...Czyyyyli Nel nie wyrobiłą się z całością fragmentu który chciała opublikować, i zdecydowała się na najbardziej sztampową, najbardziej wymuszoną przerwą międzyrozdziałową, na jaką zdobyć się może autor...Przepraszam!
Obawiam się też, że okładka nie za bardzo oddaje fakty sceny przedstawionej w tym rozdziale- no dajcie spokój, nie ma szans, żeby dziesięciolatka wyglądała tak...dorośle na swoim debiucie...
Aodhan, nawet w świeżo wypolerowanej zbroi, wyglądał w
pokoju pełnym koronek, pastelowych kolorów i ażurowych wzorów tak samo na
miejscu jak Chura w worku z mąką. Mimo to zachowywał pełny spokój i powagę,
wymaganą od Paladyna tak wysokiej rangi. Nelya usiadła naprzeciw niego, modląc
się w duchu by nie podano im herbaty w filiżankach, których nienawidziła ze
względu na urocze、 filigranowe i niesamowicie niewygodne uszko.
Oczywiście, na stół wyjechał przedmiot gorących modlitw
dziewczynki, a sądząc z drgnięcia mięśni na twarzy jej gościa, również zawzięty wróg Aodhana.
Nelya westchnęła cicho, ale zaakceptowała spodek i filiżankę, czekając na
pierwszy ruch rycerza. Który ten wykonał, w momencie w którym przedostatnia z
pokojówek opuściła pokój, a Rinnevie zamarła przed drzwiami saloniku.
-Kim jesteś?- zapytał nagle mężczyzna, ale Nelya oczekiwała
tego.
-Melya du Lhallae. Doprawdy kapitanie, to się robi nudne.
-Oczywiście, panienko.-uśmiechnął się krzywo wojownik.-
musiałem to sprawdzić, proszę o wybaczenie.
-Zostało ci udzielone.- odpowiedziała Nelya, skupiając się,
by nie brzdęknąć filiżanką o podstawkę.
-A więc bez dalszych grzeczności.- Aodhan spoważniał i
chwycił swoją filiżankę dłonią w rękawicy. Nelya skrzywiła się
wewnętrznie-gdyby mogła, zrobiłaby to samo, jednak w jej przypadku skończyłoby
się to oparzonymi palcami.- mam nadzieję, ze jesteś gotowa na swój debiut na
dzisiejszym bankiecie.
-Jeśli można być na coś takiego przygotowanym.-ostrożnie
stwierdziła Nelya i Aodhan kiwnął głową z aprobatą. – Pozwolisz, że okażę się
bezpośrednia i zapytam jak idzie twoja praca?
-Panienka mojego pozwolenia nie potrzebuje.- automatycznie
odparł mężczyzna, zanim nie westchnął cicho. – Niemniej, nie najlepiej.
Ktokolwiek jest przeciwnikiem wyczuł nasz pościg i przyczaił się. Podejrzewamy
jednak, że debiut nowej szlachcianki, wkrótce baronessy, pomoże nam w jego
wywabieniu.
-Sądzicie, że uzna moje pojawienie się za wywołujące
wystarczająco zamieszania, by zacząć działać, pozostając niezauważonym? –Nelya
spytała tonem grzecznej obojętności, podczas gdy w jej brzuchu obudziły się
motyle. Nelya spojrzała podejrzliwie na herbatę; była różana, a jak wiadomo,
motyle lubiły kwiaty.
Aodhan nie dostrzegł, albo udał że nie dostrzegł
charakterystycznego zachowania dziewczynki siedzącej przed nim i kiwnął głową.
-Nie na co dzień wnuczka pierwszego barona królestwa zostaje
przedstawiona na dworze.- zauważył spokojnie.
-Uspokajające.
-Nie bardzo.- westchnął Aodhan, po czym dodał- ale ty
powinnaś sobie poradzić. Rozglądaj się, miej oczy dookoła głowy…
-…pilnuj swoich kroków i gestów a nade wszystko więcej
słuchaj niż mów.- dokończyła Nelya, i rycerz uśmiechnął się.
-Lekcje polityki to piekło nie tylko dla arystokratów.
-To piekło przede wszystkim przez arystokratów.- poprawiła go dziewczynka, wstrzymując oddech,
gdy kropla herbaty zachwiała się na zewnętrznej części jej filiżanki- jeśli
spadnie na niemalże gotową sukienkę i Nelya znów będzie się musiała przebierać…
Na szczęście dla dziewczynki, a możliwe, że i połowy
służących rodu Lhallae, kropla zdecydowała spaść na spodek, nie czyniąc krzywdy
jasnemu materiałowi. Niemalże niedosłyszalne westchnienie ulgi rozległo się od
drzwi, i kąciki ust Nelyi zadrżały, gdy zapytała.
-Jakieś podejrzenia, kapitanie?
-Na razie kilka. Alvar, Mel’il, Suelle…jest kilka rodów, których nikt nie
podejrzewa o współpracę z Fomorami…- Aodhan wyprodukował kartkę papieru z
jakiejś niewidzialnej kieszeni płaszcza i wręczył ją Nelyi.
-I dlatego podejrzewamy ich my.- dokończyła dziewczynka,
przeglądając szereg nazwisk i mian, których wyuczała się na pamięć przez
ostatnie kilka dni. –Odrzuciłabym Alvar, nie mają powodu do jakichkolwiek
kontaktów, a Suelle ma jedynego dziedzica w postaci zdecydowanie wątpliwie
inteligentnego nastolatka, to teraz ich największy problem…z drugiej jednak
strony, jeśli temu półgłówkowi znaleziono by inteligentnego, czarującego
przyjaciela, pomagającego nawet w nakładaniu płaszcza właściwą stroną na
wierzch…
-To wszystko są tylko teorie, nie mamy żadnych dowodów.
Będziemy ich obserwować, ale…-zaczął Aodhan ze zmarszczonymi brwiami.
-Czy jest jakiś sposób- przerwała mu Nelya, odkładając
papier na dzielący ich stolik.- na to, by wywołać poruszenie wystarczające do
popełnienia pomyłki przez naszego przeciwnika, używając postaci dziedziczki
Lhallae jako głównej aktorki?
-Musiałabyś się zakochać w dziedzicu Suelle.- oznajmił
Aodhan z kamienną twarzą.
-Mam dziesięć lat, on prawie szesnaście.- odparła
dziewczynka równie beznamiętnym tonem, ignorując odgłosy krztuszenia się
dochodzące od strony drzwi. – Szczeniacka miłość jest dość nudną opcją.
-Chodzi o zaprezentowanie luki w perfekcyjnej kontroli damy
wysokiego statusu…nie, czekaj.- oczy Aodhana rozbłysły.- nie musisz się
zakochiwać.
-Dziękuję.- sucho odparła Nelya, odkładając filiżankę i
składając ręce na podołku.- a co muszę?
-Zemdleć.
Nelya zamrugała.
-Słucham?
-Okazać się silną na wszystkim tylko nie ciele, jeśli wolisz
poetyckie ujęcie.- Aodhan kiwnął głową do siebie.- Jeśli się okaże, że Melya du
Lhallae jest perfekcyjną debiutantką, zarówno w zachowaniu jak i wymowie oraz
uroku osobistym, ale niezdolna do zbyt długich spotkań, gdyż nawet jej stalowa
wola musi się ugiąć przed jej chorobą, powodującą, że powiedzmy, zemdleje w
trakcie swojego debiutanckiego balu…
-To będzie zbyt kiczowate, by ktokolwiek dał się na to
nabrać.- zwątpiła Nelya, ale jej mózg już zaczął podążać torem myśli Aodhana.-
Dziewczynka jest niewyobrażalnie niedostępna i nie dopuszcza do siebie ludzi,
by nie widzieli jej słabości, po czym na oczach wszystkich tę słabość
prezentuje, mdlejąc? I ten jeden jedyny
ma się pojawić by ją z tej opresji wybawić, w okresach jej słabości przebijając
się przez mury jej niedostępności…co to, jakiś harlequin?
-Harle-co?
-Romansidło.- poprawiła się Nelya, dodając poprzednie słowo
do listy wyrazów zakazanych.- Niemniej…jest w tym ziarenko możliwości.
-Wierzę w twoje umiejętności, panienko.- powiedział Aodhan,
wracając do oficjalnej tytulatury.
-To dobrze, bo ja nie.-mruknęła Nelya. Aodhan uśmiechnął się
do niej lekko.
-Rozumiem wątpliwości, ale są one jedynie kolejnym powodem
mojej pewności co do wyboru aktorki,
panienko.
Nelya westchnęła. Nie było sensu kłócić się z mężczyzną,
zwłaszcza, gdy od strony drzwi rozległo się uprzejme pukanie. Rin wyszła, by po
chwili wrócić z wiadomością od głównej pokojówki.
-Adiutanci poszukują pana Aodhana, a ty powinnaś zakończyć
przygotowania, jeśli nie chcesz spóźnić się za bardzo na swój debiut.
-A to jest możliwe?- zapytała kwaśno Nelya, zanim nie
pożegnała Paladyna, który wyszedł z saloniku złożywszy ukłon w jej stronę.
*
Zakończenie przygotowań, z nieznanych przez Nelyę powodów,
zakończyło się znacznie później, niż gdyby przygotowywała się sama, mimo pomocy
pokojówek, z których każda chciała mieć udział w ostatecznym wyglądzie
debiutującej arystokratki. Mimo wszystko, zdaniem Nelyi, efekt był
zadowalający- nie wyglądała jak rożek waty cukrowej mimo kolejnych falbanek na
górnej sukni, ani jej pastelowego koloru. Główna pokojówka stanowczo wyjęła z
jej włosów połowę ozdób, które wetknęły tam pozostałe służące, dzięki czemu światło
załamujące się w klejnotach przestało oślepiać. Makijaż na szczęście mógł
pozostać lekki- ktoś jednak pamiętał, że debiutantka teoretycznie była jeszcze
dzieckiem...
Biała rękawiczka kończąca się za nadgarstkiem (falbanką!) na
prawej ręce i wymyślna kokarda z perłoworóżowego jedwabiu na lewym nadgarstku
zastąpiły jej zwykłe przydługie rękawy, pozwalając materiałowi rękawków
(odkrywały ramiona, nie łącząc się z gorsetem-czy to nadal były rękawy?)
spływać z wysokości przedramienia po to, by na łokciu uzyskać dodatkową warstwę
i w artystycznym rozcięciu zaprezentować skórę. Zdaniem pokojówek, był to
mistrzowski zabieg krawca; zdaniem Nelyi, było to marnotractwo materiału, jak
zresztą połowa falban, halek i wstążek które obecnie była zmuszona dźwigać. W
myślach mogła jedynie podziękować każdemu Bogu, który raczył akurat słuchać jej
wewnętrznych jęków, że artyści odpowiedzialni za jej strój mieli prawdopodobnie
żony, pilnujące, by jej kostium miał chociaż okruchy praktyczności- tą
praktycznością okazały się atłasowe pantofelki na niskim i stabilnym obcasiku.
Nie wyglądała źle, to musiała przyznać.
Kiedy już eksperymentalnie przeszła się piętnaście razy
przed główną pokojówką (Plecy prosto! Uśmiechnij się! Za szeroko! Stawiaj
krótsze kroki! Podnieś sukienkę na schodach!), w końcu uwolniono ją z kordonu
kobiet pomagających przy i obserwujących przygotowania, a wpuszczono w długi
korytarz zamku Emain Machy, mający prowadzić do Sali bankietowej. Rin była
pokojówką przydzieloną do opieki nad nią tego wieczoru, w związku z czym Nelya
pozwoliła sobie na trochę wolniejszy krok, mimo, że pokojówka nadal pozostała
dwa za nią, jak przystało na eskortę.
-Denerwuję się.- dziesięciolatka oznajmiła portretowi
trzeciego władcy Emain, którego właśnie mijały. –Co jeśli ktoś jednak mnie
rozpozna?
Portret nie odpowiedział, ale zrobiła to pokojówka.
-Nie martw się, szefie. Twoja eskorta ma wiedzieć o twojej
sytuacji, będą cię kryć. No, i baron Lhallae to zdolny polityk, sama mówiłaś. Z
nim po twojej stronie nie powinnaś się tak martwić.
-Wiesz, nie jestem pewna, czy chciałabym być zmuszona do
zabawy w rodzinę z kompletnie obcą osobą, zwłaszcza, kiedy moja prawdziwa
wnuczka dryfuje w krysztale many.
-Nie jesteś mu już obca, szefie. Nie po tym jak zeszłaś
odwiedzić panienkę razem z nim. Ponoć nawet wśród pokojówek są może trzy,
mające pozwolenie na zejście i sprzątanie w tamtej komnacie. Są traktowane
trochę jak pani Główna.
-Nie masz problemu przez takie przezwiska, Rin?
-Nie bardzo, panienko.
Nelya nie odpowiedziała, w pełni świadoma powodu zmiany
swojej tytulatury. Dwójka Rycerzy broniących mosiężnych drzwi do Sali balowej
na jej widok wyprostowała się –„Nie
miałam pojęcia, że można stanąć prościej niż prosto”- i zaprezentowała broń, odwracając się na widok jej kiwnięcia głową i chwytając za skrzydła wrót.
-Kiedy tylko panienka będzie gotowa.- oznajmił herold,
wyłaniający się z –dużo mniejszych- drzwi po jej prawej stronie.
„Prawdopodobnie
nigdy.” Pomyślała Nelya, zastanawiając się, kiedy te dwa słowa stały się
jej mottem… Wzięła głęboki oddech, dbając o to, by zabrzmiała w nim
najdelikatniejsza nutka nerwowego drżenia, i kiwnęła głową, po raz kolejny
powtarzając w myślach listę zadań i ruchów, które musi wykonać zaraz po
pojawieniu się w Sali. Z jakiegoś powodu przeplatały je nazwiska rodów, które
miały się pojawić.
„Alvar. Wejść i
zatrzymać się. Unieść lekko głowę, przechylić nerwowo ale z zaciekawieniem.
Suelle, dostali się na salony z poziomu bogatych kupców. Unieść sukienkę
delikatnie przy schodzeniu ze schodów, pamiętać o zaakceptowaniu podanej ręki. Delvi. Kłaniać się, ale tylko minimalnie, na
prawo i lewo, nie odpowiadać na zagadywania dopóki baron Lhallae sam mnie nie
przedstawi. Erhine. Lymilark, dlaczego te nazwiska są tak dziwne?”
Skrzyp otwieranych drzwi wyciągnął ją z jej myślotoku, i
dziesięciolatka przywołała na twarz minimalny, nerwowy uśmiech, pozwalając by herold
przekroczył drzwi przed nią.
-Melya Elsienne Armore du Lhallae, dziedziczka Barona
Lhallae i pani Północnych Pól Tailteann!
„Co za idiota dał
dziesięciolatce władzę nad ziemią?!”
Melya zeszła ze schodów, tylko odrobinę za mocno podnosząc
sukienkę i pokazując drobne kostki z zawiązanymi nad nimi wstążkami w kolorze
butów. Zaakceptowała podaną jej rękę, po czym z nieco nerwowym ale i
zaciekawionym uśmiechem przechyliła głowę, jakby pytając bacznie ją
obserwujących szlachciców „I co teraz?”
-Wreszcie! Melya. Billingt, przyprowadź moja wnuczkę!-
rozległ się basowy, donośny głos, zupełnie nie brzmiący jakby należał do
szczupłego osiemdziesięciolatka z białymi włosami i wąsami, stojącego na…
„Sam środek Sali.
Oczywiście.”
Melya ruszyła jako pierwsza, dopiero po chwili pozwalając
eskortującemu ją rycerzowi przejąć prowadzenie, rozglądając się z nieznacznie
tylko skrywanym zaciekawieniem.
„Alvare po prawej;
panny robią piękne hafty, pamiętać żeby wspomnieć o swojej nauce. Ich kuzyn z
rodu Mal’var…kuzyni? Miał być tylko jeden… Uwaga na nich. Ach, dziedzic Suelle
ze sługą, w towarzystwie pani Mel’il-nie, nie, to Ilvienne. Ale gafa. A to… pan
Teradi, z Partholońskiej gildii kupieckiej?” Analizowała Nelya, podczas gdy
Melya kontynuowała rozglądanie się, i z uśmiechem odkłaniała głowę w kierunku
każdego kto pod jej spojrzeniem uginał nogi lub schylał głowę. Szepty „drobna”
i „urocza” rozlegały się za nią, i Nel poczuła się nieco dotknięta faktem, że
wśród epitetów nie pojawiło się słowo piękna.
„Ojć, chyba robię się
zadufana… Kirt’En, razem z córką…dwiema…tam dalej jest najmłodsza? To chyba też
jej debiut…dziwne, myślałam, że dostanie własny bal. L’viben z
synami…bliźniacy? Do sprawdzenia.”
-W końcu zechciałaś uraczyć nas swoją obecnością, moja
księżniczko.- rozległ się ten sam ciepły bas, i zanim Melya zdołała odeprzeć
zarzut jej dziadka, została podniesiona
i postawiona na podwyższeniu, którego Nelya dotychczas nie zauważyła.
„Nie dość że na samym
środku, to jeszcze na piedestale?”
-To tradycja- Teatralnym szeptem powiedział Baron du
Lhallae, wywołując kilka zdziwionych i kilka szczerze rozbawionych uśmiechów.
Widać było, że wielmożowie nie przywykli do rozluźnionego i żartującego barona.
Nelya też nie, ale Melya znała swojego dziadka i tylko z
nerwowym uśmiechem pokiwała główką, rozsiewając błyski po całej sali, wiedząc,
że starszy mężczyzna spuszczał z tonu, by ją uspokoić na jej pierwszym poważnym
balu...
-No więc, sir Langelocie, jak mówiłem, pozwolę żebyś sam
ocenił-a wraz z tobą nasz drogi książę i cała reszta towarzystwa, które
zechciało się dziś tu zebrać- jaką dziedziczkę przyszło mi wam zaprezentować.
Oto moja wnuczka Melya.- powiedział mężczyzna, teatralnym gestem wskazując na
dziesięciolatkę.
„To teraz tak, jak to
szło. Zamarznięcie ze stresu mam odhaczone, to teraz perfekcyjny dyg, i długa
recytacja gości…”
-Wasza wysokość. Lady Marigold, sir Langelocie, Baronie Huesse,
Baronie Delvi, Sir Suelle i Mal’vi, Pani Ariedne…
„Złap kontakt wzrokowy
ze wszystkimi ale nie utrzymuj go zbyt długo.” Napomniała siebie Nelya
podczas gdy Melya jeszcze nie donośnym i nieco nerwowym, ale nie drżącym głosem
dziesięciolatki wymieniała tytuły i nazwy rodów wszystkich gości.
-…a także wasi podopieczni, dzieci i rodziny, które łaskawie
zechcieliście ze sobą przyprowadzić- z głębi serca pragnę wam podziękować za
przybycie- „Taaa, jasne”- na mój
pierwszy prawdziwy bal. Nazywam się Melya du Lhallae.
Splotła przed sobą ręce w rękawiczkach nieco nerwowym gestem
przed złożeniem czterech szybkich ukłonów- „pierwszy
w stronę tronu”- zanim nie zwróciła
się ponownie w stronę, gdzie stał baron.
„Mam nadzieję, że
tylko ja dostrzegam jego melancholię.”
-Jestem zaszczycona, że tylu z was zechciało się pojawić i
mam nadzieję, że zaproszenia dziadka nie były w stanie zakłócić waszych planów.
Jeśli tak, proszę o wybaczenie- to nie wina dziadka, że tak długo musiał czekać
z przedstawieniem mnie wszystkim…
„Pozwól by głos
zadrżał, odetchnij, i kontynuuj spokojnie.”
-Mam nadzieję, że zapewnione przez nasze włości wino i
potrawy pozwolą zapomnieć o moich pomyłkach, których z całych sił postaram się
dzisiaj uniknąć, i że dzisiejszy dzień pozostanie dla wszystkich tu obecnych
miłym wspomnieniem!
Na dyskretny znak barona, do teraz milcząca w kącie
orkiestra rozpoczęła- dosyć cicho, by dać gościom czas na oklaski- wygrywać
melodię do jednego z najpopularniejszych obecnie tańców.
-O nie, nie uciekniesz uwadze tak szybko, Mel.- głos barona
du Lhallae brzmiał radośnie gdy talię Melyi objęło jego ramię i starzec pewnym
ruchem postawił dziewczynkę przed sobą, a następnie skłonił się, wykwintnie
wyciągając rękę.- Proszę pannę w pierwszą parę.
Melya zachichotała i bez sprzeciwu pozwoliła się poprowadzić
do taktu spokojnej ale przyjemnej muzyki, z bliskim zakochania wyrazem twarzy
wpatrując się w swojego dziadka. Jednak Nelya nie podzielała jej radości.
-Przepraszam za to.-powiedziała, niemalże nie poruszając
wargami. Spojrzenie barona jakby wyostrzyło się, i mężczyzna silniej chwycił
rękę dziesięciolatki.
-To twój obowiązek. Dobrze wykonany.- powiedział szeptem,
następnie, w trakcie obrotu dodał- prawdziwa Mel nie zrobiłaby tego lepiej.
„Nie jestem taka
pewna…” Nelya nie czuła się warta wyrażenia tej opinii, a jeśli jej małe
przedstawienie choć trochę ulżyło staremu baronowi, mogła pozwolić sobie na
zadowolenie.
Taniec skończył się i Melya głębokim dygnięciem podziękowała
swojemu partnerowi, podczas gdy pierwsi chłopcy, popychani przez swoich ojców i
matki, podeszli do barona i jego wnuczki, nieśmiało prosząc o taniec. Melya z
uśmiechem obiecała każdemu jeden, nie faworyzując nikogo, przed prośbą o drobną
przerwę, w trakcie której nieśmiało podeszła ze swoją przyzwoitką do grupki
dziewcząt, z których najmłodsza wyglądała na jakieś dwa lata starszą od niej, a
najstarsza pokazywała właśnie pierścionek zaręczynowy na serdecznym palcu,
dając do zrozumienia że ma już co najmniej siedemnaście lat. Ku zdziwieniu
–starannie ukrytym- Melyi, nawet najstarsze dziewczyny przyjęły ją ciepło,
nagabując i zasypując pytaniami, nawet dotychczasowe centrum uwagi poświęcające
jej jeden czy dwa uśmiechy:
-Melyo, kto wybierał twoje ozdoby, są pięknie dopasowane…
-Czy lubisz haftować? Uczyłaś się już? Jakie wzory lubisz najbardziej?
-Co sądzisz o tych Milletianach? Są ciekawi czyż nie?
-Ale jacy brudni!
-Co z małym My’viene? Czy prosząc cię do tańca, też się
jąkał?
-Dziedzic Suelle ostatnio dość blisko przysiada się do
Alvarów, czyż nie? Co o tym sądzisz, Melyo?
-Alvarovie żyją dość dobrze z sir Langenem, ten z kolei jest
bliskim powiernikiem barona Lhallae- och, wybacz Melyo, nie chciałam, by to tak
zabrzmiało!
-A właściwie, Melyo, czy twój dziadek i sir Langen widują
się często? Byłaś kiedyś zaproszona do ich rozmowy?
-Jak wyglądało życie dziedziczki Lhallae do teraz? Słyszałam,
że miałaś kłopoty ze zdrowiem, dlatego tak późno debiutujesz…Nie miej mi tego
za złe, martwię się tylko o ciebie, w końcu ojciec dużo zawdzięcza twojemu
dziadkowi, a takie bale potrafią wyczerpywać…
-To prawda, ale są też cudowne! Wciąż pamiętam swój
debiut!...
-Ach, możemy mówić ci Mel? Masz takie urocze imię…
Wśród tego natłoku pytań i informacji Melya mogła się tylko
uśmiechać i starać się odpowiedzieć na jak najwięcej pytań, wydając jak najmniej
informacji. Równocześnie rozglądała się, pilnie spoglądając na każdą
szlachciankę z osobna.
„Cóż, nie wyczuwam tu
nic prócz mnóstwa różnych perfum i dużej ciekawości… Gdyby Fomor się tu
skrywał, w tym zapachu nawet rycerz do tego wytrenowany by go nie wyczuł…”
zarejestrowała refleksję Nelya do późniejszego podziału z Aodhanem. „Raczej żadnych okrutnych intencji, a i te
złe są raczej ludzkie… Czyli Sukkub odpada, syrena też, nie czuję żadnego
uroku…”
-Mel…- zaczęła nagle najstarsza z dziewcząt („To
najstarsza z Ehrine, Nelya…najważniejsza z nie mężatek, zaraz po Melyi,
oczywiście.”) pochylając się do niej i pozwalając by jej wachlarz i
czekoladowobrązowe włosy odcięły ją i dziesięciolatkę od tłumu otaczających je
szlachcianek.- cieszę się z twojego towarzystwa jak my wszystkie, ale spójrz na
lady Ilvienne.
Kobieta, którą siedemnastolatka wskazała, okazywała
najmniejszy z możliwych grymasów niezadowolenia za każdym razem, gdy zerkała w
kierunku grupki dziewcząt w której znajdowała się baronówna. Nelya poczuła
niepokój-jeśli lady wyczuje jej fałsz…
-Zwykle oznacza to, że debiutantka poświęca za dużo czasu
jednej grupie.- panna z Ehrine poinformowała ją szeptem, potem doradziła- odsuń
się kilka kroków od nas, a prawie na pewno
któryś z chłopców stawi się po swój
taniec.
-Dlaczego nie zrobił tego już?
-Och, no wiesz…- wachlarz zamknął się z trzaskiem i starsza
dziewczyna uśmiechnęła się minimalnie.- prawdopodobnie boją się wejścia na
kobiece terytorium. Alies również wciąż się tego nie oduczył, chociaż mówiłam
mu setki razy, że może mnie prosić do tańca kiedy chce. Widzisz go tam w rogu? Ten
ciemnowłosy, obok blondyna od Alvarów. Udaje, że rozmawia z twoim dziadkiem i
sir Langem. Chodź, odejdziemy od reszty i zobaczymy co zrobią ci rycerze
salonów.
-Jesteś zadowolona?- Nelya zapytała, zanim wychowanie Melyi
zdążyło powstrzymać jej bezpośredniość. Starsza dziewczyna trzymająca ją pod
rękę zastanowiła się.
-Z Aliesa? Znamy się od dzieciństwa, a jego ród jest dość
dobrze usytuowany; z pewnością mogłam trafić gorzej. Wiem, że nawet po ślubie,
jeśli między nami nadal nic nie zaiskrzy, będę mieć przyjaciela u swego boku, a która z pań może się pochwalić taką pewnością
przed ceremonią?- siedemnastolatka zwolniła kroku i spojrzała wprost na
debiutantkę. –przepraszam, wiem że dla ciebie to jeszcze trochę za wcześnie.
Melya pokręciła gwałtownie głową, ponownie rozsiewając
błyski po całej Sali. I, niezaskakująco, przyciągając uwagę młodszej męskiej
części publiczności.
-To ja spytałam nieuprzejmie na pierwszym miejscu. Poza tym…poza
tym chyba chciałabym być taka jak panna Ehrine, kiedy już się zaręczę.- z
dziecięcą naiwnością i Milletiańską mądrością Nelya pozwoliła wyrazić się
swojemu podziwowi dla rozsądku starszej szlachcianki głosem Melyi. Panna Ehrine
zaśmiała się, ponownie otwierając wachlarz i chowając za nim twarz.
-Wśród tych zebranych, Mel, jesteś lepsza od nas wszystkich,
więc to co mi powiedziałaś może być uznane za komplement, o który wszystkie
panienki będą się wkrótce bić, więc uważaj z jego wokalizowaniem. Niemniej miło
mi, dziękuję. O, a teraz spójrz na lawinę, która się do nas zbliża. Nie
mówiłam?
Rzeczywiście, w ich kierunku zbliżał się miniaturowy tłum
nieco starszych chłopców i młodych mężczyzn, z których każdy (w dyskretny
sposób) starał się wysunąć na przód, koło narzeczonego panny Ehrine, idącego w
stronę panien szybkim, choć wciąż nonszalanckim krokiem.
-Myślałem już, że nigdy nie uwolnisz się od twych srokatych
przyjaciółek, El. Panno Melyo, to
zaszczyt.- powiedział, odwracając się i obdarzając ukłonem dziesięciolatkę,
która odpowiedziała dygnięciem.
-A ja myślałam, że w końcu cię nauczyłam wybawiania mnie od
nich, Al. Ale nie, musiałam aż pożyczyć siłę Mel.- dziewczyna odparowała z
uroczym uśmieszkiem, i Nelya, patrząca oczami Melyi, uświadomiła sobie, że o
ile pannie Ehrine zdawało się, że nic pomiędzy nią a jej starym przyjacielem
nie iskrzy, to był to bardzo jednostronny obraz. – Pogoniłabym cię do poproszenia
debiutantki przede mną, ale widzę, że nawet bez tego…
-Nie próbowałbym nawet prosić kogoś przed tobą, nawet
baronówny, z całym szacunkiem panienko Melyo.-zaprotestował młodzieniec i Melya
uśmiechnęła się, zakrywając usta rękawem („Nie dotykaj! BŁYSZCZYK!”)- ale
sądząc z towarzystwa za mną, nawet beze mnie panienki stopy jutro będą domagać
się lodu.
-Al!- skarciła cicho panienka Ehrine.
-Takie życie debiutantki.- odparowała Melya, starając się
nie brzmieć na zbyt podekscytowaną i zbyt przerażoną. Jej starsi towarzysze wciąż
zauważyli.
-Powodzenia.- mruknęła cicho Ehrine, podając rękę swojemu partnerowi,
podczas gdy na czoło pretendentów do partnera Nelyi wysunął się szarowłosy
chłopiec („My’viene”).- pamiętaj,
kiedy już nie będziesz mogła wytrzymać, schowaj się wśród dziewczyn.
-Jesteś okrutna, El.
-JA?! Okrutna?! Ratuję Mel od śmierci z zatańczenia!
-Dziękuję, zapamiętam.- Mel jeszcze raz dygnęła przed odwróceniem
się w stronę gdzie chłopiec z My’viene walczył o dominację z młodym mężczyzną o
brąz włosach, najwyraźniej decydującym się w ostatniej chwili poprosić Melyę
jako pierwszy.
„Dziewczyny lubią
brąz, ale to nie znaczy, że można wpychać się w kolejkę, synu sir Suelle.
Sądząc po minie twojego przyjaciela, on też o tym wie, lepiej niż ty. A więc
co, idiota i jego inteligentny towarzysz, czy młodzik My’viene?”
„Młodzik My’viene”, w przeciwieństwie do konkurenta, nie
zamarł na widok zbliżającej się baronówny i szybko wyciągnął w jej kierunku
rękę, co przypieczętowało jego pozycje lidera. Melya nie przegapiła grymasu
frustracji, jaki pojawił się na twarzy bruneta, gdy akceptowała rękę młodszego
chłopca, ani sposobu w jaki ciemny blondyn szybko chwycił dziedzica Suelle i
zabrał z jej zasięgu wzroku, tłumacząc coś półgłosem.
„Dziiiiwne.”
My’viene szybko okazał się początkującym zarówno jako lew
salonowy i jako tancerz i Mel dyskretnie ucieszyła się z krótkości tańca, jaki
mu przypadł w udziale. Nastepni jej partnerzy okazali się znacznie lepsi, zarówno
w sztuce tańca jak i konwersacji podczas niego, ale Melya i Nelya nie mogła zwalczyć
narastającego uczucia niepokoju, gdy w jej nogach po dłuższej chwili bez
przerwy nie pojawił się ból, a jej kolejnym partnerem po raz kolejny okazywał
się ktoś inny, niż dziedzic Suelle.
„Tak bardzo starał się
o pierwszeństwo…coś się stało?”
Nelya dowiedziała się co, gdy ostatni taniec, jaki sekretnie
zaplanowała przed ponownym schronieniem się wśród kobiet i dziewcząt, został
zaoferowany jej przez ciemnego blondyna, który odprowadzał Suelle po fiasku
przed pierwszym tańcem.
-Proszę o wybaczenie baronówny…w imieniu swoim i Aleksa.-
powiedział na wstępie, ostrożnie chwytając jej dłoń, i równie ostrożnie
opierając rękę na jej talii. Fakt, że był niemal dwie głowy wyższy na pewno mu
tego nie ułatwiał…Melya potrząsnęła minimalnie głową i skupiła się na jego
następnych słowach-… niestety musiał się wycofać, a jedynym, jakże nieproporcjonalnym
do tej straty zadośćuczynieniem, jakie potrafiłem wymyślić, była moja osoba,
tak wiec jestem do panienki dyspozycji.
„Jeśli plotki o
dziedzicu Suelle posiadającym dwie lewe nogi były prawdziwe, nie była to
wymiana zupełnie negatywna…” pomyślała dziewczynka, głośno tylko wyrażając:
-Nie powinien się pan tak poniżać, panie…
„O bogowie. A szło mi
tak dobrze.”
-Ira, sir Ira Carmo, Panienko Lhallae. Jesteśmy wciąż dość
mało znani, obawiam się.- powiedział blondyn z uroczym uśmiechem.
-Cóż, jestem pewna, że wkrótce to się zmieni.
-I ja mam taką nadzieję, dzięki Aleksowi, i oczywiście,
łasce panienki i jej dziadka - odparł mężczyzna, a Melya nagle poczuła, że nie
czuje nóg-i to nie ze zmęczenia. Mrowienie, po którym następował całkowity brak
czucia zaczął się rozchodzić również z koniuszków jej palców ku ramionom…
„O Lymilark. To chyba
naprawdę jest harlequin.”
Ostatnie takty muzyki rozbrzmiały i Ira złożył dworski
ukłon, na który Melya powinna odpowiedzieć dygnięciem tak, jak zrobiła to dziesięć
wcześniejszych razy…
„NELYA! Wytrzymaj…”
-Panienko Melyo? Czy coś się stało?- Ira wyprostował się i
spojrzał na nią z niepokojem, a Melya szybko potrząsnęła głową i schyliła się w
nieco mniej perfekcyjnym dygnięciu…z którego musiała zrobić krok by utrzymać
się w pozycji stojącej.
-Myślę, że muszę znaleźć barona Lhallae, panie Ira.-
odpowiedziała z nieco drżącym uśmiechem dziesięciolatka, czując jak jej przewody oddechowe kurczą się w znajomym
ucisku.
„Ale jak?! Nie ma tu sukubów…”
-Wiec niech panienka pozwoli mi sobie pomóc… proszę
wybaczyć, ale nie wygląda panienka za…- zaoferował sir Carmo, ale Mel
potrząsnęła głową, podczas gdy do teraz stojąca dyskretnie pod ścianą pokojówka
zaczęła torować sobie w ich kierunku drogę.
-Nie mogę panu zepsuć balu jakąś drobnostką, zwłaszcza, że
teoretycznie jestem gospodynią. To z pewnością ze zmęczenia…
-Jest panienka pewna?- zapytał Ira podchodząc niebezpiecznie
blisko i chwytając jej rękę nieco powyżej dłoni i przez głowę dziesięciolatki
przemknęła wizja lochu, uwięzione
nadgarstki, bezwładność…
„Nikt nie mówił, ze
nie ma Inkubusów.”
-Mel, czy wszystko dobrze? Tańczysz już tak długo…- zapytał
znajomy żeński głos, i Melya odwróciła się, w głowie błogosławiąc Erhine za jej
wyczucie czasu. Błogosławiąc podwójnie, gdy zobaczyła w towarzystwie kogo
znajduje się wkrótce-nie-panna.
-Miałam właśnie zrobić przerwę i znaleźć dziadka.
-Cóż, bądź więc wdzięczna, że Ellie i Alies zrobili to dla
ciebie, dziecko. Jak ci się udaje twój pierwszy bal?
-Jest cudownie.- powiedziała Melya, choć wysiłek, z jakim zdanie
wydostało się z jej ust, temu przeczył. –Sir Ira to naprawdę dobry tancerz.
-Nie umywam się do panienki.- odparł mężczyzna, który w
czasie przybycia młodszej pary i barona puścił dziewczynkę i odsunął się kilka
kroków. Melya odkryła, że jest jej łatwiej nabierać powietrze, choć bezwładność
powoli kontynuuje swój adwent.
„Przypadek, przypadek,
to musi być przypadek…”
Nawet Nelya nie wierzyła w śmiałość sennych demonów tak bardzo, by
podejrzewać…
-Jeśli baron zezwoli i panienka będzie czuć się na siłach,
zechciałby prosić o jeszcze jeden taniec…w późniejszym czasie oczywiście, nie
śmiem skracać odpoczynku panienki.
Melya uświadomiła sobie, że przez jej stan uciekła jej spora
część wymiany pomiędzy baronem a jej ostatnim partnerem i uśmiechnęła się, by
pokryć rozkojarzenie.
-Z pewnością, sir Iro, w późniejszym czasie.
Ira wyciągnął dłoń, by ponownie ucałować jej rękawiczkę i Melya
zrobiła krok by mu to umożliwić.
Oczywiście, krok ten stał się jej ostatnim na tym balu, gdy ignorowane
znaki ostrzegawcze wyrzuciły ręce w górę z irytacji i ustąpiły miejsca atakowi
jej choroby w pełnej krasie.
„Noż nie wierzę sama
sobie…to wszystko przez sugestie Aodhana!” Pomyślała Nelya, gdy jej nagle
bezwładne ciało wpadło w ramiona zaskoczonego Carmo a jej wizja zamgliła się…ale
nie przed tym jak dostrzegła niezwykły błysk w brązowym oku szlachcica.
„Kąt padania światła…”
zaryzykowała stwierdzenie część mózgu odpowiedzialna za grę w Melyę.
„Jak cholera gra
światła tworzy karmazynową tęczówkę!” odparła część mózgu wciąż pozostająca
Nelyą, w której również znalazła się ta odpowiedzialna za instynkt
samozachowawczy.
Sekundę później wszystko ogarnęła ciemność
***
Iiii...przegrałam z dedlinem, miało wyjść w mikołajki... cóż ale jestem do tyłu tylko o godzinę i 10 minut! Końcówka jest trochę pospieszona, więc jestem prawie w 100% przekonana, że kiedyś ją przerobię na coś bardziej czytalnego...oby. Also, Panienka miała być trylogią, ale ze względu na cut tutaj, a nie po następnej scenie, chyba jednak zrobi sie z tego kwadrylogia...przepraszam!