sobota, 26 marca 2016

Rozdział 16: Panienka










Dobra historia zawsze zacznie się na skrzyżowaniu dróg, w karczmie, bądź na rynku.
Nasza należy do tej trzeciej kategorii…


Jasne niebo, stuk końskich kopyt o bruk i gwar rozmów przeplatany co oryginalniejszymi piosenkami zlewały się w jedno na rynku Dunbarton w ten słoneczny dzień. Otworzenie sklepu było dobrą decyzją, zdecydował siedzący po turecku ciemnowłosy wojownik. Nawet, jeśli jego towar składał się w głównej mierze ze składników i dropu, jaki przydarzył mu się podczas treningu, to kilka osób zainteresowało się jego straganem- nawet jeśli nie szukali jagód, czy też pustych szkatułek z imieniem Flety, to rozmowa z bardziej doświadczonymi wojownikami w niemal stu procentach dawała jakieś korzyści. W większości niematerialne, ale kilku ze zdobytych wskazówek nie zamieniłby na mieszek pełen złota. No i oczywiście, szansa na rozmowę z przypadkowymi ludźmi, z którymi kontakty musiał dopiero utrwalić- a jak nie zrobić tego inaczej niż na najbardziej uczęszczanym rynku Erinn?
…weźmy na przykład tą kucharkę z zeszłego miesiąca, która ze śmiechem podarowała mu kilka „niepotrzebnych”, jak sama powiedziała, dań, gdy był jeszcze kompletnym nowicjuszem, nie potrafiącym znaleźć jedzenia innego niż jagody, i pouczyła go, gdzie szukać taniego a smacznego jedzenia, a która właśnie przechodzi przez rynek w stronę wschodniej bramy… czekaj, co?!
Szatyn zerwał się na równe nogi i rzucił w stronę oddalającej się postaci w białej sukience, w ostatniej chwili przywołując swojego wierzchowca na miejsce strażnika sklepu. W swoim pośpiechu nie zauważył dziwnego zachowania ludzi wokół; gdy dziewczyna-„właściwie to dziewczynka, pewnie się odrodziła, ciekawe z jaką profesją”- zbliżała się, całe grupy milkły i rozstępowały się przed nią, pochylając głowy, jakby w ukłonie, i nie wracały już do głośnych rozmów, zamiast tego zbijając się w ciaśniejsze gromadki i zaczynając szeptać, rzucając spojrzenia w stronę postaci.
Młody wojownik zignorował to wszystko, przepychając się przez tłum, i niemal na bezdechu wpadając w krąg wolnej przestrzeni dookoła postaci w białej sukience. Kilkoma krokami zbliżył się do postaci i uniósł rękę, zamierzając lekko klepnąć dziewczynkę, by zwrócić jej uwagę.
-Hej, Nel-!
Dłoń w żelaznej rękawicy chwyciła i odwiodła jego rękę za plecy, a dziewczynka w końcu odwróciła się. Dopiero teraz wojownik spostrzegł, jak tragiczną popełnił pomyłkę.
To nie była czarnowłosa kucharka o śmiejących się oczach i ciepłym uśmiechu na twarzy.
-Czy coś się stało?- zapytała dziewczynka, przekrzywiając główkę i spoglądając wodnisto błękitnymi oczami to na niego, to na paladyna go trzymającego, z czymś co można było nazwać tylko uprzejmą neutralnością. Jej proste, kasztanowe włosy poruszyły się, powodując, że cienka, srebrna opaska na głowie pochwyciła promyk słońca. Wojownik z bliska zaczął dostrzegać znacznie więcej szczegółów, różniących dziewczę przed nim i znajomą kucharkę; biało-czarna sukienka w stylu gotyckim miała znacznie więcej warstw i falbanek niż cokolwiek jakakolwiek kucharka mogłaby założyć, spódniczka była zdecydowanie krótsza niż to, w czym widział swoją znajomą. Długie, rozcięte, falbaniaste rękawy z małymi bufkami upiększały strój i równocześnie ujmowały mu jakiejkolwiek praktyczności. Koronka wieńczyła dekolt sukienki, a na szyi dziewczynki atłasowa kolia ze srebrną kameą były jedyną ozdobą. Całości dopełniały wysokie butki z miękkim futerkiem w jasnokremowym odcieniu, dopasowanym do bieli sukienki.
-Ten człowiek próbował cię napaść, panienko.
Co? Kto próbował napaść tą porcelanową laleczkę stojącą przed nim? Dopiero po chwili zrozumiał, że paladyn mówi o nim.
-CO?! Nie t-to nie tak, pomyłka…ja…eeeh…-spojrzał jeszcze raz w jasne oczy i potwierdził swoje obserwacje; dziewczynka była śliczna jak lalka i równie beznamiętna. –To pomyłka. Pomyliłem panienkę ze… znajomą.
-Och. - odezwało się ponownie dziewczę po kilku sekundach wpatrywania się w niego niepokojącym wzrokiem. Zwróciła się do strażnika. – Możesz go puścić.
-Jesteś pewna panienko? Milletianie ostatnio… - strażnik wahał się, ale dziewczynka przerwała mu, wskazując na nieszczęsnego wojownika.
-On mówi prawdę. Zbyt naiwny, żeby kłamać.
Chłopak rozmasował zdrętwiałą rękę, starając się ukryć grymas na twarzy. Może i lubił być szczerym, ale żeby nazywać go naiwnym… Kucharka na pewno ubrałaby to w łagodniejsze słowa. Mimo wszystko… „panienka” mogła zignorować zajście i zostawić go na łasce i niełasce swoich strażników. Wojownik dopiero teraz zauważył czterech następnych Paladynów w pełnych zbrojach, którzy zbliżyli się do dziewczynki w momencie jego domniemanego „ataku”. Skłonił się, żeby pokryć zmieszanie, jakie w nim wywoływało pięć niezbyt przyjaznych spojrzeń.
-Nazywam się Astafall, do usług panienki.
Lepiej grać w ich grę, pomyślał, pozwalając sobie na szybki rzut oka w górę. Dziewczynka wpatrywała się w niego niewidzącym wzrokiem, po czym kiwnęła głową.
-Melya du Lhallae. Pozdrów swoją znajomą, kiedy ją spotkasz. Musi być miłą osobą.
Dopiero gdy odgłos jej kroków i kroków jej strażników ucichł, As zrozumiał, że spotkał go honor rozmowy z wnuczką pierwszego barona królestwa Taliech.
**
-Powóz już czeka, panienko. Czy uważasz, że to było…
-Prawdopodobnie i tak zapomni o tym spotkaniu. A wiadomość, że Lhallae wychodzą do ludzi zostanie. Nie ma żadnego problemu, na który musielibyśmy uważać.
-Tak jest, panienko. –Paladyn pochylił głowę i wycofał się, podczas gdy jego towarzysze otworzyli drzwiczki karety i pomogli dziewczynce wsiąść. Po chwili dołączyła do niej dwójka najstarszych stopniem strażników, inny wsiadł na kozła koło woźnicy, a pozostała dwójka wsiadła na konie i zajęła miejsca z tyłu karety. Melya, znudzona, wyglądała przez okno, pozornie nie przysłuchując się rozmowie po drugiej stronie karety, prowadzonej przyciszonym głosem.
-…pod wrażeniem…nawet nie drgnęła…
-Zachowanie też perfekcyjne…
Uśmiechnęła się do siebie, ale był to uśmiech pełen melancholii. Wkrótce rozmowa przygasła i w ciszy, przerywanej tylko turkotaniem kół i parskaniem koni karoca rodu Lhallae dojechała do zamku w Emain Masze.
-Witamy z powrotem, panienko!- zaśpiewali chórem kamerdynerzy, gdy wraz z pojedynczym paladynem przechodziła przez ich szpaler. Kiwnęła głową głównemu lokajowi, na co starszy człowiek wypiął z dumą pierś; jego chłopcy zdali, w ocenie najmłodszej członkini rodu.
-Witaj w domu, panienko Lhallae!- zawołały pokojówki porządkujące jej pokoje, przerywając wykonywane czynności, by dygnąć w jej stronę.
-Wróciłam.- odparła nieco zmęczonym głosem Melya, po czym przeszła do pokoju, służącego jej za sypialnię. Ogromne łóżko z kolumienkami, stojące w centrum pomiędzy dwoma oknami miało świeżo zmienioną pościel, jej toaletka miała wypolerowane lustro a na manekinie po prawej wisiała suknia w pastelowych kolorach, gotowa do włożenia; ozdoby przygotowane do niej stały na niskim stołeczku, podobnie jak atłasowe buciki. Pokojówki pracujące nad kwiatami w wazonie skłoniły się szybko i ruszyły na swoje miejsca koło drzwi, oczekując rozkazów panienki..
-W porządku, możecie iść. Wezwijcie mi Rinnevie.- powiedziała Melya, wchodząc w głąb pokoju.
-Rinnevie, panienko?
-Tak, Rinnevie. Zanim zapytasz, zgadza się, tą nową pokojówkę. Ma wystarczające zdolności, żeby mi pomóc się przygotować.
Pytająca służąca skłoniła się szybko, wyczuwając lekka krytykę w głosie arystokratki. Wkrótce, dziewczynka została sama, i już bez skrępowania rzuciła się na łóżko. Wpatrując się w atłasowy baldachim, westchnęła ciężko.
-Astfall, huh… całkiem dobrze sobie radzi odkąd ostatni raz go widziałam…- parsknęła.- albo raczej Nelya go widziała. W końcu Lhallae nie mają żadnych powiązań z Milletianami.
-Brzmisz niezwykle gorzko jak na siebie, szefie… albo może jednak wolisz, żeby na ciebie mówić panienko, jak wszyscy?- pokojówka w turkusowym stroju weszła do pokoju i starannie zamknęła za sobą drzwi.
-Daruj sobie, Rin; tak długo jak się nie pomylisz w kluczowym momencie, jesteś moim jedynym odniesieniem do tego, kim byłam i nie chcę, żeby cokolwiek się w tobie zmieniało.- dziewczynka obróciła się na bok i podwinęła nogi pod siebie. Srebrnowłosa uśmiechnęła się lekko.
-Pomniesz sobie ubranie, szefie. Przynajmniej zdejmij buty, zanim się położysz.
-Wiesz, że i tak zaraz muszę wstać, Bankiet zaczyna się za niecałe dwie godziny.- westchnęła dziewczyna, niemniej siadając na brzegu łóżka i pomagając pokojówce ściągnąć wysokie buty. –Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
-Już przywykłaś, z tego, co mówiła twoja eskorta.- odpowiedziała Rinnevie, odkładając buty na miejsce. – a to, jak zachowujesz się teraz, sugeruje, że mimo wszystko nie zapomniałaś, kim naprawdę jesteś, prócz Melyi du Lhallae.
Brunetka uśmiechnęła się do pokojówki z pewnym wymuszeniem.
-Boję się, Rin. Boję się, że ta misja sprawi, że kiedy wrócimy do domu, zwierzaki mnie nie rozpoznają, że przestanę być Nelyą grającą Melyę, że stanę się kimś zupełnie innym.
- Mimo to, podjęłaś się tego zadania.- powiedziałą Rin, zaskakująco poważnie jak na radosną pokojówkę. Dziewczynka westchnęła, ale potaknęła.
-Podjęłam się; nie lubię zostawiać niedokończonych spraw. No i nie mogłam pozwolić, żeby ktoś jeszcze musiał ryzykować; a skoro potrzebowali cywila do tej misji, równie dobrze mogli wziąć osobę już w to wplątaną.
-Jak zawsze, ciekawe powody.- zauważyła pokojówka i dziewczynka uśmiechnęła się, ponownie opadając na plecy i patrząc w baldachim jasnobłękitnymi oczami, wspominając rozmowę sprzed niecałego miesiąca.
Nelya zamrugała, po czym powiedziała powoli:
-Więc w skrócie: macie podejrzenie, że pomiędzy arystokratów wmieszał się Fomor  i miesza w polityce, a co za tym idzie, także w planach wojskowych. Dlatego potrzebujecie swojego człowieka na dworze, ale jedyne pozycje, w jakie mógłby się kandydat wcielić bez podejrzeń, są dosyć ekstrawaganckie. Większość waszych żołnierzy, spełniających wymogi tych pozycji, jest zbyt rozpoznawalna, albo po prostu nie nadaje się do misji tego typu. Dlatego poszukujecie ochotnika wśród poszukiwaczy przygód, i z jakiegoś powodu zdecydowaliście, że jestem odpowiednim kandydatem. Reszta informacji jest poufna, dlatego możecie zdradzić mi ją tylko po uprzednim wyrażeniu przeze mnie zgody na współpracę.
Aodhan poruszył się na krześle, prawdopodobnie zaskoczony jej beznamiętnym tonem. Lennox też zdawał się zdziwiony- prawdopodobnie nie był przyzwyczajony do neutralnego tonu jego interesantów. Nadal, jego głos brzmiał tak samo wymagająco:
-Gdybyśmy zdradzili więcej bez twojego zapewnienia odnośnie uczestnictwa i zobowiązania do zachowania milczenia, zagrozilibyśmy cały plan. Musimy uzyskać od ciebie informację odnośnie twojego następnego kroku, zanim sami będziemy w stanie wtajemniczyć cię w coś więcej.
Ku zdziwieniu obydwu dowódców, Nelya uśmiechnęła się lekko i oparła łokcie na stole.
-Ależ ja tylko pytałam, czy zrozumiałam poprawnie. Teraz też pytam tylko o to; więc jestem potrzebna, żeby zdemaskować inkubusa, mieszającego szyki politykom z Machy i Tary. Proszę na mnie nie patrzeć takim wzrokiem; jestem pewna, że każdy adventurer odgadłby rasę przeciwnika z pańskiego opisu. Teraz, jedna kwestia, której panowie nie poruszyliście, a której omówienie jest niezbędne w przypadku naszej współpracy.-  uśmiech zniknął z jej twarzy.- Jakie są wymagania odnośnie mojego uczestnictwa jako przynęta?
Dwoje wojowników wymieniło się spojrzeniami, zanim Lennox nie odpowiedział beznamiętnym tonem.
-W momencie akceptacji tego zadania zostaniesz zmuszona do odcięcia się od wszelkich dotychczasowych znajomości; oznacza to również opuszczenie dotychczasowego miejsca zamieszkania- oczywiście, zapewnimy opiekę zwierzętom, którymi dotychczas się zajmowałaś.
-To nie wszystko Nelya.- paladyn wtrącił się, i sądząc po zirytowanym spojrzeniu Lennoxa, zdradził coś, o czym Alchemik miał nadzieję nie mówić. – Wraz z kontaktami zniknie twoja tożsamość; nie wejdziesz na dwór jako Nelya, ale podmienisz jedną z arystokratek. Przejmiesz jej wygląd- to dlatego potrzebujemy Milletian- ale też historię życia, osobowość, rodzinę. Nelya, kucharka gildyjna, przestanie istnieć; przynajmniej na czas operacji.
-Raczej wątpię, żeby którakolwiek ze szlachcianek zechciała się zamienić…- Nelya powiedziała, kupując sobie chwilę czasu na poukładanie tego, co właśnie usłyszała. Zaniepokoiła ją wiedza, jaką dwóch przywódców miało na jej temat…
 Aodhan spojrzał wymownie na Royala; Lennox prychnął gniewnie ale wskazał na stos papierów leżący po jego prawej.
-Mamy już rysy potencjalnych postaci, w których wcielenie się Milletian nie będzie miał problemów. Ich rodziny są zaufanymi rodami, mającymi na celu tylko dobro kraju.
-A w to już na pewno nie uwierzę…-mruknęła Nelya pod nosem, powodując nieznaczne uniesienie się kącików ust Aodhana i gniewne prychnięcie Lennoxa. Ignorując to, Nelya wzięła głęboki oddech.
-Mam tylko jeden warunek, którego dopełnienie nie powinno sprawić zbyt wiele problemów. Nie chcę Royal Alchemistów jako wsparcia bojowego. –zanim Lennox zdążył zaprotestować, Nelya kontynuowała szybko. – Prócz powodów prywatnych, mam też kilka praktycznych.
Kontynuowała spokojnie, w pełni świadoma uwagi, z jaką para wojowników ją obserwowała:
- Jeśli miejscem operacji będzie Emain Macha, a z tego, co jak dotąd mi powiedzieliście, tak właśnie jest, nagły wzrost liczby Royali w mieście, razem z ich niewielką ilością ogółem, wzbudzi podejrzenia. Paladyni są siłą bardziej znaną w mieście, a i ja miałam z tym pewne… doświadczenia, więc łatwiej będzie mi się porozumieć z rycerzami. Jeśli ten warunek może zostać spełniony, jestem gotowa do wypełnienia zadania.
-Czy jednym z prywatnych powodów… jest jakiś Royal?- ostrożnie zapytał Aodhan. Nelya zmierzyła go uważnym wzrokiem; w połączeniu z zaskakującą ilością informacji, jaką dwóch dowódców posiadało na jej temat, to nie mogło być niewinne pytanie. Kiwnęła krótko głową.
-Nawet kilku. Mają już dość problemów na froncie. A obowiązkiem obywateli jest wspierać żołnierzy w miarę ich możliwości, więc niech chociaż problemy na tyłach zostaną rozwiązane bez ich uczestnictwa.
„W życiu im nie powiem, dlaczego chcę trzymać Noki z dala od tego. Przepraszam Luk, ale ciebie też lepiej nie narażać; tak będzie bezpieczniej.”
Nie do końca, jak się okazało; w kilka dni po jej „zniknięciu”, które tak naprawdę było tylko procesem przygotowawczym do przejęcia nowej osobowości, doszły ją słuchy o kolejnych rozpadających się gildiach; Fianna była pośród nich i, nawet jeśli większość członków znalazła schronienie pod sztandarem innej gildii, to wciąż bolało. Do tego jej nagłe zniknięcie…nie zdziwiłaby się, jeśli uznano by ją za martwą, mimo statusu Milletianki. Niestety, tego wymagała jej rola.
Nelya spotkała prawdziwą Melyę du Lhallae, a także jej dziadka, barona Delhi du Lhallae. Jej odpowiednik okazał się być dziesięcio-jedenastoletni dziewczynką z nieuleczalną chorobą, utrzymywaną przy życiu tylko dzięki majątkowi swojego dziadka, pozwalającym na uśpienie jej i zamknięcie ciała w magicznym krysztale, odgradzającym ją od całego świata, jego zarazków i innych niebezpieczeństw, i żywiącym ją za pomocą many. Taka egzystencja pozwalała Nelyi na wprost idealne wpasowanie się w rolę, gdzie nawet ataki jej choroby będą nawiązaniem do stanu Melyi. Baron okazał się starszym, silnym człowiekiem, zniszczonym przez nieposłuszeństwo córki- uciekinierki, zostawiającej swojego ojca i kilkuletnią córeczkę dla pewnego przystojnego barda- i niewyobrażalną miłość do jedynej, umierającej wnuczki. Nelya współczuła mu z całego serca, i nawet wstydziła się swojego stwierdzenia o egoistycznych arystokratach- ten człowiek zasługiwał na to, by problemami kraju obarczyć innych, pozostawiając mu wolną rękę w walce o własne szczęście. Zdrobnienie, jakiego używał w stosunku do wnuczki- Mel- ułatwiało Nelyi, przyzwyczajonej do podobnie brzmiącego imienia, dostosowanie się do nowej pozycji, mimo pewnych kłopotliwych sytuacji, jakie stwarzała konieczność udawania rodziny z kompletnie obcym człowiekiem.
Milletianka przeciągnęła się, po czym wstała z łóżka i przerzuciła długie włosy na przód, odsłaniając wiązanie gorsetu sukienki. Kolejna rzecz do której musiała się przyzwyczaić- noszenie ubrań, których nie była w sanie sama założyć lub zdjąć. Rinnevie pomogła jej wydostać się z materiałowej pułapki, po czym odniosła sukienkę do garderoby, znajdującej się za drzwiami po przeciwnej stronie sypialni. Nelya wykorzystała moment na zmianę halek- nie była kompletnie uzależniona od pokojówek!
Rin podzielała jej zdanie, bo po powrocie z garderoby nie powiedziała ani słowa, zamiast tego pomagając Nelyi ubrać dwie pierwsze warstwy sukni.
-Ugh…dużo tego zostało? –jęknęła brunetka (obecnie) podczas gdy pokojówka manipulowała przy haftkach pierwszej z widocznych warstw sukienki.
-Jeszcze dwie, szefie. Nie jęcz, słyszałam, że są kraje, gdzie kobieta musiała zakładać na siebie dwanaście takich warstw.
-I jeszcze się przy tym poruszać?- zdziwiła się szczerze Nelya. Rin wzruszyła ramionami, po czym przypominając sobie, że jej panienka nie może jej zobaczyć, powiedziała:
-Nie wiem, szefie, plotki zwykle nie są aż tak szczegółowe. Poza tym, po następnej będziesz musiała ubrać dodatki, więc będziesz miała chwilę przerwy…
-Będę musiała ubrać dodatki, bo w pełnej sukni nie będę w stanie podnieść rąk.- burknęła Nelya, posłusznie wsuwając wspomniane kończyny w rękawki sukni. Po chwili Rinnevie usadziła ją przed lustrem pozwalając, by Nelya zachowała resztki samodzielności, dobierając kolorystyczne akcenty do pastelowej kreacji. Równocześnie pokojówka zabrała się za rozczesywanie długich, prostych włosów. Patrząc na Nelyę w lustrze i obserwując jej postępy, pokojówka przypomniała:
-Nie zapomnij o szyi.
-Wiem, wiem…- westchnęła Nelya, podświadomie przesuwając dłonią po ciemniejszej skórze na swoim gardle. Mimo, że wraz z odrodzeniem, większość ran i blizn znikała, ślady po walce w Rabbie wciąż pozostawały na skórze Milletianki. Te po pnączach na kostkach i nadgarstkach były na tyle blade, że Nelya mogła je swobodnie ukryć pod luźnymi, długimi rękawami bądź nieco tylko wyższymi niż zwykle butami; tym odciskiem, który pozostawał najbardziej widoczny, była obroża siniejącej skóry na jej szyi. Wciąż bardzo łatwo było rozpoznać odcisk długich, chudych palców…

Maska szaleństwa, wyszczerzona w histerycznym uśmiechu, tak blisko jej twarzy…

Nelya potrząsnęła głową, niechcący wytrącając Rinnevie szczotkę z dłoni, i sięgnęła po jasny krem, stojący na jej toaletce. Maść nie maskowała sińców całkowicie, ale rozjaśniała je na tyle, że Nelya mogła bez strachu ukrywać skórę pod nieco szerszą wstążką, zawiązaną na szyi w artystyczną kokardę.
Dwie warstwy materiału później Nelya ponownie usiadła na stołku przy toaletce, patrząc w lustrze, jak Rinnevie krząta się po pokoju, dobierając ozdoby do wpięcia we włosy dziewczynki w miejscach, do których Nelya sama nie dosięgała. Dziewczynka miała właśnie zapytać pokojówkę, czy nie przesadzała z ilością, gdy zza drzwi rozległo się pukanie i głos starszej służącej doniósł:
-Pan Aodhan, lider Rycerzy Emain Machy, jest tutaj, aby się z tobą spotkać, panienko.
-Wpuść, za chwilę go przyjmę w saloniku.- Nelya powiedziała, po odliczeniu sekund „przyzwoitej pauzy”, wymaganej aby odpowiedź szlachcianki byłą uznana za przyzwoitą. Pamiętała też, żeby nie kazać służącej zaprosić Aodhana do jej obecnego pokoju- co uznano by za oznakę nadmiernej przychylności, nawet w jej wieku.
-Pamiętałaś o wszystkim, szefie. – powiedziała Rinnevie, dostrzegając zamyślony wyraz twarzy Nelyi. Dziewczynka kiwnęła głową.
-Pośpieszmy się. Chcę to mieć za sobą, zanim bankiet się rozpocznie.
-Nawet jeśli, zgodnie z obyczajem, musisz się na ten bankiet spóźnić?
-Och. Racja.

„Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.”


___
Wesołych Świąt i Smacznego Jajka...jeszcze przez 24 minuty nie :)
Co oznacza, wyrobiłam się z pierwszą częścią! Coo prawda, nie pasuje kompletnie do nastroju świątecznego... *sigh*
Część pierwsza "Panienki" ma dominujący nastrój nostalgiczno-poważny...co, jak zauważyłam, nie utrzymuje się w części drugiej...albo przynajmniej jej początku...ehh...problemy z weną...

wtorek, 1 marca 2016

Prelude to XVI: Panienka

Bo już za długo nie publikowałam...

W Niebycie panowało wzburzenie...jeśli można było zauważyć coś takiego w miejscu o co najwyżej wysoko wątpliwym istnieniu.
"Taak... ta historia rozwija się tak samo, a jednak inaczej..." odezwał się męski nie-głos.
"Jest zbyt różna!" krzyknęła postać o rozmazanych kształtach kobiecych, jej nie-głos będący przeciwieństwem przyjemnego altu kobiecego- nie był to pisk, ani sopran, po prostu nie-alt, lustrzane odbicie. "Wkrótce wymknie się spod kontroli!"
"Zapominasz, że nie może się wymknąć" uspokoił ją inny. "Osnowa na to nie pozwala."
"Zapominasz, że Osnowa ma Ucieleśnienie w świecie Obserwatorki!..."
"Ucieleśnienie starannie zabezpieczoną przed wpływem świata, z którego pochodzi." zaznaczył nie-głos rozpoczynający całą dyskusję. Do rozmowy wtrącił się kolejny, z braku lepszego określenia damski głos.
"Jednak Osnowa drży. Senne Demony zakłócają jej działanie."
-Dlatego właśnie.- odezwał się głos, jedyny, jaki można było odebrać zmysłami dostępnymi ludzkiemu ciału, i w niebyt kroczyła monochromatyczna postać. -dlatego właśnie pozwalacie Obserwatorce zbliżyć się do Ucieleśnienia. Są na tyle podobne, by przywrócić równowagę, i na tyle różne, by ochronić Osnowę przed wchłonięciem.
"Jednak czy to wystarczy, Przeprowadzaczko." zastanowił się inny, staro nie-brzmiący nie-głos. "Czy Obserwatorka wytrzyma i wykona zadanie, gdy jej otoczenie ulegnie zmianie, a ci, na których polegała i którzy polegali na niej, upadną, spętani Ciemnością?"
-Z Ciemności nie można się uwolnić.- zgodziła się albinoska w czarnej sukience. - ale można ją opanować, zmusić do działania na rzecz światła.
"Czy to jest możliwe? Z ich obecną siłą woli, i z przeciwnikami, z którymi się mierzą?" zwątpił pierwszy kobiecy nie-głos. Dziewczyna rozłożyła ręce.
-Obserwatorka otrzymała, a właściwie zdobyła, dar Poskromicielki. Po jej stronie stoją ludzie, elfy i giganci, a jeśli na to pozwoli, to również magowie i Alchemicy. Z taką siłą...
"Przejęcie Osnowy nie będzie stanowić problemu." gniewnie(?) warknął męski nie-głos. Niebieskie oczy spojrzały w jego prawdopodobnym kierunku. "Dziecko Dwóch Stron z dostępem do Osnowy będzie się równało bogom tego świata. Un ma rację, ta historia rozwija się zbyt..."
-Pod warunkiem, że będzie chciała tej siły.
Zapadła cisza, choć może nigdy jej nie przerwano. Istotom niebytu trudno było wczuć się w rolę ludzi, którymi nigdy nie byli, i nie będą; musieli polegać na słowie Przeprowadzaczki.
"Co sprawia, że myślisz, iż nie będzie jej pożądać?"
Nao podniosła głowę.
-Personalne doświadczenia z Osnową i jej Personifikacją. Nelya też spotka Personifikację...kiedy przestanie nią być dla Erinn.
Nad głową Przeprowadzaczki otworzyła się dziura, i stopniowo ukazał się obraz. Nao, a wraz z nią istoty z niebytu, spojrzały na znany sobie obraz.
A historia...

_____
Zostanę żywcem zamordowana, ale to jest jedyne, na co się odważę z "Panienką" w stanie w jakim obecnie się znajduje (czyt. poszatkowany zbiór fragmentów opowiadania, z których każdy wymaga starannej redakcji), a równocześnie wiem, że obiecałam sobie że opublikuję to jako styczniowy rozdział -,-; Nie wyszło mi, wiem, ale japonistyka pochłania mój czas w tygodniu, a praca (nowa! Sushi-turbozmywak Nelya 2000!) pochłania resztkę czasu i sił w weekendy. Tak więc radosną twórczość własną produkuję najczęściej w okolicach 2 nad ranem, kiedy człowiek ma średnią ochotę na bycie własnym beta readerem (właściwie to na bycie czymkolwiek, prócz śpiącego tłumoka na łóżku.)
Demo! Zamierzam się postarać! "Panienka" to projekt co najmniej trzyrozdziałowy, tak więc oczekujcie pierwszej części jeszcze przed wielkanocą!(chyba....tfu, na pewno!)