wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 13: Rabbie Dungeon




Świt jeszcze nie wstał, słońce zaczynało dopiero ziewać, prostując swoje promienie. Ptaki kwiliły cichutko, jakby bały się zbudzić je zbyt wcześnie. Senną atmosferę przerwał stuk kopyt na udeptanej ścieżce. Alchemiczka goniła metalowego konia do szybszego biegu. Usta miała ściśnięte, czoło zmarszczone. Zielone oczy bystro wypatrywały drogę, znać było jednak, że  myślami była zupełnie gdzie indziej. Zatrzymała się dopiero przed podziemiami w Rabbie. Odwołała rumaka, schodząc po kamiennych stopniach w chłód hallu. Tak jak myślała, nie było jeszcze nikogo. Sprawdziła jeszcze raz wszystkie zapasy i broń, po czym zbliżyła się do posągu Bogini. Spojrzała na twarz tej, która kieruje zemstą. Położyła dłoń na kamiennym postumencie, zamykając oczy.
– Powrót do korzeni. – szepnęła, a szept rozniósł się pośród chłodnej ciszy – Ale nie pozwolę wam – zacisnęła palce na kamieniu, paznokcie zachrobotały o bruk – nie pozwolę wam byście swoją złość na mnie kierowały na kogo innego! Nel niczego Wam nie zrobiła.. – oparła czoło o zimny granit, zamykając oczy. Kusiło ją by rzucić monetę w czeluść, pójść samej na spotkanie sióstr, nie mówiąc ani słowa Nelyi. Wiedziała jednak, że ta nigdy by jej tego nie wybaczyła. Wahanie wstrzymywało ją w działaniu.
***
Nelya ziewnęła, próbując nie zasnąć na grzbiecie Nirwany.
-Przeklęta pokojówka... Przeklęte potki na sen... Przeklęte Sukkuby...
Nirwana szła, jakby mantra jej właścicielki trwała już jakiś czas i przestała ją interesować. Nelya westchnęła, co w połowie drogi zmieniło się w kolejne ziewnięcie.
-No dobrze, wiem, że powinnam odpoczywać przed walką ale czy Rin nie mogłaby wziąć pod uwagę, że umówiłyśmy się z Noki o świcie, a biorąc pod uwagę wczoraj, dobrze by było, żebym była pierwsza?- zapytała swoją klacz, która parsknęła w odpowiedzi. Wyglądało na to, że pytanie też słyszała już milion razy.
-Mou...- Nelya położyła się na szyi wierzchowca.- Lepiej, żebyśmy się rozprawiły z Sukkubami raz, a dobrze; nie chcę sprawdzać każdego posiłku, który podaje mi Rin.
Klacz kiwnęła głową nieco głębiej, niż wymagał tego jej krok i Nelya uśmiechnęła się.
-Wiem i bardzo się z tego cieszę, Nirwana. Nie wiem, co bym bez was zrobiła...
Klacz parsknęła i stanęła, a jej jeździec wyprostował się i rozejrzał po ruinach, w których kasztanka się zatrzymała.
-No i jesteśmy u celu.- mruknęła Nelya. Jakoś bliskość ziejącego chłodem wejścia rozproszyła drobiny snu, jakie jej się jeszcze czepiały. Nelya uśmiechnęła się ponuro, zeskakując z siodła.
"Nie zamierzam zapaść tu w sen wieczny. Noki, obyś ty też nie miała takich planów."
Klacz parsknęła i trąciła jej ramię, pchając ją ku przejściu. Nelya kiwnęła głową.
-Jak zawsze, czekacie na przywołanie.- stwierdziła i ruszyła ku kamiennym stopniom, światło wschodzącego słońca odbijające się na jej  napierśniku i białym materiale zbroi, rozświetlając ciemną czeluść.
-Noki-san?
***
Dziewczyna podniosła głowę. Uśmiechnęła się do przybyłej, jednak jej spojrzenia uśmiech ten nie sięgnął
- Witaj Nel – Powiedziała cicho. Chłodne mury spotęgowały jej głos, nadając mu dziwny mroczny wydźwięk. Cień delikatnym całunem okrywał jej twarz. Alchemiczka postąpiła kilka kroków zbliżając się do Nelyi.  – dobrze, że już jesteś.. im szybciej wejdziemy, tym większy efekt zaskoczenia ich możemy uzyskać – Alchemiczka wolała przemilczeć fakt, że jakieś dziwne przeczucie wewnątrz jej duszy krzyczało, że Sukkuby dobrze wiedzą o ich przybyciu i gotują się na to spotkanie – Zetsu nie będzie z nami. Nie zastałam go w domu. Jesteśmy zdane na siebie Nel – Z kieszeni wyjęła małą złotą monetę, podając  ją dziewczynie. Pierwszy raz spojrzała w jej oczy – jesteś pewna Nel, że chcesz tam zejść? Prawdopodobnie okażę się to pułapką i... – zacisnęła drżące palce na jej dłoni –może się okazać, że już nie będziemy miały możliwości powrotu na powierzchnię. Jesteś pewna, że chcesz podjąć takie ryzyko? – westchnęła – zastanów się Neluś dobrze.. w imię czego to robisz? Bo jeśli schodzisz tam dla mnie, wiedz, że wolałabym abyś pozostała tu, na górze.. Na powierzchni jest ciepło Nel.. i są ptaki..
"Są ptaki...ale..."
-Są też ludzie i... Istoty gorsze od Sukkubów, wiesz przecież, Noki- delikatny uśmiech, niepełny, żeby nie wydać się zbyt pewną siebie.
"Chociaż trochę tej pewności przydałoby się teraz. Jak mam przekonać Sukkuba?"
-Mówisz, że nie mam tam schodzić dla ciebie. Dobrze więc, nie schodzę z twojego powodu. Pomyślmy...- Nelya delikatnie uwolniła ręce i zaczęła rozprostowywać po kolei palce.- Więc schodzę tam, by nikt inny z Gildii nie miał takich doświadczeń jak ja. Żebym już nie musiała upijać się miksturami na bazie Świętej Wody.  Żeby Kristell nie musiała za mnie narażać się byłym siostrom. Żeby uświadomić Sukkubom, że ludzie to coś więcej niż ofiary. Żeby stworzyć warunki, w których Chura nie będzie musiała się ukrywać jako "demoni pomiot". Żeby wykluczyć te Fomory i tych ludzi, którzy nie widzą naszej wspólnej przyszłości. Przepraszam, że musiało się zacząć od strony Fomorów, ale w ludzką stronę będzie zamieszana polityka, i może to potrwać trochę dłużej.
Nelya uniosła wzrok i skupiła się na Alchemiczce.
-Jak myślisz? Tyle wystarczy?
Gdy dziewczyna spojrzała na nią, ta szybko odwróciła wzrok
 – to dobre powody Nel.. – w ciszy sprawdziła jeszcze raz zamki cylindrów, zapas hapet, kulek i wszystkiego, co tylko mogło im się przydać. Wolnym krokiem podeszła i  stanęła przed posągiem bogini, w którą nie potrafiła już uwierzyć. Spojrzała na monument; Morrighan klęczała wsparta na mieczu, którego zadaniem było oddzielać na zawsze dwie rasy. Zacisnęła wargi, przyglądając się tej scenie krytycznie. Nagle źrenice jej oczu rozszerzyły się, zaś dziewczyna pobladła.
 –One już wiedzą...  – wyszeptała – będą nas oczekiwać... nie zdziw się jeśli to nie szczury przywitają nas w tych ciemnych korytarzach. Kiedy będziesz pewna, rzuć monetę na altar. I miej broń w pogotowiu. – Załadowała piątkę watera, twardym wzrokiem wpatrując się w posąg.
Dreszcz przeszedł po plecach Nelyi, pozbawiając jej umysł resztek senności. Wystawiając ją na nagły chłód, jaki powinna odczuć już w momencie postawienia stopy w wejściu do Dungeonu. Łatwość, z jaką moc demonów snu przeniknęła przez bariery ich światów, przeraziła ją.
"Są już tak silne?!"
Jej dłonie z donośnym plaskiem nawiązały kontakt pierwszego stopnia z policzkami. Zapiekło.
"Okej, pani Obserwator, one są silne, ale ty też masz Sukkuba po swojej stronie. Do tego ona nie wspiera cię dla panowania nad światem, ale z troski o ciebie. Nie zapominaj."
W tym momencie coś zdecydowało otrzeć się o jej nogę. Nelya odskoczyła, gotowa kopnąć napastnika...i zamarła w pół ruchu, z westchnieniem ulgi opadając na klęczki chwilę później.
-Aichin..-perski kot z wyspy miłości otarł się o uzbrojoną dłoń, mrucząc uspokajająco i Nelya uśmiechnęła się.
"Fakt. Większość z moich zwierzaków jest odporna albo półodporna na urok Sukkubów."
-A ty i Kupidyn pochodzicie z miejsca, gdzie cierpienie nie ma prawa bytu, czyż nie? Dlatego możecie mnie uspokoić...-powiedziała, unosząc kota i maszerując w stronę podestu na altarze. Tam ponownie usadziła kota, szykującego już magiczny pocisk.- W porządku, zaczynamy z tobą.
Nelya skupiła się i w przeciągu chwili utworzyła ognistą kulę, krążącą wokół niej, po czym zwróciła się do Alchemiczki, podczas gdy jej kot nastroszył futro.
-Jesteśmy gotowe, Noki-san. Mam nadzieję, że Aichin nie będzie ci przeszkadzać.
Znała odpowiedź, zanim zobaczyła krótkie kiwnięcie rudą głową. Wzięła głęboki oddech i obróciła dłoń, na której spoczywał złoty krążek. Stuk monety o altar rozbrzmiał jak dzwoń, zanim nie pochłonął go zmieniający się świat.
Jedną z tych rzeczy, których alchemiczka nienawidziła najbardziej, było przejście na drugą stronę. Gdy przestrzeń przestała wirować zdecydowała się otworzyć oczy.
 – No i jesteśmy.. - westchnęła, z zaskoczeniem stwierdzając, że podszepty sióstr zniknęły tak samo nagle jak się pojawiły. – Jak się czujesz Nel? – spytała, z troską spoglądając na dziewczynę, trzymającą zwierzaka. „Podstawową zasadą każdego alchemika jest chronić samego siebie. Martwy nie pomoże nikomu”. Słowa Pułkownika Taro łomotały jej w głowie, gdy patrzyła na przyjaciółkę. Teraz, wspominając działania Taro czy Luki zrozumiała co tak naprawdę stary pułkownik miał na myśli. Jej nadrzędnym obowiązkiem było dbać o to, by najkrótszy włos nie spadł z głowy Nel. Weszła do pierwszej z komnat. Wyglądała zwyczajnie; w rogu stała skrzynia... Noki zmarszczyła brwi. Było zbyt normalnie... a to jej się nie podobało.
– Nel.. powiedz gdy będziesz gotowa... podejdę otworzyć skrzynię.
Nelya czuła się...dobrze, a to ją niepokoiło. Donośny syk z okolic jej kostki, gdy podążała za Alchemiczką, przypomniał jej, że tym razem miała również inny czujnik wrogiej aury, niż swój instynkt. Aichin zatrzymała się w drzwiach do komnaty, sycząc na skrzynkę, do której podeszła Nokomiis.
"To nie może być Mimik...więc jednak."
Nelya wzięła kolejny głęboki oddech, Noki obserwowała ją uważnie z czymś, co można było nazwać tylko troską.
-Jestem gotowa, Noki-san. Jesteśmy.-poprawiła się na dźwięk przeciągłego miauczenia.
Alchemiczka po raz kolejny skinęła jej głową bez słowa. Zbliżyła się do skrzynki, lufą cylindra ponosząc wieko. Nagle szczury wybiegły z każdego końca mrocznej sali. Uwagę dziewczyny przykuła jednak kartka znajdująca się na dnie kufra. Widząc, że Nel zajęta jest eliminacją szczurów, sięgnęła po nią niepostrzeżenie i przebiegła wzrokiem rząd równych liter
„Sąd cię osądzi Aontu.
  Kara cię ukaże
  Tych co przywiodłaś
  Zabić rozkażę
  Śmierć ich dosięgnie
  Z moim przyzwoleniem
  Serca bić przestaną
  Przed twoim westchnieniem
  Pośród Rabbie lochów
  Ciała spoczną bliskie
  Rada z twoich szlochów
  Serce twoje wytnę
  Pohańbiłaś ród nasz
  Pohańbiłaś rasę
  Gdy w Sukkubim ciele
  Ludzkie serce straszy.”
Zwinęła ją w kulkę odrzucając w najciemniejszy róg sali. Powinna się uspokoić.. Gniew w walce jest złym doradcą.. Wycelowała lufę w ostatniego szczura zwalniając spust... Gdy wydał przedśmiertne tchnienie...
Noki byłą zdenerwowana, a szczury twardsze i większe od Aichin, co zwykle się nie zdarzało. W momencie, w którym Nelya odwróciła się do Alchemiczki, by zapytać, co było w kufrze i ją tak zdenerwowało, rozległ się ostrzegawczy syk jej kotki, nieco zbyt późno, by Nelya zdążyła zareagować i uniknąć pary kościstych ramion, pętających jej ruchy i klekoczących z pewną...radością? Nelya syknęła:
-Cholerne szkielety!
Alchemiczka odwróciła się, słysząc krzyk. W ostatniej chwili wygięła przedramię tak, że siekiera szkieletu ześliznęła się po jej rebisie. Odepchnęła kościotrupa z trudem na ścianę. Był potężniejszy niż te, które można było spotkać w Rabbie. Jednak Alchemiczka nie miała czasu go dobijać. Wpakowała do cylindra właściwe kryształy odpalając dość silne wyładowania elektryczne. To pozwoliło jej niemal bez walki zbliżyć się do przeciwnika więżącego Nel. Wiedziała, że gdy Shock przestanie działać, będzie musiała szybko reagować.. Ale trup twardo trzymający Nel był w tym momencie najważniejszy. Noki spojrzała w puste oczodoły. Ironiczny uśmiech martwej czaszki błyskał nadpsutymi zębami. Upiornego charakteru nadawał brak dolnej szczęki. Alchemiczka bała się, aby nie zrobić krzywdy przyjaciółce. Sypnęła piachem w oczy przeciwnikowi, natychmiast przeładowując cylinder, złapała za rękę Nel przyciskając lufę do brzucha martwego fomora. Silny podmuch wiatru przesunął kości daleko, gdzie pozostały bez ruchu... Noki popchnęła Nelyę w przeciwnym kierunku, stawiając barierę tuż przed nią, tak by nic jej nie zagroziło. – Nel... Twoja magia.. mam 5 sekund, nim shock przestanie działać.. – spojrzała jej głęboko w oczy. W tym momencie pozostałe przy życiu szkielety rzuciły się na nią. Alchemiczka odpaliła jedną z tarcz, kuląc się na środku roomu. Dopóki wściekłość Martwiaków trzymała je z dala od Nel, ta miała wolną rękę. Noki z obawą obserwowała malejący pasek many, wierząc w umiejętności dziewczyny
"Magia?! Magia? Magia!" Przemknęło przez głowę Nelyi, gdy została odrzucona pod ścianę i zabezpieczona palisadą. Skupiła się ponownie, przywołując po raz kolejny ognistą kulkę firebolta. Szkielet najbliższy jej kotce padł natychmiast, ale to było za mało...
-Aichin, wracaj!-krzyknęła, w momencie w którym shock Alchemiczki przestał działać. W sekundę później, tworząc połączenie lodu i ognia i ładując je w szkielet najbliższy rudowłosej, kucharka krzyknęła jeszcze raz:
-Mizu!
Czerwono-biały pegaz był młodszy, a jego fala uderzeniowa słabsza od tej Nirwanai. Nelya modliła się, żeby jego uderzenie nie zniszczyło doszczętnie tarczy Alchemiczki, która mimo wszystko była Fomorem. Wyglądało jednak na to, że nie musiała się tym martwić-większość szkieletów wpadła wprost na ostre szpikulce palisady, a cała reszta była zbyt oszołomiona, żeby atakować. Nelya wykorzystała to, wydając rozkaz ataku na przedostatniego do Mizu i sama zaszarżowała na ostatniego, rozglądającego się za swoim przeciwnikiem. Jej charging strike posłał go pod ścianę, skąd już się nie podniósł, a wkrótce dołączył do niego przeciwnik jej pegaza. Nelya odwróciła się w stronę środka sali:
-Noki-san, żyjesz?
Dziewczyna wstała, z uśmiechem otrzepując mundur.
– Zdaje się, że tak, Nel. – Podniosła niebieski klucz – Dzięki Tobie. Jednak te szkielety.... – podeszła do najbliższego, biorąc w dłoń jedną z kości, ta przesiąknięta była dziwną mocą.
– Gdyby był tu Zai... – Westchnęła, odrzucając ją na stos jej podobnych – to nie są zwyczajni przeciwnicy, Nel... – Spojrzała na nią – Chodźmy stąd... – ruszyła szybkim krokiem w głąb korytarzy.
Było ciemno... Niewielkie świece oświetlały im drogę. Schodziły coraz niżej.... i niżej....i niżej... Noki była skupiona.. Nie odzywała się, brnąc wciąż naprzód. Było tu zbyt cicho i zbyt pusto... co teraz szykowały Fomorianki? Nagle zatrzymała się przed jedną ze ścian. Ulękła gładząc dłonią kamień... Gdy Nel podeszła bliżej mogła dostrzec rysunek malowany ręką dziecka. Alchemiczka uśmiechnęła się do własnych wspomnień, na chwilę całkowicie zapominając o obecności Nel i wspólnej misji.

Nokomiis wyglądała, jakby nagle odmłodniała o kilkanaście lat-i znów była małą istotką, próbującą żyć ze swoją rodziną w miejscu dla niej niestworzonym. Neya poczuła ukłucie w sercu, jej myśli wypełniło ostatnie wspomnienie zza Strumienia- obraz zapłakanej kobiety z przyciskiem w dłoni...
"Tak nie powinno być." Uświadomiła sobie po raz kolejny z bólem w sercu. "Żadna matka nie powinna musieć rozdzielać się z dzieckiem, żadne dziecko nie powinno tracić matki dla jakichś głupich nieporozumień i przesądów rasowych...! Tak nie może być!"
Nelya poczuła pióra ocierające się o jej twarz, a jej spojrzenie napotkało zatroskany pysk pegaza. Uśmiechnęła się, ocierając resztkę łez, której czerwone skrzydło nie dosięgnęło.
"I nie będzie. Nie, jeśli osiągniemy nasz cel."
Położyła rękę na ramieniu rudowłosej i cichym, pół pocieszającym, a pół pytającym tonem powiedziała:
-Chodźmy dalej, Noki-san.
Dziewczyna drgnęła czując na swoim ramieniu ciepły dotyk dłoni.
– Przepraszam Nel.. zamyśliłam się trochę – uśmiechnęła się do niej przepraszająco. Jednak już po chwili była tą samą metodyczną Alchemiczką co zawsze. Podniosła się powoli, jakby z ociąganiem ostatni raz spoglądając na rysunek. – Chodźmy już... Nie powinnyśmy dawać im tyle czasu. Niech choć przez chwilę poczują obawę.. – zażartowała, ale uśmiech nie dosięgnął jej oczu, w których wciąż żarzył się strach. Ruszyły dalej. Noki wsunęła klucz do zamka, przekręcając go z trudem. Stare odrzwia puściły z okrutnym jękiem, pozwalając im wejść do środka.
-Noki-san.-Nelya zatrzymała ją, zanim Alchemiczka podeszła do następnej skrzyni.-Obecnie, mój styl to szybka walka wręcz. Mogę cię prosić o wsparcie z pewnej odległości? Preferuję pojedyncze rozprawianie się z przeciwnikiem, a wiem, że na to mi nie pozwolą. W ten sposób szybciej wyczyścimy ten room, a Mizu ma dość wysokie zdolności lecznicze, więc nie powinna stać mi się poważniejsza krzywda. Choć- skrzywiła się- poprzedni pokój definitywnie nie był tego świadectwem...
- Jasne Nel – Alchemiczka uśmiechnęła się do niej – wybacz, że nie zapytałam, tylko od razu podpasowałam Cię pod maga.. nie wiem dlaczego...  gdy będziesz gotowa, otwieraj. Ja skupię się na eliminacji tych, co Ci zagrożą. Myślę, że nie powinno to być trudne.- westchnęła.
Kopnięcie skrzynki i rozprawienie się ze stertą kości zajęło im rzeczywiście mniej czasu-tak samo mimiki w następnym pokoju, które Nelya potraktowała drugim pegazem. Kolejne pokoje oczyszczały w podobny sposób- z Alchemiczką pakującą kulkę każdemu, kto akurat próbował dorwać się do kończącej cios Nelyi, z okazjonalnymi przerwami na zmianę towarzyszących im zwierzaków. Zejście na następne piętro, przebiegnięcie koło Bogini, szybka rozprawa z kolejnymi mimikami i szczurami, kilka szkieletów po drodze... Nelya odkryła, że zaczyna odkrywać sekwencję, w jakiej fale potworów je atakowały.
Co było gorsze, zauważyła też, że jej ciosy mają mniejszą siłę, jej skoki są niższe, a tumbling coraz krótszy. Znała te oznaki.
"Jeśli nie zwolnimy, wkrótce stanę się bezwolnym worem." pomyślała ze złością, pozwalając, by to jej bolt, nie pięść, wykończył ostatniego potwora na trzecim piętrze. Obie ruszyły żwawym krokiem do zejścia na następny, ostatni już poziom labiryntu, gdy Nelya potknęła się i zsunęła bardziej niż zeszłą z ostatniego stopnia.
"Nienawidzę bycia słabą."
-Wybacz, Noki-san, ale w tym tempie wkrótce nie będę w stanie zabić szczura. To największy minus Fightera-tylko tak długo mogę okłamywać ciało potkami.
Noki zręczny ruchem starła wilgoć z cylindra. Rozejrzała się po roomie ale nie zauważyła niczego niepokojącego. Wezwała metalowego rumaka z którego juków wyciągnęła kilka szczap drewna. Ułożyła je szybko w zgrabny stosik, odpalając go od fire kryształu. Sala wypełniła się przyjemnym jasnym światłem.
- Więc odpocznijmy tu, Nel. – Alchemiczka usiadła przy ogniu grzejąc przy nim zziębnięte dłonie – daleko doszłyśmy i mamy dobry czas.. Myślę, jeszcze się nas nie spodziewają...  To ostatnie piętro... już by tu były...  – Dziewczyna spojrzała na kota ocierającego się teraz o nogi swojej pani. Rzuciła zwierzakowi kawałek suchara, którego znalazła w kieszeni, po czym spojrzała w ogień. – Dziwnie tak tu wracać... po tylu latach... tym razem będąc po drugiej stronie... jako jedna z tych których się zawsze bałam. – łamała kawałek patyka na coraz mniejsze części.
 – Nel, to ostatni moment na to, abyś się mogła bezpiecznie wycofać... Zet.. Rin.. zabiliby mnie, gdyby wiedzieli, że pozwoliłam Ci tu przyjść... – uśmiechnęła się do siebie kontynuując – przyszłam wcześniej niż Ty na altar. Przyznam, że chciałam cię zostawić na powierzchni, ale zdałam sobie sprawę, że nie darowałabyś mi tego... Jestem zbyt słaba jeśli idzie o ludzi... Teraz też.. walczę ze sobą by Cię nie uśpić... Ale bezbronna nie będziesz tu bezpieczna – podniosła na nią wzrok. Ogień odbijał się w jej tęczówkach – Nel... Zawsze byłaś dla mnie wzorem. Jesteś inna niż ja. Cicha, spokojna, czysta. Zazdrościłam ci zawsze tego. Wianuszka mężczyzn wokół Ciebie. Twojej delikatności, niepewności. Proszę Cię, nie trać tego i zawróć... To wszystko nie jest tego warte.  Ja nie idę tam, by zwyciężyć. Moje siostry, moja matka nie dała im rady.  Ja także im nie podołam. Idę tam po to, by im pokazać, że się nie poddaję. Że nie zastraszą mnie. Jeśli dostaną to, czego pragną, zostawią Cię w spokoju. Jeśli wrócisz na powierzchnię, będziesz mogła żyć za nas obie... Jeśli tu zostaniesz... nie będzie już nic.. nigdy...
 Przemyśl to proszę. Wiem, że to Twoja decyzja, dlatego nie oponowałam. Ale teraz proszę Cię. Wybierz życie. Dla siebie. Dla mnie. Nie oddawaj im wszystkiego. Pozwól mi patrzeć na ptaki Twoimi oczami. – pochyliła głowę, rzucając patyki w ogień. Patrzyła jak szybko płomień trawi je na popiół
-Cuda zdarzają się tam, gdzie najmniej się tego spodziewasz.-powiedziała powoli Nelya, unosząc głowę i rezygnując z obserwacji Aichin, na przemian bawiącej się i gryzącej sucharek.- Nie mam pojęcia, kto mi to powiedział, ani kiedy. Możliwe jest, że było to jeszcze zanim trafiłam do Erinnu. Niewielu z nas pamięta cokolwiek sprzed spotkania z Nao-z Przewodniczką Dusz. Mimo to, wierzę w te słowa. Spójrz w górę.
Jak na potwierdzenie jej słów rozległ się radosny świergot, a nad ogniskiem pojawił się rudzik, płomienie z ognia nadające jego piórom niemal świetlisty wygląd.
-Jeśli pragniesz patrzeć na ptaki, sprowadzę je dla ciebie. Jeśli uważasz, że jestem spokojna, zdradzę ci moje najbardziej kompromitujące wybuchy. Niepewność? To rzeczywiście mnie cechuje-ponieważ nieważne gdzie, nieważne kiedy, moje ciało może przestać funkcjonować tak, jakbym tego chciała, i nie zmieni się to, dopóki nie zmieni się Erinn. A to właśnie oznacza dla mnie to zejście, Noki-san- zmianę; na lepsze czy gorsze, o tym dopiero przekonamy się po wyjściu z lochu. Bo wierzę, że nam się uda. Twojej matce i siostrom się nie powiodło, ale stworzyły warunki, byś ty mogła kontynuować ich dzieło. Ty masz możliwości, których one nie miały-jesteś alchemikiem, masz przyjaciół, brata, gildię, swoje własne zwierzaki. - Nelya wykonała nieokreślony gest ręką w stronę ogniska. Mogła posuwać się za daleko, ale naprawdę chciała rozwiać wszystkie wątpliwości Alchemiczki, a tych było sporo.- Musisz zrozumieć, Noki-san, że w momencie, w którym, jak to mówisz, Sukkuby dostaną to  czego chcą, zabiorą też to co jest ważne, bardzo ważne, nie tylko dla mnie ale również dla wielu innych ludzi. Jak myślisz, czy Zetsu zadowoli się kimś jeszcze jako jego młodszą i czasem kłopotliwą, ale wciąż drogą mu siostrą? A co z gildią? Czy Varrant uzna kogoś jeszcze za godnego bycia jego zastępcą? Co ze mną, którą niemal siłą otworzyłaś na ludzi, do których sama uważasz, że nie jesteś godna przynależeć? To ty musisz przemyśleć swoje wątpliwości, Noki-san, nie ja.
Nelya podniosła się i poprawiła poluzowane paski rękawic Shyllienków.
-Mówisz, że mam wybrać życie, ale...- zawahała się; to było jej najbardziej kontrowersyjne wspomnienie zza Strumienia.- Zgodnie  pewną teorią, Milletianie już są martwi w innym świecie, dlatego nie mogą umrzeć naprawdę tutaj. A jeśli moje wspomnienia mówią prawdę...to decyzja o mojej śmierci została podjęta przez innych ludzi, nie przeze mnie lub losowe zdarzenie. Nie wiem, czy była właściwa, czy nie. Ale wiem, że chce móc podjąć ją tutaj-chcę móc zdecydować, dlaczego i jak chcę żyć i umierać. Choć już mówiłam, że wydostaniemy się stąd obydwie.- zakończyła z przekonującym uśmiechem.
Gdy śpiew ptaka rozległ się pośród ciszy kamienia, dziewczyna podniosła głowę, patrząc na niego urzeczona. Cały czas uważnie słuchała tego, co mówi Nel. Przygryzła wargę – popełniasz błąd. Ale ja nie mam argumentacji dość silnej by cię od niego odwieść. Dziękuję i doceniam ciepłe słowa Nel, ale pamiętaj, że świat wciąż idzie do przodu, na miejscu starej trawy wyrasta nowa. Zet obywał się lata beze mnie, Varr może wybrać Luka. A Ty.. Rin wypchnęła by Cię do ludzi.. Mówisz, że nie możesz umrzeć... Ale to tylko teoria.. poza tym są gorsze rzeczy. Wspominasz, że zdecydowano za ciebie o twojej śmierci. Dlatego nie popełniaj ich błędu i zawróć. – Spojrzenie jej oczu stało się chłodne. Kalkulowała coś. Załadowała frozena, celując nim wprost w dziewczynę, jednak nie wystrzeliła – Zai miał rację... – jęknęła, opuszczając broń. – Myślimy tylko o sobie...  Tak bardzo boję się twojej nienawiści do mnie, że nie potrafię postąpić wbrew tobie. Przez wzgląd na siebie nie mogę cię ocalić. Teraz rozumiesz, Nel? Jestem słaba... Nigdy nie zwyciężymy... Zbyt łatwo jest złamać tych, którzy mają kogoś cennego do stracenia. Mówią, że siła tkwi w przyjaciołach...To nieprawda, Nel... w przyjaciołach tkwi nasza największa słabość. – roześmiała się przez łzy, rozumiejąc w końcu przeciw  czemu tak naprawdę buntowała się  przez  tyle lat... – gdy nas znajdą, nie zaatakują mnie, Nel.. Wszystkie rzucą się na ciebie, wiedząc, że wtedy oddam im wszystko. Że nie będę się bronić. Tak jak zapewne nie broniła się moja matka... – wyciągnęła dłoń, by pogładzić ptaka po jego burych piórach – nie popełniaj mojego błędu. Cały czas kurczowo trzymałam się Zeta mylnie wierząc, że mnie nie potrzebuje. On tymczasem odsunął mnie, by mnie chronić.  Odejdź, jeśli masz możliwość. Zrób to, a wtedy uwierzę, że może nam się udać. Ale żebym mogła uwierzyć, Ty musisz być daleko stąd. – nagle dziewczyna zamilkła, gestem nakazując milczenie także Nel. W korytarzu dało się słyszeć jakieś kroki... Noki zerwała się szybko, ładując cylinder – zgaś ogień –syknęła do dziewczyny wiedząc jednak, że już na pewno jest na to za późno. Podbiegła do wyjścia na korytarz chowając się w cieniu ściany i czekała....
- Nie popełniaj tego samego błędu co ja Noki. - przez bramę lochu wszedł Zetsu, z uśmiechem na twarzy pokazał list, który Noki zostawiła u niego w domu - Gdybyś nie potrzebowała pomocy, nie napisałabyś tego listu, mam rację? Wiem, że czasem bywam szorstki i oschły, staram się poradzić sam ze swoimi problemami, ale Ty jesteś inna. Jesteś silna, lecz prawdziwą siłę stanowimy dopiero wtedy, gdy współpracujemy. - podszedł bliżej do siostry i położył rękę na jej głowie – Proszę, uwierz w swoich przyjaciół, tak jak oni uwierzyli w Ciebie, przychodząc tu z Tobą.
Noki wycelowała lufę cylindra prosto w brzuch przybysza, szybko jednak cofnęła ją rozładowując broń  - Zet? – spytała nie wierząc do końca, że on tu jest. Patrzyła to na niego, to na list, który trzymał dłoni. – Zdążyłeś? – roześmiała się, po chwili jednaj spoważniała – słyszałeś to wszystko...  – spojrzała na niego nieśmiało, jednak uśmiech  znów szybko wpłynął na jej twarz a ona z radością rzuciła się bratu na szyję – bałam się, że sobie nie poradzimy. Ja nie wiem czego do końca mogę spodziewać się po nich. Ale jak jesteś tu... jak zdążyłeś, to wszystko będzie dobrze! – przycisnęła rozpalony policzek do jego.  – Ja po  prostu nie chciałam, aby Nel coś się stało...Jej kłopoty to tylko moja wina Zet. Nie mogłam sobie pozwolić, by mściły się na niej przeze mnie.
Nelya zamarła w pół ruchu rozrzucania i zagaszania płonących szczap.
"Zetsu?" Wspomnienie zaciśniętych warg Alchemiczki, przekazującej jej, że jej brat nie zdąży zejść z nimi, rozpłynęło się w widoku po prostu młodej dziewczyny, rzucającej się przytulić do swojego brata. Coś Nelyi podpowiadało, że z Łucznikiem w pobliżu już nie będzie musiała martwić się o to, czy Alchemiczka jednak zdecyduje się wykluczyć ją z wyprawy, czy nie.
"Jeden kłopot z głowy. Potem będę musiała pomyśleć, jak zmusić Noki do rezygnacji z automatycznego zakładania, że wszystko, co złe to jej wina. Szkoda, że nie zauważyłam, jak Chura się z tego wyleczyła."
-Zetsu.- powitała ciepło Łucznika.- dobrze, że zdążyłeś, zanim zrobiłyśmy coś głupiego.
"Jak na przykład zamrożenie mnie, i przywołanie pegazów w samoobronie."
-Sukkuby nie sprawiły ci problemów? Zdaje się, że preferują solowych podróżników od grup...
"O ile w tej grupie nie ma Noki-san."
-Y...witaj Nel- Zetsu spojrzał na dziewczynę ale szybko odwrócił wzrok, bał się patrzeć jej prosto w oczy po tym co zrobił. - Dotarłem bez żadnych problemów, tylko kilka szkieletów i wilków. – odpowiedział, wciąż unikając spojrzenia kucharki - Pozwólcie zająć mi się dalszą walką; możecie mnie asekurować, ale to nie będzie konieczne.
Noki odsunęła się nieco od brata. Dopiero wówczas spostrzegła, że ten wciąż nie potrafi darować sobie spraw z przeszłości. Nie to jednak było dla niej w tej chwili ważne. Zacisnęła dłonie – Nie zgadzam się, Zet – spojrzała na niego – Nie oprzesz się czarowi moich sióstr. A ja nie mam zamiaru  ryzykować, że coś Ci zrobią. Jesteś moim bratem, do tego mężczyzną. Stanowisz zbyt łatwy cel.  Idź z nami, bo cię potrzebujemy…  ale jako jeden z nas…. – pochyliła głowę mówiąc nieco ciszej – nie możesz zawsze wyciągać mnie z opresji, w które się pakuję, Niichan.
Nelya westchnęła. No tak, przecież wiedziała, jaki jest Łucznik-przynajmniej częściowo, bo była pewna, że nikt nie zna Zetsu w stu procentach, być może nawet on sam. Ale ten jego odruch obwiniania się nawet o to, co już wybaczone, albo nawet poza jego mocą...Nelya zamrugała, gdy, jakby prezentując jej słowa, Noki zaczęła protestować przed narażaniem Zeta, bo to przecież jej odpowiedzialność...
-Pewne jest, że jesteście rodzeństwem.-mruknęła do siebie, wyciągając z plecaka starannie zapakowane, małe pudełka. Chrząknęła, skupiając uwagę towarzyszy na sobie.
-Myślę, że teraz jest najlepszy czas, skoro później możemy być, erm, zajęci. Zjedzcie to- rzuciła dwa z pudełek w stronę rodzeństwa-przed dalszą wyprawą; zaprojektowałam je tak, by na krótki czas były w stanie ochronić wasze słabe strony, i jeszcze bardziej podwyższyć zdolności w waszych specjalnościach. Chociaż efekt może być nieco osłabiony w przypadku Zetsu, bo nie byłam pewna czy ktoś jeszcze z nami schodzi i stworzyłam go, bazując na umiejętnościach osób najbliższych Noki-san. Łucznictwo też było wzięte pod uwagę ale...wybacz.-dodała nieco kulawo, nie potrafiąc przyznać się, że projektowała więcej niż jeden zestaw jedzenia, dostosowany do walki na odległość, ale w końcu wzięła ten uniwersalny, miecz-strzała-magia-lalka zestaw ogólnorozwojowy.- plus jest taki, że po jedzeniu wrażenie uroku słabnie, bo wszystko jest bazowane na Świętej Wodzie, która osłabia większość negatywnych efektów. Noki to nie powinno dotyczyć, więc może...
Zawahała się, ale i tak powiedziała już za dużo, żeby w tym momencie przerwać.
-To tylko przypuszczenie, ale możliwe jest, że po zjedzeniu tego i przebywając w pobliżu pozytywnego uroku, aka Noki-san, wpływ Sukkubów będzie osłabiony na tyle, żeby Zetsu mógł walczyć na swoim normalnym poziomie, bez potrzeby ciągłego zwalczania wpływów  naszych, eee....hostów. Czy myślicie, że możecie pogodzić się z takim planem?
Niebieskie oczy napotkały dwa spojrzenia; Nelya skupiła się na Nokomiis, w końcu to ją musiała przekonać najbardziej.
"Nie tylko ty martwisz się o swoich współtowarzyszy."
-W ciasnych pokojach niezbyt wygodnie używa się łuku, więc nie przejmuj się tym zbytnio. – chłopak wyciągnął miecz bogini z pochwy zawieszonej na plecach - Dziś załatwimy to tradycyjnie. - uśmiechnął się ale nie był to radosny i ciepły uśmiech, było w nim coś niepokojącego i przerażającego - Wyjdziemy stąd wszyscy razem, nie zostawię nikogo. - podszedł do skrzyni i czekał na resztę.
"Nie nazwałabym boss rooma ciasnym, no ale nie jestem Łucznikiem." Pomyślała Nelya z mieszaniną ulgi i niepokoju. "Miecz bogini może uszkodzić Sukkuba, nawet jeśli jest on..." potrząsnęła głową.
"Daj spokój, wiesz, że Noki potrafi o siebie zadbać."
Kilkoma ruchami zakończyła zagaszanie ogniska, przy którym odpoczywały z Alchemiczką i jasny pokój nagle stał  się... cóż, mniej jasny.
-Nikt nie zamierza zostawać tu dłużej, niż potrzeba.-odparła, zakładając na powrót rękawice Shyllienków i rzucając przeciągłe spojrzenie w stronę Alchemiczki.
"Jesteś w mniejszości, Noki-san."
Stanęła w pewnej odległości od Łucznika-może będzie się czuł bardziej komfortowo?- i rozpoczęła łączenie elementów ognia i lodu w jeden, silniejszy pocisk, licząc na to, że Noki podąży za ich przykładem.
Dziewczyna westchnęła, nie odpowiedziawszy ani słowem. Skończyłą szybko jedzenie i przeładowała cylinder.  Gdy Zet wyjął miecz poczuła jakieś dziwne ukłucie, ale starała się zdusić w sobie irracjonalny lęk przed gniewem bogini, w którą już dawno przestałą wierzyć
 – Nie mam więc wyboru – westchnęła z rezygnacją. – Bracie... chroń przede wszystkim Nelyę – spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem – Przysięgłam jej to kiedyś.
Skrzynia została otwarta zaś w pokoju pojawiły się metalowe szkielety. Zetsu nie zastanawiał się ani sekundy. Wziął szeroki zamach i rozpołowił stojący najbliżej. Słychać było brzęk metalowych kości obijających się o ściany i podłogę. Zwinnym ruchem doskoczył do następnego, tnąc z dołu odrąbał mu czaszkę. Jeden z przeciwników zaczął biec w jego stronę. Zanim zadał cios został odepchnięty silnym kopnięciem, Zet skoczył na niego zadając cios od góry, roztrzaskał przeciwnika o ziemię. Spojrzenie Zeta zatrzymało się na towarzyszkach, w jego spojrzeniu można było ujrzeć coś niepokojącego. Uraczył je szerokim szaleńczym uśmiechem i rzucił się w ich stronę. Wykonując dwa obroty, rozniósł na strzępy resztę szkieletów.
Nelya uniosła rękę, by wycelować bolta w...rozpadający się pod wpływem miecza szkielet. Zamrugała, ale w walce nie ma czasu na bycie zaskoczonym, o tym wiedziała nawet ona. Jednak szybki zwrot w stronę, z której jak przypuszczała zaatakują żywe kości okazał się nieco spóźniony. Jej spojrzenie padło na nieco obłąkany uśmiech Łucznika, który nie stracił ani chwili, by rzucić się na szkielety jeszcze stojące. Słowem-kluczem w tym wypadku było "jeszcze".
"Cieszę się, że nigdy nie poprosiłam go o sparring. Nawet gdyby dał mi fory jak stąd do Shadow Realmu, zbieraliby mnie z podłogi." pomyślała, z idiotyczną wizją samej siebie w puzzlowych kawałkach, zbieranej do srebrno-białej puszki z napisem 'Tioz'.
-To było... szybkie.- zdecydowała się w końcu powiedzieć, omijając słowa, które w pierwszym momencie się jej nasunęły.
"Zabójcze. Szalone. Niemożliwe. Czekaj, przecież właśnie to zobaczyłaś."
Zobaczyła także krwistoczerwony kawałek metalu, wystający jak zakrwawiony sztylet spod żeber któregoś ze szkieletów.
"Skojarzenia na bok, pani Obserwator. Chyba czas na finał." Pomyślała, odgarniając stopą stos metalowych żeber i podnosząc rubinowy klucz, większy niż te, które dotychczas znajdowały w pokojach.
-To chyba ostateczne zaproszenie od straży przybocznej, nie sądzicie?- potrząsnęła głową, widząc nieco zdziwione spojrzenia. -zapomnijcie proszę, to efekt uboczny za dużej ilości yellow herbów w postaci płynnej...to znaczy stamina potków jednego dnia. Zaczynam mówić jeszcze więcej, niż już mówię.
Szczęk łańcuchów unoszących bramę po ich prawej stronie przypomniał wszystkim, że nie są tu na pikniku. W ciszy przeszli do pokoju ze znacznie większym zamkiem i znacznie potężniejszymi łańcuchami.
"Wtedy też doszliśmy tu w tym samym party." Nelya przypomniała sobie zejście, które wydawało się jej zamierzchłą przeszłością, a było początkiem jej angażu w tej całej Sukkubiej sprawie.
"Tylko, że tym razem nie wejdę tam sama." uśmiechnęła się lekko, ale kąciki ust zaraz jej opadły.
"Problem w tym, że one też nie są tam same."
Wsunęła klucz do przeznaczonego nań otworu...i zawahała się. Czy powinna otwierać te drzwi?
Noki stała zaskoczona, nie poznając demona, który wstąpił w jej brata – „Zet oszalał...”- myślała – „chyba, że... obłąkanie, może być pewnego typu odpornością na manipulację, ale.... to nie w stylu mojego brata.” 

Gdy Nel podeszła do drzwi, dziewczyna stanęła obok niej, pomagając jej przekręcić klucz.