niedziela, 13 września 2015

Rozdział 15: ...I Boss

 

Boże święty, jak to dług mi zajęło! Noki, Zet, przepraszam! Zet, gomen dodatkowo za wykorzystanie postaci. Za wszystkie stylistyczne błędy, zjedzone ogonki i literki też przepraszam-korektor był głodny i nie miał czasu poprawiać więcej niż dwa razy...
____
Nelya przebiegła ukryty korytarz, wstrzymując oddech- wilgoć powietrza, pochodząca zapewne od korzeni zwisających się z sufitu, była dusząca. W końcu ściany oddaliły się od siebie i czarnowłosa pozwoliła sobie odetchnąć głęboko. Opierając rękę na prawej ścianie ruszyła do przodu, zamykając oczy i natężając pozostałe zmysły; wiedziała, że to czego szukała, łatwo było ukryć przed wzrokiem, ale nie uszami.
Wkrótce znalazła, a raczej usłyszała swój cel;posępne dźwięki fortepianu rozległy się po jej prawej, przytłumione grubą ścianą z kamienia. Przyspieszyła kroku, nie odrywając ręki od ściany; dźwięki urywały się w połowie nuty, załamywały i wybrzmiewały fałszywie-coś do czego Łucznik nigdy nie dopuściłby, gdyby był w pełni świadom tego co jego palce wyprawiają. Jednak jego naturalna odporność, obecność Noki, za którą czuł się odpowiedzialny, a także pierwiastki święconej wody z jej posiłku powinny były powstrzymać działanie aury jednego czy dwóch Sukkubów-to, że podążył za dziewczynką wynikało z jego naturalnej przychylności do małych dziewczynek. Jednak dźwięki wciąż brzmiały fałszywie…Nelya wstrzymała oddech, gdy jej dłoń trafiła na szczelinę, przez którą przepływało powietrze. Otwierając oczy, zmusiła się by nie zadrżeć na myśl o tym co zobaczy wewnątrz, i pchnęła ukryte drzwi. Jeśli wszystkie zabezpieczenia Łucznika zawiodły…
Ukryte wrota otworzyły się bezszelestnie.
…Oznaczało to, że nie był to jeden albo dwa Sukkuby, ale cały oddział. Śliczne, przesłodkie dziewczynki o wielkich oczach otaczały zwartym kręgiem pianino i leżącą na nim pierwszą z Sukkubek, które spotkali, wszystkie wpatrzone jak zaczarowane w grającego na instrumencie Łucznika.
„Więc jego talent doceniają nawet Fomory.” Nelya potrząsnęła głową; nawet jeśli zabłąkana myśl była prawdziwa, tak bliska obecność demonów snów, i uwaga tylu z nich naraz musiała mieć wpływ na Zetsu, i nie był to dobry wpływ. Spojrzenia dziewczynek zdawały się wysysać życie z Łucznika.
Nie zdawały, a naprawdę wysysały, Nelya uświadomiła sobie, z przerażeniem słuchając jak niemalże bezwładne dłonie uderzają w kilka klawiszy naraz, tworząc dysonans i następnie zsuwają się z klawiatury. Za chwilę jednak poderwały się, jakby przyciągane magnetycznym urokiem bieli i czerni klawiszy. Nelya zrozumiała, że jeśli nie zrobi czegoś teraz, Zetsu pozostanie w transie do swojej śmierci, a ona sama straci jakąkolwiek chęć do życia-już czuła, jak ciężkie były jej ręce…
Klasnęła dwukrotnie i blade ręce zawisły nad klawiaturą, a puste spojrzenie czerwonych oczu zawisło na niej-jak ponad tuzin innych, błyszczących mieszaniną zdziwienia i złości. Nelya nie miała pojęcia, jak wytrącić Łucznika z hipnozy, ani jak pozbyć się laleczkowatych istot, dlatego zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszłą jej na myśl-zaczęła mówić, wolnym krokiem zbliżając się do podwyższenia na którym stał instrument:
- Zawsze grałeś na mandolinie albo skrzypcach, gdy byliśmy razem. -krok.-  Kiedy cię zapytałam dlaczego, powiedziałeś, że przypominają ci nasze rozmowy na Doki - poważne, czasem nieco nostalgiczne, ale wciąż pomagające iść naprzód.-krok. Czy tylko jej się zdawało, czy powietrze robiło się cięższe. - No i, nasz pierwszy duet-też wtedy grałeś na skrzypcach. Obiecałeś, że wrócisz do pianina –krok. Czuła, jak dwie istoty postępują za nią krok w krok, ale tylko ona była widoczna dla sukkubów. Dobrze. Następny krok. – I dotrzymałeś obietnicy. Grałeś na swoim ślubie z Hizo. Pamiętasz Hizo, prawda? Uwielbiasz ją i jej ciastka. Chociaż… – krok. Stała tuż przed podium. – Słyszałam, że twoim zdaniem wciąż robię lepszą potrawkę z ryżu i krewetek. Czuję się doceniona; tak jak ja i Hizo doceniamy ciebie, nie pasożytując na twoim życiu.
Rzuciła krytycznym okiem na loli, które prócz zdziwienia zaczęły okazywać niepokój. Nelya zdecydowała, ze to dobry znak. Wspięła się na podium, a Sukkubki rozstąpiły się niechętnie. Czarnowłosa jednak nie zamierzała mijać ich bez słowa.
-Naprawdę uważasz, że są lepsze od Hizo? No bo spójrz- Łucznik podążył wzrokiem za jej ręką.- ta jest zdecydowanie za pyzata. –wskazała na następną z brzegu. – ta ma oczy na różnym poziomie, ta z kolei jest zdecydowanie za mała w stosunku do swojej głowy, ta ma oczy tak twarde, że mógłbyś na nich ostrzyć noże. Ta tutaj zdecydowanie nie potrafi się ubierać- różowa sukienka i czerwone oczy? No dajcie spokój. Te kły też można by spiłować; Ta tu jest za wysoka, nie uważasz?
Nelya pozwalała mózgowi nie rejestrować tego, co mówiły jej usta, a co nakazywały im oczy- to umysł był mamiony przez aurę Fomorów; zmysły rejestrowały każdą najmniejszą wadę i bezlitośnie ją wytykały, nieznacznie rozluźniając spięte do ostateczności mięśnie i przywracając nieco blasku do czerwonych oczu Doppelgangera.
-A ta tutaj…- Nelya zawahała się, bowiem istotka leżąca z leniwym uśmiechem na wieku fortepianu była idealna. Nie tylko dla jej omamionego umysłu, zmysły też nie potrafiły znaleźć ani jednego błędu w perfekcyjnie białych zębach, równych brwiach, rozsypanych lokach…
Nelya z trudem przełknęła ślinę i zmusiła się do wyciągnięcia ręki w stronę tej perfekcyjnej twarzy.
-Ta tutaj…-powtórzyła.- na pewno nie potrafi gotować.
Szok Sukkuba zamienił się w rozbawienie, ale zanim dziewczynka zaczęła się śmiać, Nelya pstryknęła ją w nos- tak jak zawsze robiła, by pozbyć się Chury.
-Złaź z tamtąd.- powiedziała czarnowłosa i lolitka z sykiem zsunęła się z wieka, by dołączyć do swoich siostrzyczek. Nelya stała teraz pomiędzy demonami a Łucznikiem, skupiając na sobie ich, teraz nienawistne, spojrzenia.
-Wiesz, że nie ujdzie ci to na sucho.- warknęła ta z kłami. Nelya poczuła znajome duszności.
„Poważnie, ile razy już  brakowało mi dziś powietrza?!”
-Takie słowa nie przystają usteczkom panienki.- powiedziała, dławiąc się, i klasnęła w ręce.
Rozległ się wysoki pisk, odpowiedział mu następny, i za chwilę cała ukryta sala wypełniła się podskakującymi i piszczącymi lolitkami, a Nelya poczuła, że duszności ustępują, rozproszone dekoncetracją Sukkubek. Dwie smugi- szara i biała- dwoiły się i troiły pomiędzy dziewczynkami szczypiąc w pięty i gryząc kostki, ale nigdy nie zostając w miejscu wystarczająco długo, żeby przypadkowy kopniak w nie trafił.
„Dobra robota, Thrura, Chura.” Nelya odwróciła  do Łucznika.
-Zetsu-san, musisz się obudzić. To…-uderzyła w klawisz o najniższym dźwięku. Ton zabrzmiał groźnie. - …to nie jest twoja muzyka; to muzyka ciemności- potworów, które obiecałeś tępić, czyż nie? Ne, obiecałeś, że wszyscy wyjdziemy z tego razem. Jeśli się nie obudzisz, nic z tego nie wyjdzie, bo ja cię tu nie zostawię. Ani ciebie, ani Noki-san.
-Nel-ya.
To był pierwszy raz, odkąd weszła do pokoju, jak Łucznik użył swojego głosu. Nie tylko to-rozpoznał ją; więc nie było jeszcze za późno, wciąż mogli strząsnąć urok demonów snów.
-Nie. Nie możesz, kucharko.- oznajmił zimny głos.
Nelya obróciła się błyskawicznie- w sam raz by lodowata ręka ze szponiastymi paznokciami wymierzyła jej siarczysty policzek, posyłając ją na ścianę po prawej. Królowa spojrzała z wyższością na czarnowłosą. Nelya nie wstała, kuląc się, rękoma próbując zedrzeć niewidzialną obrożę nieznośnego bólu, odbierającą jej zdolność do oddychania. Cztery krwawe rozcięcia na jej policzku znaczyły ślad uderzenia królowej i zdawały się rozlewać w miarę jak krew nabiegała do ranek, razem z przerażeniem podchodzącym do serca dziewczyny, dławiącym ją skuteczniej niż jakiekolwiek pnącza.
-Byliście na mojej łasce odkąd przestąpiłyście próg naszego lochu; możliwe, że moja zabawa z wami dała wam zbyt wiele nadziei. Oczywiście…- skrzywiła się, a było to równie piękne, co przerażające. – żadna z nas nie przewidziała, że Aontu zdecyduje się wezwać Mrok za swojego sojusznika. Wygląda jednak na to, że takie sojusze obróciły się przeciwko niej…i tobie.
Królowa nie przykucnęła, pochylając się nad Nelyą i wyciągając w stronę jej szyi dłoń- z jakiegoś powodu czarnowłosa wiedziała, że zginie w momencie, w którym długie palce zetkną się z jej skórą. Królowa wiedziała, że ona wie, mówił o tym błysk w okrutnych oczach. Chura i Thrura piszczały zdenerwowane, ale w chmarze Sukkubek nie były w stanie dostać się do swojej właścicielki na czas.
-Nie sądziłaś chyba że będziecie w stanie mnie pokonać we trójkę-a teraz Łucznik jest nasz, twój strażnik opuści Aontu w momencie gdy umilknie twoje serce, zostawiając zdrajczynię na zawsze. Sukces twojej misji od początku był nieprawdopodobny.- powiedziała aksamitnie miękkim głosem władczyni demonów, coraz bardziej zbliżając rękę do ciepłej skóry i coraz drapieżniej rozstawiając palce. Łzy pojawiły się w oczach Nelyi-z braku powietrza, strachu, złości?
Pojedyncza, wysoka nuta zagłuszyła szamotaninę Sukkubek i fretek; królowa zamarłą, z ręką centymetry od szyi Nelyi, która poczuła, jak z każdą sekundą brzmienia lżeje nacisk na jej tchawicę.
-Jeśli coś jest nieprawdopodobne…- Zetsu wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, ale jego ręce już się unosiły nad klawiaturą. Lewa sięgnęła  przejechała wzdłuż całej klawiatury, tworząc kaskadę dźwięku. Nelya poczuła, że znów może oddychać, i odtoczyła się od najsilniejszej z Sukkubek. Królowa zignorowała ją, obracając się wokół własnej osi i spoglądając z niedowierzaniem na Łucznika. Zetsu kontynuował:
-Jeśli coś jest nieprawdopodobne…każ zrobić to komuś kto nie zna się na prawdopodobieństwie. Tak to szło, Neluś?
Nie czekając na odpowiedź opuścił ręce na klawisze, a Nelya poczuła, jak pod wpływem melodii ucieka z niej całe zmęczenie pod wpływem muzyki, która popłynęła spod palców zdających się mieć własne życie
Nie było to to, czego spodziewała się po Łuczniku-było nawet lepsze; pspokojniejsze, ale też pełniejsze w swoim brzmieniu. Nabrała powietrza do płuc:
-Niezupełnie, ale sens jest ten sam!- mogła zobaczyć zawadiacki uśmieszek znad tańczących rąk, zanim Zetsu nie wskazał brodą na Królową. Nelya natychmiast zrozumiała.
„Zatańcz, a nie zostaniesz pokonana.”
Wiedziała, że była to prawda-nikt nie przegrywał z muzyką Łucznika jako swoim wsparciem- przekonała się o tym nieraz; było tak, jakby cząstka sił Zetsu przelewała się w dźwięki, które później trafiały do jego przyjaciół, łącząc ich, tworząc jedną silną istotę.
-Niemożliwe!
Nelya wykonała salto w tył, pozostawiając osłupiałą królową w kilkumetrowym oddaleniu- wystarczającym, żeby się rozpędzić…
Sukkubka uniknęła pierwszego ciosu, znikając z jej pola widzenia, ale Nelya nie dała się rozproszyć. Jej gwałtowny półobrót i wykop napotkały opór ciała i Nelya z satysfakcją wycelowała następny cios tak, by trafił Sukkuba w twarz, równocześnie unikając źle wycelowanego cięcia w głowę.
Tym razem to Królowa zwiększyła dystans pomiędzy nimi, zataczając się pod ścianę i miotając thundera. Elektryczność jakimś cudem uziemiła się, nie czyniąc Neyi krzywdy, ale wciąż zachwiała jej równowagę. Zetsu dostrzegł to, i nagle melodia stała się znacznie żywsza  , jakby pędzące nuty chciały przepędzić paraliż, a fortepian nie był już jednym instrumentem a całą orkiestrą. Nelya skupiła się, i w odpowiedzi na thundera posłała małego bolta, do którego dołączyły dwa thunderbolty- lolitki czmychnęły, pozostawiając swoją królową sam na sam z Nelyą i Zetsu, a także dwoma wściekłymi fretkami. Kucharka nie mogła powstrzymać się od krótkiej uwagi.
„Niezbyt wierne te służki.”
Królowa chyba usłyszała jej myśli, bo z wściekłym wrzaskiem rzuciła się na nią, rzucając boltami w Thrurę i Churę i zmuszając je do odwrotu. Nelya sparowała jej miecz i wyprowadziła cios, który Sukkubka zatrzymała ręką.
-Niezbyt silne te zwierzaczki.- wycedziła przez zaciśnięte zęby, starając się zmiażdżyć dłoń czarnowłosej. Nelya nie odpowiedziała.
-Kop! Ale dodaj impetu! Wyprowadź to z biodra.- dobiegł ją głos Zetsu zza fortepianu; królowa też go usłyszała, ale Nelya przeniosła ciężar ciała na lewą stronę tak szybko, że Sukkubka nie zdążyła uwolnić swojego miecza i kopniak trafił ją w bok.
-Ładny cios!- pochwalił krótko Zet, a Nelya wyprowadziła kolejny, posyłając królową na ziemię.
Zanim zdołała wstać, Nelya przygwoździła ją własnym ciężarem i zaczęła zasypywać Fomora ciosami. Jej pięści spadały na twarz, szyję, ramiona, uwalniając Nelyę od jej strachu, zmęczenia i koszmarów… dosłownie,
W momencie, w którym złączyła dłonie nad głową, by zadać ostateczny cios, coś, a raczej ktoś, chwycił jej nadgarstki. Nelya uświadomiła sobie, że muzyka, towarzysząca jej walce, urwała się. Uniosła głowę, imię samo formujące się na jej ustach:
-Zetsu-sa…
To nie był Zetsu.
Ogromny, urodziwy mężczyzna z rogami wystającymi z grzywy blond włosów i oczami jarzącymi się czerwienią bez wysiłku podniósł Nelyę z królowej i nad podłogę, po czym z ciekawością zbliżył ją do swojej twarzy. Nelya zapewne czułaby się oczarowana, gdyby nie była przerażona spotkaniem twarzą w twarz z królem sennych demonów.
-Takie małe coś sprawiło ci tyle kłopotów? Chyba robisz się nieostrożna, kochanie.
Ostatnie słowo było przepełnione taką słodyczą, że wyczuwało się ją jak kpinę. Głos był głęboki i przyjemny dla ucha…
„Nie myśl o tym!”
-Ależ oczywiście, ze możesz o mnie myśleć, kwiatuszku.- odparł z czarującym uśmiechem Inkub, po czym skrzywił się na dźwięk ostrza wysuwanego ze swojej pochwy.
-Puść ją, ty…!
Blondyn obrzucił Łucznika uważnym choć lekko kpiącym uśmiechem.
-A czemuż niby miałbym to robić? Wiesz, że ze znajomości ze mną ten kwiatuszek nie wpadnie w tarapaty…
-Puść. Nelyę.- Zetsu powtórzył powoli zbliżając się do grupy, miecz wycelowany w Inkubusa, użycie pełnego imienia kucharki wskazujące na to, jak bardzo jest poważny. Blondyn w czerwonych szatach westchnął teatralnie… po czym rzucił czarnowłosą wprost na Łucznika. Nelya wydała z siebie zduszony okrzyk, ale zamiast ziemi albo ostrza miecza, jej ciało zatrzymało się na ramieniu Łucznika. Przekręciła głowę, żeby spojrzeć w oczy Doppelgangera.
Zetsu też nie spodziewał się takich akcji ze strony Inkubusa, i tylko jego refleks uchronił Nelyę przed wbiciem na ostry jak brzytwa metal… i równocześnie pozbawił Łucznika możliwości ataku- w momencie, w którym chwytał dziewczynę, musiał odsunąć miecz na bok i poluzować na nim chwyt; teraz, żeby odstawić Nelyę na bok i poprawnie chwycić ostrze zmarnowałby kilka cennych chwil, które Inkub z pewnością by wykorzystał, by zdobyć swoją żywą tarczę- kucharka zdawała się bowiem sparaliżowana.
Demon musiał podążać podobnym tokiem, co myśli Łucznika, gdyż spokojnie podniósł z ziemi swoją partnerkę, po czym, z kpiącym ukłonem w stronę zagryzającego wargi Doppelgangera, podał ramię królowej i zniknął w obłoku dymu.
Dopiero teraz Nelya poczuła, że znów może myśleć i oddychać- obecność Inkubusa jeszcze bardziej zaćmiewała jej umysł niż królowa. Spróbowała się odsunąć od zeta ale po dwóch krokach nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadła na kolana.
-Wszystko w porządku, Nel?- Zetsu podszedł i zrobił ruch jakby chciał ją podnieść, ale zatrzymał się w pół gestu.
„Teraz, prócz obwiniania się o rozpad naszego związku, będzie się też obwiniał o moje zdarte kolana.” Przemknęło Nelyi przez myśl i dziewczyna musiała się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć histerycznym śmiechem. Zamiast tego odpowiedziała zdławionym głosem:
-Tak myślę. Przynajmniej przez jakiś czas nie będę miała spotkań z królową; nie będzie już tak piękna, kiedy twarz jej opuchnie.
-Taaa…-odpowiedział rozkojarzony Łucznik, i Nelya dopiero teraz na niego spojrzała. Czerwone oczy wlepione były w jej szyję.
„Siniaki?” zastanowiła się, próbując dojrzeć coś na ostrzu klingi miecza, który Łucznik wciąż trzymał w ręku. Jej szyja rzeczywiście powoli siniała, ale na odcisku pnączy rysował się jeszcze jeden, znacznie wyraźniejszy…Nelyi przed oczami stanęła wyszczerzona maska Mroku, patrząca na nią z góry, podczas gdy długie palce zaciskają się na…
Potrząsnęła głową. To już było i na szczęście dobrze się skończyło; jeśli teraz zdoła się podnieść, powinna być w stanie dojść do boss roomu i wyciągnąć zarówno Łucznika, jak i Alchemiczkę na powierzchnię…
-Ona to zrobiła, prawda?- zapytał cicho Zet, a gdy Nelya spojrzała na niego, ale nie odpowiedziała, dodał- Noki. Uwolniła Rycerza Chaosu i niemal straciła kontrolę. Prawie cię zabiła.
Z każdym słowem jego głos stawał się twardszy, a w oczach pojawił się gniew i żal. Nelya nie chciała mu potakiwać i naprawdę nie chciała, by Łucznik wypowiadał następne słowa.
- Powiedziała, że ma go pod kontrolą, że nie będzie go używać! Ta moc nie jest na jej siły!
-Uwolniła go, bo byłam w niebezpieczeństwie.- wtrąciła cicho Nelya, ale Zetsu spojrzał na nią niemal z wściekłością.
-I sprowadziła na ciebie nawet gorszego potwora! Nel, czy ty nie rozumiesz?! Fakt, że Noki straciłą nad nim panowanie raz oznacza, że nie ma nad nim pełnej kontroli; jeśli obróciła się przeciwko tobie…
-Ale zapanowała nad tym. Ja wciąż żyję.- przytomnie powiedziała Nelya, ale Zet machnął ręką
-Sam fakt, że zwróciła się przeciwko tobie, przeciwko osobie dla ochrony której wezwała tą moc świadczy o tym, że jest niebezpieczna. To, że zapanowała w porę nad instynktem zabijania nie znaczy, że ją kontroluje; sam fakt zaatakowania ciebie nie powinien w ogóle zaistnieć!
Oddychał głęboko, jakby z bólem. Nagle przystawił dłoń do policzka Nelyi, a dziewczyna poczuła pieczenie magii zasklepiającej rozcięcia, jakie zostawiły pazury królowej. Zet cofnął rękę i wymamrotał:
-Powinno pomóc.- po czym odwrócił się w stronę drzwi, dłoń zaciśnięta na uchwycie miecza tak, że pobielały na niej kłykcie. Nelya podniosła się, zaalarmowana sztywną postawą Łucznika.
-Zetsu-san? Gdzie idziesz?
Zet zatrzymał się. Miał nadzieję, że Nelya nie zapyta, nie zmusi go do sprecyzowania obowiązku, jaki miał do wykonania…
-Zostawiłaś Nokomiis w Boss Roomie, prawda?
-Tak, ale…ty chyba nie…-Doppelganger obrócił się tak szybko, że Nelya przerwała w pół słowa.
-Jestem Rycerzem światła, Nel. Nie mogę zostawić pomiotu Chaosu samemu sobie.- nawet w jego uszach brzmiało to jak żalenie się, a błękitne oczy rozszerzające się pod wpływem zrozumienia tego, co zamierza zrobić tylko potęgowały efekt. Dlaczego ona musiała, po prostu musiała TO przebudzić?!
Odwrócił się z powrotem w stronę drzwi i ruszył, zbierając w sobie siły na to zadanie; to dlatego szarpnięcie za rękę trzymającą miecz wytrąciło go z równowagi i zatrzymało go w miejscu- Nelya byłą zbyt słaba, żeby zatrzymać go siłą .
-Nie. Zet, nie. To nie jest w porządku.- powiedziała, i kontynuowała, zanim Zet zdążył otworzyć usta. –Tu nie chodzi o Noki, ale o ciebie. Znów się ranisz, biorąc na siebie odpowiedzialność za wszystko, a także obowiązek…naprawy…
Głos jej się załamał, ale po krótkim oddechu mówiła dalej.
-Eliminacja niczego nie załatwi- prócz twojego poczucia wartości jako człowiek, a nie Fomor...
-Człowiek? Jestem Doppelgangerem, Nel!- powiedział Zet, strząsając z siebie rękę dziewczyny. – A ta którą chronisz, to Sukkub, na miłość Lymilark! Taki sam, jak ten, który cię naznaczył!
Wskazał na jej policzek, ale Nelya potrząsnęła głową.
-Nie, Zet. Noki porzuciła swoje życie Sukkuba, żeby stać się człowiekiem. Tobie człowieczeństwo odebrano, i zmuszono cię do dźwigania mocy Doppelgangera. W pewien sposób, żadne z was nie jest ani Fomorem ani człowiekiem. Chcę wierzyć, że to…- wskazała na swoją szyję, gdzie odciski dłoni stawały się coraz wyraźniejsze. -…to był wypadek. Wypadek, za który nie skazuje się na śmierć.
Zetsu oddychał głośno i szybko. Nie mógł odeprzeć argumentów Nelyi, a miał wrażenie, że dziewczyna zrobi wszystko, by stanąć pomiędzy nim a tą, którą nazywał siostrą. W umyśle zabrzmiały mu kpiące słowa Inkubusa.
-Ona jest taka jak ja, Nel.-powiedział powoli, z trudem. –Im bardziej spróbujesz się zbliżyć, tym bardziej zostaniesz wciągnięta w kłopoty. Jesteśmy chodzącymi magnesami na nieszczęścia- w końcu to przez to znalazłaś się na celowniku królowej, czyż nie?
Zaśmiał się krótko, chrapliwie.
-Lepiej by było, gdyby po ziemi chodził tylko jeden taki magnes…-powiedział, przymykając oczy. Po chwili je otworzył,  spojrzał ostro na Nelyę.
-W porządku. Idź do niej.
-C-co?- Nelya nie była pewna czy dobrze usłyszała, ale Zetsu powtórzył:
-Idź i zabierz ją stąd; ale nie oczekuj niczego więcej. Jeśli następnym razem wymknie się spod kontroli… albo jeśli ją spotkam… Nie będziesz stała między nami. Ani ty, ani nikt inny.
-J-ja…
-No na co czekasz?!- niemal krzyknął, ale Nelya nic sobie z tego nie zrobiła. Nagle Łucznik odkrył, że czarnowłosa wisi mu na szyi.
-Dziękuję, Zet. Ani ty ani ona, nie jesteście magnesami na nieszczęście.
Zanim zdążył ją odepchnąć, kucharka sama uwolniła go z uścisku i pobiegła, wciąż dosyć chwiejnie, w stronę wyjścia z komnaty, czarna fretka biegnąca kilka kroków za nią. Łucznik odkrył, że biała fretka stoi przed nim i wpatruje się w niego z nieodgadnionym wyrazem czarnych, okrągłych oczu.

-Co?- burknął, a zwierzątko w odpowiedzi sapnęło i pogoniło za swoją właścicielką i siostrą.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 14: Boss Room...





Ostatnio w "Drugim życiu":
"Problem w tym, że one też nie są tam same."


Wsunęła klucz do przeznaczonego nań otworu...i zawahała się. Czy powinna otwierać te drzwi?
Gdy Nel podeszła do drzwi, dziewczyna stanęła obok niej, pomagając jej przekręcić klucz.

~

– Już zaczęłyśmy tą zabawę.. nie ma sensu teraz się wahać – szepnęła, mijając wszystkich i wchodząc do roomu. Było ciemno.. chłodno...nieprzyjemnie. Jednak po chwili świece rozjaśniły pomieszczenie. Na jego środku stała dziewczynka. Miała może z 10lat... Przepiękne fiołkowe oczy, które z obawą spojrzały na Łucznika. Nieśmiałość jednak kazała jej opuścić powieki, tak że spojrzenie okryła kotara gęstych hebanowych rzęs. Włosy gęstymi puklami w barwie lawendy opadały na jej plecy, okalając rumieniejącą powoli twarz. Sięgnęła po lirę. Jej delikatne dziecięce jeszcze paluszki, przebiegały szybko po strunach, grając smutną pieśń. Wargi dziewczynki drżały nieco, jakby było jej zimno. Pod cieniutką sukienką malowało się drobniutkie ciało. Podniosła znów spojrzenie na Zeta, uśmiechając się słodziutko.
– Podejdź do mnie Łuczniku... – jej głos otulił jego uszy, był niczym muzyka szybkiej strzały przeszywającej krystaliczne powietrze. Delikatny.. niczym jej lotki. – Brakowało mi Ciebie – grała dalej swoją muzykę, nie przestając patrzeć wprost w oczy Łucznika – Wiem, że Twoje pianino znakomicie współgrałoby z moją Lirą... – uśmiechnęła się, językiem delikatnie zwilżając dolną wargę – często słuchałam, ukryta, Twojej muzyki.. Pozwól mi, Zetsu zagrać wspólny koncert z Tobą.. – Noki patrzyła to na dziewczynkę, to na swojego brata. Była taka maleńka...taka bezbronna.. taka ciepła i słodziutka... Przymknęła na chwilę oczy . Słysząc szept tuż przy swoim uchu. Mimo, iż nikogo oprócz nich nie było w komnacie:
- Przyprowadziłaś ich tu Aontu... Pozwoliłaś im wkroczyć w te bramy – Głos zaczął się śmiać, tak, iż Alchemiczce dreszcz przebiegł po plecach – Dobrze... bardzo dobrze.... Kucharkę zabiję szybko. Ale nie będzie to przyjemna śmierć. Zbyt długo mi się opierała.. Za to ten mężczyzna.... – głos westchnął jakby oczarowany – jest bardzo interesujący...
- Zamilcz.. – Alchemiczka syknęła, starając się dostrzec osobę, do której ów głos mógł należeć.
-Oohh - to był jedyny dźwięk jaki w stanie był wydać z siebie w tej chwili. Chwycił za kołnierz i poprawił ułożenie ubrania. Zamknął oczy, wziął głęboki wdech i spojrzał na dziewczynkę.
- IIIIIIAAAAAAAAAAAAAA~! - w mgnieniu oka znalazł się przy niej skacząc i ciesząc się jak dziecko, które dostało właśnie skrzynię cukierków. Z radością na ustach oglądał małą istotkę z lirą z każdej strony. Przystanął przed nią i stwierdził:
- Hmm, musiałbym cię stąd zabrać, pianino zostawiłem w domu. - podrapał się po brodzie, pokiwał głową i chwycił dziewczynkę pod pachę. - Dzięki za run, dziewczyny. Skrzynki są wasze. - pomachał i skierował się do wyjścia.
Dziewczynka uśmiechnęła się z wdzięcznością. Długimi palcami pogładziła skórę na jego nadgarstku, bawiąc się jego palcami – będziemy grać razem Łuczniku naszą wspólną pieśń? Zawsze? Zostaniesz już ze mną, prawda? – mówiła to tak słodkim i tak czułym głosem, na jaki mógł sobie pozwolić tylko Sukkub.
- Noooo jaaaaa... Cię...zastrzelę bracie! – Noki wrzasnęła wściekła. Ale wówczas Zet z dziewczynką byli już pod bramą. Wyjście zamknęło się za nimi. Dziewczynka wprowadziła Łucznika do innego roomu, zamykając za nim drzwi. Z piskiem przyskoczyły do niego inne dziewczątka. Co jedna to ładniejsza i młodsza od drugiej. Każda z nich posiadała jakiś instrument. Fioletowo-włosa torowała im drogę poprzez wszystkie loli do środka pomieszczenia. Gdy zrobiło się luźniej mógł zobaczyć wspaniały fortepian stojący przed nim. Dziewczynka puściła jego dłoń, z perlistym śmiechem podbiegając do instrumentu. Palce jej prześliznęły się po jego ciemnej politurze, spojrzeniem pełnym namiętności zaś obdarowała Łucznika. Położyła się na pudle fortepianu. Długie włosy rozsypały się po ciemnym drewnie. Patrzyła w sklepienie roomu, podciągając zgrabne, długie nogi pod siebie. Miała naprawdę zgrabne łydki i uda, które bielą raziły oczy Łucznika, gdy nieopatrznie wysunęły się spod sukienki. Nieśmiały uśmiech błąkał się po jej twarzy, zaś ona mruczała niczym mała kotka przeciągając się powoli...
- Zagrasz dla mnie Zetsu? Zagrasz tak jak nie grałeś jeszcze dla nikogo?
***
Noki przyskoczyła do drzwi, niestety było już za późno.... Zagryzła wargi, spoglądając przed siebie. Z ciemności rysującej się przed nią wyłoniło się siedem sylwetek... Siedem kobiet zbliżyło się do naszych bohaterek swobodnym krokiem. Ta, która szła po środku, wysunęła się nieco naprzód.
- Proszę, proszę – Splotła dłonie na obfitym biuście. – Nie sądziłam, że mężczyzn można się pozbyć aż tak łatwo... wystarczy pokazać kawałek spódniczki i lecą jak psy do kości. – zaniosła się lodowatym śmiechem – Ale cieszę się, że wróciłaś, Aontu... Tobie Kucharko, dziękuję, że ją przyprowadziłaś.
Noki podeszła powoli do Nelyi, wysuwając rebisa przed siebie w geście obrony – Nie pozbyłaś się mojego brata – syknęła, nie bardzo wierząc w swoje własne słowa – Zet... wróci tu.. jak tylko rozprawi się z twoimi służkami...
- Sama nie wierzysz w to, co mówisz, dziewczyno – Sukkubka zaśmiała się, unosząc dłoń – przychodząc tutaj cała wasza trójka przypieczętowała swój los... – Z ziemi zaczęły wyrastać grube kłącza, które szybko zaczęły piąć się po ciele Nelyi, unieruchamiając ją. Pnącza sunęły po jej nogach ciasnymi węzami oplatając kostki.. z góry liany zaplątały się na jej nadgarstkach. Ostatni pęd zsunął się otulając jej szyję. Sukkubki patrzyły na to wszystko z uśmiechem, zaś ich spojrzenia błyszczały triumfem.
"Co do..." zaczęła czarnowłosa z mieszaniną zazdrości i gniewu patrząc na konfrontację Loli-Łucznik. W wyniku zapatrzenia nieopatrznie zignorowała uczucie gniecenia w piersiach do momentu, w którym usłyszała Ten głos.
"Nie ma za co mi dziękować...chyba, że..." Nelya rzuciła się do tyłu, ale było już za późno, jedyne co uzyskała, to nieznaczne napięcie się jej nowych pęt. Ostatnie sięgnęło gardła niczym...
"Obroża? No dajcie spokój, nie jestem retrieverem Flety." pomyślała wtedy, starając się rozproszyć strach, jaki nagle odczuła pod wpływem ruchów rośliny. "Nie, to się tak nie skończy...jeszcze nie..."
Wiedziała że ma mało czasu, sugerowało to stopniowe zacieśnianie się jej nowej "ozdoby". Z tego też powodu gwizd, w zamierzeniu melodyjny, w połowie stał się piskiem. Jednak to wystarczyło.
Dwa ptaki leciały w doskonałej harmonii, na tyle blisko siebie, żeby postronnemu obserwatorowi objawił się tylko płomiennorudy rudzik i jego cień. Nelya szarpnęła głową i dwa ptaki rzuciły się na pnącze przy nadgarstku i szyi, wpijając małe szpony w twardą tkankę i powstrzymując zacieśnianie się morderczego uścisku.
-Noki-san, nie martw się o nas i skup się na nich! Właśnie o to im chodzi - byś zajęła się nami, a nie swoją walką!
Torichi zdołał dziobem podważyć lianę na tyle, żeby Nelya zdołała wyrwać rękę i chwycić duszące ją zielsko. Jednak nie miała zbyt dużo czasu, zanim nie pojawi się nowa kontra, a Zetsu był wciąż pod wpływem muzyki demonów...muzyki...
"No jasne!"
-Torichi, śpiewaj! Proszę cię, najgłośniej i najlepiej jak potrafisz, po prostu śpiewaj!- jej komenda została natychmiast wykonana; zimorodek podleciał pod najwyższy punkt sklepienia i, używając go jak pudła rezonansowego, napełnił kamienną budowlę świergotem, który Nelya dopiero po chwili rozpoznała jako kompozycję własną Łucznika, zaprezentowaną jej jeszcze na Doki... Nelya sprawdziła, jaką reakcję wywołał nagły pokaz.
Alchemiczka stała nie wiedząc co robić.. pomagać Nel, biec po Zeta, czy wydrapać oczy Sukkubom? Wołanie Obserwatorki jednak wyrwało ją z konsternacji. Skinęła tylko głową.
„Mam nadzieję, że wiesz co robisz Nel” – pomyślała, zmierzając w stronę przeciwniczek... Uniosła rebisa, gdy zauważyła lecącego w jej kierunku thundera – „Zet, ty kretynie! Jak mogłeś nas tak zostawić?!” Była wściekła. „Loli są dla ciebie ważniejsze niż obietnica?”
Wspomniała czerwone zawadiackie spojrzenie brata i jego słowa: Wyjdziemy stąd wszyscy razem, nie zostawię nikogo – Uwierzyła mu. Popełniła błąd ufając tym oczom. Teraz nie dość, że znalazły się w pułapce, to jeszcze jego życiu zagraża niebezpieczeństwo.
- Parszywy cholerny EGOISTO!!!!!! – krzyknęła, wypuszczając water cannona prosto w znienawidzona królową. Ta jednak jednym zręcznym ruchem zmieniła tor lotu pocisku, posyłając go wprost w ścianę. Inna znów zacastowała thundera, celując w stronę Alchemiczki. Noki uniknęła zręcznie ładunku, jednak wpadła w pułapkę kolejnej Sukkubki, firebolt pchnął ją wprost na ścianę, tak, że straciła dech.
- Widzę, że niczego się nie nauczyłaś, żyjąc wśród ludzkiego pomiotu, Aontu – Prychnęła jedna z nich, zbliżając się do dziewczyny. Jadowity uśmiech rozświetlał jej twarz nieprzyjemnym blaskiem. Noki uniosła głowę. Złość grała w jej zielonych oczach. Uderzyła silnym wybuchem ognia – Nazywam się Nokomiis! Aontu umarła gdy JA wyszłam na powierzchnię! – Przeciwniczka nie spodziewała się takiego zagrania, nie zdążyła więc zareagować na kontrę dziewczyny. Jednak Alchemiczka nie miała powodów do radości zbyt długo, gdyż trzy z pozostałych Sukkubów przyskoczyły do niej. Każda z nich miała po dwa miecze w rękach. Dziewczyna szybko ustawiła barierę, by odgrodzić się od nich, ale ta równie szybko została zniszczona. Noki usiłowała z trudem parować cylindrami szybkie cięcia wprawionych w boju szermierek. Pozwoliła sobie na rzut oka w stronę przyjaciółki, jednak i ona zmagała się z jedną z Fomorianek, do tego mając przeciwko sobie upiorne liany, które nie miały zamiaru odpuścić. Z rozpaczą musiała uznać wyższość przeciwniczek „To nie może się tak skończyć... Obiecałam Nelyi, że skończą się jej problemy... nie mogę pozwolić jej tu zginąć.” Sparowała kolejny cios, jednak następny sięgnął celu, rozcinając rękaw jej munduru i dotkliwie raniąc przedramię – „Jest tylko jeden sposób by to zatrzymać...” – Dziewczyna nawet nie spostrzegła rany. Skupiona była tylko na tym by wyciągnąć z tego piekła Obserwatorkę.
„Nel…błagam Cię, nie wiń mnie za to co teraz zobaczysz.” Odetchnęła głęboko, przypominając sobie swoje najgorsze wspomnienia. Pozwoliła się sobie zanurzyć w odmętach rozpaczy i beznadziei. Poczuła jak zimny szlam porażki i frustracji wypełnia jej usta, wlewa się do nosa, otumania umysł. Wciągnęła głęboko powietrze. Chaos otulił jej płuca, ścisnął żołądek, jednak nie mógł dosięgnąć serca, które należało do dziewczyny kontrolującej tę destrukcyjną potęgę. Noki, a właściwie Rycerz Chaosu otworzył błyszczące szałem ślepia. Jego ciało pokrywała czarna jak żałoba zbroja. Metalowy czerep wygiął się w uśmiechu. Sukkubki jak na komendę przesunęły się kilka kroków w tył...
***
"Kiedy stąd się wydostaniemy, będę musiała upewnić się, że żadna z moich grządek nie ukrywa czegoś takiego" Zdecydowała Nelya, wykręcając ciało wzdłuż makabrycznej osi jaką utworzyły jej uwięziona ręka, noga i kontrolowane rośliny, aby uniknąć ostrza Fomora. "I lepiej nie zbliżać się do Shyllien, alb elfy oskarżą mnie o celowe niszczenie gatunku roślin mięsożernych. Cóż, nie będą w błędzie."
-Jeśli masz czas, żeby martwić się o to co zrobisz po wyjściu, może powinnaś spróbować najpierw się stąd wydostać.- kpiąco stwierdziła Sukkubka, wyciągając rękę w kierunku szyi przeciwniczki. Nelya z satysfakcją usłyszała jej syknięcie, gdy Yamatori, wbijający się w duszące ją pnącze wszystkimi ośmioma pazurami, zamknął dziób na perfekcyjnych palcach.
-Jeśli masz czas na czytanie mi w myślach, może spróbujesz mnie powstrzymać przed wydostaniem się?- odparowała nieco kulawo; powietrze wciąż dochodziło w ograniczonej ilości do jej tchawicy.
"Muszę się tego pozbyć..."
Reszta jej myśli utonęła w smole.
Śpiew zimorodka urwał się w połowie nuty, a Nelya i jej przeciwniczka jak jedna kobieta obróciły się w stronę, gdzie dotychczas stała Alchemiczka.
"Noki...niemożliwe...przecież...przecież..." Nelya czuła, jak oczy pieką ją, nie tylko od cząsteczek mroku, jakie wypełniły pokój. Postać, która szczerzyła się na miejscu Noki, nie była w niczym podobna do rudowłosej, a jednak, jednak...była nią. Nelya widziała wciąż słabe lśnienie pióra pegaza, którego użyła do stworzenia wykrywacza mroku dla Alchemiczki, a z którym ta ponoć się nie rozstawała, jednak ta iskierka w morzu smolistej czerni jej nie uspokoiła...
Nie dość, że jej przyjaciółka jeszcze raz objęła mrok-"prawdopodobnie ze względu na mnie"- to jeszcze zablokowała dwa atutowe ruchy, które Nelya chciała zachować na, o ironio, czarną godzinę.
Czarnowłosa wiedziała, że Alchemiczka nie popiera mocy Paladyna, którą jej przyjaciółka posiadła, a teraz uniemożliwiła Nelyi skorzystanie z niej, gdyż w białej zbroi imperatyw walki z ciemnością zdominowałby jej kontrolę, co mogło doprowadzić do, może i epickiej, ale tragicznej w skutkach walki Rycerza Światła i Mroku.
Jej drugi atut-wezwanie dwóch pegazów- z podobnych przyczyn zostało wykreślone; dwie potężne istoty Światła nie byłyby skłonne do walki u boku Rycerza służącego ich przeciwieństwu, nawet jeśli to samo tyczyło się...
-Yamicha!- Nelya prawie wrzasnęła, a jej Flame Nightmare wyskoczyła z ciemności, rozrzucając płomienie równie czarne, co ona sama. Pnącza niemal odepchnęły Nelyę w ucieczce przed potwornym żywiołem, a Yamatori zaskrzeczał, uwalniając z dzioba rękę Sukkuba, tylko po to, by zatopić w niej uwolnione pazury. Nelya kopnęła skrzeczącego Fomora z dala od siebie, kupując sobie kilka cennych sekund.
-Noki! MASZ z tego wyjść cało, żebym mogła dać ci porządną pogadankę o poświęceniu, chrzanić rangi! Osobiście cię zamorduję, jeśli tu zginiesz po czymś takim!
"Cóż, to z pewnością nie są najbardziej motywujące słowa świata." pomyślała ta zawsze opanowana część Nelyi.

Cała reszta przyklasnęła jej ustom i ciału, które popędziło na spotkanie podnoszącej się z ziemi Sukkubki; Yamicha zaszarżowała w stronę przeciwników Dark Knighta.
Blade spojrzenie Chaosu na chwilę spoczęło na obserwatorce. Rycerz pochylił nieco głowę, jakby dając znak dziewczynie, że rozumie i akceptuje jej słowa... Szybko jednak wzrok przeniósł na Sukkubki stojące przed nim, wciąż pozostające w zaskoczeniu i niepewności. Wolnym krokiem ruszył w ich kierunku. Te jednak wyrwały się z odrętwienia. Ciosy mieczy spadały na ciemną zbroję, ale nie były w stanie uczynić żadnej krzywdy czemuś, co składało się z samej istoty chaosu. Jedną dłonią rycerz wyrwał miecz z ręki Sukkubki, drugą chwytając ją za gardło i unosząc tak, że aż krzyknęła, gdy ślepia szaleństwa spojrzały na nią
- Za dużo strachu – Głos upiora był jednak czysty. Spoza maski szału przemawiała do nich Alchemiczka – za długo was tolerowałam.. – ciało fomorki uderzyło o ścianę ze chrzęstem, nieruchomiejąc u jej podstaw – Terazzzz nadszedł Waszz kresssss – Fala wody z cylindra sprawiła, że druga z fomorianek z nienaturalnie wygiętym kręgosłupem uderzyła w ziemię. Flamemare odsunęła się w samą porę, by uniknąć zderzenia z atakiem, ale jej rżenie pełne było niepokoju. Nelya, która wylądowałą właśnie po zakończeniu sekwencji szybkich uderzeń na ostatniej z Fomorek, odwróciła się w stronę niepokojącego dźwięku, co Królowa wykorzystała, rzucając coś w stronę czarnowłosej Milletianki; Nelya usłyszała skrzypienie sekretnych drzwi, ale nagle odkryła -boleśnie- że nie może się ruszyć. W momencie, w którym potknęła się o nowe pnącza i przewróciła, rośliny jakby w odwecie za swoich krewniaków, rzuciły się w stronę jej szyi. Nelya wiedziała, że powinna panikować, albo pracować nad swoją maną-firebolt załatwiłby sprawę- ale jedyne, co mogła zrobić to wykrztuszenie krótkiego:

-No nie znowu!

Tymczasem szaleństwo coraz bardziej opanowywało drugą dziewczynę; głos pełen był plugastwa, nawet spojrzenie stawało się mętne. Amulet powoli zaczynał blaknąć,  jego światło nie było tak czyste. Black Flamemare, stworzona z równie mrocznej materii, cofnęła się w strachu przed Rycerzem. Po uporaniu się z ostatnią przeciwniczką, Rycerz zbliżył się do Nel, rozrywając liany pętające jej sylwetkę. Ostatnia z Sukkubek usiłowała jej desperacko przeszkodzić, ale i ona musiała ulec potędze szaleństwa. Dark Knight objął obserwatorkę.. jego palce przesuwały się po jej twarzy policzkach.. szyi... Zaczęły zaciskać się coraz mocniej blokując jej dostęp powietrza. Uśmiech coraz bardziej rozświetlał szaloną twarz Chaosu.

Nelya patrzyła w bezruchu podobnym do tego który trzyma w miejscu myszy tuż przed tym jak zostają połknięte przez węża, jej całe ciło porażone bliskością czystej ciemności, mroku, który przerażał nawet Yamichę. Błękitne oczy rozszerzały się w miarę, jak "pieszczotliwy" dotyk zbliżał się do jej szyi. Szóstym zmysłem Nelya wiedziała, że jeśli czegoś nie zrobi, straci Noki, swoją pierwszą przyjaciółkę, na zawsze. Mimo to nie oponowała, kiedy palce zaczęły się zacieśniać, jej błaganie przekazywane tylko w spojrzeniu błękitnych oczu.
"Noki-san, proszę...wróć...proszę..."

- NIIIEEEE!!!!! – Amulet znów zalśnił pełnią swej mocy. Zaś palce upiora odpuściły. – Terazzzz.... jedna śśśśśmierć więcccej.. pozzzwoli nam sssssię złączyć na zzzawsze Pani!!! NIE!!!! To ja cię tworzę! Ja jestem tobą! Jedna śśśśmierć – Upiór zdawał się konwersować sam ze sobą. Jednak widac było, iż słabnie. Przykląkł na ziemi, po chwili jednak przywarł do niej całym ciałem. Szaleństwo powoli zaczynało niknąć... zaś spod niego dostrzec można było zmęczoną Alchemiczkę, która starała się złapać powietrze niczym ryba wyjęta z wody.

 – Musisz znaleźć Królową Nel.... i Zeta... nikt więcej Wam nie przeszkodzi. – szepnęła – to Twoja walka Nel... – zamknęła oczy wyczerpana.

A Nelya miała ochotę przytulić wyczerpaną, poranioną dziewczynę, która stoczyła już swoją walkę; chciała już wyjść, wyprowadzić rudowłosą na powierzchnię, do słońca i ptaków, gdzie ciemność nie miałaby na nią takiego wpływu...ale Alchemiczka miała rację. Nie mogły zostawić Królowej samej sobie, a tym bardziej nie mogły zostawić tu Łucznika. Nelya kiwnęła krótko głową i wezwała kolejnego zwierzaka z Wyspy Miłości.
-Kupidyn.- Retriever w czapce spojrzał pytająco na swoją właścicielkę. -możesz znaleźć przejście do ukrytego pokoju? Będzie pełen Sukkubek, i pół-Fomora innego typu, więc trop dosyć specyficzny.
Pies szczeknął krótko i, w czasie, gdy Nelya zaleczyła i pobieżnie zabandażowała obrażenia swoje i Alchemiczki, obiegł pokój z nosem przy ziemi, wkrótce zatrzymując się przy jednej ze ścian i ponownie dając głos.
-Dobra robota. Noga!- krótka komenda została wykonana prawie natychmiast.- Siad!
Nelya pogładziła złotowłose zwierzę. Patrząc w czarne ślepia, jakoś potrafiła uwierzyć, że wszystko będzie dobrze.
-Waruj. Nie daj nikomu zbliżyć się do Noki, rozumiesz? Nikomu. Wrócę najszybciej jak się da i razem wydostaniemy się z tego miejsca.
Kupidyn polizał ją po policzku i dziewczyna uśmiechnęła się, wstając z klęczek.
-Dzięki. Przyda się.

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 13: Rabbie Dungeon




Świt jeszcze nie wstał, słońce zaczynało dopiero ziewać, prostując swoje promienie. Ptaki kwiliły cichutko, jakby bały się zbudzić je zbyt wcześnie. Senną atmosferę przerwał stuk kopyt na udeptanej ścieżce. Alchemiczka goniła metalowego konia do szybszego biegu. Usta miała ściśnięte, czoło zmarszczone. Zielone oczy bystro wypatrywały drogę, znać było jednak, że  myślami była zupełnie gdzie indziej. Zatrzymała się dopiero przed podziemiami w Rabbie. Odwołała rumaka, schodząc po kamiennych stopniach w chłód hallu. Tak jak myślała, nie było jeszcze nikogo. Sprawdziła jeszcze raz wszystkie zapasy i broń, po czym zbliżyła się do posągu Bogini. Spojrzała na twarz tej, która kieruje zemstą. Położyła dłoń na kamiennym postumencie, zamykając oczy.
– Powrót do korzeni. – szepnęła, a szept rozniósł się pośród chłodnej ciszy – Ale nie pozwolę wam – zacisnęła palce na kamieniu, paznokcie zachrobotały o bruk – nie pozwolę wam byście swoją złość na mnie kierowały na kogo innego! Nel niczego Wam nie zrobiła.. – oparła czoło o zimny granit, zamykając oczy. Kusiło ją by rzucić monetę w czeluść, pójść samej na spotkanie sióstr, nie mówiąc ani słowa Nelyi. Wiedziała jednak, że ta nigdy by jej tego nie wybaczyła. Wahanie wstrzymywało ją w działaniu.
***
Nelya ziewnęła, próbując nie zasnąć na grzbiecie Nirwany.
-Przeklęta pokojówka... Przeklęte potki na sen... Przeklęte Sukkuby...
Nirwana szła, jakby mantra jej właścicielki trwała już jakiś czas i przestała ją interesować. Nelya westchnęła, co w połowie drogi zmieniło się w kolejne ziewnięcie.
-No dobrze, wiem, że powinnam odpoczywać przed walką ale czy Rin nie mogłaby wziąć pod uwagę, że umówiłyśmy się z Noki o świcie, a biorąc pod uwagę wczoraj, dobrze by było, żebym była pierwsza?- zapytała swoją klacz, która parsknęła w odpowiedzi. Wyglądało na to, że pytanie też słyszała już milion razy.
-Mou...- Nelya położyła się na szyi wierzchowca.- Lepiej, żebyśmy się rozprawiły z Sukkubami raz, a dobrze; nie chcę sprawdzać każdego posiłku, który podaje mi Rin.
Klacz kiwnęła głową nieco głębiej, niż wymagał tego jej krok i Nelya uśmiechnęła się.
-Wiem i bardzo się z tego cieszę, Nirwana. Nie wiem, co bym bez was zrobiła...
Klacz parsknęła i stanęła, a jej jeździec wyprostował się i rozejrzał po ruinach, w których kasztanka się zatrzymała.
-No i jesteśmy u celu.- mruknęła Nelya. Jakoś bliskość ziejącego chłodem wejścia rozproszyła drobiny snu, jakie jej się jeszcze czepiały. Nelya uśmiechnęła się ponuro, zeskakując z siodła.
"Nie zamierzam zapaść tu w sen wieczny. Noki, obyś ty też nie miała takich planów."
Klacz parsknęła i trąciła jej ramię, pchając ją ku przejściu. Nelya kiwnęła głową.
-Jak zawsze, czekacie na przywołanie.- stwierdziła i ruszyła ku kamiennym stopniom, światło wschodzącego słońca odbijające się na jej  napierśniku i białym materiale zbroi, rozświetlając ciemną czeluść.
-Noki-san?
***
Dziewczyna podniosła głowę. Uśmiechnęła się do przybyłej, jednak jej spojrzenia uśmiech ten nie sięgnął
- Witaj Nel – Powiedziała cicho. Chłodne mury spotęgowały jej głos, nadając mu dziwny mroczny wydźwięk. Cień delikatnym całunem okrywał jej twarz. Alchemiczka postąpiła kilka kroków zbliżając się do Nelyi.  – dobrze, że już jesteś.. im szybciej wejdziemy, tym większy efekt zaskoczenia ich możemy uzyskać – Alchemiczka wolała przemilczeć fakt, że jakieś dziwne przeczucie wewnątrz jej duszy krzyczało, że Sukkuby dobrze wiedzą o ich przybyciu i gotują się na to spotkanie – Zetsu nie będzie z nami. Nie zastałam go w domu. Jesteśmy zdane na siebie Nel – Z kieszeni wyjęła małą złotą monetę, podając  ją dziewczynie. Pierwszy raz spojrzała w jej oczy – jesteś pewna Nel, że chcesz tam zejść? Prawdopodobnie okażę się to pułapką i... – zacisnęła drżące palce na jej dłoni –może się okazać, że już nie będziemy miały możliwości powrotu na powierzchnię. Jesteś pewna, że chcesz podjąć takie ryzyko? – westchnęła – zastanów się Neluś dobrze.. w imię czego to robisz? Bo jeśli schodzisz tam dla mnie, wiedz, że wolałabym abyś pozostała tu, na górze.. Na powierzchni jest ciepło Nel.. i są ptaki..
"Są ptaki...ale..."
-Są też ludzie i... Istoty gorsze od Sukkubów, wiesz przecież, Noki- delikatny uśmiech, niepełny, żeby nie wydać się zbyt pewną siebie.
"Chociaż trochę tej pewności przydałoby się teraz. Jak mam przekonać Sukkuba?"
-Mówisz, że nie mam tam schodzić dla ciebie. Dobrze więc, nie schodzę z twojego powodu. Pomyślmy...- Nelya delikatnie uwolniła ręce i zaczęła rozprostowywać po kolei palce.- Więc schodzę tam, by nikt inny z Gildii nie miał takich doświadczeń jak ja. Żebym już nie musiała upijać się miksturami na bazie Świętej Wody.  Żeby Kristell nie musiała za mnie narażać się byłym siostrom. Żeby uświadomić Sukkubom, że ludzie to coś więcej niż ofiary. Żeby stworzyć warunki, w których Chura nie będzie musiała się ukrywać jako "demoni pomiot". Żeby wykluczyć te Fomory i tych ludzi, którzy nie widzą naszej wspólnej przyszłości. Przepraszam, że musiało się zacząć od strony Fomorów, ale w ludzką stronę będzie zamieszana polityka, i może to potrwać trochę dłużej.
Nelya uniosła wzrok i skupiła się na Alchemiczce.
-Jak myślisz? Tyle wystarczy?
Gdy dziewczyna spojrzała na nią, ta szybko odwróciła wzrok
 – to dobre powody Nel.. – w ciszy sprawdziła jeszcze raz zamki cylindrów, zapas hapet, kulek i wszystkiego, co tylko mogło im się przydać. Wolnym krokiem podeszła i  stanęła przed posągiem bogini, w którą nie potrafiła już uwierzyć. Spojrzała na monument; Morrighan klęczała wsparta na mieczu, którego zadaniem było oddzielać na zawsze dwie rasy. Zacisnęła wargi, przyglądając się tej scenie krytycznie. Nagle źrenice jej oczu rozszerzyły się, zaś dziewczyna pobladła.
 –One już wiedzą...  – wyszeptała – będą nas oczekiwać... nie zdziw się jeśli to nie szczury przywitają nas w tych ciemnych korytarzach. Kiedy będziesz pewna, rzuć monetę na altar. I miej broń w pogotowiu. – Załadowała piątkę watera, twardym wzrokiem wpatrując się w posąg.
Dreszcz przeszedł po plecach Nelyi, pozbawiając jej umysł resztek senności. Wystawiając ją na nagły chłód, jaki powinna odczuć już w momencie postawienia stopy w wejściu do Dungeonu. Łatwość, z jaką moc demonów snu przeniknęła przez bariery ich światów, przeraziła ją.
"Są już tak silne?!"
Jej dłonie z donośnym plaskiem nawiązały kontakt pierwszego stopnia z policzkami. Zapiekło.
"Okej, pani Obserwator, one są silne, ale ty też masz Sukkuba po swojej stronie. Do tego ona nie wspiera cię dla panowania nad światem, ale z troski o ciebie. Nie zapominaj."
W tym momencie coś zdecydowało otrzeć się o jej nogę. Nelya odskoczyła, gotowa kopnąć napastnika...i zamarła w pół ruchu, z westchnieniem ulgi opadając na klęczki chwilę później.
-Aichin..-perski kot z wyspy miłości otarł się o uzbrojoną dłoń, mrucząc uspokajająco i Nelya uśmiechnęła się.
"Fakt. Większość z moich zwierzaków jest odporna albo półodporna na urok Sukkubów."
-A ty i Kupidyn pochodzicie z miejsca, gdzie cierpienie nie ma prawa bytu, czyż nie? Dlatego możecie mnie uspokoić...-powiedziała, unosząc kota i maszerując w stronę podestu na altarze. Tam ponownie usadziła kota, szykującego już magiczny pocisk.- W porządku, zaczynamy z tobą.
Nelya skupiła się i w przeciągu chwili utworzyła ognistą kulę, krążącą wokół niej, po czym zwróciła się do Alchemiczki, podczas gdy jej kot nastroszył futro.
-Jesteśmy gotowe, Noki-san. Mam nadzieję, że Aichin nie będzie ci przeszkadzać.
Znała odpowiedź, zanim zobaczyła krótkie kiwnięcie rudą głową. Wzięła głęboki oddech i obróciła dłoń, na której spoczywał złoty krążek. Stuk monety o altar rozbrzmiał jak dzwoń, zanim nie pochłonął go zmieniający się świat.
Jedną z tych rzeczy, których alchemiczka nienawidziła najbardziej, było przejście na drugą stronę. Gdy przestrzeń przestała wirować zdecydowała się otworzyć oczy.
 – No i jesteśmy.. - westchnęła, z zaskoczeniem stwierdzając, że podszepty sióstr zniknęły tak samo nagle jak się pojawiły. – Jak się czujesz Nel? – spytała, z troską spoglądając na dziewczynę, trzymającą zwierzaka. „Podstawową zasadą każdego alchemika jest chronić samego siebie. Martwy nie pomoże nikomu”. Słowa Pułkownika Taro łomotały jej w głowie, gdy patrzyła na przyjaciółkę. Teraz, wspominając działania Taro czy Luki zrozumiała co tak naprawdę stary pułkownik miał na myśli. Jej nadrzędnym obowiązkiem było dbać o to, by najkrótszy włos nie spadł z głowy Nel. Weszła do pierwszej z komnat. Wyglądała zwyczajnie; w rogu stała skrzynia... Noki zmarszczyła brwi. Było zbyt normalnie... a to jej się nie podobało.
– Nel.. powiedz gdy będziesz gotowa... podejdę otworzyć skrzynię.
Nelya czuła się...dobrze, a to ją niepokoiło. Donośny syk z okolic jej kostki, gdy podążała za Alchemiczką, przypomniał jej, że tym razem miała również inny czujnik wrogiej aury, niż swój instynkt. Aichin zatrzymała się w drzwiach do komnaty, sycząc na skrzynkę, do której podeszła Nokomiis.
"To nie może być Mimik...więc jednak."
Nelya wzięła kolejny głęboki oddech, Noki obserwowała ją uważnie z czymś, co można było nazwać tylko troską.
-Jestem gotowa, Noki-san. Jesteśmy.-poprawiła się na dźwięk przeciągłego miauczenia.
Alchemiczka po raz kolejny skinęła jej głową bez słowa. Zbliżyła się do skrzynki, lufą cylindra ponosząc wieko. Nagle szczury wybiegły z każdego końca mrocznej sali. Uwagę dziewczyny przykuła jednak kartka znajdująca się na dnie kufra. Widząc, że Nel zajęta jest eliminacją szczurów, sięgnęła po nią niepostrzeżenie i przebiegła wzrokiem rząd równych liter
„Sąd cię osądzi Aontu.
  Kara cię ukaże
  Tych co przywiodłaś
  Zabić rozkażę
  Śmierć ich dosięgnie
  Z moim przyzwoleniem
  Serca bić przestaną
  Przed twoim westchnieniem
  Pośród Rabbie lochów
  Ciała spoczną bliskie
  Rada z twoich szlochów
  Serce twoje wytnę
  Pohańbiłaś ród nasz
  Pohańbiłaś rasę
  Gdy w Sukkubim ciele
  Ludzkie serce straszy.”
Zwinęła ją w kulkę odrzucając w najciemniejszy róg sali. Powinna się uspokoić.. Gniew w walce jest złym doradcą.. Wycelowała lufę w ostatniego szczura zwalniając spust... Gdy wydał przedśmiertne tchnienie...
Noki byłą zdenerwowana, a szczury twardsze i większe od Aichin, co zwykle się nie zdarzało. W momencie, w którym Nelya odwróciła się do Alchemiczki, by zapytać, co było w kufrze i ją tak zdenerwowało, rozległ się ostrzegawczy syk jej kotki, nieco zbyt późno, by Nelya zdążyła zareagować i uniknąć pary kościstych ramion, pętających jej ruchy i klekoczących z pewną...radością? Nelya syknęła:
-Cholerne szkielety!
Alchemiczka odwróciła się, słysząc krzyk. W ostatniej chwili wygięła przedramię tak, że siekiera szkieletu ześliznęła się po jej rebisie. Odepchnęła kościotrupa z trudem na ścianę. Był potężniejszy niż te, które można było spotkać w Rabbie. Jednak Alchemiczka nie miała czasu go dobijać. Wpakowała do cylindra właściwe kryształy odpalając dość silne wyładowania elektryczne. To pozwoliło jej niemal bez walki zbliżyć się do przeciwnika więżącego Nel. Wiedziała, że gdy Shock przestanie działać, będzie musiała szybko reagować.. Ale trup twardo trzymający Nel był w tym momencie najważniejszy. Noki spojrzała w puste oczodoły. Ironiczny uśmiech martwej czaszki błyskał nadpsutymi zębami. Upiornego charakteru nadawał brak dolnej szczęki. Alchemiczka bała się, aby nie zrobić krzywdy przyjaciółce. Sypnęła piachem w oczy przeciwnikowi, natychmiast przeładowując cylinder, złapała za rękę Nel przyciskając lufę do brzucha martwego fomora. Silny podmuch wiatru przesunął kości daleko, gdzie pozostały bez ruchu... Noki popchnęła Nelyę w przeciwnym kierunku, stawiając barierę tuż przed nią, tak by nic jej nie zagroziło. – Nel... Twoja magia.. mam 5 sekund, nim shock przestanie działać.. – spojrzała jej głęboko w oczy. W tym momencie pozostałe przy życiu szkielety rzuciły się na nią. Alchemiczka odpaliła jedną z tarcz, kuląc się na środku roomu. Dopóki wściekłość Martwiaków trzymała je z dala od Nel, ta miała wolną rękę. Noki z obawą obserwowała malejący pasek many, wierząc w umiejętności dziewczyny
"Magia?! Magia? Magia!" Przemknęło przez głowę Nelyi, gdy została odrzucona pod ścianę i zabezpieczona palisadą. Skupiła się ponownie, przywołując po raz kolejny ognistą kulkę firebolta. Szkielet najbliższy jej kotce padł natychmiast, ale to było za mało...
-Aichin, wracaj!-krzyknęła, w momencie w którym shock Alchemiczki przestał działać. W sekundę później, tworząc połączenie lodu i ognia i ładując je w szkielet najbliższy rudowłosej, kucharka krzyknęła jeszcze raz:
-Mizu!
Czerwono-biały pegaz był młodszy, a jego fala uderzeniowa słabsza od tej Nirwanai. Nelya modliła się, żeby jego uderzenie nie zniszczyło doszczętnie tarczy Alchemiczki, która mimo wszystko była Fomorem. Wyglądało jednak na to, że nie musiała się tym martwić-większość szkieletów wpadła wprost na ostre szpikulce palisady, a cała reszta była zbyt oszołomiona, żeby atakować. Nelya wykorzystała to, wydając rozkaz ataku na przedostatniego do Mizu i sama zaszarżowała na ostatniego, rozglądającego się za swoim przeciwnikiem. Jej charging strike posłał go pod ścianę, skąd już się nie podniósł, a wkrótce dołączył do niego przeciwnik jej pegaza. Nelya odwróciła się w stronę środka sali:
-Noki-san, żyjesz?
Dziewczyna wstała, z uśmiechem otrzepując mundur.
– Zdaje się, że tak, Nel. – Podniosła niebieski klucz – Dzięki Tobie. Jednak te szkielety.... – podeszła do najbliższego, biorąc w dłoń jedną z kości, ta przesiąknięta była dziwną mocą.
– Gdyby był tu Zai... – Westchnęła, odrzucając ją na stos jej podobnych – to nie są zwyczajni przeciwnicy, Nel... – Spojrzała na nią – Chodźmy stąd... – ruszyła szybkim krokiem w głąb korytarzy.
Było ciemno... Niewielkie świece oświetlały im drogę. Schodziły coraz niżej.... i niżej....i niżej... Noki była skupiona.. Nie odzywała się, brnąc wciąż naprzód. Było tu zbyt cicho i zbyt pusto... co teraz szykowały Fomorianki? Nagle zatrzymała się przed jedną ze ścian. Ulękła gładząc dłonią kamień... Gdy Nel podeszła bliżej mogła dostrzec rysunek malowany ręką dziecka. Alchemiczka uśmiechnęła się do własnych wspomnień, na chwilę całkowicie zapominając o obecności Nel i wspólnej misji.

Nokomiis wyglądała, jakby nagle odmłodniała o kilkanaście lat-i znów była małą istotką, próbującą żyć ze swoją rodziną w miejscu dla niej niestworzonym. Neya poczuła ukłucie w sercu, jej myśli wypełniło ostatnie wspomnienie zza Strumienia- obraz zapłakanej kobiety z przyciskiem w dłoni...
"Tak nie powinno być." Uświadomiła sobie po raz kolejny z bólem w sercu. "Żadna matka nie powinna musieć rozdzielać się z dzieckiem, żadne dziecko nie powinno tracić matki dla jakichś głupich nieporozumień i przesądów rasowych...! Tak nie może być!"
Nelya poczuła pióra ocierające się o jej twarz, a jej spojrzenie napotkało zatroskany pysk pegaza. Uśmiechnęła się, ocierając resztkę łez, której czerwone skrzydło nie dosięgnęło.
"I nie będzie. Nie, jeśli osiągniemy nasz cel."
Położyła rękę na ramieniu rudowłosej i cichym, pół pocieszającym, a pół pytającym tonem powiedziała:
-Chodźmy dalej, Noki-san.
Dziewczyna drgnęła czując na swoim ramieniu ciepły dotyk dłoni.
– Przepraszam Nel.. zamyśliłam się trochę – uśmiechnęła się do niej przepraszająco. Jednak już po chwili była tą samą metodyczną Alchemiczką co zawsze. Podniosła się powoli, jakby z ociąganiem ostatni raz spoglądając na rysunek. – Chodźmy już... Nie powinnyśmy dawać im tyle czasu. Niech choć przez chwilę poczują obawę.. – zażartowała, ale uśmiech nie dosięgnął jej oczu, w których wciąż żarzył się strach. Ruszyły dalej. Noki wsunęła klucz do zamka, przekręcając go z trudem. Stare odrzwia puściły z okrutnym jękiem, pozwalając im wejść do środka.
-Noki-san.-Nelya zatrzymała ją, zanim Alchemiczka podeszła do następnej skrzyni.-Obecnie, mój styl to szybka walka wręcz. Mogę cię prosić o wsparcie z pewnej odległości? Preferuję pojedyncze rozprawianie się z przeciwnikiem, a wiem, że na to mi nie pozwolą. W ten sposób szybciej wyczyścimy ten room, a Mizu ma dość wysokie zdolności lecznicze, więc nie powinna stać mi się poważniejsza krzywda. Choć- skrzywiła się- poprzedni pokój definitywnie nie był tego świadectwem...
- Jasne Nel – Alchemiczka uśmiechnęła się do niej – wybacz, że nie zapytałam, tylko od razu podpasowałam Cię pod maga.. nie wiem dlaczego...  gdy będziesz gotowa, otwieraj. Ja skupię się na eliminacji tych, co Ci zagrożą. Myślę, że nie powinno to być trudne.- westchnęła.
Kopnięcie skrzynki i rozprawienie się ze stertą kości zajęło im rzeczywiście mniej czasu-tak samo mimiki w następnym pokoju, które Nelya potraktowała drugim pegazem. Kolejne pokoje oczyszczały w podobny sposób- z Alchemiczką pakującą kulkę każdemu, kto akurat próbował dorwać się do kończącej cios Nelyi, z okazjonalnymi przerwami na zmianę towarzyszących im zwierzaków. Zejście na następne piętro, przebiegnięcie koło Bogini, szybka rozprawa z kolejnymi mimikami i szczurami, kilka szkieletów po drodze... Nelya odkryła, że zaczyna odkrywać sekwencję, w jakiej fale potworów je atakowały.
Co było gorsze, zauważyła też, że jej ciosy mają mniejszą siłę, jej skoki są niższe, a tumbling coraz krótszy. Znała te oznaki.
"Jeśli nie zwolnimy, wkrótce stanę się bezwolnym worem." pomyślała ze złością, pozwalając, by to jej bolt, nie pięść, wykończył ostatniego potwora na trzecim piętrze. Obie ruszyły żwawym krokiem do zejścia na następny, ostatni już poziom labiryntu, gdy Nelya potknęła się i zsunęła bardziej niż zeszłą z ostatniego stopnia.
"Nienawidzę bycia słabą."
-Wybacz, Noki-san, ale w tym tempie wkrótce nie będę w stanie zabić szczura. To największy minus Fightera-tylko tak długo mogę okłamywać ciało potkami.
Noki zręczny ruchem starła wilgoć z cylindra. Rozejrzała się po roomie ale nie zauważyła niczego niepokojącego. Wezwała metalowego rumaka z którego juków wyciągnęła kilka szczap drewna. Ułożyła je szybko w zgrabny stosik, odpalając go od fire kryształu. Sala wypełniła się przyjemnym jasnym światłem.
- Więc odpocznijmy tu, Nel. – Alchemiczka usiadła przy ogniu grzejąc przy nim zziębnięte dłonie – daleko doszłyśmy i mamy dobry czas.. Myślę, jeszcze się nas nie spodziewają...  To ostatnie piętro... już by tu były...  – Dziewczyna spojrzała na kota ocierającego się teraz o nogi swojej pani. Rzuciła zwierzakowi kawałek suchara, którego znalazła w kieszeni, po czym spojrzała w ogień. – Dziwnie tak tu wracać... po tylu latach... tym razem będąc po drugiej stronie... jako jedna z tych których się zawsze bałam. – łamała kawałek patyka na coraz mniejsze części.
 – Nel, to ostatni moment na to, abyś się mogła bezpiecznie wycofać... Zet.. Rin.. zabiliby mnie, gdyby wiedzieli, że pozwoliłam Ci tu przyjść... – uśmiechnęła się do siebie kontynuując – przyszłam wcześniej niż Ty na altar. Przyznam, że chciałam cię zostawić na powierzchni, ale zdałam sobie sprawę, że nie darowałabyś mi tego... Jestem zbyt słaba jeśli idzie o ludzi... Teraz też.. walczę ze sobą by Cię nie uśpić... Ale bezbronna nie będziesz tu bezpieczna – podniosła na nią wzrok. Ogień odbijał się w jej tęczówkach – Nel... Zawsze byłaś dla mnie wzorem. Jesteś inna niż ja. Cicha, spokojna, czysta. Zazdrościłam ci zawsze tego. Wianuszka mężczyzn wokół Ciebie. Twojej delikatności, niepewności. Proszę Cię, nie trać tego i zawróć... To wszystko nie jest tego warte.  Ja nie idę tam, by zwyciężyć. Moje siostry, moja matka nie dała im rady.  Ja także im nie podołam. Idę tam po to, by im pokazać, że się nie poddaję. Że nie zastraszą mnie. Jeśli dostaną to, czego pragną, zostawią Cię w spokoju. Jeśli wrócisz na powierzchnię, będziesz mogła żyć za nas obie... Jeśli tu zostaniesz... nie będzie już nic.. nigdy...
 Przemyśl to proszę. Wiem, że to Twoja decyzja, dlatego nie oponowałam. Ale teraz proszę Cię. Wybierz życie. Dla siebie. Dla mnie. Nie oddawaj im wszystkiego. Pozwól mi patrzeć na ptaki Twoimi oczami. – pochyliła głowę, rzucając patyki w ogień. Patrzyła jak szybko płomień trawi je na popiół
-Cuda zdarzają się tam, gdzie najmniej się tego spodziewasz.-powiedziała powoli Nelya, unosząc głowę i rezygnując z obserwacji Aichin, na przemian bawiącej się i gryzącej sucharek.- Nie mam pojęcia, kto mi to powiedział, ani kiedy. Możliwe jest, że było to jeszcze zanim trafiłam do Erinnu. Niewielu z nas pamięta cokolwiek sprzed spotkania z Nao-z Przewodniczką Dusz. Mimo to, wierzę w te słowa. Spójrz w górę.
Jak na potwierdzenie jej słów rozległ się radosny świergot, a nad ogniskiem pojawił się rudzik, płomienie z ognia nadające jego piórom niemal świetlisty wygląd.
-Jeśli pragniesz patrzeć na ptaki, sprowadzę je dla ciebie. Jeśli uważasz, że jestem spokojna, zdradzę ci moje najbardziej kompromitujące wybuchy. Niepewność? To rzeczywiście mnie cechuje-ponieważ nieważne gdzie, nieważne kiedy, moje ciało może przestać funkcjonować tak, jakbym tego chciała, i nie zmieni się to, dopóki nie zmieni się Erinn. A to właśnie oznacza dla mnie to zejście, Noki-san- zmianę; na lepsze czy gorsze, o tym dopiero przekonamy się po wyjściu z lochu. Bo wierzę, że nam się uda. Twojej matce i siostrom się nie powiodło, ale stworzyły warunki, byś ty mogła kontynuować ich dzieło. Ty masz możliwości, których one nie miały-jesteś alchemikiem, masz przyjaciół, brata, gildię, swoje własne zwierzaki. - Nelya wykonała nieokreślony gest ręką w stronę ogniska. Mogła posuwać się za daleko, ale naprawdę chciała rozwiać wszystkie wątpliwości Alchemiczki, a tych było sporo.- Musisz zrozumieć, Noki-san, że w momencie, w którym, jak to mówisz, Sukkuby dostaną to  czego chcą, zabiorą też to co jest ważne, bardzo ważne, nie tylko dla mnie ale również dla wielu innych ludzi. Jak myślisz, czy Zetsu zadowoli się kimś jeszcze jako jego młodszą i czasem kłopotliwą, ale wciąż drogą mu siostrą? A co z gildią? Czy Varrant uzna kogoś jeszcze za godnego bycia jego zastępcą? Co ze mną, którą niemal siłą otworzyłaś na ludzi, do których sama uważasz, że nie jesteś godna przynależeć? To ty musisz przemyśleć swoje wątpliwości, Noki-san, nie ja.
Nelya podniosła się i poprawiła poluzowane paski rękawic Shyllienków.
-Mówisz, że mam wybrać życie, ale...- zawahała się; to było jej najbardziej kontrowersyjne wspomnienie zza Strumienia.- Zgodnie  pewną teorią, Milletianie już są martwi w innym świecie, dlatego nie mogą umrzeć naprawdę tutaj. A jeśli moje wspomnienia mówią prawdę...to decyzja o mojej śmierci została podjęta przez innych ludzi, nie przeze mnie lub losowe zdarzenie. Nie wiem, czy była właściwa, czy nie. Ale wiem, że chce móc podjąć ją tutaj-chcę móc zdecydować, dlaczego i jak chcę żyć i umierać. Choć już mówiłam, że wydostaniemy się stąd obydwie.- zakończyła z przekonującym uśmiechem.
Gdy śpiew ptaka rozległ się pośród ciszy kamienia, dziewczyna podniosła głowę, patrząc na niego urzeczona. Cały czas uważnie słuchała tego, co mówi Nel. Przygryzła wargę – popełniasz błąd. Ale ja nie mam argumentacji dość silnej by cię od niego odwieść. Dziękuję i doceniam ciepłe słowa Nel, ale pamiętaj, że świat wciąż idzie do przodu, na miejscu starej trawy wyrasta nowa. Zet obywał się lata beze mnie, Varr może wybrać Luka. A Ty.. Rin wypchnęła by Cię do ludzi.. Mówisz, że nie możesz umrzeć... Ale to tylko teoria.. poza tym są gorsze rzeczy. Wspominasz, że zdecydowano za ciebie o twojej śmierci. Dlatego nie popełniaj ich błędu i zawróć. – Spojrzenie jej oczu stało się chłodne. Kalkulowała coś. Załadowała frozena, celując nim wprost w dziewczynę, jednak nie wystrzeliła – Zai miał rację... – jęknęła, opuszczając broń. – Myślimy tylko o sobie...  Tak bardzo boję się twojej nienawiści do mnie, że nie potrafię postąpić wbrew tobie. Przez wzgląd na siebie nie mogę cię ocalić. Teraz rozumiesz, Nel? Jestem słaba... Nigdy nie zwyciężymy... Zbyt łatwo jest złamać tych, którzy mają kogoś cennego do stracenia. Mówią, że siła tkwi w przyjaciołach...To nieprawda, Nel... w przyjaciołach tkwi nasza największa słabość. – roześmiała się przez łzy, rozumiejąc w końcu przeciw  czemu tak naprawdę buntowała się  przez  tyle lat... – gdy nas znajdą, nie zaatakują mnie, Nel.. Wszystkie rzucą się na ciebie, wiedząc, że wtedy oddam im wszystko. Że nie będę się bronić. Tak jak zapewne nie broniła się moja matka... – wyciągnęła dłoń, by pogładzić ptaka po jego burych piórach – nie popełniaj mojego błędu. Cały czas kurczowo trzymałam się Zeta mylnie wierząc, że mnie nie potrzebuje. On tymczasem odsunął mnie, by mnie chronić.  Odejdź, jeśli masz możliwość. Zrób to, a wtedy uwierzę, że może nam się udać. Ale żebym mogła uwierzyć, Ty musisz być daleko stąd. – nagle dziewczyna zamilkła, gestem nakazując milczenie także Nel. W korytarzu dało się słyszeć jakieś kroki... Noki zerwała się szybko, ładując cylinder – zgaś ogień –syknęła do dziewczyny wiedząc jednak, że już na pewno jest na to za późno. Podbiegła do wyjścia na korytarz chowając się w cieniu ściany i czekała....
- Nie popełniaj tego samego błędu co ja Noki. - przez bramę lochu wszedł Zetsu, z uśmiechem na twarzy pokazał list, który Noki zostawiła u niego w domu - Gdybyś nie potrzebowała pomocy, nie napisałabyś tego listu, mam rację? Wiem, że czasem bywam szorstki i oschły, staram się poradzić sam ze swoimi problemami, ale Ty jesteś inna. Jesteś silna, lecz prawdziwą siłę stanowimy dopiero wtedy, gdy współpracujemy. - podszedł bliżej do siostry i położył rękę na jej głowie – Proszę, uwierz w swoich przyjaciół, tak jak oni uwierzyli w Ciebie, przychodząc tu z Tobą.
Noki wycelowała lufę cylindra prosto w brzuch przybysza, szybko jednak cofnęła ją rozładowując broń  - Zet? – spytała nie wierząc do końca, że on tu jest. Patrzyła to na niego, to na list, który trzymał dłoni. – Zdążyłeś? – roześmiała się, po chwili jednaj spoważniała – słyszałeś to wszystko...  – spojrzała na niego nieśmiało, jednak uśmiech  znów szybko wpłynął na jej twarz a ona z radością rzuciła się bratu na szyję – bałam się, że sobie nie poradzimy. Ja nie wiem czego do końca mogę spodziewać się po nich. Ale jak jesteś tu... jak zdążyłeś, to wszystko będzie dobrze! – przycisnęła rozpalony policzek do jego.  – Ja po  prostu nie chciałam, aby Nel coś się stało...Jej kłopoty to tylko moja wina Zet. Nie mogłam sobie pozwolić, by mściły się na niej przeze mnie.
Nelya zamarła w pół ruchu rozrzucania i zagaszania płonących szczap.
"Zetsu?" Wspomnienie zaciśniętych warg Alchemiczki, przekazującej jej, że jej brat nie zdąży zejść z nimi, rozpłynęło się w widoku po prostu młodej dziewczyny, rzucającej się przytulić do swojego brata. Coś Nelyi podpowiadało, że z Łucznikiem w pobliżu już nie będzie musiała martwić się o to, czy Alchemiczka jednak zdecyduje się wykluczyć ją z wyprawy, czy nie.
"Jeden kłopot z głowy. Potem będę musiała pomyśleć, jak zmusić Noki do rezygnacji z automatycznego zakładania, że wszystko, co złe to jej wina. Szkoda, że nie zauważyłam, jak Chura się z tego wyleczyła."
-Zetsu.- powitała ciepło Łucznika.- dobrze, że zdążyłeś, zanim zrobiłyśmy coś głupiego.
"Jak na przykład zamrożenie mnie, i przywołanie pegazów w samoobronie."
-Sukkuby nie sprawiły ci problemów? Zdaje się, że preferują solowych podróżników od grup...
"O ile w tej grupie nie ma Noki-san."
-Y...witaj Nel- Zetsu spojrzał na dziewczynę ale szybko odwrócił wzrok, bał się patrzeć jej prosto w oczy po tym co zrobił. - Dotarłem bez żadnych problemów, tylko kilka szkieletów i wilków. – odpowiedział, wciąż unikając spojrzenia kucharki - Pozwólcie zająć mi się dalszą walką; możecie mnie asekurować, ale to nie będzie konieczne.
Noki odsunęła się nieco od brata. Dopiero wówczas spostrzegła, że ten wciąż nie potrafi darować sobie spraw z przeszłości. Nie to jednak było dla niej w tej chwili ważne. Zacisnęła dłonie – Nie zgadzam się, Zet – spojrzała na niego – Nie oprzesz się czarowi moich sióstr. A ja nie mam zamiaru  ryzykować, że coś Ci zrobią. Jesteś moim bratem, do tego mężczyzną. Stanowisz zbyt łatwy cel.  Idź z nami, bo cię potrzebujemy…  ale jako jeden z nas…. – pochyliła głowę mówiąc nieco ciszej – nie możesz zawsze wyciągać mnie z opresji, w które się pakuję, Niichan.
Nelya westchnęła. No tak, przecież wiedziała, jaki jest Łucznik-przynajmniej częściowo, bo była pewna, że nikt nie zna Zetsu w stu procentach, być może nawet on sam. Ale ten jego odruch obwiniania się nawet o to, co już wybaczone, albo nawet poza jego mocą...Nelya zamrugała, gdy, jakby prezentując jej słowa, Noki zaczęła protestować przed narażaniem Zeta, bo to przecież jej odpowiedzialność...
-Pewne jest, że jesteście rodzeństwem.-mruknęła do siebie, wyciągając z plecaka starannie zapakowane, małe pudełka. Chrząknęła, skupiając uwagę towarzyszy na sobie.
-Myślę, że teraz jest najlepszy czas, skoro później możemy być, erm, zajęci. Zjedzcie to- rzuciła dwa z pudełek w stronę rodzeństwa-przed dalszą wyprawą; zaprojektowałam je tak, by na krótki czas były w stanie ochronić wasze słabe strony, i jeszcze bardziej podwyższyć zdolności w waszych specjalnościach. Chociaż efekt może być nieco osłabiony w przypadku Zetsu, bo nie byłam pewna czy ktoś jeszcze z nami schodzi i stworzyłam go, bazując na umiejętnościach osób najbliższych Noki-san. Łucznictwo też było wzięte pod uwagę ale...wybacz.-dodała nieco kulawo, nie potrafiąc przyznać się, że projektowała więcej niż jeden zestaw jedzenia, dostosowany do walki na odległość, ale w końcu wzięła ten uniwersalny, miecz-strzała-magia-lalka zestaw ogólnorozwojowy.- plus jest taki, że po jedzeniu wrażenie uroku słabnie, bo wszystko jest bazowane na Świętej Wodzie, która osłabia większość negatywnych efektów. Noki to nie powinno dotyczyć, więc może...
Zawahała się, ale i tak powiedziała już za dużo, żeby w tym momencie przerwać.
-To tylko przypuszczenie, ale możliwe jest, że po zjedzeniu tego i przebywając w pobliżu pozytywnego uroku, aka Noki-san, wpływ Sukkubów będzie osłabiony na tyle, żeby Zetsu mógł walczyć na swoim normalnym poziomie, bez potrzeby ciągłego zwalczania wpływów  naszych, eee....hostów. Czy myślicie, że możecie pogodzić się z takim planem?
Niebieskie oczy napotkały dwa spojrzenia; Nelya skupiła się na Nokomiis, w końcu to ją musiała przekonać najbardziej.
"Nie tylko ty martwisz się o swoich współtowarzyszy."
-W ciasnych pokojach niezbyt wygodnie używa się łuku, więc nie przejmuj się tym zbytnio. – chłopak wyciągnął miecz bogini z pochwy zawieszonej na plecach - Dziś załatwimy to tradycyjnie. - uśmiechnął się ale nie był to radosny i ciepły uśmiech, było w nim coś niepokojącego i przerażającego - Wyjdziemy stąd wszyscy razem, nie zostawię nikogo. - podszedł do skrzyni i czekał na resztę.
"Nie nazwałabym boss rooma ciasnym, no ale nie jestem Łucznikiem." Pomyślała Nelya z mieszaniną ulgi i niepokoju. "Miecz bogini może uszkodzić Sukkuba, nawet jeśli jest on..." potrząsnęła głową.
"Daj spokój, wiesz, że Noki potrafi o siebie zadbać."
Kilkoma ruchami zakończyła zagaszanie ogniska, przy którym odpoczywały z Alchemiczką i jasny pokój nagle stał  się... cóż, mniej jasny.
-Nikt nie zamierza zostawać tu dłużej, niż potrzeba.-odparła, zakładając na powrót rękawice Shyllienków i rzucając przeciągłe spojrzenie w stronę Alchemiczki.
"Jesteś w mniejszości, Noki-san."
Stanęła w pewnej odległości od Łucznika-może będzie się czuł bardziej komfortowo?- i rozpoczęła łączenie elementów ognia i lodu w jeden, silniejszy pocisk, licząc na to, że Noki podąży za ich przykładem.
Dziewczyna westchnęła, nie odpowiedziawszy ani słowem. Skończyłą szybko jedzenie i przeładowała cylinder.  Gdy Zet wyjął miecz poczuła jakieś dziwne ukłucie, ale starała się zdusić w sobie irracjonalny lęk przed gniewem bogini, w którą już dawno przestałą wierzyć
 – Nie mam więc wyboru – westchnęła z rezygnacją. – Bracie... chroń przede wszystkim Nelyę – spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem – Przysięgłam jej to kiedyś.
Skrzynia została otwarta zaś w pokoju pojawiły się metalowe szkielety. Zetsu nie zastanawiał się ani sekundy. Wziął szeroki zamach i rozpołowił stojący najbliżej. Słychać było brzęk metalowych kości obijających się o ściany i podłogę. Zwinnym ruchem doskoczył do następnego, tnąc z dołu odrąbał mu czaszkę. Jeden z przeciwników zaczął biec w jego stronę. Zanim zadał cios został odepchnięty silnym kopnięciem, Zet skoczył na niego zadając cios od góry, roztrzaskał przeciwnika o ziemię. Spojrzenie Zeta zatrzymało się na towarzyszkach, w jego spojrzeniu można było ujrzeć coś niepokojącego. Uraczył je szerokim szaleńczym uśmiechem i rzucił się w ich stronę. Wykonując dwa obroty, rozniósł na strzępy resztę szkieletów.
Nelya uniosła rękę, by wycelować bolta w...rozpadający się pod wpływem miecza szkielet. Zamrugała, ale w walce nie ma czasu na bycie zaskoczonym, o tym wiedziała nawet ona. Jednak szybki zwrot w stronę, z której jak przypuszczała zaatakują żywe kości okazał się nieco spóźniony. Jej spojrzenie padło na nieco obłąkany uśmiech Łucznika, który nie stracił ani chwili, by rzucić się na szkielety jeszcze stojące. Słowem-kluczem w tym wypadku było "jeszcze".
"Cieszę się, że nigdy nie poprosiłam go o sparring. Nawet gdyby dał mi fory jak stąd do Shadow Realmu, zbieraliby mnie z podłogi." pomyślała, z idiotyczną wizją samej siebie w puzzlowych kawałkach, zbieranej do srebrno-białej puszki z napisem 'Tioz'.
-To było... szybkie.- zdecydowała się w końcu powiedzieć, omijając słowa, które w pierwszym momencie się jej nasunęły.
"Zabójcze. Szalone. Niemożliwe. Czekaj, przecież właśnie to zobaczyłaś."
Zobaczyła także krwistoczerwony kawałek metalu, wystający jak zakrwawiony sztylet spod żeber któregoś ze szkieletów.
"Skojarzenia na bok, pani Obserwator. Chyba czas na finał." Pomyślała, odgarniając stopą stos metalowych żeber i podnosząc rubinowy klucz, większy niż te, które dotychczas znajdowały w pokojach.
-To chyba ostateczne zaproszenie od straży przybocznej, nie sądzicie?- potrząsnęła głową, widząc nieco zdziwione spojrzenia. -zapomnijcie proszę, to efekt uboczny za dużej ilości yellow herbów w postaci płynnej...to znaczy stamina potków jednego dnia. Zaczynam mówić jeszcze więcej, niż już mówię.
Szczęk łańcuchów unoszących bramę po ich prawej stronie przypomniał wszystkim, że nie są tu na pikniku. W ciszy przeszli do pokoju ze znacznie większym zamkiem i znacznie potężniejszymi łańcuchami.
"Wtedy też doszliśmy tu w tym samym party." Nelya przypomniała sobie zejście, które wydawało się jej zamierzchłą przeszłością, a było początkiem jej angażu w tej całej Sukkubiej sprawie.
"Tylko, że tym razem nie wejdę tam sama." uśmiechnęła się lekko, ale kąciki ust zaraz jej opadły.
"Problem w tym, że one też nie są tam same."
Wsunęła klucz do przeznaczonego nań otworu...i zawahała się. Czy powinna otwierać te drzwi?
Noki stała zaskoczona, nie poznając demona, który wstąpił w jej brata – „Zet oszalał...”- myślała – „chyba, że... obłąkanie, może być pewnego typu odpornością na manipulację, ale.... to nie w stylu mojego brata.” 

Gdy Nel podeszła do drzwi, dziewczyna stanęła obok niej, pomagając jej przekręcić klucz.

środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 12: Ogień i Woda

(Notka ze współautorstwem należącym do Nokomiis. Mam nadzieję, że się spodoba!)

- Nelya!!!!!! NEL!!!!! – Alchemiczka wbiegła na HS przyjaciółki, rozglądając się uważnie – NEEEEEELYYYYAAAAA!!!!!! – Wołała ją raz i drugi, jednak dziewczyny nigdzie nie było widać. Noki nieco zaskoczona i zdezorientowana podeszła do namiotu. Był zamknięty, ale ktoś na pewno w nim był. 
– Nel? – zapytała ciszej, zastanawiając się jak zapukać do płóciennych drzwi. W końcu postanowiła usiąść przed nimi i poczekać. Dzień dziś był wyjątkowo piękny, zaś ona miała tak dobre wieści do przekazania.  Zamknęła na chwilę oczy rozkoszując się ciepłem słońca. Trawy lekko uginały się pod podmuchem leciutkiego wiatru, zaś białe obłoki szybowały leniwie po niebie.
Dwie fretki wkrótce odkryły obecność intruza...albo intruzów, biorąc pod uwagę, że jedyną uwagą jaką zaszczyciły Alchemika, było naskoczenie i zeskoczenie z niej-wprost na drzwi od namiotu. Musiały to ćwiczyć wcześniej i metodą prób i błędów odkryć, że materiał na drzwiach był najcieńszy, pozwalając im go rozedrzeć i dostać się do wnętrza. Nelya leżała na swoim posłaniu, chwytając oddech po kolejnym sukkubim ataku. Zmusiła się jednak do ruszenia, kiedy ponownie usłyszała to co obudziło ją na pierwszym miejscu-głos Alchemiczki. Kończyła właśnie zapinać roba-nie miała czasu na ubieranie czegoś bardziej skomplikowanego, poza tym materiał ładnie ukrywał zadrapania, które demony jakimś cudem naniosły na jej ramiona- i doprowadzać swoje włosy do jako takiego porządku, gdy wejście do namiotu zostało efektownie rozdarte, wpuszczając ciepłe światło-i dwie oszalałe fretki. Nelya westchnęła, nie mogła za mocno złościć się na zwierzaki, chcące jej pomóc, ale no... 
- Wy naprawdę sądzicie, że materiał do reperacji rośnie na drzewie, czy co?- wzięła oba zwierzaki na ręce i wysunęła się z namiotu. - Witaj, Noki-san. Wybacz im proszę, jeśli zrobiły coś głupiego... Miała nadzieję, że worki pod oczami pojawią jej się trochę później i Nokomiis nie będzie się martwić... 
-Słyszałam twoje podniecenie. Coś się stało? - zapytała z uśmiechem.
- Hej! Co jest gra…. – Noki krzyknęła, czując jak coś po niej przebiera malutkimi pazurkami w tę i z powrotem.  Otwarła oczy. Jedynym co dostrzegła była szczurkowata mordeczka, wpatrująca się w nią oczyma jak czarne koraliki i mokry nos, uparcie badający jej policzek. 
– Fretka… - dziewczyna zaczęła się śmiać, nie zdążyła jej nawet pogłaskać, gdy ta zniknęła pojawiając się ze swoim „cieniem” i obie wskoczyły na namiot. Noki wstała powoli. Zmrużyła oczy, dostrzegając ciemnowłosą postać, krzątającą się w jego wnętrzu.
- Nelya? – spytała zbliżając się do dziury, która kiedyś była drzwiami, jednak nie odważyła się wejść do środka. Coś było inaczej niż zwykle. Gdy dziewczyna wyszła, zdawała się alchemiczce bardzo zmęczona, jeśli nie chora. Czyżby cała sprawa z Zetsu tak się na niej odbiła? Noki przyglądała się jej dłuższą chwilę nie wiedząc co powiedzieć. Nel nie wyglądała dobrze. A nawet wyglądała źle… 
- Neluś.. – zaczęła cicho jakby bojąc się, że ta może zauważyć zaskoczenie alchemiczki – Przyszłam do ciebie jako oficer Fianny by powołać Cię na powrót pod Zielony Sztandar. Lider się przebudził. Mam nadzieję, że zechcesz nas znów zaszczycić swoją osobą. Bo czekamy na ciebie – Podała jej glejt – ale jestem też twoją przyjaciółką. I… - przygryzła wargę, zastanawiając się jak najdelikatniej powinna pytać. – Nie wyglądasz za dobrze. Coś cię trapi, prawda? – zmarszczyła brwi. – Rzadko się ostatnio widywałyśmy. Miałam sporo spraw na głowie. A teraz widzę, że obrałam niewłaściwe priorytety. – zamyśliła się – Może ja ci zrobię herbaty, a ty odpocznij, porozmawiamy… Jeszcze pamiętam, gdzie masz filiżanki – uśmiechnęła się niepewnie, nie spuszczając jednak z dziewczyny uważnego spojrzenia
Nelya była świadoma, że powinna panować nad sobą. Była świadoma, że Annaif w bardziej lub mniej bezpośredni sposób oznajmiła jej, że Fianna się odrodzi, i że ona sama, wysyłając ponowną aplikację, przyczyniła się do tego. Mimo to, słowa Alchemiczki podziałały jak prąd-w pozytywnym znaczeniu. Oczy czarnowłosej zalśniły, jej sylwetka wyprostowała się, a na twarz wypłynął uśmiech szczerej radości, gdy odbierała od rudowłosej glejt. Fretka, którą wypuściła przy tym z rąk, wylądowała jak kot i zwinnie owinęła się wokół kostki Alchemiczki, patrząc z politowaniem na swoją właścicielkę, a potem na jej gościa z pyskiem wyraźnie sugerującym: "No zróbże coś z nią." Co też Alchemiczka zrobiła w następnych słowach, i ramiona Nelyi lekko opadły, ale uśmiech nie zszedł z jej twarzy. 
-Dziękuję za troskę, Noki-san. To nie tak, że mam jakiś nowy problem, ale herbatę z tobą z pewnością przyjemnie będzie wypić, nadgonić ostatnie wydarzenia. Nie słyszałam żadnych wiadomości o ponad połowie Fianny od nie pamiętam już kiedy, ale ty i Zetsu-san milczeliście chyba najdłużej. -Nelya zrzuciła drugą fretkę na ziemię i wyprostowała się, szukając czegoś na niebie. - Nawet dobrze się składa, mam nową mieszankę smakową ale nie miałam powodu jej próbować. Wybacz brak siedzeń innych niż trawa, ale przy nich-wskazała na dwie fretki, obecnie ścigające się od jednej dziewczyny do drugiej.- i kilku innych zwierzakach to raczej niemożliwe, albo skończyłoby się na czymś więcej niż na tym, co widzisz za mną. 
"Łatanie dziur w namiocie jest uciążliwe. Łatanie połamanych krzeseł i drewnianych ścian byłoby udręką." 
-Hmm...oh! Widzę go. - oznajmiła nieco głośno, wyłapując na niebie biało-czerwony kształt, na jasnym tle bardziej przypominający szaro-bordowy. Nelya gwizdnęła i nowy pegaz obniżył lot, zanim wylądował całkowicie. -Mizushiro. To jest Nokomiis. A teraz oddaj herbatę. Noki-san, usiądź, nie jest ze mną tak źle, żebym nie mogła obsłużyć gościa. 
Pegaz spojrzał na rudowłosą-kolor jej włosów i jego piór był podobny, a Nelya wiedziała, że nowy nabytek bardzo przepada za wszystkim, co czerwone. Udało jej się wsunąć rękę do jednej z juk przy jego zbrojopodobnym wyposażeniu, i wyciągnąć małą torebkę z aromatyczną mieszanką, jej umysł przeskakujący na gość-mode nawet bardziej niż zwykle. 
"Mam herbatę, cukier był zabezpieczony, więc jeszcze powinien być, ciastka piekłam niedawno..."
Noki tylko westchnęła, słysząc potok słów jakim zalała ją dziewczyna. Wiedziała dobrze, że Nel jest skryta. Miała jednak nadzieję, że coś się kiedyś między nimi zmieni, że ciemnowłosa otworzy się nieco bardziej, wszak znała największe sekrety alchemiczki. Noki skrycie liczyła na wzajemność, jednakże czuła, że być może nigdy do tego nie dojdzie.  Zamyśliła się na chwilę, zastanawiając się czy powinna naciskać dalej czy też odpuścić. Zielone spojrzenie uparcie świdrowało Nel. Po dłuższej chwili Alchemiczka podjęła decyzję.
- Piękny pegaz. – starała się aby jej ton nie brzmiał zbyt oschle, jednak nie do końca udało się jej ukryć żal. – Mówisz, że odnalazłaś nowe smaki? To naprawdę fantastyczne. Ciekawe co nowego udało ci się połączyć. Chętnie wypró… - Dziewczyna zaplotła dłonie na piersi – Cholera Nel! – starała się nie okazywać złości, jednak jak to zawsze się działo, nie umiała ukryć prawdziwych uczuć. – mów co chcesz, ale ja nie jestem ślepa. Widzę, że coś nie jest tak. Może jeśli nie chcesz o tym mówić po prostu powiedz, że mam nie wtykać swojego nosa, ale nie mydl mi oczu fretkami. Widzę, że coś jest na rzeczy.
Nelya zatrzymała się w połowie akcji rozlewania wrzątku do dwóch kubków. Uświadomiła sobie, jak Alchemiczka musiała odebrać zmianę tematu z jej zdrowia na coś tak błahego jak herbata. 
"Ups...no i tyle z atmosfery spotkania po długim czasie. Brawo, pani Obserwator." 
Mizushiro nastroszył pióra, ale Nelya tylko machnęła na niego ręką. Pegaz cofnął się o kilka kroków, ale w dalszym ciągu obserwował uważnie przybysza, to samo robiła Thrura (a\n:Biała), podczas gdy jej bliźniaczka spięła się w sobie- żadne ze zwierząt nie lubiło napięcia, jakie nagle zapanowało na farmie. Nelya powoli, ostrożnie odstawiła dzbanek z herbatą. 
-Nie powiedziałam, że nic się nie dzieje, albo że wszystko jest w porządku, Noki-san. - zaczęła wykładać ciastka na talerz. Z jakiegoś powodu czuła, że nie może przerwać prostych czynności, ani spojrzeć wprost na Alchemiczkę, albo zdarzy się coś naprawdę złego, napięcie sięgnie zenitu i nie zdąży go rozładować, albo co gorsza, sama przyczyni się do jego wybuchu. Nerwowość miała we krwi, była to cecha pozwalająca przetrwać, ale w socjalizacji tylko przeszkadzała; proste ruchy pozwalały na uspokojenie, opanowanie emocji, których nie mogła wypuścić całkowicie na wolność, ale też i stłumić całkowicie. 
-Po prostu wiem, że takie rozmowy najlepiej prowadzi się na spokojnie, a że jestem tu gospodarzem, nie wyobrażam sobie, że mogłabym na powitanie obciążyć swojego gościa moimi problemami bez jakiejkolwiek kontry, pozwalającej na złagodzenie ich impaktu. Przepraszam, jeśli wyglądało to tak, jakbym próbowała, pożyczę twoje wyrażenie, "zamydlić ci oczy", ale po prostu nie wiem, jak inaczej można zacząć spotkanie po sama już nie wiem ilu miesiącach niewidywania się, ba, bez żadnych wiadomości o tej drugiej osobie. 
Nelya wyprostowała się, z tacą z kubkami i ciastkami w rękach, i krzywym uśmiechem na twarzy. 
-Jest tyle rzeczy, które się wydarzyło, że wciąż sortuję je w myślach na te, o których jeszcze warto mówić i myśleć, i na te, których wspominanie skończy się tylko marnowaniem czasu na pytania co by było, gdyby... Momentami tak mnie to zajmuje, że zapominam o tym, że jest też tu i teraz, i nie potrafię sobie z tym poradzić. Bycie bez kontroli nad samą sobą to przerażająca rzecz i przez to uciekam we frywolne i przyziemne rzeczy, o których mówię i które robię automatycznie. Usiądź proszę i częstuj się.
Bez słowa wyjaśnienia do swojego wywodu postawiła tacę na ziemi pomiędzy sobą, a Alchemiczką -jak baardzo płaski stół- i usiadła w niewielkiej od niej odległości.
Noki przysiadła naprzeciw Nel, nieco mniej nachmurzona. Przymknęła powieki.
 – Przepraszam. Nie pomyślałam w ogóle jak możesz się czuć. – pogładziła fretkę, drapiącą ją w kolano, po czym podała jej kawałek ciastka. – Po prostu sama czuję się temu wszystkiemu po trochu winna. Wzięłam tę misję Po Drugiej Stronie, bo nie mogłam wytrzymać już po tej. Sama zerwałam tym sposobem poniekąd kontakt z tobą… Do tego wpakowałam cię w kłopoty z moim cholernym głupkowatym braciszkiem…  - zamoczyła ciastko w herbacie – ja się po prostu boję Nel, tego co możesz po tym wszystkim myśleć na mój temat. Chciałam się do ciebie zbliżyć. Mieć prawdziwą przyjaciółkę. Ale… wszystko wychodziło na opak.. Najpierw te Sukkuby… to jeden z powodów, dla których zeszłam do SR, potem Zet, a teraz… - spojrzała na twarz Nel gdzieś na wysokości jej podbródka, jakby obawiając się spojrzeć jej prosto w oczy – przyszłam do ciebie i… widzę cię, wybacz, ale w nienajlepszej formie.. Po prostu czuję, że wszystko zaprzepaściłam… - roześmiała się nie do końca szczerze – jak widzisz.. my Fomorianie nie jesteśmy najlepsi w kontaktach społecznych…  - zielone spojrzenie utkwiła teraz w oczach Nel. Jej ton, zaś przybrał poważne brzmienie – Pamiętam jednak dziś, coś co ci kiedyś przysięgłam. I wiedz,  że nie odpuszczę tego nigdy. A patrząc na ciebie teraz, widzę, że  dzieje się coś poważnego. Dlatego tak bardzo się denerwuję. Po prostu się boję. Chcę pomóc…. Jeśli pozwolisz sobie zaufać mi… Wiem, że po tym wszystkim… - zamknęła oczy pokręciwszy głową, nie bardzo wiedząc czy jest sens brnąć w to dalej. Nel i tak zrobi co będzie chciała – Zależy mi na tobie Neluś. Jesteś bliską mi przyjaciółką. Jedyną, której naprawdę zaufałam. – spojrzała w niebo, mając nadzieję, że ciepły wiatr szybko osuszy wilgoć, która zalęgła się pod powiekami – nie zniosłabym gdybyś się ode mnie odwróciła.
Nelya nie potrafiła spojrzeć na Alchemiczkę-znowu. "To się robi zbyt częste. A my..."
 -...jesteśmy zbyt do siebie podobne. -dokończyła głośno myśl, zalęgłą w trakcie obserwacji fretki, skubiącej podane jej ciastko. -Obwiniamy się o wszystko, co zdarzyło się wokół nas, równocześnie nie chcąc tymi uczuciami obarczać otoczenia, a kiedy napięcie sięga zenitu, wybuchamy. To chyba nasza najmocniejsza i zarazem najsłabsza strona charakteru, nie sądzisz? No bo zobacz- zaczęła szybko, nie czekając na odpowiedź. - Ty uważasz, że wpakowałaś mnie w problem z Zetem, co w ogóle jest jakąś abstrakcją; Zetsu i ja spróbowaliśmy, stwierdziliśmy, że jednak nie do końca do siebie pasujemy jako para, i wróciliśmy do bycia przyjaciółmi, pozostawiając miłe wspomnienia. Nie nazwałabym tego kłopotami, raczej osiągnięciem. 
"Niewielu parom udaje się cofnąć do statusu przyjaciół, zanim ich związek skończy się na obopólnej nienawiści." 
-Ja obwiniam się o zerwanie naszych kontaktów i rozpad gildii, choć sama nie byłabym w stanie zniszczyć tak silnych więzi. Zresztą wygląda na to, że nawet ten zastój nie był w stanie zerwać ich kompletnie- dowód siedzi przede mną, z moją fretką żującą jego strój Alchemika w poszukiwaniu następnego ciastka. Chura, sio! 
 Czarna fretka, w odpowiedzi na swoją właścicielkę i jej nieudolne próby wypędzenia, wspięła się na podołek rudowłosej i zwinęła w kłębek. Jej czarne oczka wyraźnie mówiły: "Spróbuj mnie dopaść teraz." Nelya westchnęła. 
-Nie wahaj się zrzucić jej, kiedy będziesz tego potrzebować, Chura nie gryzie nikogo prócz mnie, tak długo jak jesteśmy poza dungeonem. Wracając do tematu: ty obwiniasz siebie o zerwanie naszych kontaktów, ja obwiniam siebie; co do sprawy z Sukkubami-to też w pewien sposób sama sobie zgotowałam, pchając nos, gdzie nie trzeba; chociaż wcale tego nie żałuję.- stwierdziła z przekonaniem znad kubka z herbatą. -gdybym tego nie zrobiła nie sądzę, byś otworzyła się na mnie tak, jak to zrobiłaś przed chwilą. Ty też jesteś drogą mi przyjaciółką, ale nie mogę niestety zaprzeczyć stwierdzeniu, że, jako Fomorianie nie macie umiejętności do socjalizacji. To między innymi dlatego mam taki problem z tymi Sukkuba... 
Nelya urwała, uświadamiając sobie, że właśnie zdradziła powód swojego wyglądu. "Wygląda na to, że zaufałam ci, zanim sama to zauważyłam. Cóż, karty są na stole, Noki. Do ciebie należy następny ruch."
Noki nie potrafiła przestać patrzeć na Nel, gdy ta mówiła. Mimowolnie głaskała fretkę podsuwając jej co i rusz jakiś smakołyk, jakby zapominając kompletnie, że ona się tam znajduje. Kiwała tylko głową potakując słowom dziewczyny.
- Strach nas paraliżuje Nel, ale ja chcę to zmienić. Nie chcę więcej uciekać do Shadow Realmu. Choć spokój tego miejsca pozwala mi się skupić i przestać myśleć. Tam zapominam, że jestem Fomorem, że… - położyła dłoń na łebku fretki, spoglądając na nią z nikłym uśmiechem - … tam nie czuję duszności Mrocznego Rycerza – przypomniała sobie pierwszą reakcję Nel, na tę wieść, słowa Zeta uderzyły znów „Jestem Paladynem Noki, Świętym Rycerzem, zawsze będę wypełniał polecenia mojej Bogini. Wypełnię każdą posługę, Nokiś...” Alchemiczka zacisnęła powieki, wtulając palce głębiej w ciemne futerko zwierzątka, po chwili odzyskała spokój. Odetchnęła głębiej, znów z nadzieja patrząc na dziewczynę. Gdy jednak tej wyrwało się to, co tak bardzo chciała ukryć, spojrzenie Noki jakby ścięło lodem. Zacisnęła palce na kolanach, zagryzając zęby/
- Więc jednak… Nie odpuściły ci, a ja zostawiłam cię z tym samą… - warknęła, położyła fretkę obok na trawie – dlaczego tak bardzo nie chcesz ich do mnie dopuścić, Nelyo? One cię zniszczą.. prędzej czy później dobiorą się do ciebie. Nie uciekniesz im… są jak pasożyt.. wyssą z ciebie wszystkie soki, porzucając truchło… Wiem o czym mówię Nel, bo miałam być jedną z nich, moje życie jednak potoczyło się inaczej. Zginiesz,  a one i tak osiągną swój cel. – jej spojrzenie stwardniało – to nie jest twoja walka Nelyo, nie ty powinnaś być jej ofiarą.  – Wstała poprawiając mundur Ekspedycji – gdzie są teraz? W Rabbie? – jej wzrok nieco złagodniał – zakończę to… Nie pozwolę by nękały cię dalej… w końcu to ci obiecałam, prawda? Przysięgnij  mi tylko proszę jedną rzecz…  jak spotkasz kiedyś Zetsu…  - jej głos nieco się załamał, jednak starała się to ukryć – jak go spotkasz.. powiedz mu, że bardzo go kocham… Że jest najwspanialszym bratem na świecie…  Mimo wszystkiego, co się wydarzyło… dobrze? Powiesz mu to? Przeproś go, że znów wpakowałam się w kłopoty… bo ja mogę nie mieć już okazji…  Obiecasz mi to Nel? –  Patrzyła na dziewczynę z nadzieją – proszę…
 -Nie.- Nelya sama zdziwiła się stanowczością w swoim głosie.- Nikomu nic nie przekazuję, a ty nigdzie nie idziesz, dopóki mi mnie obiecasz, że wrócisz. Nie stracę pierwszej przyjaciółki z powodu jakichś sennych demonów, nie ma mowy! To tego właśnie chcą, wiesz? Bo żeby zniszczyć, ale tak naprawdę zniszczyć człowieka, trzeba go najpierw złamać, a jeśli ma on wsparcie jest to prawie niemożliwe. Nelya wstała, żeby zrównać się z Alchemiczką, tylko kątem oka zauważając kształty zwierzaków, powoli zbliżające się w stronę dwóch dziewczyn. -Ty, ty i Fianna staliście się moim wsparciem. Dlatego właśnie- Nelya zrobiła krok wprzód.- ja nie pozwolę im robić tego co zechcą z moim wsparciem, moimi podporami. Dlatego walczę. Jeśli też chcesz to robić...
 Nelya zawahała się; chciała zaoferować bardzo ryzykowny układ. -Jeśli też chcesz walczyć, będziesz musiała mnie...nie, nie mnie; nas ze sobą wziąć.
 Noki zamrugała kilka razy, nie bardzo wiedząc jak w tej sytuacji się zachować. Stanowczość Nelyi zaskoczyła ją. Przez dłuższą chwilę mierzyła ją wzrokiem, nie mówiąc nic. W końcu skapitulowała
 - Nie wiem ile ich może być Nel. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, w co się pakujesz… ale nie mogę cię powstrzymać, nawet jeślibym chciała… - Spojrzała na zwierzaki. Nie dałaby rady sfrozenować ich wszystkich, poza tym Nelya nigdy by jej tego nie wybaczyła. Przeniosła znów wzrok na Nel. -  Przygotuj się, trzeba zająć się tym jak najszybciej. Będę czekać o świcie w hallu Rabbie dungeonu. Za dnia mana słabiej krąży, ciężej ją pozyskać, a na niej głównie bazują. Poza tym muszę jeszcze coś załatwić…  - zasalutowała jej z wymuszonym uśmiechem, wychodząc.

***

Biegła przez drogi i pola ile tylko miała sił. Modliła się, żeby Zet był w domu. Wiedziała jednak, że Łucznik nie bardzo lubi w nim przebywać. „Sama nie zapewnię należytej ochrony Nel.. potrzebuję supporta” – myślała gorączkowo, a brat był jedyną osobą, która przychodziła jej na myśl. Dotarła do jego domu, pukając, a właściwie waląc w drzwi. Ale nikt nie odpowiadał. Podeszła do okna, osłaniając ręką oczy i zajrzała do wnętrza, ale… nikogo w środku nie było. Sięgnęła po swój zapasowy klucz i weszła do środka. Poczekała chwilę, jednak nic nie wskazywało na to, że Zet miałby wrócić. Westchnęła sięgając po jakąś kartkę i zaczęła pisać:

Zetsu  Braciszku. Jutro o świcie wyruszam do Rabbie. Moje siost Sukkuby upominają się o mnie. A ja nie chcę ryzykować, że zaszkodzą komuś poza mną. Nelya jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Nie mogę tego tak zostawić. Nie mogę Ci za bardzo napisać, dlaczego Nel… jeśli sama nie powie Ci o tym, ale mam nadzieję, że zrozumiesz moje postępowanie. Zrozumiesz dlaczego muszę tam iść. Nel uparła się iść ze mną, a ja.. boję się, że mogę jej nie zapewnić takiej ochrony jakiej by oczekiwała. Dlatego myślałam, że Twoje wsparcie…. Nie mam czasu jednak czekać. Nie martw się o m Nie przejmuj się niczym. Będzie dobrze”  - tu ręka zaczęła jej nieco drżeć a litery stawały się bardziej koślawe. Mimo, że zapewniała brata, że wszystko będzie w porządku, czuła, że w tym momencie właśnie najbardziej go okłamuje – „Wejdziemy na monetę. Jedną. Jeśli byś chciał  zdążył. Obawiam się, że Sukkubów będzie co najmniej kilka, w tym ich Królowa. Błagam Cię Zet… Nie oszczędzaj konia. Ocal Nelyę. Tylko Ty będziesz w stanie to zrobić, bo ja nikt więcej. Nie daruję sobie jeśli z mojego powodu coś jej się stanie. I pamiętaj. Jesteś najwspanialszym bratem na świecie. Cieszę się, że mogłam mogę być Twoją siostrą.

Twoja Noki

Przeczytała list jeszcze kilka razy, zostawiając go w najbardziej widocznym miejscu na stole. Po czym wyszła ruszając do Tailteann by uzupełnić zapasy.
                                                            
***

"Prawy, lewy, przyciągnij, kolano...powrót do pozycji, wykop, prawy, lewy..."
-Szefie? Co ty tutaj robisz?- Rinnevie wyjrzała zza brązowego pnia drzewa, starannie omijając grzyb, wyrastający praktycznie pod jej nogami. Nelya nie zwracała nie najmniejszej uwagi, co samo w sobie było niepokojące. To, że manekin treningowy przed czarnowłosą wciąż drżał po serii uderzeń, które to sprawiły że część jego słomy leżała obecnie wokół niego, było chyba nawet bardziej niepokojące. Rinnevie spojrzała na swoją pracodawczynię i odkryła, że czarnowłosa w prawej ręce trzyma kulę ognia a w lewej powoli powiększający się lodowy odłamek. Pokojówka miała na tyle rozsądku, by schować się za pień drzewa, gdy dziewczyna zaczęła zbliżać do siebie dwa przeciwne żywioły. Rozległ się trzask, a chwilę później pień owionęła kolejno gorąca i zimna fala energii. Rinnevie zaryzykowała wyjrzenie zza swojej osłony.
-Ćwiczę.- odpowiedziała lekko oszroniona postać, przesuwając ręką po materiale ubrania początkującego, który zaczął parować pod dotykiem widocznie gorącej ręki. -zbroję już wyczyściłam i odświeżyłam, naprawiłam materiałowe i skórzane elementy, i dopasowałam buty. Shyllienki lśnią od skompresowanej many i dodatkowego odświeżania Ederna, poletka herbów są ogołocone, potki dojrzewają w kadzi, a buteleczki suszą się i przy okazji wyprażają przy ognisku. Nirwana, Nirwanai, Mizu, Camelie i Yamicha są najedzone, ich pióra i sierść wyczyszczona, tam, gdzie było to potrzebne, ich siodła są przygotowane. Zwierzaki śpią po kolacji.
-Wiem o tym. Dlatego zastanawiam się, dlaczego ty jeszcze nie leżysz i nie śpisz jak grizzly w Physis.- pokojówka wyszła z ukrycia, gdy czarnowłosa dziewczyna zaczęła swoją wyliczankę i teraz oparła jej rękę na ramieniu, uniemożliwiając jej wyprowadzenie nowej serii ciosów przy pomocy prostych, treningowych knuckle'i. Nelya westchnęła, opuszczając rękę.
-Czy to nie oczywiste?
-Chodzi o Sukkuby?- pokojówka bardziej oznajmiła niż zapytała, stając przed swoim szefem i zaglądając jej w twarz. Nelya kiwnęła głową, nie próbując ukryć zmęczenia i frustracji.-Nie chcę uciekać przed nimi przez całe życie, ale...-westchnęła ciężko, nie oponując, gdy pokojówka podała jej kawałek chleba z serem, usadziwszy ją na ziemi.-boję się, że za mocno naparłam na czuły punkt Noki-san i że spowoduje to znaczne ochłodzenie się naszej przyjaźni, a tego nie chcę za żadne skarby, i nie chodzi tu o to, że jest moją przełożoną w gildii.- uśmiechnęła się na wspomnienie reaktywowanej społeczności i bladego widma roześmianej twarzy, okolonej zielonymi włosami, gdy podpisywała swój glejt.- Fianna jest bardzo równouprawniająca, i chwilami mam wrażenie, że wyższe pozycje dają więcej obowiązków niż profitów. - Nelya ugryzła kawałek swojej kolacji, przeżuła szybko, i kontynuowała przerwany wątek, zbyt zaabsorbowana tym, by zauważyć uważne spojrzenie pokojówki:
- No i jest jeszcze jej reakcja. Była tak gwałtowna, niemal nie na miejscu. Wiem, jakie ryzyko niesie ze sobą zabawa w kotka i myszkę z Sukkubami, zwłaszcza, jeśli to ja jestem myszą. Ale to... To był strach. Nie wiem co go wywołało, Noki wie, że jestem Milletianką i w ostateczności nawet Sukkuby nie mogą mnie zabić...
-Może nie zabić, ale zniszczyć już tak.- wtrąciła cicho Rinnevie- mogą cie okaleczyć, zniszczyć twój charakter...zrazić cię do Alchemiczki i Fomorów.
-To znaczy bardziej...
-Mogą cię doprowadzić do stanu, w którym tak samo potraktujesz Churę i Black spidera, Alchemiczkę i zwykłego Sukkuba, Łucznika i doppelgangera...
-...Wiem co chcesz powiedzieć- powiedziała po namyśle Nelya, kończąc posiłek, zręcznie pomijając kwestię prawdziwego pochodzenia Łucznika. -Może to też jest powód, w końcu nam obu zależy na przyjaźni, a trochę głupio ufać komuś, kto próbuje wbić ci sztylet w gardło. Myślę, że Noki wydaje się że próbujemy ugryźć więcej, niż jesteśmy w stanie połknąć. Gdybyśmy były dla siebie obce, pewnie byłaby to prawda, ale my martwimy się o siebie nawzajem. Szkoda tylko, że Noki nie uważa, iż jej strach o mnie jest tak silny, jak mój strach o nią.
-Czasem wasze podobieństwo sugeruje wspólne korzenie, szefie.- zgodziła się pogodnie Rin, wciąż obserwując swoją panią. Dziewczyna ziewnęła, przeciągnęła się i zrobiła ruch, jakby chciała wstać z miejsca, w którym usadziła ją pokojówka.
-Wracam do treningu, dzięki za...huh?- Rinnevie złapała przewracającą się dziewczynę. Błękit spojrzał w zamglony błękit.
-Rin, co było w...?- Nelya nie skończyła pytania, przerwało je kolejne ziewnięcie. Rinnevie poprawiła swój chwyt, i Nelya dopiero teraz, resztkami świadomości, usłyszała w pobliżu szelest ogromnych skrzydeł.
-Tylko nowa Potka na bazie Świętej Wody, szefie. Słyszałam, że pomaga na sen.- powiedziała niewinnie pokojówka do śpiącej postaci, przy której przyklęknął srebrzysty pegaz.- Jeśli komuś ma się przydać, to będziesz ty.