obserwatorium...
-Hahahahaha. - łucznik wybuchnął gwałtownym śmiechem - a więc tak brzmi rozwinięcie tego skrótu, zawsze się zastanawiałem co to może być ale i tak nie zapamiętałem ani słowa. Poza tym nie wydaje mi się, żeby twoja szefowa była chora. - zwrócił się w kierunku zawstydzonej dziewczyny - Nel to nic strasznego, sam kiedyś doświadczyłem LAG'ów. Znasz legendę o Tir Na Nog? O tym jak Morrighann obiecała nam świat bez chorób i głodu?
Śmiech i zmiana tematu zaskoczyła Nelyę, która uniosła z niedowierzaniem głowę, odejmując ręce od twarzy. "A może to wcale nie jest zmiana tematu?" przemknęło jej przez głowę, gdy analizowała wypowiedź Łucznika. Mimo wszystko...wydawała się taka lekkoduszna i nieroztropna...sekundowy paraliż (Nelya nie lubiła klinicznej nazwy i naprawdę dziwiła sie jak jej pokojówka była w stanie ja zapamiętać) w jej przypadku był o wiele cięższy w skutkich, mógł narażać jej towarzyszy na niebezpieczeństwo, albo ciągnąć w dół tych potrafiących zadbać o siebie... mimo to Łucznik zdawał sie spokojny i rozluźniony, a co najważniejsze, wcale do niej nie zrażony. Kiedy zapytał o legendę o rajskim świecie, kiwnęła jedynie głową, bojąc się, że jej głos za dużo zdradzi, zadrży, albo co gorsza, załamie się. Wystarczyło, że choroba czyniła ja słabą, nie musiały do tego dochodzić emocje. Czekała w ledwo skrywanym zdenerwowaniu na ciąg dalszy wypowiedzi chłopaka.
-Wielu wciąż szuka obiecanego raju. Mnie jednak wydaje się, że to Erinn nim jest. Mietianie nie cierpią z powodu chorób, głodu, czy też obrażen jakie odnoszą... poza tym byłem w Tir Na Nog i nie zastałem tan niczego poza kilkoma kojotami ale wracając do lag'ów - zaczął wodzić wzrokiem - Przepraszam. Nie śmiałem się z Twojej dolegliwości, tylko dlatego, że uważasz to za chorobę. Może przejdę do rzeczy. - spojrzał jej prosto w oczy, jakby chciał wyciągnąć od niej całą prawdę - Najpierw jednak zdradzę Ci swój sekret. Źle się czuję z tym, że poznałem Twój. Liczę tylko na to że spokojnie to przyjmiesz. - przeciągnął wypowiedź chwilą ciszy aby podkreślić powagę sytuacji - Jestem fomorem: doppelgangerem. Prawdopodobnie to już wiesz jednak to nie wszystko. Kiedyś byłem człowiekiem. Pewien alchemik przeprowadził kilka eksperymentów, które jak widać zakończyły się sukcesem i powiedziałbym, że jestem tylko po części fomorem. Wiem trochę to skomplikowane ale mam ciało fomora i duszę miletiana. - westchnął głęboko i ciągnął dalej - Pozwól, że zadam pytanie. Nie musisz odpowiadać ale ja wiem swoje. Ile pamiętasz ze swojego poprzedniego życia?
Nelya powoli kiwnęła głową, jednak jej oczy rozszerzyły się, gdy chłopak wspomniał o eksperymencie. Na pytanie odpowiedziała niepewnie:
-Niewiele. Przebłyski wspomnień, przeczucia, czasem deja vu...-"tego zwrotu też nie powinnam znać" dodała już do siebie.
-Więc moja teoria może być prawdą. Ja pamiętam prawie wszystko, chociaż nie jestem tego w stanie do końca potwierdzić. Ciężko pamiętać o czymś czego się nie pamięta ahahahaha. Wiem brzmi głupio ale tak jest. - Patrząc na dziewczynę odniósł wrażenie iż kompletnie nie wie o co mu chodzi - Chodzi mi o to, że wspomnienia z poprzedniego życia mają na nas wpływ w tym wcieleniu. W skrócie im większe braki w pamięci tym bardziej uciążliwe stają się paraliże. Mógłbym o tym gadać godzinami ale to jedynie moje domysły. Wiedz jedno, nie jesteś sama. Ja również odczułem efekty lag'ów na własnej skórze kiedy wylądowałem na ścianie budynku. - uśmiechnął się szeroko i szczerze - Dlatego uważam, że powinniśmy się wzajemnie wspierać, każdy jest słaby na swój sposób ale tylko współpracując jesteśmy silni.

-Zet-san...-Nelya westchnęła z niewysłowiona ulgą. Łucznik zapewne nie zdawał sobie nawet sprawy, jak wielki ciężar zrzuciłl z dziewczyny, a obecnie jego partnerki. Dopiero po chwili zaczęła do niej docierać pełnia jego wywodu.
-Ale...-miała zamiar zaprotestować, po odrodzeniu ona czuła się lepiej, bo
liczba jej wspomnień malała...malała? Nela potrząsnęła głową i spróbowała uporządkować nagły natłok informacji. Po ataku zawsze potrzebowała chwili na zrozumienie wszystkiego.
-Uzdrowiciele uważają, że to przez wspomnienia spoza Strumienia Dusz, moje ciało reaguje alergicznie na Erinn. Dlatego malejąca liczba tych wspomnień po odrodzeniu jest dobra. Ale...
Uniosla jeden palec:

-Po odrodzeniu, moim poprzednim życiem jest już życie w Erinnie. Wspomnienia zza Strumienia wpychają się na ich miejsce. To oznacza...
Podniosła drugi palec- ja MAM mniej wspomnień z POPRZEDNIEGO życia, ponieważ życie jeszcze Przed Poprzednim stara się je wypchnąć. -trzeci palec dołączył do poprzedników- Odrodzenie zwiększa liczbę wspomnień z życia w Erinnie, które jest moim poprzednim, przez to czuję się lepiej. Luki, spowodowane wspomnieniami przed Strumieniem są łatane, przez starsze wspomnienia, wpychane tam przez inne, młodsze wspomnienia z Erinnu. Niesamowicie pokręcone.-uniosła głowę, by spojrzeć na Łucznika- czy w tym w ogóle jest jakaś logika?
-Wszystko trzyma się logicznej całości! - dziwne, że zrozumiał wszystko za pierwszym razem - Zamiast odzyskiwać wspomnienia, zastępujesz utracone nowymi. Prosty i skuteczny sposób, może nawet kiedyś pozbędziesz się tych dolegliwości.
-Chciałabym...-westchnęła Nelya, po czym uśmiechnęła się, szczerze i otwarcie do Łucznika.- Myślę, że wystarczająco się namartwiliśmy, a za chwilę zaczną zapalać lampiony przy niedalekim stawie. Nie jest to może scena Emain Machy, ale sceneria jest urocza. Raczej nikt nie powinien się tam zbliżać, przynajmniej na razie, więc będziesz mógł mi pokazać swoje utwory w spokoju. Nie moge się doczekać...!
Zaczęła wstając, ale jej nogi po raz kolejny przypomniały, że dwa ataki dziennie, w krótkich odstępach, nie pozostaja bez echa na jej organiźmie. Nelya, zamiast stanąć prosto nprzed Łucznikiem, prawie przewróciła i jego i siebie.
"To się robi zbyt częste" pomyślała, czując jak jej warz i szyja zmieniają kolor na uroczą wiśnię wstydu.
-W-wybacz...

Patrzył jej prosto w oczy, wtulona w ramię chłopaka po kolejnej utracie równowagi wydawała się być taka bezradna. Zet poczuł coś znajomego, uczucie nasilało się a oddech przyspieszał im dłużej wpatrywał się w błękitne tęczówki Nelyi.
- Mówiłem już, że lubię niebieski? - "dlaczego to powiedziałem?" - Eeeeeeyychh. Nic się nie stało. Prowadź. - mówiąc to zaczął wodzić wzrokiem szukając wyjścia z tej zawstydzającej sytuacji. 
"Lubi moje oczy..." kolor na twarzy Nelyi ściemniał, o ile było to możliwe. Dlaczego jej mózg pracował poprawnie tylko, kiedy dotyczyło to wypowiedzi Łucznika, a nie także odpowiedzi na nie i jej zachowania?! 
Nelya cofnęła się o krok i zasugerowała słabo zmianę planów, pozwalającą im zejść na dół, zjeść coś i zagrać w gry, oferowane przez wyspę, chwilowo zapominając o miejscu, do którego chciała zaprowadzić Łucznika. Zetsu, podobnie zawstydzony, bez protestu zgodził się na zmiany. Już wkrótce obydwoje znaleźli się przy straganach, a w kilka partii "DokiLotki" albo równie dziwnej gry potem rozmawiali i śmiali się jak wszyscy. Dzień zmienił się w wieczór, zapadła noc i wstał nowy dzień, wypełniony pomocą caretakerowii i tańcem, który przeciagnał się do późna w noc, powodując, ze jego uczestnicy zaspali następnego dnia, wstając dobrze po południu. W końcu Nelya, zmęczona tłumami, przypomniała sobie o propozycji danej Łucznikowi kilka dni wcześniej. Z czerwonych oczu wyczytała, że jej partner myśli o tym samym. Zgodnie ruszyli ku drewnianym schodom, zatrzymali się na ich szczycie, z pewnym zawstydzeniem wspominając poprzednią sytuację. Nelya wyjąkała:
 -Um, dziękuję, erm, za  w-wtedy, więc c-chodźmy. Tędy- po upewnieniu się, że TYM RAZEM nie zrobi z siebie pajaca, któremu ktoś podciął sznurki, ruszyła w stronę mostu wiszącego po prawej od ławki, na której poprzednio siedziała. Nelya oparła rękę na linowej poręczy, zanim odwróciła się do Łucznika.
-Jest raczej wąski i trochę chwiejny, choć tobie raczej nie sprawi to problemu. Mimo wszystko uważaj przy przechodzeniu, ok? - przypomniała sobie coś i uśmiechnęła się - widok za nim jest tego definitywnie wart.

Zet przyspieszył kroku i chwycił dziewczynę za rękę. - Poczekaj pomogę ci. - Razem ostrożnie przeszli na stały grunt.
___
Będę wdzięczna, jeśli ktoś mi wskaże limit znaków dla Bloggera. Jezu, ale wstyd...
Coming soon: "Coś, czego Nelya nie zapamiętała, było to, jak bardzo...romantyczny był widok po drugiej stronie."