wtorek, 6 grudnia 2016

Rozdział 17: Panienka II: Ciemność świata światła

...Czyyyyli Nel nie wyrobiłą się z całością fragmentu który chciała opublikować, i zdecydowała się na najbardziej sztampową, najbardziej wymuszoną przerwą międzyrozdziałową, na jaką zdobyć się może autor...Przepraszam!
Obawiam się też, że okładka nie za bardzo oddaje fakty sceny przedstawionej w tym rozdziale- no dajcie spokój, nie ma szans, żeby dziesięciolatka wyglądała tak...dorośle na swoim debiucie...
Znaleziony obraz


Aodhan, nawet w świeżo wypolerowanej zbroi, wyglądał w pokoju pełnym koronek, pastelowych kolorów i ażurowych wzorów tak samo na miejscu jak Chura w worku z mąką. Mimo to zachowywał pełny spokój i powagę, wymaganą od Paladyna tak wysokiej rangi. Nelya usiadła naprzeciw niego, modląc się w duchu by nie podano im herbaty w filiżankach, których nienawidziła ze względu na urocze filigranowe i niesamowicie niewygodne uszko.
Oczywiście, na stół wyjechał przedmiot gorących modlitw dziewczynki, a sądząc z drgnięcia mięśni na twarzy  jej gościa, również zawzięty wróg Aodhana. Nelya westchnęła cicho, ale zaakceptowała spodek i filiżankę, czekając na pierwszy ruch rycerza. Który ten wykonał, w momencie w którym przedostatnia z pokojówek opuściła pokój, a Rinnevie zamarła przed drzwiami saloniku.
-Kim jesteś?- zapytał nagle mężczyzna, ale Nelya oczekiwała tego.
-Melya du Lhallae. Doprawdy kapitanie, to się robi nudne.
-Oczywiście, panienko.-uśmiechnął się krzywo wojownik.- musiałem to sprawdzić, proszę o wybaczenie.
-Zostało ci udzielone.- odpowiedziała Nelya, skupiając się, by nie brzdęknąć filiżanką o podstawkę.
-A więc bez dalszych grzeczności.- Aodhan spoważniał i chwycił swoją filiżankę dłonią w rękawicy. Nelya skrzywiła się wewnętrznie-gdyby mogła, zrobiłaby to samo, jednak w jej przypadku skończyłoby się to oparzonymi palcami.- mam nadzieję, ze jesteś gotowa na swój debiut na dzisiejszym bankiecie.
-Jeśli można być na coś takiego przygotowanym.-ostrożnie stwierdziła Nelya i Aodhan kiwnął głową z aprobatą. – Pozwolisz, że okażę się bezpośrednia i zapytam jak idzie twoja praca?
-Panienka mojego pozwolenia nie potrzebuje.- automatycznie odparł mężczyzna, zanim nie westchnął cicho. – Niemniej, nie najlepiej. Ktokolwiek jest przeciwnikiem wyczuł nasz pościg i przyczaił się. Podejrzewamy jednak, że debiut nowej szlachcianki, wkrótce baronessy, pomoże nam w jego wywabieniu.
-Sądzicie, że uzna moje pojawienie się za wywołujące wystarczająco zamieszania, by zacząć działać, pozostając niezauważonym? –Nelya spytała tonem grzecznej obojętności, podczas gdy w jej brzuchu obudziły się motyle. Nelya spojrzała podejrzliwie na herbatę; była różana, a jak wiadomo, motyle lubiły kwiaty.
Aodhan nie dostrzegł, albo udał że nie dostrzegł charakterystycznego zachowania dziewczynki siedzącej przed nim i kiwnął głową.
-Nie na co dzień wnuczka pierwszego barona królestwa zostaje przedstawiona na dworze.- zauważył spokojnie.
-Uspokajające.
-Nie bardzo.- westchnął Aodhan, po czym dodał- ale ty powinnaś sobie poradzić. Rozglądaj się, miej oczy dookoła głowy…
-…pilnuj swoich kroków i gestów a nade wszystko więcej słuchaj niż mów.- dokończyła Nelya, i rycerz uśmiechnął się.
-Lekcje polityki to piekło nie tylko dla arystokratów.
-To piekło przede wszystkim przez arystokratów.- poprawiła go dziewczynka, wstrzymując oddech, gdy kropla herbaty zachwiała się na zewnętrznej części jej filiżanki- jeśli spadnie na niemalże gotową sukienkę i Nelya znów będzie się musiała przebierać…
Na szczęście dla dziewczynki, a możliwe, że i połowy służących rodu Lhallae, kropla zdecydowała spaść na spodek, nie czyniąc krzywdy jasnemu materiałowi. Niemalże niedosłyszalne westchnienie ulgi rozległo się od drzwi, i kąciki ust Nelyi zadrżały, gdy zapytała.
-Jakieś podejrzenia, kapitanie?
-Na razie kilka. Alvar, Mel’il, Suelle…jest kilka rodów, których nikt nie podejrzewa o współpracę z Fomorami…- Aodhan wyprodukował kartkę papieru z jakiejś niewidzialnej kieszeni płaszcza i wręczył ją Nelyi.
-I dlatego podejrzewamy ich my.- dokończyła dziewczynka, przeglądając szereg nazwisk i mian, których wyuczała się na pamięć przez ostatnie kilka dni. –Odrzuciłabym Alvar, nie mają powodu do jakichkolwiek kontaktów, a Suelle ma jedynego dziedzica w postaci zdecydowanie wątpliwie inteligentnego nastolatka, to teraz ich największy problem…z drugiej jednak strony, jeśli temu półgłówkowi znaleziono by inteligentnego, czarującego przyjaciela, pomagającego nawet w nakładaniu płaszcza właściwą stroną na wierzch…
-To wszystko są tylko teorie, nie mamy żadnych dowodów. Będziemy ich obserwować, ale…-zaczął Aodhan ze zmarszczonymi brwiami.
-Czy jest jakiś sposób- przerwała mu Nelya, odkładając papier na dzielący ich stolik.- na to, by wywołać poruszenie wystarczające do popełnienia pomyłki przez naszego przeciwnika, używając postaci dziedziczki Lhallae jako głównej aktorki?
-Musiałabyś się zakochać w dziedzicu Suelle.- oznajmił Aodhan z kamienną twarzą.
-Mam dziesięć lat, on prawie szesnaście.- odparła dziewczynka równie beznamiętnym tonem, ignorując odgłosy krztuszenia się dochodzące od strony drzwi. – Szczeniacka miłość jest dość nudną opcją.
-Chodzi o zaprezentowanie luki w perfekcyjnej kontroli damy wysokiego statusu…nie, czekaj.- oczy Aodhana rozbłysły.- nie musisz się zakochiwać.
-Dziękuję.- sucho odparła Nelya, odkładając filiżankę i składając ręce na podołku.- a co muszę?
-Zemdleć.
Nelya zamrugała.
-Słucham?
-Okazać się silną na wszystkim tylko nie ciele, jeśli wolisz poetyckie ujęcie.- Aodhan kiwnął głową do siebie.- Jeśli się okaże, że Melya du Lhallae jest perfekcyjną debiutantką, zarówno w zachowaniu jak i wymowie oraz uroku osobistym, ale niezdolna do zbyt długich spotkań, gdyż nawet jej stalowa wola musi się ugiąć przed jej chorobą, powodującą, że powiedzmy, zemdleje w trakcie swojego debiutanckiego balu…
-To będzie zbyt kiczowate, by ktokolwiek dał się na to nabrać.- zwątpiła Nelya, ale jej mózg już zaczął podążać torem myśli Aodhana.- Dziewczynka jest niewyobrażalnie niedostępna i nie dopuszcza do siebie ludzi, by nie widzieli jej słabości, po czym na oczach wszystkich tę słabość prezentuje, mdlejąc?  I ten jeden jedyny ma się pojawić by ją z tej opresji wybawić, w okresach jej słabości przebijając się przez mury jej niedostępności…co to, jakiś harlequin?
-Harle-co?
-Romansidło.- poprawiła się Nelya, dodając poprzednie słowo do listy wyrazów zakazanych.- Niemniej…jest w tym ziarenko możliwości.
-Wierzę w twoje umiejętności, panienko.- powiedział Aodhan, wracając do oficjalnej tytulatury.
-To dobrze, bo ja nie.-mruknęła Nelya. Aodhan uśmiechnął się do niej lekko.
-Rozumiem wątpliwości, ale są one jedynie kolejnym powodem mojej pewności co do wyboru aktorki, panienko.
Nelya westchnęła. Nie było sensu kłócić się z mężczyzną, zwłaszcza, gdy od strony drzwi rozległo się uprzejme pukanie. Rin wyszła, by po chwili wrócić z wiadomością od głównej pokojówki.
-Adiutanci poszukują pana Aodhana, a ty powinnaś zakończyć przygotowania, jeśli nie chcesz spóźnić się za bardzo na swój debiut.
-A to jest możliwe?- zapytała kwaśno Nelya, zanim nie pożegnała Paladyna, który wyszedł z saloniku złożywszy ukłon w jej stronę.
*

Zakończenie przygotowań, z nieznanych przez Nelyę powodów, zakończyło się znacznie później, niż gdyby przygotowywała się sama, mimo pomocy pokojówek, z których każda chciała mieć udział w ostatecznym wyglądzie debiutującej arystokratki. Mimo wszystko, zdaniem Nelyi, efekt był zadowalający- nie wyglądała jak rożek waty cukrowej mimo kolejnych falbanek na górnej sukni, ani jej pastelowego koloru. Główna pokojówka stanowczo wyjęła z jej włosów połowę ozdób, które wetknęły tam pozostałe służące, dzięki czemu światło załamujące się w klejnotach przestało oślepiać. Makijaż na szczęście mógł pozostać lekki- ktoś jednak pamiętał, że debiutantka teoretycznie była jeszcze dzieckiem...

Biała rękawiczka kończąca się za nadgarstkiem (falbanką!) na prawej ręce i wymyślna kokarda z perłoworóżowego jedwabiu na lewym nadgarstku zastąpiły jej zwykłe przydługie rękawy, pozwalając materiałowi rękawków (odkrywały ramiona, nie łącząc się z gorsetem-czy to nadal były rękawy?) spływać z wysokości przedramienia po to, by na łokciu uzyskać dodatkową warstwę i w artystycznym rozcięciu zaprezentować skórę. Zdaniem pokojówek, był to mistrzowski zabieg krawca; zdaniem Nelyi, było to marnotractwo materiału, jak zresztą połowa falban, halek i wstążek które obecnie była zmuszona dźwigać. W myślach mogła jedynie podziękować każdemu Bogu, który raczył akurat słuchać jej wewnętrznych jęków, że artyści odpowiedzialni za jej strój mieli prawdopodobnie żony, pilnujące, by jej kostium miał chociaż okruchy praktyczności- tą praktycznością okazały się atłasowe pantofelki na niskim i stabilnym obcasiku.

Nie wyglądała źle, to musiała przyznać.

Kiedy już eksperymentalnie przeszła się piętnaście razy przed główną pokojówką (Plecy prosto! Uśmiechnij się! Za szeroko! Stawiaj krótsze kroki! Podnieś sukienkę na schodach!), w końcu uwolniono ją z kordonu kobiet pomagających przy i obserwujących przygotowania, a wpuszczono w długi korytarz zamku Emain Machy, mający prowadzić do Sali bankietowej. Rin była pokojówką przydzieloną do opieki nad nią tego wieczoru, w związku z czym Nelya pozwoliła sobie na trochę wolniejszy krok, mimo, że pokojówka nadal pozostała dwa za nią, jak przystało na eskortę.

-Denerwuję się.- dziesięciolatka oznajmiła portretowi trzeciego władcy Emain, którego właśnie mijały. –Co jeśli ktoś jednak mnie rozpozna?

Portret nie odpowiedział, ale zrobiła to pokojówka.

-Nie martw się, szefie. Twoja eskorta ma wiedzieć o twojej sytuacji, będą cię kryć. No, i baron Lhallae to zdolny polityk, sama mówiłaś. Z nim po twojej stronie nie powinnaś się tak martwić.
-Wiesz, nie jestem pewna, czy chciałabym być zmuszona do zabawy w rodzinę z kompletnie obcą osobą, zwłaszcza, kiedy moja prawdziwa wnuczka dryfuje w krysztale many.
-Nie jesteś mu już obca, szefie. Nie po tym jak zeszłaś odwiedzić panienkę razem z nim. Ponoć nawet wśród pokojówek są może trzy, mające pozwolenie na zejście i sprzątanie w tamtej komnacie. Są traktowane trochę jak pani Główna.
-Nie masz problemu przez takie przezwiska, Rin?
-Nie bardzo, panienko.

Nelya nie odpowiedziała, w pełni świadoma powodu zmiany swojej tytulatury. Dwójka Rycerzy broniących mosiężnych drzwi do Sali balowej na jej widok wyprostowała się –„Nie miałam pojęcia, że można stanąć prościej niż prosto”- i zaprezentowała broń, odwracając się na widok jej kiwnięcia głową i chwytając za skrzydła wrót.

-Kiedy tylko panienka będzie gotowa.- oznajmił herold, wyłaniający się z –dużo mniejszych- drzwi po jej prawej stronie.

„Prawdopodobnie nigdy.” Pomyślała Nelya, zastanawiając się, kiedy te dwa słowa stały się jej mottem… Wzięła głęboki oddech, dbając o to, by zabrzmiała w nim najdelikatniejsza nutka nerwowego drżenia, i kiwnęła głową, po raz kolejny powtarzając w myślach listę zadań i ruchów, które musi wykonać zaraz po pojawieniu się w Sali. Z jakiegoś powodu przeplatały je nazwiska rodów, które miały się pojawić.
„Alvar. Wejść i zatrzymać się. Unieść lekko głowę, przechylić nerwowo ale z zaciekawieniem. Suelle, dostali się na salony z poziomu bogatych kupców. Unieść sukienkę delikatnie przy schodzeniu ze schodów, pamiętać o zaakceptowaniu podanej ręki.  Delvi. Kłaniać się, ale tylko minimalnie, na prawo i lewo, nie odpowiadać na zagadywania dopóki baron Lhallae sam mnie nie przedstawi. Erhine. Lymilark, dlaczego te nazwiska są tak dziwne?”

Skrzyp otwieranych drzwi wyciągnął ją z jej myślotoku, i dziesięciolatka przywołała na twarz minimalny, nerwowy uśmiech, pozwalając by herold przekroczył drzwi przed nią.

-Melya Elsienne Armore du Lhallae, dziedziczka Barona Lhallae i pani Północnych Pól Tailteann!

„Co za idiota dał dziesięciolatce władzę nad ziemią?!”

Melya zeszła ze schodów, tylko odrobinę za mocno podnosząc sukienkę i pokazując drobne kostki z zawiązanymi nad nimi wstążkami w kolorze butów. Zaakceptowała podaną jej rękę, po czym z nieco nerwowym ale i zaciekawionym uśmiechem przechyliła głowę, jakby pytając bacznie ją obserwujących szlachciców „I co teraz?”

-Wreszcie! Melya. Billingt, przyprowadź moja wnuczkę!- rozległ się basowy, donośny głos, zupełnie nie brzmiący jakby należał do szczupłego osiemdziesięciolatka z białymi włosami i wąsami, stojącego na…

„Sam środek Sali. Oczywiście.”

Melya ruszyła jako pierwsza, dopiero po chwili pozwalając eskortującemu ją rycerzowi przejąć prowadzenie, rozglądając się z nieznacznie tylko skrywanym zaciekawieniem.

„Alvare po prawej; panny robią piękne hafty, pamiętać żeby wspomnieć o swojej nauce. Ich kuzyn z rodu Mal’var…kuzyni? Miał być tylko jeden… Uwaga na nich. Ach, dziedzic Suelle ze sługą, w towarzystwie pani Mel’il-nie, nie, to Ilvienne. Ale gafa. A to… pan Teradi, z Partholońskiej gildii kupieckiej?” Analizowała Nelya, podczas gdy Melya kontynuowała rozglądanie się, i z uśmiechem odkłaniała głowę w kierunku każdego kto pod jej spojrzeniem uginał nogi lub schylał głowę. Szepty „drobna” i „urocza” rozlegały się za nią, i Nel poczuła się nieco dotknięta faktem, że wśród epitetów nie pojawiło się słowo piękna.

„Ojć, chyba robię się zadufana… Kirt’En, razem z córką…dwiema…tam dalej jest najmłodsza? To chyba też jej debiut…dziwne, myślałam, że dostanie własny bal. L’viben z synami…bliźniacy? Do sprawdzenia.”

-W końcu zechciałaś uraczyć nas swoją obecnością, moja księżniczko.- rozległ się ten sam ciepły bas, i zanim Melya zdołała odeprzeć zarzut jej dziadka, została podniesiona  i postawiona na podwyższeniu, którego Nelya dotychczas nie zauważyła.

„Nie dość że na samym środku, to jeszcze na piedestale?”

-To tradycja- Teatralnym szeptem powiedział Baron du Lhallae, wywołując kilka zdziwionych i kilka szczerze rozbawionych uśmiechów. Widać było, że wielmożowie nie przywykli do rozluźnionego i żartującego barona.

Nelya też nie, ale Melya znała swojego dziadka i tylko z nerwowym uśmiechem pokiwała główką, rozsiewając błyski po całej sali, wiedząc, że starszy mężczyzna spuszczał z tonu, by ją uspokoić na jej pierwszym poważnym balu...

-No więc, sir Langelocie, jak mówiłem, pozwolę żebyś sam ocenił-a wraz z tobą nasz drogi książę i cała reszta towarzystwa, które zechciało się dziś tu zebrać- jaką dziedziczkę przyszło mi wam zaprezentować. Oto moja wnuczka Melya.- powiedział mężczyzna, teatralnym gestem wskazując na dziesięciolatkę.

„To teraz tak, jak to szło. Zamarznięcie ze stresu mam odhaczone, to teraz perfekcyjny dyg, i długa recytacja gości…”

-Wasza wysokość. Lady Marigold, sir Langelocie, Baronie Huesse, Baronie Delvi, Sir Suelle i Mal’vi, Pani Ariedne…

„Złap kontakt wzrokowy ze wszystkimi ale nie utrzymuj go zbyt długo.” Napomniała siebie Nelya podczas gdy Melya jeszcze nie donośnym i nieco nerwowym, ale nie drżącym głosem dziesięciolatki wymieniała tytuły i nazwy rodów wszystkich gości.

-…a także wasi podopieczni, dzieci i rodziny, które łaskawie zechcieliście ze sobą przyprowadzić- z głębi serca pragnę wam podziękować za przybycie- „Taaa, jasne”- na mój pierwszy prawdziwy bal. Nazywam się Melya du Lhallae.

Splotła przed sobą ręce w rękawiczkach nieco nerwowym gestem przed złożeniem czterech szybkich ukłonów- „pierwszy w  stronę tronu”- zanim nie zwróciła się ponownie w stronę, gdzie stał baron.
„Mam nadzieję, że tylko ja dostrzegam jego melancholię.”

-Jestem zaszczycona, że tylu z was zechciało się pojawić i mam nadzieję, że zaproszenia dziadka nie były w stanie zakłócić waszych planów. Jeśli tak, proszę o wybaczenie- to nie wina dziadka, że tak długo musiał czekać z przedstawieniem mnie wszystkim…

„Pozwól by głos zadrżał, odetchnij, i kontynuuj spokojnie.”
-Mam nadzieję, że zapewnione przez nasze włości wino i potrawy pozwolą zapomnieć o moich pomyłkach, których z całych sił postaram się dzisiaj uniknąć, i że dzisiejszy dzień pozostanie dla wszystkich tu obecnych miłym wspomnieniem!
Na dyskretny znak barona, do teraz milcząca w kącie orkiestra rozpoczęła- dosyć cicho, by dać gościom czas na oklaski- wygrywać melodię do jednego z najpopularniejszych obecnie tańców.

-O nie, nie uciekniesz uwadze tak szybko, Mel.- głos barona du Lhallae brzmiał radośnie gdy talię Melyi objęło jego ramię i starzec pewnym ruchem postawił dziewczynkę przed sobą, a następnie skłonił się, wykwintnie wyciągając rękę.- Proszę pannę w pierwszą parę.
Melya zachichotała i bez sprzeciwu pozwoliła się poprowadzić do taktu spokojnej ale przyjemnej muzyki, z bliskim zakochania wyrazem twarzy wpatrując się w swojego dziadka. Jednak Nelya nie podzielała jej radości.

-Przepraszam za to.-powiedziała, niemalże nie poruszając wargami. Spojrzenie barona jakby wyostrzyło się, i mężczyzna silniej chwycił rękę dziesięciolatki.

-To twój obowiązek. Dobrze wykonany.- powiedział szeptem, następnie, w trakcie obrotu dodał- prawdziwa Mel nie zrobiłaby tego lepiej.

„Nie jestem taka pewna…” Nelya nie czuła się warta wyrażenia tej opinii, a jeśli jej małe przedstawienie choć trochę ulżyło staremu baronowi, mogła pozwolić sobie na zadowolenie.
Taniec skończył się i Melya głębokim dygnięciem podziękowała swojemu partnerowi, podczas gdy pierwsi chłopcy, popychani przez swoich ojców i matki, podeszli do barona i jego wnuczki, nieśmiało prosząc o taniec. Melya z uśmiechem obiecała każdemu jeden, nie faworyzując nikogo, przed prośbą o drobną przerwę, w trakcie której nieśmiało podeszła ze swoją przyzwoitką do grupki dziewcząt, z których najmłodsza wyglądała na jakieś dwa lata starszą od niej, a najstarsza pokazywała właśnie pierścionek zaręczynowy na serdecznym palcu, dając do zrozumienia że ma już co najmniej siedemnaście lat. Ku zdziwieniu –starannie ukrytym- Melyi, nawet najstarsze dziewczyny przyjęły ją ciepło, nagabując i zasypując pytaniami, nawet dotychczasowe centrum uwagi poświęcające jej jeden czy dwa uśmiechy:

-Melyo, kto wybierał twoje ozdoby, są pięknie dopasowane…
-Czy lubisz haftować? Uczyłaś się już? Jakie wzory lubisz najbardziej?
-Co sądzisz o tych Milletianach? Są ciekawi czyż nie?
-Ale jacy brudni!
-Co z małym My’viene? Czy prosząc cię do tańca, też się jąkał?
-Dziedzic Suelle ostatnio dość blisko przysiada się do Alvarów, czyż nie? Co o tym sądzisz, Melyo?
-Alvarovie żyją dość dobrze z sir Langenem, ten z kolei jest bliskim powiernikiem barona Lhallae- och, wybacz Melyo, nie chciałam, by to tak zabrzmiało!
-A właściwie, Melyo, czy twój dziadek i sir Langen widują się często? Byłaś kiedyś zaproszona do ich rozmowy?
-Jak wyglądało życie dziedziczki Lhallae do teraz? Słyszałam, że miałaś kłopoty ze zdrowiem, dlatego tak późno debiutujesz…Nie miej mi tego za złe, martwię się tylko o ciebie, w końcu ojciec dużo zawdzięcza twojemu dziadkowi, a takie bale potrafią wyczerpywać…
-To prawda, ale są też cudowne! Wciąż pamiętam swój debiut!...
-Ach, możemy mówić ci Mel? Masz takie urocze imię…

Wśród tego natłoku pytań i informacji Melya mogła się tylko uśmiechać i starać się odpowiedzieć na jak najwięcej pytań, wydając jak najmniej informacji. Równocześnie rozglądała się, pilnie spoglądając na każdą szlachciankę z osobna.


„Cóż, nie wyczuwam tu nic prócz mnóstwa różnych perfum i dużej ciekawości… Gdyby Fomor się tu skrywał, w tym zapachu nawet rycerz do tego wytrenowany by go nie wyczuł…” zarejestrowała refleksję Nelya do późniejszego podziału z Aodhanem. „Raczej żadnych okrutnych intencji, a i te złe są raczej ludzkie… Czyli Sukkub odpada, syrena też, nie czuję żadnego uroku…”

-Mel…- zaczęła nagle najstarsza z dziewcząt („To  najstarsza z Ehrine, Nelya…najważniejsza z nie mężatek, zaraz po Melyi, oczywiście.”) pochylając się do niej i pozwalając by jej wachlarz i czekoladowobrązowe włosy odcięły ją i dziesięciolatkę od tłumu otaczających je szlachcianek.- cieszę się z twojego towarzystwa jak my wszystkie, ale spójrz na lady Ilvienne.
Kobieta, którą siedemnastolatka wskazała, okazywała najmniejszy z możliwych grymasów niezadowolenia za każdym razem, gdy zerkała w kierunku grupki dziewcząt w której znajdowała się baronówna. Nelya poczuła niepokój-jeśli lady wyczuje jej fałsz…

-Zwykle oznacza to, że debiutantka poświęca za dużo czasu jednej grupie.- panna z Ehrine poinformowała ją szeptem, potem doradziła- odsuń się kilka kroków od nas, a prawie na pewno 
któryś z chłopców stawi się po swój taniec.

-Dlaczego nie zrobił tego już?

-Och, no wiesz…- wachlarz zamknął się z trzaskiem i starsza dziewczyna uśmiechnęła się minimalnie.- prawdopodobnie boją się wejścia na kobiece terytorium. Alies również wciąż się tego nie oduczył, chociaż mówiłam mu setki razy, że może mnie prosić do tańca kiedy chce. Widzisz go tam w rogu? Ten ciemnowłosy, obok blondyna od Alvarów. Udaje, że rozmawia z twoim dziadkiem i sir Langem. Chodź, odejdziemy od reszty i zobaczymy co zrobią ci rycerze salonów.

-Jesteś zadowolona?- Nelya zapytała, zanim wychowanie Melyi zdążyło powstrzymać jej bezpośredniość. Starsza dziewczyna trzymająca ją pod rękę zastanowiła się.

-Z Aliesa? Znamy się od dzieciństwa, a jego ród jest dość dobrze usytuowany; z pewnością mogłam trafić gorzej. Wiem, że nawet po ślubie, jeśli między nami nadal nic nie zaiskrzy, będę mieć przyjaciela u swego boku,  a która z pań może się pochwalić taką pewnością przed ceremonią?- siedemnastolatka zwolniła kroku i spojrzała wprost na debiutantkę. –przepraszam, wiem że dla ciebie to jeszcze trochę za wcześnie.

Melya pokręciła gwałtownie głową, ponownie rozsiewając błyski po całej Sali. I, niezaskakująco, przyciągając uwagę młodszej męskiej części publiczności.

-To ja spytałam nieuprzejmie na pierwszym miejscu. Poza tym…poza tym chyba chciałabym być taka jak panna Ehrine, kiedy już się zaręczę.- z dziecięcą naiwnością i Milletiańską mądrością Nelya pozwoliła wyrazić się swojemu podziwowi dla rozsądku starszej szlachcianki głosem Melyi. Panna Ehrine zaśmiała się, ponownie otwierając wachlarz i chowając za nim twarz.

-Wśród tych zebranych, Mel, jesteś lepsza od nas wszystkich, więc to co mi powiedziałaś może być uznane za komplement, o który wszystkie panienki będą się wkrótce bić, więc uważaj z jego wokalizowaniem. Niemniej miło mi, dziękuję. O, a teraz spójrz na lawinę, która się do nas zbliża. Nie mówiłam?

Rzeczywiście, w ich kierunku zbliżał się miniaturowy tłum nieco starszych chłopców i młodych mężczyzn, z których każdy (w dyskretny sposób) starał się wysunąć na przód, koło narzeczonego panny Ehrine, idącego w stronę panien szybkim, choć wciąż nonszalanckim krokiem.

-Myślałem już, że nigdy nie uwolnisz się od twych srokatych przyjaciółek, El. Panno Melyo,  to zaszczyt.- powiedział, odwracając się i obdarzając ukłonem dziesięciolatkę, która odpowiedziała dygnięciem.

-A ja myślałam, że w końcu cię nauczyłam wybawiania mnie od nich, Al. Ale nie, musiałam aż pożyczyć siłę Mel.- dziewczyna odparowała z uroczym uśmieszkiem, i Nelya, patrząca oczami Melyi, uświadomiła sobie, że o ile pannie Ehrine zdawało się, że nic pomiędzy nią a jej starym przyjacielem nie iskrzy, to był to bardzo jednostronny obraz. – Pogoniłabym cię do poproszenia debiutantki przede mną, ale widzę, że nawet bez tego…

-Nie próbowałbym nawet prosić kogoś przed tobą, nawet baronówny, z całym szacunkiem panienko Melyo.-zaprotestował młodzieniec i Melya uśmiechnęła się, zakrywając usta rękawem („Nie dotykaj! BŁYSZCZYK!”)- ale sądząc z towarzystwa za mną, nawet beze mnie panienki stopy jutro będą domagać się lodu.

-Al!- skarciła cicho panienka Ehrine.
-Takie życie debiutantki.- odparowała Melya, starając się nie brzmieć na zbyt podekscytowaną i zbyt przerażoną. Jej starsi towarzysze wciąż zauważyli.

-Powodzenia.- mruknęła cicho Ehrine, podając rękę swojemu partnerowi, podczas gdy na czoło pretendentów do partnera Nelyi wysunął się szarowłosy chłopiec („My’viene”).- pamiętaj, kiedy już nie będziesz mogła wytrzymać, schowaj się wśród dziewczyn.
-Jesteś okrutna, El.
-JA?! Okrutna?! Ratuję Mel od śmierci z zatańczenia!
-Dziękuję, zapamiętam.- Mel jeszcze raz dygnęła przed odwróceniem się w stronę gdzie chłopiec z My’viene walczył o dominację z młodym mężczyzną o brąz włosach, najwyraźniej decydującym się w ostatniej chwili poprosić Melyę jako pierwszy.

Dziewczyny lubią brąz, ale to nie znaczy, że można wpychać się w kolejkę, synu sir Suelle. Sądząc po minie twojego przyjaciela, on też o tym wie, lepiej niż ty. A więc co, idiota i jego inteligentny towarzysz, czy młodzik My’viene?”

„Młodzik My’viene”, w przeciwieństwie do konkurenta, nie zamarł na widok zbliżającej się baronówny i szybko wyciągnął w jej kierunku rękę, co przypieczętowało jego pozycje lidera. Melya nie przegapiła grymasu frustracji, jaki pojawił się na twarzy bruneta, gdy akceptowała rękę młodszego chłopca, ani sposobu w jaki ciemny blondyn szybko chwycił dziedzica Suelle i zabrał z jej zasięgu wzroku, tłumacząc coś półgłosem.

„Dziiiiwne.”

My’viene szybko okazał się początkującym zarówno jako lew salonowy i jako tancerz i Mel dyskretnie ucieszyła się z krótkości tańca, jaki mu przypadł w udziale. Nastepni jej partnerzy okazali się znacznie lepsi, zarówno w sztuce tańca jak i konwersacji podczas niego, ale Melya i Nelya nie mogła zwalczyć narastającego uczucia niepokoju, gdy w jej nogach po dłuższej chwili bez przerwy nie pojawił się ból, a jej kolejnym partnerem po raz kolejny okazywał się ktoś inny, niż dziedzic Suelle.

„Tak bardzo starał się o pierwszeństwo…coś się stało?”
Nelya dowiedziała się co, gdy ostatni taniec, jaki sekretnie zaplanowała przed ponownym schronieniem się wśród kobiet i dziewcząt, został zaoferowany jej przez ciemnego blondyna, który odprowadzał Suelle po fiasku przed pierwszym tańcem.
-Proszę o wybaczenie baronówny…w imieniu swoim i Aleksa.- powiedział na wstępie, ostrożnie chwytając jej dłoń, i równie ostrożnie opierając rękę na jej talii. Fakt, że był niemal dwie głowy wyższy na pewno mu tego nie ułatwiał…Melya potrząsnęła minimalnie głową i skupiła się na jego następnych słowach-… niestety musiał się wycofać, a jedynym, jakże nieproporcjonalnym do tej straty zadośćuczynieniem, jakie potrafiłem wymyślić, była moja osoba, tak wiec jestem do panienki dyspozycji.

„Jeśli plotki o dziedzicu Suelle posiadającym dwie lewe nogi były prawdziwe, nie była to wymiana zupełnie negatywna…” pomyślała dziewczynka, głośno tylko wyrażając:

-Nie powinien się pan tak poniżać, panie…

O bogowie. A szło mi tak dobrze.”

-Ira, sir Ira Carmo, Panienko Lhallae. Jesteśmy wciąż dość mało znani, obawiam się.- powiedział blondyn z uroczym uśmiechem.
-Cóż, jestem pewna, że wkrótce to się zmieni.
-I ja mam taką nadzieję, dzięki Aleksowi, i oczywiście, łasce panienki i jej dziadka - odparł mężczyzna, a Melya nagle poczuła, że nie czuje nóg-i to nie ze zmęczenia. Mrowienie, po którym następował całkowity brak czucia zaczął się rozchodzić również z koniuszków jej palców ku ramionom…

„O Lymilark. To chyba naprawdę jest harlequin.”
Ostatnie takty muzyki rozbrzmiały i Ira złożył dworski ukłon, na który Melya powinna odpowiedzieć dygnięciem tak, jak zrobiła to dziesięć wcześniejszych razy…

„NELYA! Wytrzymaj…”
-Panienko Melyo? Czy coś się stało?- Ira wyprostował się i spojrzał na nią z niepokojem, a Melya szybko potrząsnęła głową i schyliła się w nieco mniej perfekcyjnym dygnięciu…z którego musiała zrobić krok by utrzymać się w pozycji stojącej.
-Myślę, że muszę znaleźć barona Lhallae, panie Ira.- odpowiedziała z nieco drżącym uśmiechem dziesięciolatka, czując jak jej  przewody oddechowe kurczą się w znajomym ucisku.

„Ale jak?! Nie ma tu sukubów…”
-Wiec niech panienka pozwoli mi sobie pomóc… proszę wybaczyć, ale nie wygląda panienka za…- zaoferował sir Carmo, ale Mel potrząsnęła głową, podczas gdy do teraz stojąca dyskretnie pod ścianą pokojówka zaczęła torować sobie w ich kierunku drogę.
-Nie mogę panu zepsuć balu jakąś drobnostką, zwłaszcza, że teoretycznie jestem gospodynią. To z pewnością ze zmęczenia…
-Jest panienka pewna?- zapytał Ira podchodząc niebezpiecznie blisko i chwytając jej rękę nieco powyżej dłoni i przez głowę dziesięciolatki przemknęła wizja lochu, uwięzione nadgarstki, bezwładność…

„Nikt nie mówił, ze nie ma Inkubusów.”
-Mel, czy wszystko dobrze? Tańczysz już tak długo…- zapytał znajomy żeński głos, i Melya odwróciła się, w głowie błogosławiąc Erhine za jej wyczucie czasu. Błogosławiąc podwójnie, gdy zobaczyła w towarzystwie kogo znajduje się wkrótce-nie-panna.
-Miałam właśnie zrobić przerwę i znaleźć dziadka.
-Cóż, bądź więc wdzięczna, że Ellie i Alies zrobili to dla ciebie, dziecko. Jak ci się udaje twój pierwszy bal?
-Jest cudownie.- powiedziała Melya, choć wysiłek, z jakim zdanie wydostało się z jej ust, temu przeczył. –Sir Ira to naprawdę dobry tancerz.
-Nie umywam się do panienki.- odparł mężczyzna, który w czasie przybycia młodszej pary i barona puścił dziewczynkę i odsunął się kilka kroków. Melya odkryła, że jest jej łatwiej nabierać powietrze, choć bezwładność powoli kontynuuje swój adwent.

Przypadek, przypadek, to musi być przypadek…”
Nawet Nelya nie wierzyła w śmiałość sennych demonów tak bardzo, by podejrzewać…
-Jeśli baron zezwoli i panienka będzie czuć się na siłach, zechciałby prosić o jeszcze jeden taniec…w późniejszym czasie oczywiście, nie śmiem skracać odpoczynku panienki.
Melya uświadomiła sobie, że przez jej stan uciekła jej spora część wymiany pomiędzy baronem a jej ostatnim partnerem i uśmiechnęła się, by pokryć rozkojarzenie.
-Z pewnością, sir Iro, w późniejszym czasie.
Ira wyciągnął dłoń, by ponownie ucałować jej rękawiczkę i Melya zrobiła krok by mu to umożliwić.

Oczywiście, krok ten stał się jej ostatnim na tym balu, gdy ignorowane znaki ostrzegawcze wyrzuciły ręce w górę z irytacji i ustąpiły miejsca atakowi jej choroby w pełnej krasie.
„Noż nie wierzę sama sobie…to wszystko przez sugestie Aodhana!” Pomyślała Nelya, gdy jej nagle bezwładne ciało wpadło w ramiona zaskoczonego Carmo a jej wizja zamgliła się…ale nie przed tym jak dostrzegła niezwykły błysk w brązowym oku szlachcica.
Kąt padania światła…” zaryzykowała stwierdzenie część mózgu odpowiedzialna za grę w Melyę.
Jak cholera gra światła tworzy karmazynową tęczówkę!” odparła część mózgu wciąż pozostająca Nelyą, w której również znalazła się ta odpowiedzialna za instynkt samozachowawczy.
Sekundę później wszystko ogarnęła ciemność


***

Iiii...przegrałam z dedlinem, miało wyjść w mikołajki... cóż ale jestem do tyłu tylko o godzinę i 10 minut! Końcówka jest trochę pospieszona, więc jestem prawie w 100% przekonana, że kiedyś ją przerobię na coś bardziej czytalnego...oby. Also, Panienka miała być trylogią, ale ze względu na cut tutaj, a nie po następnej scenie, chyba jednak zrobi sie z tego kwadrylogia...przepraszam!